Leżę i Pracuję to agencja marketingowa, która zatrudnia osoby sparaliżowane. Powstała w 2015 roku, a obecnie zatrudnia 13 osób. Misją firmy jest nie tyle oferowanie pracy osobom sparaliżowanym, co przełamywanie stereotypów i barier na całym rynku pracy dla niepełnosprawnych.
O agencji Leżę i Pracuję opowiada Majka Lipiak, CEO firmy.
Zobacz również
Skąd wziął się pomysł na założenie agencji marketingowej, która zatrudnia osoby sparaliżowane?
Pomysł podrzuciło życie. 3 lata temu poznałam Artura. Kumpla mojej koleżanki. Pomogłam w remoncie, który odbywał się w jego mieszkaniu. Nie trudno było zauważyć, że Artur większość czasu spędza w pozycji horyzontalnej, lecz nie przeszkadzało mu to, być kierownikiem remontu 🙂 Mówię o tym na luzie nie bez przyczyny – czarny humor i dystans to cecha szczególna tetraplegików, zwanych tetrusami, czyli osób z paraliżem czterokończynowym.
A tak bardziej serio to Artur w wyniku nieszczęśliwego skoku do wody 20 lat temu wylądował na wózku. Od słowa do słowa zaczęliśmy rozmawiać o tym, co kto robi. Ja pracowałam wtedy w agencji PR-owej, a Artur był bezrobotny. Zapytałam dlaczego, co on skwitował krótkim, ale dobitnym: nie ma dla mnie pracy.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Mój krytyczny umysł nie kupuje tak łatwo tego typu tez. Dość szybko podważyłam przekonanie Artura, że nie ma dla niego pracy. Przecież dziś, mając komputer i internet, można pracować z dowolnego miejsca na Ziemi. Nawet z łóżka. No i tak się zaczęła nasza przygoda…
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Jak rekrutujecie kolejne osoby? Istotne jest ich doświadczenie w marketingu?
Pracujemy w modelu „mentor + uczeń”. Mentorzy to eksperci z doświadczeniem. Ich rolą jest edukacja uczniów, czyli osób sparaliżowanych, które albo nigdy wcześniej nie pracowały, albo mają niewielkie doświadczenie zawodowe. Mentor pełni wiele ważnych ról. Jest nauczycielem i kontrolerem jakości, menedżerem małego zespołu i project managerem. Dziś nie wyobrażam sobie naszej organizacji bez mentorów. Pozdrowienia dla Was kochani 🙂
Doświadczenie i wykształcenie kierunkowe mają więc znaczenie w przypadku mentorów, ale nie w przypadku uczniów. Na co zwracamy uwagę rekrutując tych drugich? Na niepełnosprawność, a konkretnie na to, czy kandydat jest osobą sparaliżowaną. Brzmi kontrowersyjnie? Być może. Wierzę jednak, że ta „specjalizacja” w dłuższej perspektywie wszystkim wychodzi na lepsze. Nie tylko dlatego, że dzięki specjalizacji marka jest lepiej zrozumiała i zapamiętywalna, ale też dlatego, że dzięki pomocy tej jednej grupie jesteśmy w stanie być ekspertami w tym, co robimy i tworzyć rozwiązania bardziej skuteczne, bo bardziej dopasowane do tej konkretnej grupy.
Warto też zaznaczyć, że nasza definicja paraliżu jest dość szeroka. Za sparaliżowanych uznajemy zarówno tetraplegików po uszkodzeniu rdzenia kręgowego, jak i osoby z rdzeniowym zanikiem mięśni, zanikiem mięśni Duchenne’a, mózgowym porażeniem dziecięcym czy przepukliną oponowo-mózgową.
Czyli niepełnosprawność to nie jest wystarczający powód, by przyjąć kogoś do pracy?
Liczą się też predyspozycje. Nie patrzymy na CV, bo w przypadku osób, które wypadły z systemu edukacji i mają nikłe doświadczenie nie ma to większego sensu. Zamiast tego za pomocą zadań rekrutacyjnych sprawdzamy na ile kandydat na pracownika ma potencjał w określonych obszarach, które nas interesują. A interesuje nas projektowanie graficzne, copywriting, robienie stron WWW.
