Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >
Zobacz również
Kiedy i co było impulsem do rozpoczęcia własnej działalności?
Z nieuwagi podpisałem umowę o współpracy z organizacją UFC, która obligowała mnie do wystawienia faktury. Zmusiło mnie to do założenia działalności. Równolegle trafiłem na sufit u ówczesnego pracodawcy i nie mogłem realizować założeń na budowanie najsilniejszego zespołu social media w Polsce, co było moją prywatną ambicją, wizją.
Nie rozważałem wtedy założenia własnej firmy, ale splot wydarzeń z przejściem na JDG jako formę zatrudnienia skłonił mnie do pozyskania pierwszych klientów i przejścia „na swoje”, a co za tym idzie, realizacji tej wizji w swojej firmie.
Ile czasu zajęło Ci założenie agencji od momentu zakiełkowania tego pomysłu?
Od pierwszego dnia, kiedy przypadkiem otworzyłem działalność, chciałem zbudować coś dużego. Nie spodziewałem się jeszcze wtedy, że urośnie to tak bardzo i przybierze tak profesjonalny charakter, ale momentalnie „wyczułem krew” i wszedłem w to na całego, na tyle, na ile pozwoliła mi ówczesna wiedza i skromne możliwości finansowe.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Jestem jednak przekonany, że gdybym dostał takie możliwości, zbudowałbym z taką samą satysfakcją zespół w poprzedniej firmie, skupiając się bardziej na marketingu, a mniej na biznesie. Najważniejsze dla mnie osobiście jest mieć w co mierzyć – nie ma znaczenia czy jest to wykres przychodu, marketingowe statuetki czy ROI z reklamy na kluczowym projekcie.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Jakie były największe wyzwania przy rozkręcaniu biznesu?
- Zachowanie ciągłości wszystkich najważniejszych procesów. Marketingu, prospectingu, sprzedaży, obsługi klientów, czy rzeczy tak prozaicznych jak rekrutacja czy windykacja.
- Początkowy szybki wzrost zarobków na freelance nagle wyhamował i zatrzymał się, a nawet zmalał na co najmniej kilka lat. To było nieprzyjemne zaskoczenie, że dojście do 10 tys. złotych dochodu jest dziesięciokrotnie łatwiejsze, niż dojście do 30 tys. i sto razy łatwiejsze niż do 100 tys. Na szczęście nigdy nie motywowały mnie pieniądze.
- Szybko rosnąca firma to także ciągła zmiana, z którą musi sobie dać radę zespół, a także de facto kilka naprawdę dużych zmian w profesjonalizującej się strukturze, które nie zawsze każdemu odpowiadają. Inaczej pracuje się w firmie 10-osobowej, a inaczej w 40-osobowej, z siecią partnerów i podwykonawców.
- Pracujący po 9-13h dziennie 24/7/365, by okiełznać ten wzrost biznesu. Mimo tego, że dziś wszystkie obowiązki zdelegowałem, nadal bardzo ciężko pracuję i nieustannie pochłania mnie myślenie o biznesie.
- Na pewno tematem była też rotacja klientów – małe biznesy są bardzo wymagające i cieszę się, że mogłem uczyć się na nich marketingu. Dzięki temu w DNA Tigers jest duch szacunku do każdej złotówki klienta.
Można powiedzieć, że wszystkiego uczyłem się na błędach.
Jakie są koszty związane z rozpoczęciem własnego biznesu?
Przede wszystkim czas. Początkowy entuzjazm sprawia, że stres nie jest tak odczuwalny i człowiekowi wydaje się, że nic nie może go zatrzymać. Biznes też jest na tyle mały, że łatwo się „odkuć” z poniesionych strat, a odpowiedzialność za ludzi mniejsza. Także początki są trudniejsze, niż się wydaje, ale zasadniczo trywialnie proste przy tym, co pojawia się później.
Po jakim czasie udało się pozyskać pierwszego klienta?
Zaczynałem z siecią kontaktów z branży MMA i zbudowaną mocną pozycją eksperta na branżowych grupach na Facebooku. Dzięki chęci pomocy i intensywnej działalności edukacyjnej, bardzo szybko byłem polecany w sporo miejsc. Wsparcie tego agresywnymi działaniami sprzedażowymi (setki wiadomości do biznesów, którymi punktowałem ich błędy i niewykorzystany potencjał) również przełożyło się na pozyskanie nowych firm do współpracy.
Problem zaczął się dopiero wtedy, gdy klientów było na tyle dużo, że inne procesy nie działały już tak płynnie, przez co pojawiły się problemy z cashflow czy dalszym wzrostem, bo płynnie nie działał czy to proces sprzedaży, czy marketingu.
Jakich porad udzieliłbyś osobie, która zastanawia się nad założeniem własnej agencji?
