Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >
Zobacz również
Jakie są początki Tailor Made PR? Jak to się wszystko zaczęło?
Ja i Magda Białek, moja wspólniczka, jesteśmy przyjaciółkami, takimi o nierozerwalnych więziach, od ponad 25 lat, od I klasy liceum. Studiowałyśmy na tym samym kierunku (Fililogia Polska UW), nasze życie zawodowe także układało się w podobny sposób: od mediów telewizyjnych i radiowych po agencje PR. Można sobie wyobrazić, jak mocno są ze sobą związane dziewczyny, które codziennie rozmawiają o tych samych studiach, o tej samej pracy, wymieniają się doświadczeniami, doradzają sobie nawzajem, podpowiadają i snują plany na przyszłość. Z czasem okazało się, że jesteśmy w stanie niemal w całości opisać perfekcyjną agencję PR, w której chciałybyśmy pracować.
Jaka była ta perfekcyjna agencja?
Przede wszystkim nastawiona na jakość obsługi a nie na zarobek. Wyszłyśmy z założenia, że przy jakości pieniądze same przyjdą i rzeczywiście to się sprawdza. Dodatkowo zależało nam na stworzeniu firmy, którą klienci będą traktowali jak partnera, a nie podwykonawcę. I to z powodzeniem działa od 10 lat. Pracujemy w usługach, wszyscy o tym doskonale wiemy, ale mamy w Tailor Made umiejętność budowania partnerskich relacji z naszymi klientami – to bardzo cenne i unikatowe na rynku.
Czy tamten obraz sprzed 10 lat odbiega jakoś od tego, jak dziś postrzegacie idealną agencję?
Szkielet się nie zmienił – nadal partnerstwo jest dla nas kluczowe. Nie każdy może to szanować i nie każdy lubi pracować według takich zasad, ale na szczęście rynek jest pojemny.
#PrzeglądTygodnia [05.11-12.11.24]: kampanie z okazji Movember, suszonki miesiąca, mindfulness w reklamach
Co i kiedy było impulsem do rozpoczęcia własnej działalności?
Mając po 29 lat każda z nas miała już dziesięcioletnie doświadczenie w branży związanej z komunikacją. To właśnie wtedy, pod koniec 2008 roku po raz pierwszy pomyślałyśmy o założeniu własnej firmy, o obsłudze klientów na naszych zasadach, z naszym doświadczeniem i wizją. Dałyśmy sobie na to 5 lat, do 2013 roku, ale już 1 stycznia 2010 nasze Tailor Made PR zaczęło pracować pełną parą.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Ile czasu zajęło Ci założenie agencji od momentu zakiełkowania tego pomysłu?
Nieco ponad rok, stawiałyśmy na 5 lat, ale los podjął decyzję za nas. Kiedy postanowiłyśmy założyć razem firmę, stwierdziłyśmy, że najpierw sprawdzimy, czy w ogóle potrafimy ze sobą pracować. Wiadomo, wszyscy mówią, że przyjaźń i biznes nie idą w parze, więc wolałyśmy to sprawdzić. To było dla nas o tyle ważne, że jesteśmy jak ogień i woda – zupełnie inne charaktery, styl pracy, emocje, sposób zarządzania. Dla sprawdzenia zatrudniłyśmy się w tej samej agencji i działało – byłyśmy doskonałe.
Jakie były największe wyzwania przy rozkręcaniu własnego biznesu?
Największym wyzwaniem jest utrzymanie wiary, że się uda, że masz umiejętności, że jesteś wyjątkowy i nie przepadniesz.
Jaki był Wasz sposób na utrzymanie tej wiary? Co Wam w tym pomogło?
Metoda małych kroków i powolnego podnoszenia poprzeczki, żeby móc się cieszyć najmniejszymi nawet sukcesami. Nie rozpoczynałyśmy biznesu na rok, tylko zmieniałyśmy całe nasze życie na lata. Wiedziałyśmy, że budujemy coś, co musi trwać, że musimy sukcesywnie, powoli budować markę i renomę. Nigdy nie liczyłyśmy na szybkie zyski i łatwą pracę, co owocowało dobrymi opiniami na rynku. Jak słyszysz od innych, że Twoja własna agencja jest świetna, a obcy ludzie na weselu znajomej podchodzą, żeby powiedzieć, jak bardzo chcieliby pracować w Tailor Made, to Twoja wiara w sens jest nieustannie podsycana.
Jakie są koszty związane z rozpoczęciem własnego biznesu?
U nas to były koszty związane z „utrzymaniem” mnie i Magdy. Bardzo dokładnie policzyłyśmy co do złotówki, ile każda z nas potrzebuje miesięcznie, żeby przeżyć i to była kwota, którą musiałyśmy zarabiać minimum po 3 miesiącach od startu Tailor Made. Znaczących kosztów nie miałyśmy – pracowałyśmy w moim mieszkaniu, na spotkania jeździłyśmy komunikacją miejską, z dziennikarzami spotykałyśmy się w redakcjach, a z influencerami tylko na kawach w tanich miejscach. Koszt księgowości wynosił 150 złotych, tematy informatyczne zleciłyśmy koledze po preferencyjnej stawce, stronę www zrobiłyśmy same na darmowym szablonie, musiałyśmy tylko wykupić domenę. Dziś koszty utrzymania są o niebo wyższe, ale to jest związane z rozwojem agencji, utrzymaniem biur, pracowników.