Poza potencjałem liczą się też wartości. W trakcie rozmowy rekrutacyjnej kładę na to szczególny nacisk, komunikując jak ważne są dla nas: świadomy wpływ, solidarność, godna praca, ciągłe doskonalenie i dobro. Dopytuję kandydata jak je rozumie, co one dla niego znaczą i czy zgadza się z tym, jak my je rozumiemy.
Czy nowe osoby chętnie zgłaszają się do Was do pracy?
Póki co 120 osób wypełniło formularz zgłoszeniowy do pracy w Leżę i Pracuję. To proste narzędzie w formie ankiety Google stworzyliśmy 1,5 roku temu, zaraz po występie w Dzień Dobry TVN, kiedy to zaczęły do nas spływać liczne zapytania o pracę. Już wtedy wiedzieliśmy, że nie będziemy w stanie pomóc wszystkim osobom chętnym do pracy w naszej organizacji, a przecież chcieliśmy pozostać z nimi w kontakcie, by odezwać się do nich w przyszłości.
Po pewnym czasie pojawił się też pomysł na to, by poszerzyć naszą działalność o pośrednictwo pracy i zacząć wspierać innych pracodawców w zatrudnianiu osób na wózku. Ten temat ciągle mamy w planach, niemniej bieżąca działalność agencji marketingowej jest na tyle absorbująca (wiecie o czym mówię marketerzy, prawda?;)), że prace mocno rozciągają się w czasie.
Ile aktualnie osób zatrudniacie?
Zespół liczy ich 13. Z czego 12 osób pracuje ze sobą na co dzień – jest to 7 uczniów, 3 mentorów, project manager i ja. Ta trzynasta osoba to Sylwek, który jest trochę takim wolnym elektronem i dobrym duchem wspierającym nas od samego początku, tworząc m.in. nasze logo, pierwszą stronę internetową czy sesję fotograficzną, w trakcie której był jednocześnie modelem, kładąc się ze mną i Arturem razem do łóżka, by pokazać, że niepełnosprawność nie jest tylko problemem Artura i że #jesteśmywtymrazem.
Z jakich środków promocji korzystaliście przy wprowadzaniu swojej agencji na rynek?
Przede wszystkim zainwestowałam swoje zasoby kreatywne w stworzenie silnej marki. Absolutnie kluczowymi decyzjami były te dotyczące wyboru nazwy oraz zrobienia sesji w łóżku. Dzięki nim oraz prawdziwemu storytellingowi udało nam się stworzyć angażującą markę, która większość osób, z którymi się stykamy, nie pozostawia obojętnymi.
Poza marką takim narzędziem był głównie Facebook i public relations. Pracowałam wcześniej w agencjach marketingowych i w agencji PR, więc wiedziałam, że media mają moc. Mieliśmy to szczęście, że dziennikarze zainteresowali się nami sami. Przez cały ten czas napisaliśmy tylko jedną notkę prasową (w związku z naszym udziałem w konkursie Tesco dla organizacji pozarządowych). Poza nią, wszystkie publikacje na nasz temat pojawiły się tylko dlatego, że dziennikarze sami znaleźli nas lub ktoś im o nas powiedział.
Jest to dość niezwykłe, biorąc pod uwagę fakt, że informacja u nas pojawiła się w najróżniejszych mediach – od NowegoMarketingu 🙂 i Wysokich Obcasów, przez TVP2, TVP3, TVN, TVN24, Antyradio, Fakt, Gościa Niedzielnego, Silesion, Tinę, Dziennik Zachodni, MyCompany, Puls HR, po francuski Euronews i wiele innych.
Jak widać niepełnosprawnością da się zainteresować wszystkich. Media lokalne i ogólnopolskie, wyznaniowe i niewyznaniowe, telewizję, radio, prasę i portale internetowe. To odkrycie budzi we mnie radość, i nadzieję, że ludzi da się zaangażować w ważne, społeczne tematy. Trzeba tylko wiedzieć, jak o nich opowiadać.
Jak wygląda Wasz typowy dzień w agencji? Czy pracownicy pracują zdalnie czy raczej w biurze?
