1. Kamil Wójt, Front-end Developer, agencja IMAGINE
2. Anita Chabrowska, Współwłaścicielka MUVment MARKETING
3. Radosław Karpiński, Współwłaściciel MUVment MARKETING
4. Karol Majewski, Account Director, Deloitte Digital
5. Rafał Źróbecki, Prezes Squiz Poland
6. Robert Sadowski, Marketing Automation Manager, Netsprint
7. Krzysztof Szatecki, Investment Specialist, Response Coordinator w MediaCom Warszawa
8. Maciej Bidacha, Associate Director w MediaCom Warszawa
9. Mateusz Wanat, Investment Specialist, Digital Coordinator w MediaCom Warszawa
10. Łukasz Łyczkowski, Starszy konsultant ds. projektów sportowych, Havas PR
Zobacz pozostałe odcinki cyklu
Zobacz również
Kamil Wójt
Front-end Developer, agencja IMAGINE
sport: kolarstwo/bieganie
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
Czym dla Ciebie jest sport? Jak bardzo jest istotny?
Sport od dłuższego czasu jest dla mnie częścią życia. Od niego zaczynam układanie planu dnia, tygodnia, czy nawet wakacji. Z jednej strony pozwala mi wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje, zapomnieć o problemach, uspokoić się, a z drugiej strasznie motywuje i napędza do działania, pokonywania kolejnych barier – tych fizycznych, jak i psychicznych.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Ile lat trenujesz? Co Cię do tego skłoniło?
Trenuję od 8 lat, z czego 3 lata to intensywny trening kolarski, a 5 lat to bieganie mniej lub bardziej regularne. Zapałem do sportu zaraził mnie mój brat, któremu dość szybko udało się przebiec maraton, nie mogłem być gorszy. 😉 Ja skupiłem się raczej na krótszych dystansach. Niestety, jak się później okazało, zbyt intensywne treningi pod okiem trenera w klubie oraz częste kontuzje zmusiły mnie do zmiany dyscypliny. Padło na rower. Po 3 ciężkich sezonach kolarskich, pełnych wyrzeczeń i podporządkowania życia pod sport, potrzebowałem trochę przerwy i wróciłem do korzeni, czyli biegania. Przyszłość? Triathlon!
Ile czasu poświęcasz na treningi?
Aktualnie jest to około 5-10h tygodniowo. Trenuję praktycznie codziennie, mniej lub bardziej intensywnie.
Czego nauczyłeś się uprawiając sport, jakie wartości można w ten sposób „nabyć”, co z tego ma bezpośredni wpływ na pracę/karierę?
Kolarstwo nauczyło mnie przede wszystkim pracy zespołowej oraz zaufania i szacunku dla drugiej osoby. W peletonie, gdzie często milimetry dzielą kolarzy od kraksy te wartości są nieocenione. Jadąc tak blisko siebie musimy ufać drugiej osobie, że nagle nie zacznie wykonywać
niepożądanych ruchów i nie doprowadzi do upadku innych. Sport nauczył mnie też, jak ważna jest pomoc drugiej osobie w potrzebie. Często wydawać by się mogło mały gest może uratować drugiej osobie nawet życie.
Co sport daje w życiu?
Przede wszystkim radość. Dla mnie osobiście nie ma lepszej chwili jak ta, w której po ciężkim, często pełnym wyrzeczeń treningu osiągam swój wymarzony cel. Dla mnie to zawsze było wygranie wyścigu, ale dla wielu osób może to być mniejszy, nie mniej ważny dla nich osobiście cel. Sport to także doskonałe miejsce na poznawanie nowych ludzi, którzy mają taką samą pasję jak my, z którymi możemy dzielić swą radość oraz liczyć na pomoc w trudnych chwilach.
Co sport daje w pracy?
Sumienność, opanowanie, samodyscyplinę, dążenie do osiągania jeszcze większych sukcesów zawodowych, umiejętność współpracy oraz rozwiązywania problemów. Można by tak wymieniać w nieskończoność. Sport zmienia na lepsze każdą dziedzinę naszego życia!
———————————————————–
Anita Chabrowska
Współwłaścicielka MUVment MARKETING
sport: bieganie/crossfit
Czym dla Ciebie jest sport? Jak bardzo jest istotny?