Po jakim czasie udało się pozyskać pierwszego klienta?
Po 3 miesiącach, równo tyle, ile miałyśmy czasu na jakikolwiek rozruch.
Kto był tym pierwszym klientem? Jak udało się go pozyskać?
Pierwszym klientem był adidas. Zostałyśmy poproszone o zakomunikowanie weekendowej obniżki cen dla studentów w krakowskiej Bonarce. adidas to była marka, którą sobie wymarzyłyśmy. Znalazłyśmy namiary na ówczesnego brand managera, który chyba dla świętego spokoju dał nam tę Bonarkę. Poszło tak dobrze, że za chwilę wpadła kolejna komunikacja – produktowa związana z kolekcją Star Wars by adidas. Pod koniec roku mieliśmy już stałe zlecenie na obsługę adidas Originals.
Do dziś działamy tak, że upatrujemy sobie markę, firmę lub branżę, dla której chciałybyśmy pracować i zaczynamy drążyć skałę. Ten rok na przykład upłynął nam na budowaniu siebie w komunikacji eko i takich klientów teraz szukamy – z sukcesami.
Jakich porad udzieliłabyś osobie, która zastanawia się nad założeniem własnej agencji?
Trzeba mieć 100% przekonania, że to jest Twój czas, że będziesz najlepszy w tej branży. Dodatkowo należy mieć świadomość, co sprawia, że jesteś wyjątkowy w tym, co robisz, czyli co Cię wyróżnia na tle konkurencji. Konsekwentne podążanie wybraną ścieżka przynosi sukces.
Co jest tym wyróżnikiem dla Was?
Relacyjność – z klientami, z pracownikami, z dziennikarzami, z influencerami… Nic tak nie działa na ludzi jak wspólna kawa. Dodatkowo ważna rada – jak chcesz prowadzić biznes w danej branży, to warto się na niej znać, mieć doświadczenie w pracy dla niej. Pijarowcom łatwiej prowadzić agencję, bo wiemy, gdzie docisnąć, a gdzie odpuścić.
Jakie najdziwniejsze/najzabawniejsze sytuacje przydarzyły Ci się podczas realizacji własnego biznesu?
Dziwne sytuacje najczęściej dotyczą tych z urzędami państwowymi i lepiej ich unikać. Natomiast jeżeli chodzi o zabawne, to zdarzyło się nam, że przyszedł do nas pracownik biurowy. Mieliśmy dwa spotkania rekrutacyjne, omówiony zakres obowiązków, podpisaną umowę, czekałyśmy na niego około miesiąca. Pracownik pierwszego dnia, po 2 godzinach, w trakcie wdrażania w stanowisko stwierdził, że w sumie to on idzie do domu, bo tej pracy jest strasznie dużo. Ta sytuacja była tak absurdalna, że wszyscy w firmie reagowali tak samo – wybuchem śmiechu.
Zabawne są też sytuacje z showroomami. Nasza agencja często wykorzystuje je jako narzędzia komunikacyjne do pracy z dziennikarzami, stylistami i influencerami. Tworzymy je w naszej siedzibie w Alejach Ujazdowskich i często przewijają się one przez media jako fajne miejsce spotkań. Któregoś razu do showroomu adidasa przyszedł pan z plikiem powyrywanych stron z gazet z nakazem od żony, że ma jej u nas kupić wszystko to, co widzi na tych stronach. Kiedy indziej z kolei jakieś szalone dziewczyny chciały zorganizować wieczór panieński w naszym showroomie Barbie.
Co Twoim zdaniem decyduje o sukcesie w prowadzeniu własnego biznesu?
Uczciwość. Nie obiecujemy gruszek na wierzbie w naszych strategiach, nie oszukujemy na jakości obsługi, rzetelnie budżetujemy, utrzymujemy transparentność współpracy.
Co zrobiłabyś inaczej, patrząc z perspektywy czasu?
Wydaje się, że nic. Wszystkie decyzje, jakie podjęłyśmy przez te 10 lat, zarówno dobre, jak i złe, sprawiły, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, a to bardzo dobre miejsce.
Jakie cechy są wyjątkowo przydatne dla osób zakładających swoją agencję?
Przede wszystkim musisz być osobą, której się chce chcieć, zawsze, o każdej porze roku, miesiąca i dnia. Musisz zawsze podchodzić z entuzjazmem do nowych tematów, które pewnie nigdy by cię nie zainteresowały np. wyliczenie ZUS-u dla pracownika albo złożenie raportu do GUS-u. Musisz być otwartym, bo nie od razu będzie Cie stać na kogoś, kto zrobi to za Ciebie.
Gdybyś nie prowadziła swojej agencji, to jak myślisz, czym byś się dziś zajmowała?
Myślę, że nawet bez własnej agencji nadal byłabym pijarowcem. Być może wyspecjalizowałabym się w jednym, konkretnym temacie, na przykład komunikacji turystyki, bo kiedyś marzyłam, żeby pracować w tej branży, i na tym bym budowała swój kapitał.
O rozmówczyni:
Marta Polakow, CEO, Członek Zarządu, Tailor Made PR