Co łączy te wszystkie spółki? To, że wyspecjalizowały się w dziedzinie monitoringu internetowego. Wiedzą, co dzieje się w globalnej Sieci praktycznie w ciągu każdej sekundy. Wiedzą, bo mają nie tylko świetnych programistów i innowacyjne rozwiązanie, lecz także apetyt na to, aby z naszej myśli technicznej korzystali światowi giganci.
Polska staje się zagłębiem monitoringu online i wiele wskazuje na to, że do realizacji tego scenariusza rękę przyłoży również Ministerstwo Edukacji Narodowej. MEN zapowiedziało, że od nowego roku szkolnego nauka programowania zostanie wprowadzona już od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Plany ministerstwa zakładają, że do minimum 10 szkół z każdego województwa, po 10 na każdy poziom nauczania, przystąpi do tej innowacji pedagogicznej. Zanim jednak programiści z pierwszej klasy trafią na rynek pracy, warto przyjrzeć się tym już działającym.
Zobacz również
Wyczuć potrzeby firm
Obecnie w sieci można monitorować właściwie wszystkich i wszystko, okazuje się jednak, że wciąż są obszary, w których firmy intensywnie poszukują nowych rozwiązań i to właśnie polscy programiści ich dostarczają. Dobrym przykładem może być warszawska spółka Dealavo, która działa w obszarze monitoringu cen i konkurencji online. Historia firmy jest o tyle ciekawa, że narzędzie do monitoringu początkowo zostało stworzone na wewnętrzne potrzeby spółki CodiLime, w ramach której Dealavo funkcjonowało jedynie jako projekt.
– Dealavo Smart Prices to projekt opracowany przez zespół wybitnych algorytmików, którzy wcześniej zdobywali szlify w takich firmach jak Facebook czy Google. Niewiele osób jednak wie, że 5 lat temu CodiLime samo zaczynało jako start-up z branży e-commerce. Dealavo powstawało na początku jako produkt wewnętrzny zaspokajający nasze własne potrzeby związane z monitoringiem cen. CodiLime w międzyczasie przekształciło się ze startupu w prężnie działający software house. Postanowiliśmy jednak użyć technolgii, którą stworzyliśmy i spróbować przekształcić ją w produkt, który może pomóc też innym. Od 2016 Dealavo jest już odrębną spółką, która zajmuje się wyłącznie tworzeniem rozwiązań Business Intelligence na rynku dla producentów oraz właścicieli e-sklepów – opowiada Jakub Kot, CEO Dealavo – Obecnie gromadzimy dane z największych porównywarek cenowych, sklepów internetowych, oraz portali aukcyjnych, tak aby decyzje klientów opierały się na rzetelnych analizach i aktualnych informacjach – wyjaśnia Jakub Kot.
W 2015 roku firma Dealavo zanotowała 6-krotny wzrost przychodów, zwiększyła zatrudnienie o 20 osób i pozyskała zagranicznych klientów z regionu CEE. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat firmie udało się przekonać do swojego pomysłu m.in. takich gigantów jak Samsung, Acer, Epson, Geberit czy Spectrum Brands. Od początku tego roku do grona klientów dołączyli również np. Karcher, ABC Data, DeLonghi, Ceramika Paradyż oraz Decathlon. To są te najbardziej rozpoznawalne marki, natomiast grono klientów jest dużo większe. Co pozwoliło polskiej firmie na osiągnięcie takich wyników?
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
– Tym, co odróżnia nas od konkurencji, szczególnie na tle tej części Europy, jest zrozumienie potrzeb nie tylko małych firm, ale również dużego klienta biznesowego. Głównym inwestorem Dealavo jest firma CodiLime, która zatrudnia ponad 200 osób i świadczy swoje usługi dla takich gigantów z doliny krzemowej jak NTT czy Juniper Networks. To właśnie zaplecze i doświadczenia z CodiLime pomogły nam stworzyć produkt, z którego korzystają najwięksi – wyjaśnia Jakub Kot.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Dealavo nie zamierza jednak poprzestać na obecnych wynikach i ma apetyt na dużo więcej. Warszawscy programiści postawili przed sobą nowy cel: Dealavo ma stać się numerem jeden wśród korporacyjnych rozwiązań monitoringu produktów i cen online w całej Europie.
Biało-czerwony monitoring nie tylko dla Białego Domu
Internet mówi o markach. Mówi o nich dużo. Zdjęcia, wideo, nowe kategorie produktów, artykuły, wypowiedzi, tweety, fejsy, newsy… Wszystkie te informacje stanowią bezcenne źródło wiedzy dla firm, które dzięki nim wiedzą, jak są postrzegane i jak się o nich mówi w mediach oraz wśród zwykłych użytkowników.
