O przebiegu i efektach akcji opowiada Zofia Moszkowska, PR Evangelist w PayLane:
“Ostatnio pojawiła się wiadomość, że Braintree, duża konkurencyjna firma z USA, wkracza do Polski. Oczywiście nie jest to nic z czego byśmy się cieszyli, ale i tak postanowiliśmy powitać ich nasza słynną polską gościnnością…
Zobacz również
Wszystko zaczęło się od otrzymania wcześniej wspomnianej wiadomości, że Braintree wchodzi do Polski. Było to zaraz po dniu chłopaka, kiedy to nasi panowie z PayLane dostali pistolety-zabawki. Ktoś rzucił pomysł, by wysłać im bojowe zdjęcie i pokazać, że czekamy na nich. Spontanicznie chwyciliśmy za ekspozyty, dziewczyny wyjęły czarne cienie, żeby podrasować naszego rodzynka i po paru minutach zdjęcie było gotowe. Wrzuciliśmy je na Twittera i FB z @Braintree. Jeszcze tego samego dnia dostaliśmy odpowiedź z informacją, że ich 'sales horse will end you’.
Doszliśmy do wniosku, że zamiast przesyłać im kolejne zdjęcie, należy podnieść poprzeczkę i wysłać jakąś paczkę. Mieliśmy spory dylemat, co do jej zawartości, ale w końcu uznaliśmy, że do ich 'sales horse’ idealnie pasuje odniesienie z Ojca Chrzestnego. Kupiliśmy więc pluszowego konia, obcięliśmy mu głowę (korpus nadal jest u nas w biurze), dorzuciliśmy polskie słodycze (krówki, mieszanka wedlowska) i zgodnie z gangsterską konwencją przygotowaliśmy notkę wyklejaną wycinanymi literkami, tworzącymi napis „This is what we do with sales horses over here – Don Vito Corleonski”.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
W międzyczasie wysyłaliśmy sobie grzecznościowe tweety (oni, że na naszą cześć jedzą pierogi, a my cheeseburgery).
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Po paru tygodniach dostaliśmy od Braintree link do filmu na youtube, który nakręcili przy otwieraniu paczki – reakcja była lepsza niż byśmy mogliśmy się spodziewać (szczególnie „it’s adorable” na sekundę przed odkryciem, że jest to ucięta głowa konia :).
Liczyliśmy potem na ruch z ich strony, szczególnie że odgrażali się, że pożałujemy, ale niestety już niczego od nich nie dostaliśmy.
Efekty? Cała akcja była zupełnie spontaniczna, ale wyszła lepiej niż niejedna planowana promocja PayLane – zaznaczyliśmy swoją obecność na rynku (działamy głównie w Europie, więc amerykańskie firmy i media niekoniecznie nas znają), stworzyliśmy buzz na twitterze i mieliśmy kilkadziesiąt nowych like’ów na Facebooku.”
źródło: blog.paylane.com