Zdjęcie royalty free z Fotolia
Ja natomiast, wciąż pełny ideałów przekonywałem, że przecież są jakieś racje dla jego istnienia. Żeby nie być gołosłownym postanowiłem uzasadnić swoją tezę i przedstawić kilka argumentów na jej rzecz.
Zobacz również
Od początku, czyli od definicji
Aby udowodnić, że obiektywizm w komunikacji jest możliwy, ale przez zaniedbanie, ignorancję, a często złą wolę wielu z nas go unika, najpierw przedstawię jego definicję. W internetowym słowniku PWN czytamy, że obiektywizm jest to: «przedstawianie i ocenianie czegoś w sposób zgodny ze stanem faktycznym, niezależnie od własnych opinii, uczuć i interesów» Definicja zwięzła i krótka, ale (moim zdaniem) wystarczająca. A co konkretnie z niej wynika? Spróbujmy poddać ją analizie.
Stan faktyczny a faktoidy
Stan faktyczny. Wydaje się, że jest to sformułowanie zrozumiałe i nie ma powodów, aby nad nim dyskutować. Gdyby jednak tak było, nie podjąłbym się napisania tego tekstu. Dlaczego? Bo byłoby to bezcelowe. Dyskusja o obiektywizmie nie byłaby zasadna, gdybyśmy po pierwsze właściwie rozumieli, czym są fakty. Ale niestety, są one coraz częściej relatywizowane, co nie tylko utrudnia, ale wręcz uniemożliwia obiektywną komunikację. Niejednokrotnie słyszałem, że fakty są takie, jakie się komuś wydają. Ale to niedorzeczność. Fakt to konkretne wydarzenie, umieszczone w określonym miejscu i czasie. Dlaczego jednak niektórzy nie odnoszą się do tego, co naprawdę miało miejsce, ale pod kamuflażem faktów przekazują swoje interpretacje? Cóż, czasem to zwykłe zaniedbanie lub ignorancja, a czasem…mylenie faktów z faktoidami. Te drugie nie mają jednak nic wspólnego z obiektywizmem, są wytworzonymi na potrzeby mediów zjawiskami. Często uznajemy za faktyczne coś tylko dlatego, że przeczytaliśmy o tym w jakimś dzienniku. I tyle. Ale to za mało. Obiektywizm wymaga dotarcia do źródeł. A na poparcie powyższego przytoczę zdanie, którego autorem jest niezapomniany Stanisław J. Lec. Napisał on: «Fakt będzie zawsze nagi, choćby był ubrany według najnowszej mody.» I tego nie jesteśmy w stanie zmienić.
Opinie, uczucia, interesy – na bok
Druga część definicji obiektywizmu niesie ze sobą wiele kontrowersji. To znaczy nie definicja sama w sobie, ale możliwości jej interpretacji. Dlatego na początku kilka ważnych zastrzeżeń. Po pierwsze, moje rozważania są czysto teoretyczne. Staram się zatem tylko wykazać, że obiektywizm w komunikacji jest możliwy. Po drugie – to, że jest możliwy, nie oznacza, że zawsze jest konieczny. Według mnie, o ile jest niezbędny np. w tekstach dziennikarskich, to od publicystów czy komentatorów nie oczekujemy wyzbycia się osobistych opinii. Co nie oznacza jednak, że są oni zwolnieni z rzetelności. Ale zostawmy na razie publicystów i wróćmy do tego, czym jest obiektywizm. W świetle drugiego członu wspomnianej definicji należy pamiętać, że wyklucza on osobisty punkt widzenia, własne doświadczenia czy przekonania. A w mniej radykalnej wersji wystarczy, że opinie lub komentarze będą odpowiednio oznaczone. Tak, żeby inni nie mylili ich z faktami.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Od teorii do praktyki
Żeby jeszcze lepiej zobrazować to, czym według mnie jest obiektywizm w komunikacji, posłużę się przykładami. Wyobraźmy sobie, że czytamy artykuł dotyczący jakiegoś wydarzenia. Nieważne, czy będzie to naukowa konferencja, wybory Miss World czy raport z prac sejmowych komisji. W każdym z tych przypadków treść obiektywna to taka, która po pierwsze informuje – przedstawia fakty. W sposób bezstronny i bez nadawania jakiegokolwiek kontekstu, chociażby w tytule. Tak, brak obiektywizmu zaczyna się często już na etapie konstruowania zdania, które ma zachęcić do przeczytania artykułu. A dość szybko okazuje się, że nie ma ono wiele wspólnego z faktami.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Idąc dalej – w obiektywnym tekście brak jest również słów, które stygmatyzują lub nadają pejoratywne czy pozytywne znacznie. Dotyczy to przede wszystkim słowa pisanego. W telewizji, w trosce o obiektywizm wystarczy na przykład, gdy informacje o pokojowych wydarzeniach nie będą przeplatane widokiem ulicznych walk, do których te pierwsze, według obiektywnych dziennikarzy, mogą prowadzić. W obiektywizmie pomaga również odniesienie się do wszystkich zainteresowanych stron i przywołanie różnych stanowisk. Zresztą, już sama próba kontaktu z tymi, którzy nie do końca pasują do określonej tezy, będzie pozytywna.
Opierając się na powyższym, w idealnym świecie moglibyśmy powiedzieć – tak, obiektywizm jest możliwy. W naszym możemy zadowolić się przynajmniej dobrą wolą w dążeniu do niego. Ale w tym przypadku warto być chciwym maksymalistą.