Jesteś ratownikiem medycznym od 13 lat. Dlaczego postanowiłeś podjąć się tego zawodu?
To po prostu przypadek, zwykły zbieg okoliczności. Nie było w tym żadnego zamysłu ani planu – tak wyszło.
Poza jeżdżeniem na karetce – organizujesz też szkolenia z pierwszej pomocy. W tym również online. Jak wygląda takie szkolenie?
Pandemia trochę nas przyblokowała. Teraz wszystko odpuściło i faktycznie organizuję różnego rodzaju szkolenia pierwszej pomocy. Uwzględniam wszelaki zakres. Pokazuję jak udzielać pierwszej pomocy od motocyklistów po dzieci i osoby dorosłe. Podczas szkoleń online z kolei omawiam najważniejsze zagrożenia zdrowotne.
Zobacz również
Pokazuję w ich trakcie filmy instruktażowe, które nakręciłem wraz z moim wspólnikiem – Piotrem Zabielskim – i urządzamy pokazy, seminaria czy prowadzimy dyskusje. Oczywiście, na tyle na ile możemy. W trakcie tych szkoleń nie prowadzimy co prawda ćwiczeń, ale jest to do zorganizowania w przyszłości.
Wiem, że swoje szkolenia kierujesz m.in. do klienta B2B – firm. Ile przedsiębiorstw przeszkoliłeś?
Trudno to wszystko policzyć. Przez te wszystkie lata zdarzało mi się wielokrotnie szkolić te same firmy. Jednak łącznie przeprowadziłem ok. 1400 szkoleń.
Można powiedzieć, że jesteś linkedinowym influencerem. Twój profil obserwuje prawie 19 tys. osób, a Twoje posty wywołują nierzadko setki komentarzy i tysiące reakcji. Jak budowałeś tutaj swoją obecność?
Już 20 tys. ale to nie takie ważne. (śmiech) Codziennie ta cyfra rośnie i raczej będzie tych obserwujących coraz więcej. Regularnie publikuję i piszę wartościowe treści o zdrowiu. A że każdy ma zdrowie tylko jedno, to chyba udało mi się wstrzelić w odpowiednią niszę. W marcu 2022 r. minie druga rocznica mojej działalności na LinkedInie. Buduję tu też relacje. Piszę, jak jest – często o świecie, którego ludzie nie znają. Zawsze przekazuję prawdę – nawet najgorszą, ale prawdę. Nie lubię jednak słowa influencer.
Najciekawsze reklamy świąteczne 2024 [PRZEGLĄD]
Jak w ogóle nauczyłeś się działać na LinkedInie? Z tego, co wiem – nie masz wykształcenia marketingowego, a sam portal w Polsce kojarzy się przede wszystkim z osobami ze świata e-biznesu i marketingu właśnie. Szkolenia, kursy czy po prostu jesteś naturszczykiem? A może ktoś pomaga Ci prowadzić Twój profil?
Profil prowadzę sam, nigdy nie byłem na żadnym szkoleniu. Nikt mi też nie pomaga. Wiedzę o publikowaniu czerpałem z publikacji specjalistów z LinkedIn. Swoje teksty również piszę sam. Samodzielnie wymyślam plan i publikuję treści pięć razy w tygodniu. Zazwyczaj około 8–9 rano.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Mój tata nauczył mnie, że dobre chęci to płowa sukcesu. Jeśli czegoś potrzebuję – to się tego uczę. Oczywista rzecz. Nie trzeba być marketerem, żeby ogarniać internet. Jeśli jednak pojawi się jakiś problem, to zwracam się o pomoc do moich kontaktów na LinkedInie. Zawsze chętnie mi doradzą czy podpowiedzą.
Domyślam się, że LinkedIn bardzo korzystnie wpłynął na sprzedaż Twoich usług, prawda? Sprawdzałeś mniej więcej, jak rozwinął się Twój biznes dzięki niemu?
Tak, dzięki LinkedInowi wypłynąłem dalej – poza Trójmiasto. Dałem się poznać i polubić. Myślę, że szkoleniowo urosłem kilkukrotnie. Jednak to nie wszystko. Dzięki rozwojowi sięgam dalej i z nowymi pomysłami. Jest tego sporo. Kilka projektów mam już w zanadrzu. Publikowanie nie jest dla mnie trudne, bo szkolę od 13 lat – znam ten rynek i lubię kontakt z ludźmi.
Czemu w zasadzie LinkedIn, a nie np. YouTube, Instagram, Facebook, TikTok? A może tam też działasz?
Tak po prostu wyszło. Na Facebooku jest za dużo agresji i trolli, a ja nie mam na to siły, a także czasu. A co do pozostałych platform, to jestem sam i raczej nie dam rady prowadzić kilku kanałów jednocześnie. Mam co prawda plany na YouTube. Chcę stworzyć tam wyjątkowy format, którego nie ma jeszcze w Polsce.
Chcę mówić o pierwszej pomocy w sposób wyjątkowy, jakiego na próżno szukać. Tak to zrobię, że ludzie zapamiętają raz na zawsze! Ale nic więcej nie powiem. Czas pokaże, zobaczymy czy pomysł się przyjmie. Co do innych social mediów, to raczej nie planuję tam działać.
Jak znajdujesz czas na jeżdżenie karetką, przeprowadzanie kursów i cykliczne postowanie na LinkedIn?
Kwestia organizacji i wpisania wszystkiego do kalendarza. Publikacje zazwyczaj piszę dzień wcześniej by rano po prostu ją wstawić. Jedne zajmują pięć minut, inne pół godziny. Szkolenie stacjonarne to już mała podróż i większa organizacja, bo w końcu muszę być na fizycznie na miejscu. W pogotowiu z kolei mam 12 i 24-godzinne dyżury.
Zawsze dużo pracowałem, więc to dla mnie nie problem. Po prostu to lubię – lubię, jak się dużo dzieje. Obecnie jestem na przełomie dużych zmian, zobaczymy, jak się to ułoży. Cały czas rozwój i do przodu!