Choć mamy biuro, to jednak 3/4 zespołu pracuje zdalnie. W XXI praca zdalna to nic odkrywczego. Wiele nawet tych dużych firm swoje modele biznesowe opiera na współpracy ludzi rozsianych po najróżniejszych zakątkach świata. Wydaje się jednak, że w przypadku miejsc pracy dedykowanych osobom sparaliżowanym praca zdalna to rzadkość. W naszym kraju funkcjonuje stereotyp pracy dla osoby niepełnosprawnej. Jest to praca fizyczna, słabo płatna – w ochronie, gastronomii lub w usługach sprzątających. Jako Leżę i Pracuję staramy się ten stereotyp przełamywać, pokazując, że można być sparaliżowanym, a jednocześnie pracować w agencji marketingowej.
Jak wygląda typowy dzień? Zaczynamy od odprawy, w trakcie której ustalamy zadania na dany dzień. Pracujemy indywidualnie i w grupach. Kontaktujemy się ze sobą na Slacku. W ciągu dnia zdarzają się dodatkowe rozmowy między poszczególnymi członkami zespołu lub w ramach małych grup roboczych. Właściwie tylko tyle, i aż tyle. Ostatnio wprowadziliśmy godzinę ciszy, w trakcie której uczniowie pracują sami bez zadawania pytań mentorom. Pod koniec dnia uczniowie mają także za zadanie złożyć raport mentorowi z wykonanych w danym dniu prac. To takie najświeższe mikrousprawnienia. Jako startup wciąż jesteśmy na etapie szukania nowych rytuałów i modelu pracy, który nam służy.
Patrząc z perspektywy czasu, czy dla Waszych klientów to, że w agencji pracują głównie osoby niepełnosprawne, jest atutem, czy nie robi to dla nich żadnego znaczenia?
Wszyscy nasi klienci wiedzą o tym, że zatrudniamy osoby sparaliżowane. Nasza nazwa skutecznie uniemożliwia niewiedzę. Jestem przekonana, że dla większości naszych klientów ten fakt ma znaczenie i stanowi atut. Poza korzyściami marketingowymi dostarczamy bowiem korzyść emocjonalną, którą jest możliwość bycia częścią rozwiązywania problemu społecznego niskiej jakości życia osób sparaliżowanych. Mamy szczęście współpracować ze świadomymi, wrażliwymi i otwartymi klientami, którzy podobnie jak my chcą zmienić kawałek tego świata na lepsze.
Czy spotkaliście się kiedyś z dyskryminacją ze strony klientów?
Nigdy.
Czym różni się Wasza agencja od pozostałych na rynku? Z jakich usług oferowanych przez Waszą agencję najczęściej korzystają Wasi klienci?
Różnimy się przede wszystkim powodem, dla którego powstaliśmy. Nie jest nim chęć zarobienia pieniędzy, lecz dania pracy osobom sparaliżowanym. Oczywiście, jak dla każdego przedsiębiorstwa, tak i dla nas sprzedaż i zyski są ważne. Stanowią one jednak środek do celu, a nie cel sam w sobie. Każdy nowy klient, każde kolejne zlecenie, każdy nowy projekt cieszą nas dlatego, że dają nam szansę tworzenia organizacji, która wzbogaca i pragnie wzbogacać życie ludzi zarówno pracowników agencji, jak i jej otoczenia.
Wierzę, że nasza działalność przynosi zmianę. Różni ludzie – od klientów, przez partnerów i media po dzieciaki w szkole – wszyscy mają szansę zatrzymać się na chwilę po to, by wyjść poza ramy stereotypów i poznać osoby niepełnosprawne oraz samą niepełnosprawność w pełniejszy sposób. Niepełnosprawność ma wiele odcieni. Stereotypy sprawiają, że często widzimy tylko smutek, bierność i brak nadziei. A tymczasem członkowie naszego zespołu są dowodem na to, że można być szczęśliwym będąc niepełnosprawnym, że można skakać ze spadochronem i jeździć na nartach, będąc osobą chorującą na zanik mięśni, że można wychowywać dziecko, będąc mamą na wózku. Największe bariery nie istnieją na ulicach i w budynkach, ale w naszych głowach.