Sport to dla mnie zarówno praca, jak i sposób spędzania wolnego czasu, czyli generalnie codzienność. Współtworzę firmę zajmującą się marketingiem sportowym, więc na co dzień mam do czynienia z firmami z branży sportowej. A fakt, że marketingiem sportowym zajmuję się zawodowo, wynika z kolei z mojej miłości do sportu. Chciałabym, żeby jak najwięcej osób mogło odczuć zalety i zrozumieć korzyści płynące z uprawiania sportu, dlatego wspieram w działaniach marketingowych firmy z tego segmentu. Wychodzę z założenia, że w pracy trzeba kochać to, czym człowiek się zajmuje. Praca musi być dla mnie pasją.
Ile lat trenujesz? Co Cię do tego skłoniło?
Poważniejszą przygodę ze sportem zaczęłam nieco ponad cztery lata temu, czyli całkiem niedawno. W moim życiu prywatnym i zawodowym zaszły wówczas ogromne zmiany, a ja w związku z tym zaczęłam odczuwać potrzebę znalezienia sposobu na radzenie sobie z nadmiarem energii i skuteczny oraz nieszkodliwy „reset”. Zaczęłam biegać, grać w tenisa i chodzić na fitness. Z biegiem lat zaczęłam próbować coraz to innych dyscyplin sportowych. Obecnie nadal biegam oraz trenuję crossfit.
Ile czasu poświęcasz na treningi?
Ćwiczę minimum trzy razy w tygodniu, a na każdy trening poświęcam od jednej do nawet trzech godzin. Dużo, mało? Na więcej nie mogę sobie niestety pozwolić (pozdrawiam moje dzieci, Marię i Helenę!).
Czego nauczyłaś się uprawiając sport, jakie wartości wyciągnęłaś? Co z tego ma bezpośredni wpływ/przełożenie na Twoją pracę?
Sport nauczył mnie naprawdę bardzo wiele. Przede wszystkim samodyscypliny, konsekwencji oraz lepszej organizacji czasu. Determinacji w dążeniu do celu, ale i pokory. Sport nauczył mnie też tego, że rywalizuję przede wszystkim ze sobą i własnymi słabościami.
Co sport daje w życiu?
Sport porządkuje moje życie, wprowadza większy dystans i spokój. Odpręża, relaksuje i sprawia, że nabieram energii do działania.
Co sport daje w pracy?
Uprawianie sportu powoduje to, że zmieniam sposób patrzenia na różne sprawy. Otwiera mój umysł na nowe pomysły. W trakcie treningów, myśląc o czymś, trafiam na rozwiązania, które w innych okolicznościach nie przyszłyby mi do głowy.
———————————————————–
Radosław Karpiński
Współwłaściciel MUVment MARKETING
sport: bieganie
Czym dla Ciebie jest sport? Jak bardzo jest istotny?
To całe moje życie. Od małego lubiłem rywalizację, ruch na świeżym powietrzu. Jak się okazało w dorosłym życiu, sport jest „wentylem bezpieczeństwa” i „regulatorem emocji” na teraźniejsze ciężkie, szybkie i zwariowane czasy.
Ile lat trenujesz? Co Cię do tego skłoniło?
Nie wiem jak to się stało. Nikt mnie do sportu w rodzinie nie namawiał. Wręcz nie miałem żadnych wzorców. We wczesnym dzieciństwie i w latach szkolnych na częstotliwość uprawiania przeze mnie sportu wpływ miała grupa rówieśnicza z jednego podwórka. W zasadzie nie robiliśmy nic innego, jak tylko granie w piłkę. Uprawianie sportu trwa u mnie w zasadzie odkąd sięgam pamięcią.
Ile czasu poświęcasz na treningi?
Teraz jest bieganie. Od pięciu lat. Częstotliwość, objętość, intensywność ewoluują. Ale od roku średnio tygodniowo przebiegam około 60-80km. Trochę więc muszę na to poświęcić.
Czego nauczyłeś się uprawiając sport, jakie wartości wyciągnąłeś? Co z tego ma bezpośredni wpływ/przełożenie na Twoją pracę?
Upór, systematyczność, współpraca w grupie, szacunek do innych. Bezpośrednio na moją pracę ma wpływ wszystko, co jest związane ze sportem. Na przykład ugruntowane podczas studiów na Warszawskim AWF-ie idee nowożytnych igrzysk olimpijskich. Idee olimpizmu świadczą o ukierunkowanym charakterze sportu oraz jego otwartości dla wszystkich ras, narodów, kultur i światopoglądów. Stawiają sobie także za cel najwyższy pokój i szczęście człowieka. To mnie urzeka. Teraz tego zdecydowanie mniej. Zatraciliśmy się wszyscy. Niestety.
