grafika: fotolia.pl
I tak możemy znaleźć pokolenie Króla Lwa, Adama Małysza, JP II czy najpopularniejszy polski fanpage z pokoleniem w tytule – „pokolenie Ikea”. Próżno szukać na Facebooku grupy, która zwie się „pokolenie Facebooka”. Naiwna byłaby zuchwała myśl, że Mark Zuckerberg wyraziłby zgodę na taką nazwę, jednak sądzę, że sam fakt posiadania konta na największym portalu społecznościowym już jest dowodem przynależności do tego najpopularniejszego fanpage’a świata.
Zobacz również
Google natomiast odnajduje hasło „pokolenie Facebooka” bez problemu dając ponad milion wyników (co ciekawe, hasło „pokolenie Google” ma niewiele ponad 500 000). Pokolenie Facebooka to inne określenie pokolenia Y, zwanego też Millennialsami, pokoleniem „klapek i iPodów” czy nową generacją. Termin ten został po raz pierwszy użyty w 1993 r. w amerykańskim magazynie mediowo-marketingowym AdAge, dla opisania ówczesnej młodzieży. Millennialsi to osoby urodzone w latach 80-tych i 90-tych (wg niektórych nawet do roku 2000). Wyróżnia nas przede wszystkim to, co jest obce naszym rodzicom, czyli, cytując za Wikipedią: „W odróżnieniu od poprzedniej generacji, określanej mianem Generacji X, „oswoili” nowinki technologiczne i aktywnie korzystają z mediów cyfrowych i technologii cyfrowych i uznawani są za generację zuchwałą, otwartą na nowe wyzwania”. Kontynuując katalogowanie gatunku dowiadujemy się, że są: tolerancyjni, otwarci, pewni siebie, ale też leniwi, roszczeniowi, narcystyczni, egoistyczni…
Widocznie nie tylko mnie ta mglista definicja nie satysfakcjonuje, ponieważ z pomocą już pędzą rzesze dziennikarzy, naukowców, marketingowców czy „zwykłych” internautów. Choć termin „pokolenie Y” narodził się już 20 lat temu, to od pewnego czasu, szczególnie w ciągu kilku ostatnich miesięcy, zainteresowanie nim znacznie wzrosło. Być może katalizatorem stała się okładka „The Times” z maja tego roku określająca Igreki, jako „ME ME ME generation”. W podtytule natomiast autor, Joel Stein, napisał: „Millenials are lazy, entitled narcissists who still live with their parents. Why they’ll save us all”.
Trzeba jednak oddać palmę pierwszeństwa polskiemu tygodnikowi – „Polityce”. Już w 2009 roku opublikowany został „Raport: Pokolenie Y na rynku pracy” Joanny Solskiej (wydanie z 13 października 2009 roku). Obraz, jaki wyłania się z artykułu, to przede wszystkim konieczność wprowadzenia zmian na rynku pracy, ponieważ nowe pokolenie, w odróżnieniu od „garniturowców”, jest asertywne, wyluzowane, z większą potrzebą wolności. Od tego czasu popełniono przynajmniej kilkanaście artykułów analizujących życie zawodowe Millennialsów.
#PrzeglądTygodnia [05.11-12.11.24]: kampanie z okazji Movember, suszonki miesiąca, mindfulness w reklamach
Również w tym roku PwC, Uniwersytet Południowej Kalifornii oraz Londyńska Business School przedstawili wyniki dwuletniego, globalnego badania nad pokoleniem Y – NextGen Study. Skala badania mówi wiele o poziomie zaangażowania w zagadnienie – przeprowadzono je na ponad 180 000 pracowników PwC w 158 krajach. Zainteresowanych zapraszam do zapoznania się przynajmniej ze streszczeniem raportu oraz jego „rewolucyjnymi” wnioskami, np. 41% Millennialsów chciałoby być nagradzanych za swoją pracę przynajmniej raz w miesiącu albo częściej, podczas gdy osoby z innych pokoleń pragną tego jedynie w 30%.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Oswoić oraz lepiej poznać pokolenie Y można też za pomocą ciekawej lektury, np. „Jak kreować marki, które pokocha pokolenie Y”, autorstwa Joeri Van den Bergha, Mattiasa Behrera. Dla nielubiących czytać proponuję wsłuchać się w cykliczną audycję w Polskim Radiu – „Pokolenie Y” (w każdy czwartek, godz. 11:35). W wolnej chwili nie zaszkodzi też zapoznać się z artykułami w internecie, przykładowo na temat tego, jak robią zakupy w sieci czy jak bardzo są zadłużeni.
Pokolenie Y poddawane jest więc wnikliwej wiwisekcji. Towarzyszy temu pewna nerwowość i strach, chęć okiełznania nieznanego. Choć próba prześwietlenia pokolenia, prawdopodobnie, jako pierwszego analizowanego na taką skalę za jego życia, jest bardzo ciekawa z socjologicznego punktu widzenia, to może to denerwować samych zainteresowanych.
Internetowe wydanie „Gazety Wyborczej” w sierpniu br. opublikowało emocjonalny list Agaty Tomaszewskiej „Odpieprzcie się od millenialsów! I tak nas nie zrozumiecie”. Autorka w mocnych słowach oskarża m.in. media o budowanie fałszywego obrazu pokolenia Y. Jak wynika z listu, codzienne życie współczesnych 20-kilku latków jest egzystencją na uboczu, unikając łatwych kompromisów wolność odnajdują dopiero w cyfrowej rzeczywistości.
Osobiście nic mnie nie obchodzi, co i kto pisze o pokoleniu Y. Choć w teorii jestem jego częścią, to zastanawiałam się, czy pisać o Millennialsach „oni” czy „my”. We wspomnianych analizach nowej generacji nie widzę bowiem ani siebie ani znajomych. Dostrzegam natomiast konkretnych ludzi, którzy mniej lub bardziej świadomie wybierają określone drogi życiowe. Niektórzy postępują jak typowi przedstawiciele pokolenia Y, inni natomiast jak jego absolutne przeciwieństwo. Mam wrażenie, że Millennialsów mitologizuje się zapominając, że za abstrakcyjną nazwą stoją prawdziwe historie. Tymczasem powstał kolejny artykuł o pokoleniu Facebooka, nie wnoszący do dyskusji nic nowego. Dlaczego więc go napisałam? Ponieważ mogę. Ponieważ mam głos w internecie i nie boję się z niego skorzystać, choćby przeszedł niezauważony.