Już na samym początku wybuchu wojny w Ukrainie spotykaliśmy się z sytuacjami, w których bary i restauracje zmieniały nazwy swoich dań – popularne pierogi ruskie szybko zastąpiły „pierogi ukraińskie”. Natomiast w teraz dowiadujemy się o tym, że również firmy zmieniają swoje produkty, których nazwa nawiązywała do Rosji. Przykładem jest firma Prymat i WSP „Społem” Kielce, które zdecydowały o tym, że w obliczu agresji tego kraju i ataku na Ukrainę zmienią nazwy swoich musztard. Prymat zdecydował, że produkowana przez niego musztarda „rosyjska” będzie teraz sprzedawana jako musztarda „bardzo ostra”, a Musztarda Kielecka wprowadzi do sklepów po prostu musztardę „ostrą”.
Taka decyzja ze strony producentów nie mogła zostać podjęta pochopnie i pod wpływem emocji – w końcu dla firm są to dodatkowe koszty związane ze zmianą opakowań, a także trzeba przyzwyczaić konsumenta do nowej nazwy. Jednak zmiany były w tym wypadku nieuniknione – marki podobno odnotowywały spadek sprzedaży produktów, które w nazwie miały słowo „Rosja”
Zobacz również
– Nazwę produktu zmieniamy ze względu na spadek zainteresowania konsumentów produktem pod nazwą „rosyjska”. Zmianę nazwy wspieramy komunikacją PR. Nową nazwę będziemy komunikować na materiałach POS także bezpośrednio przy półce w sklepie – wyjaśnia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Marta Klęka-Nowa, PR manager w firmie Prymat.
Zarówno Prymat jak i WSP „Społem” Kielce tak naprawdę nie mają nic wspólnego z Rosją – ich produkty powstają w Polsce, a sama musztarda rosyjska to po prostu produkt inspirowany kuchnią rosyjską (musztarda z dodatkiem czarnej gorczycy). Jeszcze mniej (a w zasadzie wcale) powiązań z Rosją mają ruskie pierogi – ich nazwa wywodzi się od Rusi Czerwonej, czyli krainy historycznej w północno-zachodniej Ukrainie oraz w południowo-wschodniej Polsce. Jednak i ta potrawa w wielu miejscach zmieniła swoją nazwę, aby nawet przypadkowo nie prowadziła do skojarzeń ze narodem, który dokonuje obecnie okropnych zbrodni wojennych.
Koniec z ruskimi!Od teraz to sąpierogi ukraińskie pic.twitter.com/mAlFNEf8u7 — biedrowski (@PawelBiedrowski) February 26, 2022
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Niechęci do kupowania musztardy rosyjskiej i ruskich pierogów nie można jednak porównać do bojkotu takich sklepów jak Leroy Merlin i Auchan, które nieprzerwanie prowadzą interes na terenie Rosji. Zmiany nazw dań i produktów mają zatem wartość bardziej symboliczną, ale właśnie tego wymagają dziś od firm konsumenci – jakiekolwiek negatywne konotacje sprawiają, że rezygnują z zakupu danego produktu (tak też było chociażby z piwem Coroną, które przez swoją nazwę odnotowywało wielomilionowe straty w związku z wybuchem pandemii).
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Czy zatem marki powinny zmieniać nazwy swoich produktów, które do tej pory nawiązywały do Rosji? Zdaniem naszych obserwatorów na portalu LinkedIn – niekoniecznie. 62% naszych ankietowanych powiedziało, że takie działania ze strony marki nie mają sensu. W tym samej ankiecie 23% respondentów uznało, że zmiany nazw produktów są konieczne, a 15% ma wątpliwości, co do podejmowania takich kroków przez firmy.
„Musztarda rosyjska” znaczy dziś dla Polaka „musztarda produkowana wg receptury sukinsynów, oszustów, gwałcicieli, kłamców i złodziei” – słowem musztarda z krwią niewinnych ofiar. Nikt racjonalnie przy zakupach nie analizuje, czy jakikolwiek dziś żyjący Rosjanin miał z tym produktem coś wspólnego, czy nie. Nie ma znaczenia, czy jest w niej szczypta dostojewszczyzny, czy tylko stalinowska gorczyca. Więc choćby na złość producentowi, który odważy się nie zmienić takiej nazwy, ludzie tego nie kupią – skomentowano pod ankietą na LinkedIn.
Jest w tym dużo prawdy – wyrzucenie z zakupowego koszyka musztardy rosyjskiej jest swego rodzaju manifestem kupującego. Konsument liczy też na to, że firma, której produkt wybiera, podziela jego poglądy – oczekuje od marki tego, aby wyraźnie odcięła się od jakichkolwiek rosyjskich konotacji. Decydując się na zmianę nazwy produktu marka ma szansę poinformować o swoich wartościach, a konsument może się z nimi utożsamić.
Na podobny krok decyduje się Stolichnaya, czyli marka produkująca likier, który od dawna jest sprzedawany jako wódka rosyjska. Producent alkoholu już zapowiedział, że zmieni nazwę na Stoli, co ma podkreślić łotewskie pochodzenie wódki (od tego roku zakłady produkcyjne znajdują się na Łotwie) i zdystansować firmę od polityki prezydenta Rosji. Dodatkowo Stoli Group ogłosiła, że będzie korzystać wyłącznie ze źródeł słowackich, aby upewnić się, że żaden z jej składników nie pochodzi z Rosji.