Polaków wziął webrooming

Polacy coraz częściej uprawiają webrooming, czyli najpierw sprawdzają produkt w sieci, a następnie i tak wybierają się po niego do tradycyjnego sklepu, ignorując przy tym zakupy on-line.
O autorze
2 min czytania 2015-01-30

Do takiej praktyki przyznaje się dziś już 56 proc. z nas – wynika z sondy zakupowej Silesia City Center. To globalny trend. Co to oznacza w praktyce? Kupujemy konkretniej, ale i więcej!

Sklepy internetowe napędzają zakupy… stacjonarne

4 godziny oglądania rzeczy w sklepach internetowych, a następnie 15 minut zakupów w galerii handlowej lub szybkie sprawdzenie produktu w smartofonie i szybki zakup w tradycyjnym sklepie.

Tak działają webroomerzy – osoby, które od wielu godzin chodzenia po sklepach, wolą długie spacery w sieci. To nowy trend jaki pojawił się w kupowaniu w ostatnich 6 miesiącach, odwrotność innego – showroomingu.

To dobra wiadomość dla właścicieli tradycyjnych sklepów. Powód? Nikt bardziej nie jest zdecydowany na zakup od webroomera. – Taki klient przychodzi do sklepu lub centrum handlowego nastawiony na konkretny zakup, jest przygotowany. Wie czego chce, zna produkt z sieci, bo zrobił sobie dogłębną jego analizę. Nie wymaga więc przekonywania. Wchodzi i kupuje – mówi Piotr Gajda, dyrektor Silesia City Center w Katowicach.

LinkedIn logo
Na LinkedInie obserwuje nas ponad 100 tys. osób. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Polak – webroomer czy showroomer?

I faktycznie, takich zdecydowanych klientów, którzy wybierają się na zakupy z konkretnym celem jest dziś coraz więcej w centrach handlowych. Według badań Silesia City Center stanowią oni obecnie 74 proc. wszystkich robiących zakupy.

Co więcej – blisko połowa klientów (56%) przyznaje się dziś do webroomingu, czyli zanim zrobi zakupy w galerii lub sklepie sprawdza produkt w sieci. Uprawianie showroomingu, czyli sprawdzania produktu w sklepie i szukania go po tańszej cenie on-line to domena 21 proc. z nas.

Słuchaj podcastu NowyMarketing

Skąd taka popularność tego zjawiska w ostatnich miesiącach? Aż 72 proc. z nas wciąż zniechęcają koszty wysyłki ze sklepów internetowych, z kolei dla 42 proc. zniechęcająca jest polityka zwrotów w tego typu sklepach. Dla 53 proc. ważny przy zakupie jest bezpośredni kontakt z produktem i możliwość obejrzenia go z bliska, 41 proc. nie chce czekać kilku dni, aż dotrze do nich kupiona rzecz – wynika z sondy Silesia City Center.

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

Sklepy pozwalają robić zdjęcia?

Ale to nie jedyne powody. Okazuje się że wpływ na webrooming mają także nasze… smartfony i możliwość sprawdzenia produktu on-line w trakcie robienia zakupów. Według analiz Merchant Warehouse aż 80 proc. sprawdzeń produktu on-line na komórce w czasie zakupów kończy się jego kupnem. W Polsce do takich praktyk przyznaje się 11 proc. z nas – to już badania Silesia City Center.

– Handlowcy muszą pogodzić się z tym, że klienci w sklepie wyciągają komórki, sprawdzają sklepy on-line, robią zdjęcia produktów, udostępniają je na Instagramie. To sposób w jaki dziś robimy zakupy, zwłaszcza w sklepach odzieżowych, sklepach z butami, sprzętem elektronicznym i kosmetykami. Dziś jedna opinia w social mediach i porównanie jest dla nas cenniejsze od tego, co mówi sprzedawca. To sieć przekonuje nas coraz częściej do zakupów w sklepie stacjonarnym – mówi Piotr Gajda.

*Sondę Silesia City Center przeprowadzono na grupie 550 osób w wieku 18-55 lat w dniach 9-22 stycznia 2015