Jeśli powieść realistyczna jest – jak postulował Diderot – „zwierciadłem, które przechadza się po gościńcu”, to fantastyka pełni rolę krzywego lustra. Nie sposób, by nie odbijała się w nim wszechobecna reklama. Wprowadzeniem do krótkiego przeglądu fikcyjnych działań reklamowych, które znaleźć można w fantastycznej literaturze i filmie, niech będzie cytat z przywołanej w tytule „Ulicy Krokodyli”:
„…Kiedy w starym mieście panował wciąż jeszcze nocny, pokątny handel, pełen solennej ceremonialności, w tej nowej dzielnicy rozwinęły się od razu nowoczesne, trzeźwe formy komercjalizmu. Pseudoamerykanizm, zaszczepiony na starym, zmurszałym gruncie miasta, wystrzelił tu bujną, lecz pustą i bezbarwną wegetacją tandetnej, lichej pretensjonalności. Widziało się tam tanie, marnie budowane kamienice o karykaturalnych fasadach, oblepione monstrualnymi sztukateriami z popękanego gipsu. Stare, krzywe domki podmiejskie otrzymały szybko sklecone portale, które dopiero bliższe przyjrzenie demaskowało jako nędzne imitacje wielkomiejskich urządzeń.”
Zobacz również
Stworzona w latach trzydziestych XX wieku wizja Bruno Schulza jak ulał pasuje do szyldozy pstrokatej oraz kompleksu pałacowego, na które choruje obecnie polski krajobraz.
Jeszcze gorzej sprawy mają się w powieści „Handlarze kosmosem” z 1951 roku, autorstwa Frederika Pohla i Cyrila M. Kornblutha. Głównym bohaterem jest Mitch Courtney, copywriter z fikcyjnej agencji Fowler Schocken, tworzący kampanię promującą emigrację na planetę Wenus. Akcja dzieje się m.in. na wyeksploatowanej i przeludnionej Ziemi, gdzie reklama zastąpiła sztukę:
„Podczas gdy on pożerał wytarty egzemplarz czegoś zwanego »Moby Dick«, ja przejrzałem z pół tuzina starych czasopism […] Ale nie mogłem zrelaksować się w obecności tylu książek, z których żadna nie zawierała nawet jednego słowa reklamy. Nie jestem pruderyjny, jeśli chodzi o nietypowe przyjemności służące użytecznemu celowi, ale moja tolerancja ma swoje granice”.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Na cóż zdałby się trud marketingowej braci, gdyby produkt samodzielnie dokładał wszelkich starań, by zostać kupionym, a na dodatek ignorował odmowy nabywcy? Z taką sytuacją mamy do czynienia w opowiadaniu Philipa K. Dicka „Sales Pitch”, opublikowanym na łamach pisemka „Future Science Fiction” w 1954 roku. Reklamy gęsto rozmieszczone w całym układzie słonecznym, okazały się dla udręczonego nimi protagonisty Eda Morrisa błahostką wobec wizyty casrada:
„… – Mój Boże – jęknął Morris, gdy nareszcie pojął. – To ty jesteś tym casradem.
– Słusznie – zgodził się robot. – Całkowicie Automatyczny Samo Regulujący się Android Domowy. […]
– Ty… – Sally zakrztusiła się – ty jesteś na sprzedaż. Sprzedajesz sam siebie.
– Prezentuję swoje możliwości – odparł casrad…”
Skoro o robotach mowa, obejrzyjmy spot marki Versatran. Pojazdy te produkował automatyczny Naród 2.0 z etiudy „Drugie odrodzenie” wchodzącej w skład „Animatrixa” – antologii kreskówkowych apokryfów do Matrixa z roku 2003.
Nic szczególnego, prawda? Trochę „przewagi dzięki technice” plus szczęśliwy posiadacz z „trophy wife” u boku.
We wcześniej przywołanych dziełach autorzy straszyli ekspansją reklamy i negatywnymi skutkami rozbuchanej konsumpcji. Kampanie oraz taktyki sprzedaży stanowiły oś fabuły. Reklama Versatrana to zaledwie ozdoba na „worldbuildingowym” torcie. Kolejnym przykładem detalu uzupełniającego wykreowany świat, niech będzie latający nośnik reklamy z „Łowcy androidów”:
Zaczęliśmy od porównania fantastyki do krzywego zwierciadła. Kończymy przykładami działań promocyjnych, w ramach których elementy „światów zniekształconych” przenikają do „naszej” rzeczywistości.
20 listopada 2015 roku miała miejsce premiera serii: „The Man From High Castle”, przygotowanej przez Amazon na podstawie debiutanckiej powieści Philipa K. Dicka – najchętniej ekranizowanego autora science fiction. Dystopijną, alternatywną wersję historii USA podzielonego między III Rzeszę oraz Cesarstwo Japonii po wygranej drugiej wojnie światowej, promowały nie tylko nawiązujące do nazistowskiej propagandy plakaty. Elementem kampanii został także wagon nowojorskiego metra.
Liczne głosy oburzenia sprawiły, że wagonowi błyskawicznie przywrócono pierwotny wygląd. Trudno się dziwić – w oderwaniu od historii, którą nie każdy pasażer musiał znać, wyglądało to co najmniej niesmacznie.
Na końcu „Ulicy Krokodyli” warto odwiedzić brutalistyczny „Wieżowiec” J.G. Ballarda. Zapowiadaną na marzec bieżącego roku ekranizację tej powieści, promuje m.in. spot nieistniejącego studia Royal Architects, zachwalający tytułowy budynek:
Dziękuję za uwagę. Po więcej fikcyjnych reklam zapraszam tu.
Bibliografia:
-Bruno Schulz „Ulica Krokodyli” ze zbioru „Sklepy Cynamonowe”. Państwowy Instytut Wydawniczy Warszawa, strona 56
-Frederik Pohl i Cyril M. Kornbluth „Handlarze kosmosem” tłum. Małgorzata Łukomska. Wydawnictwo Solaris Stawiguda 2000 ISBN: 83431064
-Philip K. Dick „Chwyt reklamowy” tłum. Wiktor Bukato – opowiadanie ze zbioru „Ostatni pan i władca”. Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. Poznań 1990, strona 255 (oryg. „Sales Pitch” Future Science Fiction June 1954)