Jego „wszędobylskość” doprowadziła zresztą do sytuacji, w której obserwujemy nasilającą się tendencję powstawania kolejnych, mniej lub bardziej użytecznych akcesoriów, mającymi rzekomo usprawnić obsługę komórek.
Dlaczego „rzekomo”? Choć wiele faktycznie bywa praktycznych, spora część nie pełni żadnej roli poza „wyglądaniem dziwacznie”. Oczywiście ma to swój artystyczny wydźwięk i często świetnie zwraca uwagę przechodniów, ale próba sprzedawania owego cudeńka jako przydatnego i niezbędnego, zakrawa na szczyt cynizmu. Innymi słowy – rynek każdego roku (i to wbrew pozorom już od wielu, wielu lat!) jest zalewany stertami kompletnie niepotrzebnych, a częstokroć także niedorzecznych akcesoriów, które mimo wszystko wciąż znajdują nabywców. Przyglądamy się bliżej najbardziej absurdalnym spośród tych, które ujrzały do tej pory światło dzienne… i z nadzieją spoglądamy w przyszłość, bowiem worek z abstrakcyjnymi pomysłami designerów zdaje się nie mieć dna.
Zobacz również
Kino z czapy
Wszystkim tym, którym marzył się spokojny seans filmowy w trakcie odpoczynku w plenerze lub podczas podróży pociągiem, z pewnością zadrżało serce, gdy zobaczyli produkt pn. TV Hat. W czym rzecz? TV Hat to kosztująca niecałe 20 $ czapka, wyposażona w imponującej długości daszek z doszytymi przesłonkami bocznymi oraz czołową. Przeznaczenie? Uchronienie wzroku widza od ewentualnych promieni słonecznych oraz zapewnienie mu pełnego komfortu oglądania nasyconego najlepszym kinem ekranu iPhone’a, umieszczanego w przezroczystej kieszeni, wszytej na samym końcu daszka. Dodatkowo mamy również do dyspozycji zamontowane pod daszkiem przesuwane szkło powiększające, służące poprawie jakości obrazu. Niestety gadżet nie zyskał powszechnego uznania, być może ze względu na fakt, że materiał, z którego wykonano kieszeń na telefon zniekształca obraz, a szkło powiększające jedynie potęguję grozę sytuacji. Należy jednak brać również pod uwagę możliwość, że mało kto życzył sobie narażać się dobrowolnie na pewną śmieszność, związaną z oryginalnym wyglądem nakrycia głowy.
Elektryczna pępowina
Japońska artystka, niejaka Iizawa Mio, postanowiła popełnić kolejne (po swoim wcześniejszym, spacerującym na uwięzi sercu) kontrowersyjne dzieło, tym razem symbolizujące przywiązanie człowieka do technologii. W jaki sposób? Tworząc ładowarkę do iPhone’a imitującą pępowinę, przez którą matka karmi dziecię noszone w swym łonie. Na podobieństwie w wyglądzie (zaskakująco uderzającym zresztą), jednak historia się nie kończy. W trakcie ładowania pępowina nieustannie faluje i wydaje z siebie bliżej nieokreślone dźwięki, a telefon porusza się w rytm kolejnych „łyków” prądu, co wywołuje raczej niepokojące wrażenie. Wątpliwa przyjemność obserwowania specyficznego zjawiska we własnych progach? 6000 dolarów. Informacji o tym, czy ktoś już zdecydował się na ten paskudny gażdżet – póki co nie ma.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Podwiązka case
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Przykład iPhone’owej pępowiny udowodnił nade wszystko, że warto stawiać na oryginalność, bo dzięki temu dany produkt wręcz nie może zostać przeoczony. W przypadku kabury typu „podwiązka” jest mniej więcej podobnie, choć tutaj, z naturalnych względów, o efekcie końcowym będą stanowiły atrybuty użytkownika. Tak czy inaczej, z pozoru zwyczajna opaska dekoracyjna na udo koloru czarnego, w istocie jest czymś o wiele bardziej przemyślanym i użytecznym. O jej wyjątkowości stanowi dodatkowy pasek dolny w formie koszyka, zapobiegający spadnięciu telefonu na ziemię, chociażby w trakcie szalonego tańca. Produkt jest ogólnodostępny i stosunkowo tani (9,99 $), więc można śmiało zamawiać. O ile ktoś sobie życzy, oczywiście.
iPhone na wysięgniku
Kosztująca jedyne 14 dolarów obudowa dedykowana iPhone’owi, z założenia miała łączyć w sobie funkcjonalność oraz zaskakujący wygląd, ale to ostatnie definitywnie przesądziło o jej losie. Tradycyjne, wręcz obowiązkowe dla tego smartfona, obudowy mogą się poszczycić całą gamą ciekawych kolorów, czyniących samo urządzenie jeszcze bardziej atrakcyjnym wizualnie. Lecz w tym przypadku na kolorze atrakcje się nie kończą. Z prawego dolnego rogu case’a wyrasta rączka przekraczająca długością rozmiary samego iPhone’a, która ma ułatwiać robienie fotografii, nagrywanie filmów oraz, jak wskazuje producent na jednym z wielu zdjęć, zatykanie telefonu w plażowym piasku. Przeprowadzanie rozmów telefonicznych również miałoby się stać dużo wygodniejsze dzięki „wysięgnikowi”, ale trudno orzec, czy ktokolwiek miał lub będzie miał ochotę się o tym przekonać. Niemniej, jeśli ktoś jest chętny – wiecie pod jaki adres się udać.
