Nie dość, że rozmyślamy o wydumanych wartościach ukrytych w jogurtach, to w dodatku jeszcze często planujemy działania reklamowe w internecie (a więc w świecie wirtualnym). A przecież moglibyśmy zająć się czymś porządnym, prawdziwym – produkowaniem mebli, dzierganiem czy rozwożeniem listów. Jak bowiem wyjaśnimy babci przy świątecznym stole czym zajmujemy się całymi dniami w pracy? Odpisywaniem na maile? I co to te maile? Monitorowaniem internetu? Ale co to? Tworzeniem strategii komunikacji? Eee? Przygotowywaniem kreacji reklamowych? Ale ja ich potem nie widzę w gazecie czy telewizji. No i tak w kółko. Robisz coś cały dzień, starasz się, a tymczasem przyjdzie ktoś, kto powie – ten twój internet to jest wydmuszka. Coś jest, a za chwilę tego nie ma. W dodatku nic tam się nie da dotknąć, żadnego porządnego produktu, a jak nie ma produktu to nie ma nic!
A czym jest ten wyświechtany produkt? Oczywistą oczywistością. Wiadomo, że bez produktu nie da się robić biznesu. Po co więc nadmiernie podniecać się produktem? Trzeba go mieć, ale jakością samego produktu nie jesteśmy w stanie dziś wygrać na rynku. Jakość to też oczywistość. Podobnie jak cena. Byłem ostatnio gościem na jednej z konferencji, swoją drogą polecam MIT w Dąbrowie Górniczej. Rozmawialiśmy o tym, co jest najważniejsze w młodym biznesie, czym można konkurować. Mówi się dużo o innowacyjności. Jasne, tylko innowacyjność nie spada jak manna z nieba. Jakość produktu? Niewiele da się zrobić, czego nie ma konkurencja. Cena? Jasne, zawsze można jej użyć, tylko trzeba pamiętać, że musimy zarobić. Doszliśmy, więc do wniosku, że jest jedna rzecz, która wyróżnia marki. To unikalne doświadczenie klienta. Musimy mu dać coś, co będzie z nami kojarzył. I tutaj okazuje się, jak istotny jest ten obrzydliwy marketing.
Zobacz również
Przy świątecznym stole babcia może tego jednak nie zrozumieć. Bo to ciągle będzie ten internet, ten marketing. Pokaż jej, że zarabiasz na tym marketingu realne pieniądze. Może to ją przekona? Nie wiem, ale spróbować warto. Pieniądze nie są jednak najważniejsze, dużo istotniejsze jest to, by poradzić sobie z problemem pustki i braku sensu w życiu.
O sens jest trudno, o jego brak teoretycznie dużo łatwiej. Szybko można popaść w fatalizm. Po co robić dobre produkty skoro nikt ich nie kupi? Po co robić dobre produkty skoro inni robią bardzo podobnej jakości rzeczy? Jak to po co? Po to by żyć! By żyć musisz sprzedać, a jak sprzedać dziś produkt? Marketingiem! Marketing ma dziś szczególną misję, bo produkty niczym się nie różnią, poza marketingiem. I dlatego jego rola jest szczególna. Bo to właśnie on decyduje o tym, czy dany produkt staje się prawdziwy, czy coś za nim stoi, czy ma sens. Naszemu życiu sens nadają nie krzesła, kopalnie węgla czy samochody. Sens nadają idee, wartości, pomysły i historie. To wszystko jest w marketingu. Warto tylko poszukać i to pod własnym nosem.
Proste i genialne hasło reklamowe? „Just do it” Nike’a. A z Polski? Hmmm, nie macie pomysłu? A chodziliście do szkoły? Uczyliście się tam o „Ziele na kraterze” i Melchiorze Wańkowiczu? To taki pisarz, mówi się o nim na lekcjach polskiego. Mówi się, mówi, ale każdy spec od reklamy powinien tego faceta kojarzyć. Wymyślił on bowiem chyba do dziś najlepsze i najprostsze hasło reklamowe znad Wisły – „Cukier krzepi”. O tym gościu uczy się w szkołach. Wasze babcie na pewno też go znają. Wasze babcie na pewno znają też Jezusa. To był dopiero mistrz marketingu. Mało kto jednak o tym myśli, bo wszyscy są ogarnięci niechęcią do marketingu. Jak produkt jest dobry to przecież sam się obroni, nie potrzebuje reklamy – słyszę. Niezła bzdura.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Słuchaj podcastu NowyMarketing