„Wiecie jaki jest najlepszy sposób, by nakręcić panoramę Warszawy bez Pałacu Kultury? Nakręcić ją z Pałacu Kultury!”. Tym samym pan producent rozwiązał jeden z większych problemów naszego wyjazdu, ale też stworzył nieświadomie całkiem nowy. Oznaczało to, że chcąc nakręcić panoramę gór tak, by w kadrze nie było wulkanu wysokiego na prawie 3000 m.n.p.m., trzeba było na niego wjechać. Dodajmy, że wulkan ten był zupełnie czynny, z lawą wydobywającą się z jego wnętrza co kilka chwil. Ekipa tubylców nie widziała w tym żadnego problemu, przecież jeżdżą na wulkan codziennie. Wsiedliśmy więc do największych pick-upów, jakie w życiu widziałem i pojechaliśmy (prawie) na szczyt. Warto w tym miejscu dodać, że droga wiodąca na wulkan nie przypomina w niczym A1 na Gdańsk. Jest kamieniście, stromo, a z obydwu stron „drogi” straszy bardzo głęboka przepaść. Jeden zły ruch kierowcy (bardzo młodego, prowadził auto trzymając kierownicę jedną ręką, drugą robiąc „zimny łokieć”) i moglibyśmy zaliczyć naprawdę długi lot. Po kilkudziesięciu minutach i tylu samo zdrowaśkach dojechaliśmy. Widok rzeczywiście piękny. Zaraz obok lokacji znajdowała się nawet mała chatka przykryta lawą, wystawał jedynie fragment dachu. Tubylcy ze spokojem mówili, że jeszcze tydzień temu była tu stacja narciarska, ale teraz trzeba ją zbudować od nowa. Zdarza się. Finalnie nakręciliśmy piękną panoramę gór o zachodzie słońca, a wulkan był na tyle łaskawy, że nie wybuchł. Warto też wspomnieć, że skoro kręciliśmy zachód słońca, to wracaliśmy tą samą drogą… tylko po ciemku.
Wspominam tę historię, bo nie nazwałbym swoich ostatnich, ponad 10-ciu lat w reklamie karierą. Chyba bardziej pasuje mi tu słowo „przygoda”. Patrząc w słownik PWN, przygoda to: niezwykłe zdarzenie spotykające kogoś, odbiegające od zwykłego trybu życia tej osoby. I to by się zgadzało.
Zobacz również
Dochodzimy teraz do miejsca, gdzie powinienem opisać szczeble swojej kariero-przygody. Od ATL-owych początków w Young&Rubicam (nie mylić z VMLY&R), przez pierwsze digitale w The Digitals, duże realizacje w K2, potem nadzór kreatywny nad marką Nike w 180 Heartbeats + Jung v. Matt i z powrotem w K2… aż do momentu rzucenia pracy w korpo i założenia Feedersów (wraz z Łukaszem Szczybelskim, Maćkiem Maraskiem i Przemkiem Bogdanowiczem).
Ale zamiast pisać o sobie, może ciekawiej będzie zastanowić się, co Wy z tego możecie mieć? Czy jest coś, czego nauczyłem się w ciągu tych ponad 10-ciu lat, co może zainspirować innych? To już sami ocenicie.
Poniżej kilka wniosków, cytatów, historii i może nawet inspiracji dla początkujących – z mojego reklamowego doświadczenia.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
- Naucz się podstaw: kiedyś pewien dyrektor strategii powiedział do mnie: problem młodych kreatywnych polega na tym, że dla nich reklama powstała wraz z wynalezieniem iPada. Dlatego tak, jak w szkole uczą nas najpierw dodawać i odejmować, tak zanim zaczniesz pracę „w branży” dowiedz się o niej czegoś więcej. Tak, żeby Bill Bernbach, Sir John Hegarty, David Abbott, David Droga itd. byli dla Ciebie tak samo znanymi postaciami, jak Drake, czy Ed Sheeran. Reklama jaką znamy istnieje już dobre kilkadziesiąt lat i jest się od czego i kogo uczyć. Na początek wszystkim polecam książkę „Squeeze this Mr. Whipple” – absolutny elementarz kreatywności. „Hegarty on Creativity” też daje radę. Z innych lektur: „Pitch Perfect”, „Ogilvy, Confessions of an Advertising Man”. I wykłady na TED, np. Rory Sutherland.
- Gdy już się czegoś nauczysz, ucz się dalej: po wygraniu pierwszy raz Cannes Young Creatives pojechałem na finały do Cannes. To doświadczenie zupełnie odmieniło moje życie. Nie wystarczy bowiem tylko oglądać kejsów ze świata – gdy zaczynasz słuchać i poznawać ludzi, którzy za nimi stoją, rozumieć ich podejście i filozofię, dopiero wówczas łapiesz o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Oczywiście Cannes jest pewnie najdroższym sposobem na samorozwój – dlatego polecam Web Summit w Lizbonie, gdzie line-up wykładowy jest bardzo zbliżony do canneńskiego, a także polskie Imagination Day. Bliżej Cannes już się nie da 🙂
- Krótka anegdota: biznesmen, naukowiec i artysta dostali za zadanie zbudowanie drogi łączącej 2 odległe miasta. Biznesmen rozpisał tabelki, stworzył w excelu odpowiednie formuły, wyliczył najkrótszą drogę, której zbudowanie najbardziej się opłaca. Był bardzo z siebie zadowolony. Potem przyszedł naukowiec, sprawdził najlepsze materiały, wyliczył na podstawie danych, która trasa sprawi, że auta będą miały najmniejsze spalanie. Trasa była nieco dłuższa, ale obydwaj byli zadowoleni. Na koniec przyszedł artysta i zaproponował drogę dłuższą, ale w większości biegnącą wzdłuż pięknego wybrzeża… by ludzie pokochali prowadzenie swoich aut. Tę anegdotę w Cannes opowiedzieli specjaliści z firmy Google, którzy pokazali, że technologia i dane bez ludzkich emocji są tak naprawdę bezużyteczne. Ludzie są bowiem tak skonstruowani, że nie będą pamiętać tego, co im powiesz. Nie będą pamiętać tego, co dla nich zrobisz. Ale będą pamiętać to, jak dzięki Tobie się poczuli. Jakie emocje w nich wywołałeś. I to jest tak naprawdę najprostszy klucz do tworzenia dobrej komunikacji marketingowej.
- Kilka cytatów, które lubię: „The only boss is the task itself” Forsman & Bodenfors o pracy na briefie kreatywnym, „Przeciwieństwiem miłości nie jest nienawiść, ale obojętność” Hakuhodo o nie wyróżniających się reklamach, „We are in the human business, not technology business” Apple o swojej misji, „The work that works is the work that wins” Kate Stanners o festiwalach reklamowych, „Ból jest krótki, ale chwała wieczna” ostatnio powiedział mi to Tomek Bagiński, gdy siedzieliśmy do późnej nocy nad teledyskiem ;).
- Reklamy, których zazdroszczę twórcom: Guiness „Surfer”, Volvo „Moments”, BBH „When the worlds zigs, zag”, Nike „Just do it” (1988), KOPYTKO!
Cóż, mam nadzieję, że ten strumień myśli na coś się Wam przyda. I niech także dla Was kariera w marketingu będzie bardziej szaloną przygodą, niż zwykłą pracą.
Słuchaj podcastu NowyMarketing