Co sport daje w życiu?
Poczucie spełnienia, dowartościowania. Czuję się niezwykle jako maratończyk. Tylko 1% ludzi na świecie ukończyło maraton, to niezwykłe. Jestem w tym jednym wyjątkowym procencie.
Co sport daje w pracy?
Zwykłem mawiać, że jak pobiegam przed pracą „to już mnie dziś nic nie wkurzy”. I tak jest. Przewentylowana głowa przekłada się na otwartość, nowe pomysły, idee. Projekty rodzą się w mojej głowie nieustannie. Już przyzwyczaiłem się, że z listy rzeczy do zrobienia każdego dnia połowę muszę wykreślić. Życie.
———————————————————–
Karol Majewski
Account Director, Deloitte Digital
sport: crossfit
Trenuję crossfit od listopada 2014. Przychodząc na pierwszy trening za namową znajomego, zobaczyłem dziwnych ludzi skaczących po klatkach, rzucających piłki lekarskie czy robiących pompki w staniu na rękach. W krótce okazało się, że sam dołączyłem do grona „dziwnych ludzi“ i zastanawiałem się, czemu tak późno to odkryłem. Cross to dla mnie najprostsza forma medytacji, czyli oczyszczenia głowy z nadmiaru myśli, to również ciągłe wystawianie siebie poza sferę komfortu, dzięki czemu pracuję nad swoją psychiką. Staram się trenować 4 do 5 razy w tygodniu, w godzinach wieczornych. Po ciężkim wysiłku przychodzi relaks i odprężenie – tak bardzo potrzebne w codziennej pracy. Odkąd trenuję corssfit, mam dużo większą energię do pracy, do tego czuję się pewniej i stabilniej. Co ciekawe, od dwóch lat nie chorowałem, wiec myślę, że przekłada się to też na odporność. Crossfit jest absolutnie dla każdego, dlatego polecam go każdemu, kto chciałby się trochę poruszać i pomęczyć. 🙂
———————————————————–
Rafał Źróbecki
Prezes Squiz Poland
sport: kolarstwo
Czym dla Ciebie jest sport? Jak bardzo jest istotny?
Sport przede wszystkim jest dla mnie relaksem i źródłem codziennej energii. Wszystko w dzisiejszych czasach dzieje się w niesamowitym tempie, zwłaszcza w branży IT.
Normalny dzień w pracy rozpoczyna się planowaniem i wyznaczaniem celów, a potem wir spotkań, decyzji, rozwiązywania problemów, gaszenia pożarów. Praca w takim tempie wymaga dobrej kondycji. Po kilku latach poszukiwania źródła energii odkryłem sport. Systematyczne treningi rowerowe okazały się strzałem w dziesiątkę.
Ile lat trenujesz? Co Cię do tego skłoniło?
Swoją rowerową przygodę rozpocząłem zaledwie kilka lat temu. Punktem zapalnym była słaba kondycja i przewlekłe zmęczenie. To z kolei przełożyło się na problemy z nadciśnieniem, zdałem sobie sprawę, jak ważne dla jakości życia jest dbanie o zdrowie. Czasy, gdzie zła dieta, nieprzespane noce uchodziły płazem bezpowrotnie minęły. 🙂
Szybko się przekonałem jak duży wpływ na kondycję psychiczną, koncentrację i umiejętność radzenia sobie ze stresem ma właściwa dieta i sport.
Ile czasu poświęcasz na treningi?
W treningach najważniejsza jest systematyczność. Stąd staram się trenować codziennie. Z jednej strony musimy przyzwyczaić nasze ciało i umysł do systematycznych treningów, a z drugiej pamiętać o tym, by ciągle się zaskakiwać. Wyznaczać nowe wyzwania, urozmaicać treningi, startować w amatorskich zawodach. Nasz mózg jest bardzo leniwy i zawsze będzie dążyć to ograniczenia wydatkowanej energii. Stąd nieustannie potrzebuje nowych wyzwań i bodźców. Wtedy próg zmęczenia, bólu i radzenia sobie ze stresem nieustannie się przesuwa. Dodatkowo każdy sukces buduje, sprawia, że jesteśmy pewniejsi siebie. To z kolei przekłada się na sposób podejmowania decyzji i codzienne relacje. Żyć na 100% to nieustannie dokonywać rzeczy niemożliwych.
Czego nauczyłeś się uprawiając sport, jakie wartości wyciągnąłeś? Co z tego ma bezpośredni wpływ/przełożenie na Twoją pracę?
