Bo chociaż profil wyśmiewa przede wszystkim głupotę i brak kompetencji managerów, to jednak finezja słowna, z którą można się tam spotkać nie odbiega poziomem od najbardziej wyszukanych tekstów kabaretowych.
Na facebookowym cover page (dużym zdjęciu profilowym wprowadzonym niedawno wraz z osią czasu) Junior Brand Manager – „bohatera fikcyjnego”, uśmiechniętej pani Kaśki (Anki, Aśki, cokolwiek) w koszuli z niemodnym kołnierzykiem i sznurkiem sztucznych perełek z przeceny, widnieje wielkimi literami zapisany skrótowiec: „A.S.A.P.”, bez powodu i wbrew regułom językowym rozdzielony kropkami, ale pewnie i to jest wynikiem braku wiedzy JBM (nie J.B.M.). Mniejsza z poprawną pisownią. Doskonale wszystkim znany akronim ASAP, z ang. As Soon As Possibile tłumaczy się: tak szybko, jak to tylko możliwe, kompletnie traci swoje zastosowanie, jeśli jest nadużywany, o czym wie każdy adresat wiadomości zakończonych tym skrótowcem. Jest to jeden z najpopularniejszych zwrotów, który, przynajmniej w niektórych firmach, kompletnie stracił rację bytu.
Zobacz również
Posługuję się przykładem tego profilu po pierwsze dlatego, że obserwując go od pewnego czasu, nie mogę się nadziwić mnogości ciekawostek językowych, które można tam znaleźć, a po wtóre, by pokazać specyfikę języka branżowego w ustach nieodpowiedzialnych ludzi. To między innymi różni junior brand managerowie sprawili, że część użytecznych zapożyczeń semantycznych bądź obcojęzycznych jest obecnie kompletnie nic nie znaczącym znakiem graficznym wieńczącym maila.
Innym słowem nadużywanym w branży jest słowo „kreatywny”, które spotkać można najpierw w ogłoszeniach o pracę, a potem na każdym etapie każdego projektu w każdej agencji: przygotowania oferty, rozmowy z klientem, tłumaczeniu korzyści wynikających z jej przyjęcia i oczywiście charakterystyki teamu, który będzie się realizacją projektu zajmował. Kreatywny jest Art Director albo Creative Director, kreatywny jest pomysł i strona internetowa, kreatywna aplikacja mobilna i sposób jej wdrożenia. Jakby się chwilę zastanowić, mało które z tych wyrażeń ma w ogóle sens. O ile jeszcze człowiek może być kreatywny, bo posiada zdolności twórcze i może wymyślić coś nowego i oryginalnego, o tyle strona internetowa już nie. Kompletnie bez sensu jest zatem używanie tego przymiotnika dla określenia materii nieożywionej. „Kreatywny” stało się jakimś magicznym synonimem pomysłowości, zaskoczenia, szybkości działania, świeżości i nowoczesności do kupy razem wziętych plus co tam jeszcze chcecie. Ja osobiście boję się kreatywnej strony internetowej. Wolałabym, żeby była funkcjonalna i intuicyjna. Jeszcze mi wymyśli coś oryginalnego i jak ja się połapię?
Wspomniałam o ogłoszeniach o pracę. Że pracownik musi być kreatywny (nawet jeśli ma naprawiać przedłużacze), to już wiadomo. Do tego, zwłaszcza, gdy próbuje „wejść” do branży marketingowej, musi odznaczać się jeszcze „niezależnym myśleniem”. To też częste. Niezależnym myśleniem. To bardzo piękne. Ja również chciałabym odznaczać się niezależnym myśleniem. Niezależnym od czego? Zależnym jest się zawsze „od” czegoś, kogoś i niezależnym również zawsze „od”. Rozumiem, że człowiek niezależny to taki, którego decyzje i postawa nie wynikają z zewnętrznych nacisków i na którym wydarzenia światowe nie zostawiają śladu. Żadne wrogie i obce siły ani dobre i przyjazne też nie. Trochę przesadzam, ale to dlatego, że jestem zależna od komunikatów, które ładnie brzmią, snobizm karmią, w pewien sposób nobilitują, poczucie własnej wartości podnoszą, ale… nie wiadomo co właściwie znaczą, gdy wyrwane są z kontekstu. Jestem od nich zależna, bo prowadzę rekrutację i sama bywam rekrutowana.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Na dokładkę krótki wypis stanowisk ze znanej i lubianej międzynarodowej korporacji: Business Partners Organisation Marketing Manager; Collaboration Solutions Client Technical Professional; ISV and Developer Relations Marketing Leader. Sami Państwo widzicie, że raczej nie schodzimy poniżej pięciu określeń na głowę. Ja sama zaczynałam jako New Business & Account Manager i wydawało mi się to niezwykle skomplikowane, poważne i mądre. Teraz – dzięki Bogu – jestem już wyłącznie Project Managerem. Czym się zajmuję? Prowadzeniem projektów. Nie chodzi o niechęć do języka angielskiego. Chodzi o zmęczenie nazwami, które miały rozjaśniać, a zaciemniają, miały doprecyzować, a tylko „wyglądają”, jak ASAP na końcu maila. Albo jak uwagi różnych junior brand managerów, które mają coś naprawiać, a w rzeczywistości jedynie napawają. Śmiechem. „Coś bym tu zmieniła, ale nie wiem co”, „Budżet na reklamę mamy nieograniczony, ale nie w tej chwili”, „Możecie zrobić teaser, ale z brandingiem”, „Będzie Pan miał do portfolio”, „Proszę to wyśrodkować do lewej”, „Wysłany przez was szablon jest dla mnie zbyt szablonowy”.
Słuchaj podcastu NowyMarketing