Platforma stworzona przez Michała Sadowskiego w jednym miejscu gromadzi publiczne wzmianki na temat marek i produktów. Wyniki zbierane są z mediów społecznościowych takich jak Facebook, Twitter, Instagram, z forów dyskusyjnych, blogów oraz serwisów informacyjnych. Teoretycznie podobnych rozwiązań na rynku jest sporo, ale to właśnie usługi Brand24 wybrały niedawno Bank Anglii oraz Biały Dom. Co sprawiło, że polska firma ze startupu przekształciła się w jednego z liderów branży monitoringu online?
– Samo monitorowanie pojawiających się w sieci wzmianek na temat marek to żadna nowość, a firm oferujących tego typu usługi jest mnóstwo zarówno na polskim, jak i zagranicznym rynku. W monitoringu treści chodzi jednak o coś więcej, a konkretnie o tzw. influence score, czyli dane pozwalające ocenić, na ile wpływowa dla marki jest określona o niej wzmianka w Internecie. O ile w kontekście social media jest to standardem, o tyle pozyskiwanie informacji o ruchu na domenach jest naszym wyróżnikiem i dzięki temu możemy błyskawicznie dostarczać dane o tym, czy wynik pojawił się na blogu wpływowym posiadającym np. więcej niż 500,000 wizyt miesięcznie, czy może niszowym – wyjaśnia Michał Sadowski, CEO Brand24 – Dodatkowo dane prezentowane są w formie specjalnego wykresu pokazującego szacowaną ilość osób, które mogły mieć styczność z wypowiedziami w social media zawierającymi monitorowane zwroty. Od początku istnienia Brand24 zdołaliśmy zgromadzić listę kilkudziesięciu milionów unikalnych domen, które monitorujemy. Kompletność tych danych jest zatem bardzo wysoka, w porównaniu z innymi narzędziami – dodaje Michał Sadowski.
Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że Brand24 posiada aplikację na iOS i Android. Pozwala ona wykorzystać potencjał notyfikacji push, dzięki któremu klienci są informowani o wynikach szybciej niż kiedykolwiek, a na tym najbardziej zależy firmom, które mając dostęp do aktualnych komunikatów mogą odpowiadać i podejmować akcje np. reagować na negatywne komentarze pojawiające się w sieci. To szczególnie ważne z perspektywy firm, które w sieci oferują swoje produkty lub usługi. Według danych Nielsena konsumenci przed zakupem usług i produktów poszukają opinii na forach internetowych, aż 60 proc. badanych konsumentów dokonuje researchu online przed dokonaniem decyzji o wyborze produktu albo usługi.
Brand24 globalną ekspansję rozpoczął wraz ze startem wersji azjatyckiej w marcu 2013. Rok później wystartowała kompleksowa usługa oferująca usługę monitoringu firmom zlokalizowanym w dowolnym miejscu na świecie. Dzisiaj ich klientami są takie firmy jak Ikea, Intel, Air France, Glaxo Smith Kleine, H&M, Carlsberg, Vichy, czy Panasonic.
Cyfrowa encyklopedia wiedzy o internautach
Gdzie firmy wiedzą o internautach najwięcej? Oczywiście w Polsce. To właśnie nad Wisłą powstała największa w Europie platforma Big Data, gromadząca i przetwarzająca dane o anonimowych użytkownikach Sieci. Mowa o OnAudience.com, platformie stworzonej przez spółkę Cloud Technologies, która analizuje gigantyczne ilości danych, dotyczące zachowań i zainteresowań internautów. To już nie tyle „big”, co raczej „Huge Data”, ponieważ polska jest w stanie przetwarzać nawet 3 mld plików cookies, w których zawarte są bezcenne dla marketerów informacje o internautach i ich zainteresowaniach. W praktyce oznacza to, że OnAudience.com wie, czym interesuje się każdy internauta ze Starego Kontynentu. Co więcej: polska platforma gromadzi również dane na dwóch wielkich rynkach reklamowych: w Stanach Zjednoczonych oraz w Rosji, a swoje rozwiązania zamierza również oferować na pozostałych rynkach Europy.
OnAudience to przykład tzw. Data Management Platforms (DMP), czyli – w dosłownym tłumaczeniu – „platformy zarządzania danymi”. DMP to cyfrowe encyklopedie wiedzy o internautach, które swój rozkwit zawdzięczają rynkowi Big Data. Wedle analiz IDC ten ostatni rozwija się już w tempie sześciokrotnie szybszym niż cała branża IT.
Warszawscy programiści rozpoczęli prace nad swoją platformą już w 2011 roku, jeszcze jako kilkuosobowy startup, gdy w Polsce o Big Data mało kto słyszał i niewielu widziało sens w analityce cyfrowych informacji, ani marketingu z wykorzystaniem danych. Po kilku latach ich platforma stała się największym zbiorem samo-uczących się danych o internautach w Europie, który zaopatruje w dane takich gigantów, jak chociażby Google czy Adform.