Uprawiając sport nauczyłem się przede wszystkim pokory. W sporcie, a zwłaszcza w uwielbianym przeze mnie rowerowym uphillu, nie ma miejsca na cwaniaków. O formie decyduje wyłącznie jakość, systematyczność treningu i przejechane przez lata kilometry. Nie ma znaczenia nasz status społeczny, wszyscy jesteśmy równi. Predyspozycje mamy różne, jednak im większy wysiłek włożymy w walkę ze swoimi słabościami tym większą satysfakcję odczujemy.
W przeciwieństwie do takich dyscyplin jak np. golf, gdzie spotkać możemy przede wszystkim elity, na rowerach jeżdżą wszyscy. Liczy się siła charakteru i to jest najbardziej dopingujące.
Co sport daje w życiu?
Ludzie z reguły nie lubią żyć samotnie, mają chęć przynależenia, lubią tworzyć społeczności. Sport świetnie się do tego nadaje. Nigdy nie udało mi się poznać tylu fantastycznych ludzi, jakich spotkałem przy okazji jazdy na rowerze. Każdy, niezależnie od wybranej dyscypliny sportowej z pewnością świetnie odnajdzie się w nowej społeczności. Nie ma lepszego sposobu na zbudowanie nowego grona znajomych.
Sport często okazuje sie wspólnym tematem i fantastycznym sposobem na nawiązywanie nowych znajomości. Często wykorzystuję to jako “ice-breaker”.
Sport nadaje sens mojemu życiu, jest doskonałym uzupełnieniem dla właściwego work-life balance. Daje mi możliwość samorealizacji i nieustannego rozwoju.
Co sport daje w pracy?
Korzyści, które sport daje w pracy są praktycznie nieograniczone. Jako przykład przytoczę historię organizowanych przeze mnie charytatywnych wypraw rowerowych “Informatycy Na Rowery”. Kilka lat temu zaproponowałem naszym pracownikom udział w 500 kilometrowej wyprawie rowerowej, jako wspaniały sposób na dobrą integrację oraz zadbanie o kondycję fizyczną (każdy musiał się przygotować). W tym roku odbyła się już VI edycja, do tej pory w wyprawach udział wzięło kilkadziesiąt osób, zebraliśmy kilkadziesiąt tysięcy dla potrzebujących dzieci. Udało się zaktywizować dużą część zespołu Squiz do aktywności sportowych. Z roku na rok do udziału w wyprawie zgłasza się coraz więcej chętnych, a rower został sportem nr 1 w Squiz. Kibicują nam nie tylko pracownicy i ich znajomi, podziwiają klienci i lokalna społeczność. To jest bardzo budujące i nadaje naszej pracy nowy wymiar. W planach mamy utworzenie ligi rowerowej i realizacji kolejnych celów.
———————————————————–
Robert Sadowski
Marketing Automation Manager, Netsprint
sport: brydż/kolarstwo
Czym dla Ciebie jest sport? Jak bardzo jest istotny?
Sport to dla mnie odskocznia od codziennych spraw. Odcięcie od biznesów, stresów, chorób, porządków w domu, konfliktów, trudnych problemów… Nawet, jak nie ma ich wiele, to sport daje siłę i wytyczne, aby z nimi walczyć. Pomaga zmagać się z przeciwnościami losu i rozwiązywać trudne kwestie służbowe i prywatne. Przede wszystkim pomaga walczyć samym z sobą. Pokazuje wszystkie nasze słabości. W sporcie niczego nie ukryjesz. Jeśli jesteś za słaby, albo czegoś nie rozumiesz, nie potrafisz to przeciwnicy to szybko wykorzystają. Przez umiejętne podejście do treningu i wysiłku fizycznego czy intelektualnego uczymy się i stajemy się lepsi, silniejsi, wytrzymalsi. Pokonujemy kolejne malutkie kroczki do sukcesu.
Ile lat trenujesz? Co Cię do tego skłoniło?
Ze sportem zetknąłem się już w podstawówce. Grałem dużo w badmintona. Brałem udział w wyścigach rowerowych czy w wielobojach lekkoatletycznych i biegach długodystansowych. Nieobce mi były siatkówka, piłka ręczna, nożna czy koszykówka. W liceum zetknąłem się z brydżem sportowym i tak zostało do dziś.