Dźwiękowa toaleta
Czy myślałeś kiedyś, jak uatrakcyjnić swoje pobyty w toalecie? Oczywiście najbardziej klasyczną metodą jest czytanie gazet lub rozwiązywanie krzyżówek panoramicznych, jednak akcesorium iCarta, produkcji Atech Flash Technology, łączące w sobie podajnik na papier toaletowy oraz stację dokującą dla iPhone’a oraz iPoda, z pewnością stawia zasadność wspomnianych rozrywek pod dużym znakiem zapytania. Wbudowane tam głośniki stereo pozwalają cieszyć się ulubionymi składankami muzycznymi w każdej wolnej chwili – niestety nadmierny hałas panujący wokół lub duża kubatura pomieszczenia może spowodować, iż ich znikoma moc okaże się mało satysfakcjonująca dla potencjalnego użytkownika. Ci, którzy nie potrafią się rozstać ze swoim technologicznym cudem, nie powinni jednak szczególnie mocno narzekać. Cena: 60 dolarów. Oryginalność musi w końcu kosztować.
Robot w dom
Kolejnym wynalazkiem przeznaczonym iPhone’owi jest Romo, czyli niewielki robocik, zaopatrzony w gumowe gąsienice. Na komendę wydaną mu za pośrednictwem smartfona, Romo może z powodzeniem pogonić za piłką, pokręcić się wokół własnej osi lub też zastępować nas w trakcie naszej nieobecności w domu, doglądając, czy aby kot nie niszczy właśnie ulubionego siedziska właściciela. Dodatkowo robocik ma wbudowany czujnik ruchu, umożliwiający mu wdawanie się w podstawową interakcję ze światem zewnętrznym, a obsługująca go aplikacja sprawia, że uśmiech nader często pojawia się na jego cyfrowej twarzy. Na czym więc polega szkopuł? Aby Romo mógł funkcjonować poprawnie, potrzebny jest… jeszcze jeden iPhone. Tak, zgadza się – ów gadżet to w istocie sprytnie zaprojektowana stacja dokująca, toteż aby cieszyć się z jego funkcjonalności, do ceny 129 dolarów wypadałoby doliczyć jeszcze przynajmniej „kilka centów”.
Szybki przetrzeć?
Jak w prosty sposób pozbyć się smug lub kropli deszczu z ekranu ulubionego iPhone’a? Przetrzeć go ręką lub chusteczką? Nie! Wystarczy zamontować pod ekranem specjalny moduł, wyposażony w niewielką wycieraczkę (w istocie miniaturę samochodowej), która skutecznie oczyści szklaną powierzchnię z wszelkich zabrudzeń. Zasilanie? USB, choć w internecie pojawiają się również pokrewne koncepcje, przewidujące możliwość zasilania bateryjnego. Jakkolwiek nie jest wiadomym, czy projekt należy traktować w kategoriach realnej propozycji rynkowej – pomimo licznych plotek, brak jakichkolwiek szczegółów technicznych bądź wskazania ceny. Mimo wszystko – brawa za inwencję bezsprzecznie się należą.
Zupa dnia
Akcesoria dedykowane iPhone’owi stanowią zdecydowanie najszerszą, a jednocześnie najbardziej naszpikowaną groteską grupę gadżetów. Wręcz perfekcyjnie wpisuje się w nią Anty-Samotnościowa Miska, umożliwiająca umieszczenie telefonu w specjalnie wyprofilowanym zagłębieniu, umiejscowionym na krawędzi naczynia i oglądanie przykładowo ulubionego serialu lub wiadomości w trakcie konsumpcji. Choć cena zwalczającej nostalgię miski nie została podana do publicznej wiadomości, wzbudziła ona duże zainteresowanie wszystkich odwiedzających facebookowy profil twórcy, tj. MisoSoupDesign. Trzymanie telefonu w dłoni lub na stole jest już po prostu niemodne!
Jeszcze bliżej
Aby ostatecznie rozprawić się z dyskomfortem związanym z brakiem bliskości rozmówcy (telefonicznego oczywiście), niejaki Hiroshi Ishiguro, japoński wynalazca i profesor uniwersytecki, opatentował rozwiązanie umożliwiające przekazanie sobie wyrazów najgłębszego oddania na odległość. Hugvie, czyli mała poduszkowa istotka, kształtem przypominająca hybrydę Teletubisia i Duszka Kacperka, służy wolną przestrzenią w swojej głowie, w której umieścisz telefon przed kolejną rozmową z mężem, żoną, pociechą lub kimkolwiek bliskim. A później? Wystarczy mocno przytulić pana Hugvie i szepnąć do słuchawki kilka czułych słówek, by poczuć jego przyspieszone bicie serca. Za ów przejaw człowieczeństwa odpowiedzialny jest mikrokontroler, który reaguje na ton Twojego głosu i w zależności od potrzeb, wprawia w ruch dwa zamontowane w puchowym ciele robocika dyski wibracyjne. Cena 50 dolarów nie powinna wydawać się wysoka wobec takiej dawki emocji.
Odpoczynek przede wszystkim
Zmęczone ucho to przypadłość szerokiego grona komórkowców, bo kiedy niby miałby odpocząć ów istotny narząd, skoro nieustannie jest on niepokojony kolejnymi rozmowami telefonicznymi? Na szczęście i z tym problemem dość sprawnie sobie poradzono, oferując wszystkim potrzebującym poduszkę na telefon o dźwięcznie brzmiącej nazwie Earos. Wystarczy zaczepić uniwersalny klips na górnej krawędzi obudowy, by ustrzec ekran od typowych zabrudzeń, a ucho od niezdrowych temperatur. Nie zostało podane wprawdzie do publicznej informacji, w jaki sposób należy utrzymywać w czystości samą poduszkę, ale jeżeli ktoś już rozważa zakup, takimi drobnostkami raczej się nie zniechęci.
Autor:
Łukasz Jabłoński, specjalista ds. copywritingu Grupa TENSE