Rozwiązanie Polaków jest poniekąd odpowiedzią na skalę przyrostu Big Data w Sieci. Wedle szacunków firmy analitycznej Oracle, Internet powiększa się o ponad 40 proc. nowych danych w skali roku. Do końca tego roku globalna Sieć po raz pierwszy w historii ma przekroczyć próg 10 Zettabajtów danych, ale już w 2020 roku Internet będzie liczył aż 45 Zettabajtów.
– Internet już teraz pęka w szwach od nadmiaru danych, czyli od Big Data. W kolejnych latach liczba danych w Sieci będzie dodatkowo narastać. IDC prognozuje, że do końca 2018 roku przepływ danych zewnętrznych w przedsiębiorstwach wzrośnie aż pięciokrotnie, zaś liderzy cyfrowej transformacji zwiększą ilość danych wychodzących co najmniej 500-krotnie. Teraz, tylko w ciągu sekundy, produkujemy około 30 GB danych. Mniej więcej tyle ważył cały Internet jeszcze kilka lat temu. Firmy w pojedynkę nie będą w stanie poradzić sobie z opanowaniem takiego wolumenu informacji. Dlatego będą sięgać po dane z zewnętrznych hurtowni Big Data, takich jak nasza platforma OnAudience.com, która zbliża się już do gigantycznego wolumenu 3 mld przetwarzanych plików cookies – tłumaczy Piotr Prajsnar, CEO Cloud Technologies, warszawskiej spółki, która wyrosła na największego gracza Big Data marketingu w Europie.
Już teraz, jak twierdzi IDC, 70 proc. dużych firm wykorzystuje dane o użytkownikach, gromadzone i przetwarzane przez platformy DMP. Do końca 2019 roku tym tropem mają już pójść wszystkie duże organizacje. Z kolei według badań Gartnera do końca 2017 roku aż 30 proc. wszystkich danych, jakimi będą dysponowały przedsiębiorstwa na całym świecie, będzie pochodziło właśnie z zewnętrznych platform danych. Właśnie takich jak polska OnAudience. Co więcej – Gartner przewiduje, że do 2020 roku ponad 80 proc. procesów biznesowych zostanie usprawnianych dzięki zastosowaniu danych. Między innymi z tego powodu Gartner mówi o tzw. „cloud shift”, czyli biznesowym zwrocie w kierunku możliwości oferowanych przez chmurę obliczeniową.
Dzięki specjalnym algorytmom oraz wykorzystaniu uczenia maszynowego, platformy takie jak OnAudience z grupy Cloud Technologies, pozyskują i sortują wielkie zbiory internetowych danych z różnych źródeł, a następnie analizują je i przetwarzają, tworząc tzw. profile behawioralne internautów. To coś w rodzaju internetowych portretów, na których odmalowuje się każda aktywność użytkownika. Efektem pracy polskich analityków są tzw. Smart Data, czyli użyteczne biznesowo dane, które firmy mogą później monetyzować w ramach swoich działań marketingowych. To dzięki takim danym cały Internet ulega dzisiaj personalizacji, czego namacalnym dowodem są chociażby coraz lepiej dopasowane reklamy wyświetlane w przeglądarce, które odpowiadają zainteresowaniom konkretnego internauty.
Realnie jednak, według obliczeń IDC, firmy wykorzystują dziś raptem około 20 proc. całego wolumenu Big Data. Przeszkodą, która uniemożliwia firmom skuteczniejsze wykorzystanie potencjału danych, często były ograniczenia technologiczne. Te same, które polska firma znosi dzięki swojej platformie OnAudience.
Polska – ojczyzna monitoringu?
Nawet jeśli w najbliższych latach nie uda nam się stworzyć drugiego Facebooka czy Skype’a, to polska scena IT nie ma powodów do tego, aby chować głowę w piasek. Nie musimy stać za wielkimi brandami – wystarczy, że wielkie brandy stoją za nami i korzystają z usług „made in Poland”. Giganci są gigantami często dlatego, że mniejsze i mniej zauważalne firmy unoszą je na swoich technologicznych barkach.
Patrząc na krajobraz polskich firm oferujących narzędzia do monitoringu informacji online, można odnieść nieodparte wrażenie, że biznes tego typu jest nam pisany. Być może głównym czynnikiem decydującym o tym, że z polskich rozwiązań IT chętnie korzystają zagraniczne firmy, jest realizacja bardzo konkretnych potrzeb i rozwiązań dla problemów, które wynikają z dynamicznego środowiska, jakim jest Sieć.
Z jakichś powodów to właśnie nasze firmy wybierają informatyczni krezusi. Bynajmniej nie dlatego, że jesteśmy tańsi. Wyrośliśmy już z fazy, w której to cena była naszym jedynym atutem. Teraz jesteśmy po prostu lepsi. Bardziej konkurencyjni.