W brydża gram czynnie już 25 lat. Ocierałem się o kadrę narodową juniorów, grałem w II lidze Polskiego Związku Brydża Sportowego, wygrałem finał Grand Prix Mazowsza. Co mnie skłoniło do brydża – rozwiązywanie problemów rozgrywkowych. To wspaniała praca dla naszych szarych komórek (badania naukowe wykazują, że zmniejsza ryzyko zachorowania na Alzheimera). A jako, że jestem matematykiem – spodobało mi się to strasznie i tak zostało do dziś.
Brydż poprawia koncentrację, wpływa korzystnie na pamięć. Z drugiej strony to trudna gra. Jest dużo psychologii, liczenia, statystyki i prawdopodobieństwa. Czasami się go porównuje do pokera. Ale dla mnie to jednak coś innego. Inne emocje i relacje. A brydż sportowy to dodatkowo element rywalizacji. Walka o puchary i tytuły – aktualnie posiadam tytuł Mistrza Krajowego.
Jednak brydż to nie wszystko. 3 lata temu, gdy na wadze pojawił się wynik niemal 3-cyfrowy postanowiłem coś z tym zrobić. Kupiłem rower crossowy, żeby pojeździć na szosie, po szutrach i po lesie. Nie jakiś wypasiony – zwykły rower z przerzutkami za ok. 1200 PLN, co w wielkim światku rowerowym uznawane jest za sprzęt, który zaraz się popsuje i nie można na nim zbyt wiele zwojować. Nie chciałem od razu kupować czegoś drogiego, czy kolarki, bo wtedy ograniczyłbym rodzaj podłoża, po którym mógłbym jeździć.
Jak już miałem rower, to zacząłem na nim jeździć. Coraz dłuższe dystanse i coraz częściej. Początkowo przejechanie 30 km ze średnią 27 km/h było dla mnie wyczynem. Ale nie poddawałem się. Jeździłem systematycznie. W pierwszym roku (2014) zrobiłem 5000 km. Uwierzcie, że to dużo. Ustawiałem sobie trasy i próbowałem bić własne rekordy. Zainwestowałem w strój sportowy – w większości taki z Lidla – na pierwsze 2 lata amatorskiej jazdy wystarczy. Wziąłem nawet udział (obiecałem synowi) w pierwszym Maratonie Rowerowym osiągając na trasie 44 km – średnią 30 km/h. Mało nie padłem. Peleton odjechał od mnie po pierwszych dwóch kilometrach. 🙂 Ale rywalizacja wzmogła we mnie chęć bycia szybszym i wytrzymalszym. Zacząłem modernizować rower – lepsza kaseta, lżejsze opony, siodełko, pedały, usunięcie podnóżka. Odchudziłem go o dobre 2 kg kosztem ok. 300 PLN. Kupiłem buty z tarką na spodzie, aby uzyskać lepszą przyczepność do pedałów (do dziś nie mam systemu SPD). Przy okazji sam zjechałem kilka kg na wadze. Kupiłem zegarek dla sportowców z GPSem. Każda sekunda zaczęła być cenna. 🙂
W 2015 roku zrobiłem już 7000 km jeżdżąc po całej okolicy. Czasy uzyskiwane na ulubionych odcinkach i segmentach były już coraz lepsze. Byłem w stanie przejechać 60 km ze średnią 30 km/h. W kolejnej edycji 44 km Maratonu Rowerowego przyjechałem już w peletonie osiągając średnią ponad 32 km/h. I to bez większego zmęczenia.
Plan na 2016 rok mam ustawiony na 10 000 km. Od początku roku założyłem konto na Stravie, gdzie walczę o najlepsze czasy na segmentach (taka rywalizacja online z innymi amatorami kolarstwa) i na Endomondo – zapraszam do śledzenia wyników i zawierania znajomości.
Aktualnie doszedłem w treningach do pokonania niemal 34 km w samotnej, godzinnej jeździe w terenie. Kto trochę jeździ no rowerze i ma licznik jest w stanie ocenić, czy to dużo czy mało. Dla mnie to sukces.
Ile czasu poświęcasz na treningi?
Trening brydżowy to głównie czytanie książek, czasopism branżowych, rozwiązywanie problemów rozgrywkowych i quizów licytacyjnych. Prace nad systemem licytacyjnym. Podróż pociągiem do pracy jest do tego idealnym miejscem. Godzinka dziennie jak nic, raz w tygodniu turniej lokalny, czasami w weekendy liga plus turnieje regionalne czy krajowe. W czasach studenckich trenowałem dużo więcej – myślę, że kilka godzin dziennie plus dużo gry w przeróżnych turniejach.