Co do usług to z każdym miesiącem wraz z rozwojem zespołu ich przybywa. Zaczynaliśmy od prowadzenia fanpage’y na Facebooku, dziś obsługujemy firmy w różnych kanałach, tworzymy strony internetowe, robimy projekty graficzne czy kampanie społeczne.
Ostatnio wiele się mówi o pomocy osobom niepełnosprawnych w znalezieniu pracy. Czy faktycznie zachodzą w tym zakresie jakieś zmiany?
Zmiany owszem zachodzą, ale mam wrażenie, że bardzo powoli. Ostatni mignęła mi informacja, że powstało coś takiego jak System Obsługi Wsparcia finansowanego ze środków PFRON, w skrócie SOW. Na pewno takie rządowe kroki w kierunku ułatwienia osobom niepełnosprawnym znalezienia pracy i pracodawcom zatrudniania tych osób są bardzo ważne.
My sami jestesmy właśnie na etapie tworzenia prototypu innowacji społecznej, która ma za zadanie dostarczyć pracodawcom zainteresowanym zatrudnieniem stricte osób na wózkach, prostego narzędzia, dzięki któremu dowiedzą się w prosty sposób co, jak i kiedy mają zrobić, by zatrudnić taką osobę w swojej organizacji.
Tak jak wspominałam, interesuje nas nie tylko wpływ na naszych pracowników, ale też na otoczenie. Naszą aspiracją jest zmiana rynku pracy dla osób sparaliżowanych. Żeby to się wydarzyło potrzebne są działania na różnych polach.
Dlaczego pracodawcy boją się zatrudniać osoby niepełnosprawne?
Myślę, że ten lęk wynika z braku doświadczeń kontaktu z osobą niepełnosprawną. Boimy się tego, co nieznane. Nie wiemy jak się zachować, co powiedzieć. Co wypada, a co nie. W szkole nie ma zajęć z różnorodności i niepełnosprawności. Ja nie pamiętam ani jednej lekcji, która ten temat by poruszała.
Co więcej, potencjalny pracodawca osoby niepełnosprawnej tych lęków i pytań może mieć jeszcze więcej niż przeciętny człowiek! Mowa przecież o codziennej pracy i kosztach z tym związanych. Czy osoba niepełnosprawna powinna pracować tyle co inni, czy mniej? Czy przysługuje jej jakiś dodatkowy urlop, czy nie? Czy budynek naszej firmy jest dostosowany, czy nie? Czy wypada pytać o to, czy potrzebuje dodatkowej pomocy, czy nie? Pytań można mnożyć, ja sama w tym obszarze wciąż dowiaduję się nowych rzeczy.
Z moich doświadczeń wynika, że osoby niepełnosprawne, a co najmniej tetrusy, z którymi pracuję, to ludzie, którzy nie mają zbyt wielu tematów tabu, nie oczekują specjalnego traktowania. Mają za to duży dystans do siebie i czarny humor, którym zawstydziliby niejednego poprawnego politycznie pełnosprawnego.
Jakie macie plany na przyszłość względem Waszej agencji?
Jakich planów nie mamy… 🙂 Planów i pomysłów jest u nas pełno. Teraz skupiamy się na wzroście kompetencji w zespole. Jeśli chodzi o plany na działania, to planujemy m.in. stworzenie Akademii dla osób niepełnosprawnych, w ramach której zdobywać będą kompetencje związane z wystąpieniami publicznymi. Uczniowie Akademii będą następnie nowo nabyte umiejętności i wiedzę stosować w praktyce, odwiedzając uczniów szkół z prelekcjami i warsztatami dot. niepełnosprawności.
Poza Akademią już dziś tworzymy prototypy innowacji społecznych, które mają zwiększyć szanse osób niepełnosprawnych na rynku pracy.
Jako zespół czujemy, że to w czym możemy być najlepsi to odczarowywanie niepełnosprawności. Nasza przyszłość wiąże więc z działaniami, które będą różnym ludziom i w różny sposób pokazywać, że osoba niepełnosprawna tak samo jak pełnosprawna może korzystać z życia pełną garścią. Wierzę, że jako społeczeństwo wszyscy na tym skorzystamy.