Nie zakładaj swojej agencji. To nie jest dobry model biznesowy i mówię to z perspektywy ponad sześciu lat doświadczenia, corocznego podwajania się i miliona zysku operacyjnego na koniec zeszłego roku, nawet pomimo agresywnej reinwestycji.
Widziałem dziesiątki agencji, które miały łatwo wyjść, były budowane na nietrwałych motywacjach i bardzo szybko upadały lub stawały w miejscu. Branża to „czerwony ocean” i wyróżnienie się w niej tak, by dojść do Ligi Mistrzów będzie naprawdę wyczerpujące. Chyba, że chcesz zbudować to na fundamencie relacji i uzależnieniu od kilku pozyskanych w ten sposób dużych kontrahentów, co jest bardzo ryzykowne. Osobiście uważam, że może 5% ludzi ma przedsiębiorczy gen i sam mam wątpliwości, czy go posiadam. Cenię sobie przedsiębiorczych ludzi, ale prowadzenie biznesu to orka na ugorze, pochłaniacz energii i czasu i zdecydowanie sprzeciwiam się bezmyślnemu kultowi przedsiębiorczości. Nie wykluczam, że pracując w fajnej, odpowiedzialnej roli w dobrej firmie czułbym się lepiej, niż dziś.
Jakie najdziwniejsze/najzabawniejsze sytuacje przydarzyły Ci się podczas realizacji własnego biznesu?
Wychodzenie na scenę do piosenki „Eye of the Tiger” na evencie dla kilkuset osób. Partia szachów z bardzo niebezpiecznymi ludźmi w bardzo specyficznym miejscu. Ale najdziwniejsze jest to, że to wszystko cały czas nam wychodzi i kruszymy kolejne „niemożliwe”. Moc, która tkwi w ludziach w Tigers zaskakuje mnie każdego dnia. Wydaje mi się, że właściwych ludzi nie trzeba motywować, wystarczy zdjąć im z drogi przeszkody do działania, które znamy z różnych miejsc pracy.
Co Twoim zdaniem decyduje o sukcesie w prowadzeniu własnego biznesu?
Silne wewnętrzne źródło motywacji. Ogromna wytrwałość. Odporność na stres. Głód kolejnych wygranych. Wiara we własną wizję i intuicję. Dobór właściwych ludzi i partnerów biznesowych. Twardy tyłek i twarda ręka, miękkie serce i stawianie swoich potrzeb na końcu. Chodzenie pod prąd. I milion innych rzeczy. To naprawdę trudna i nieprzewidywalna gra.
Co zrobiłbyś inaczej, patrząc z perspektywy czasu?
Nic. Zrobiłem wszystko, co byłem w stanie zrobić z aktualnym stanem wiedzy i bagażem doświadczeń.
Jakie cechy są wyjątkowo przydatne dla osób zakładających swoją agencję?
Wytrwałość i miłość do marketingu. Reszta jest bardzo indywidualna. Jedni będą bazować na relacjach, inni na doskonałej znajomości liczb. Jeszcze inni na ponadprzeciętnej wiedzy, ciekawej niszy lub miksie kompetencji. Mi osobiście pomogło mierzenie wysoko. Kiedy byłem sam, chciałem stworzyć agencję social media top of mind w Polsce, co według niektórych źródeł udało się nam już jakiś czas temu. Dziś ta kategoria usług jest zdecydowanie zbyt ciasna i mierzymy dużo dalej. Ale dzięki odpowiednio głośnej komunikacji obranego kierunku, udało się przyciągnąć właściwe osoby i zwrócić na siebie uwagę rynku. Dziś do współpracy z Tigers są kolejki, a my cały czas balansujemy szybki wzrost z dostarczaniem powtarzalnej i wysokiej jakości usług. To bardzo trudne i „niestety” wygrywa jakość, przez co jest nas dziś kilkadziesiąt, a nie np. 200 osób.
Jakie masz dalsze plany na rozwój agencji?
„Dywersyfikacja w skalowalnym międzynarodowo modelu operacyjnym”. To dokładne brzmienie myśli przewodniej naszej aktualnej strategii.
W przeciągu kilku lat chcemy być największym niezależnym podmiotem tego typu w Polsce i potraktować nasz kraj jako bazę do zbudowania międzynarodowego holdingu. Drogą do przyspieszenia wzrostu jest M&A, jesteśmy zresztą świeżo po pozyskaniu udziałów w dwóch pierwszych spółkach: Chiny Dla Każdego (marketing, doradztwo i tłumaczenia na rynki chińskojęzyczne) oraz Hello Hi (moderacja, customer support). Planujemy dużo więcej takich akwizycji i instalowanie tam naszego know-how, dzięki któremu tee firmy będą błyskawicznie rosnąć. Jeśli jesteś właścicielem ciekawej agencji i chcesz być częścią czegoś większego, masz dosyć samotności na szczycie piramidy, zapraszam do kontaktu na LinkedIn.