Czy Islandia naprawdę istnieje? Linie lotnicze Icelandair w swojej kampanii żartobliwie podważają oczywistość, która dla wielu jest jedynie marzeniem z Instagrama. W spocie dwaj podróżni przekonują odbiorców i siebie nawzajem, że piękne krajobrazy Islandii to nic innego, jak kolejny produkt sztucznej inteligencji.
„To wszystko to jest fejk”
Spot nawiązuje do powszechnej i stale rosnącej nieufności wobec technologii deepfake oraz zalewu generatywnych obrazów, które zacierają granicę między rzeczywistością a cyfrową fantazją. Bohaterowie filmu są przekonani, że Islandia musi być wymyślona. Uważają, że zorza polarna jest „wyświetlona z satelitów”, maskonury to „roboty”, a geotermalne baseny… mają własną „wtyczkę”.
Kampania odwraca perspektywę. Zamiast wprost przekonywać o wyjątkowości Islandii, pokazuje ją w sposób, który sugeruje… że jest tak piękna, że aż trudno w to uwierzyć. Kadry pełne lodowców, wodospadów, gejzerów i wulkanicznych krajobrazów wyglądają tak spektakularnie, że bohaterowie filmu uznają je za dowód na „manipulację”.
Narracja specjalnie balansuje na granicy absurdu i celowo nawiązuje do współczesnych teorii spiskowych. Humorystyczny zabieg ma nie tylko przyciągnąć uwagę, ale również podkreślić, jak odrealniona może wydawać się natura w dobie AI. Bo niektóre cuda, jak puentuje marka, pozostają zachwycająco analogowe.
Za kampanię odpowiada agencja Kubbco.