Trening kolarski to ok. 2h dziennie przez 6 dni w tygodniu. W weekendy 3-4 h. Jeden dzień odpoczywam – regeneracja jest bardzo ważna. Zimą było gorzej. Jeździłem głównie w weekendy. Ale całą zimę. Nie ma złej pogody – można być tylko źle ubranym. Jeździłem przy mrozie – 13C i jeździłem podczas +37C upału. A jak nie jeździłem to pływałem 4 razy w tygodniu po godzince albo kręciłem na rowerze stacjonarnym. Nudne, ale można.
Czego nauczyłeś się uprawiając sport, jakie wartości wyciągnąłeś? Co z tego ma bezpośredni wpływ/przełożenie na Twoją pracę?
Najpierw wygrywanie w brydżu, a teraz drobne sukcesy w walce z czasem na rowerze pokazały mi, że jak się czegoś chce to można to osiągnąć. I nie trzeba do tego wielkich nakładów. Potrzeba dużo silnej woli i mega ciężkiej pracy. Ale można. Taka wytrwałość przekuwa się potem na wyniki w pracy. Sport uczy systematyki. Ale sport to też porażki. Nie da się non stop wygrywać. I z takich porażek się wyciąga wnioski. Wszystko po to aby nie było porażek w pracy i w życiu. Długa jazda na rowerze to czas na rozmyślanie. Jeśli jedziesz trening przez 3 godziny to musisz o czymś myśleć. Planujesz dzień, zadania, priorytety, spotkania. Każdą minutę można wykorzystać. Jeśli siedzisz przed telewizorem to raczej się nie skupiasz nad myślami.
Co sport daje w życiu?
W życiu po 2,5 roku treningu z chodzenia w rozmiarach XL mogę wreszcie wymienić garderobę na rozmiar M. Schudłem 14 kg w miarę szybko. Nie stosując żadnej diety – no dobrze – jem mniej ciast i żadnych fast-food’ów, ale za czekoladą nadal przepadam. I to tak tabliczkę na raz. Albo lody … Ale jeśli się spala 2500 kalorii dziennie to można sobie pozwolić.
Sport to hartowanie organizmu i nie dopuszczanie aby choroba przejęła nad nami kontrolę. Wszystko z głową i powoli. Wiatr, rosa, śnieg, mróz. Wszystkiego się uczysz. Kominiarka, podwójne skarpety, podwójne rękawiczki, specjalne oddychające koszulki, bielizna termoaktywna. Jedziesz w deszcz, wylewasz wodę z butów. Czasami Ci się nie chce, ale skoro masz plan to go realizujesz. Jak już jest strasznie ślisko, to nie szalejesz, ale idziesz popływać. Cały czas przewidujesz, kombinujesz, walczysz ze sobą. Tak jak w życiu codziennym. Musi się chcieć, musi się udać. 🙂
Dodatkowo nauczyłem się trenować z głową. Nie każdy trening coś daje. Kręcenie dla kręcenia jest bez sensu. Jeśli jedziesz powolutku z dzieciakami to zrób kilka sprintów i zawróć, poprowadź trasę podjazdami i depnij na chwilę. Jedź na najcięższym przełożeniu. Zaproponuj dzieciakom wyścigi. Obudź w nich ducha rywalizacji. Mi się udało – ostatnio wzięliśmy udział w wyścigu „Ojcowie na Start. Nadarzyn 2016”. Z powodzeniem.
Co sport daje w pracy?
Sport i rywalizacja w zawodach to większa pewność siebie. Jeszcze większe zaangażowanie. No i więcej powera i kreatywności. Więcej swobody w kontaktach międzyludzkich i więcej znajomych. Fantastyczne jest to, że coraz więcej osób jest aktywnych. Zawsze to wspólny mianownik w rozmowach.
———————————————————–
Krzysztof Szatecki
Investment Specialist, Response Coordinator w MediaCom Warszawa
sport: Pełnokontaktowe Walki Rycerskie
Czym dla Ciebie jest sport? Jak bardzo jest istotny?
Dla mnie sport zawsze był i jest nieodzowny elementem mojego życia. Od 12 roku życia aktywnie trenowałem koszykówkę, następnie przez ponad 4 lata trenowałem Judo, aż w pełni odnalazłem się w tak niezwykłym sporcie, jakim są Pełnokontaktowe Walki Rycerskie.
Ile lat trenujesz? Co Cię do tego skłoniło?
W okolicy mojego liceum działało bractwo rycerskie, do którego należał mój brat. To właśnie dzięki niemu po raz pierwszy przybyłem na treningu rycerskim mając 15 lat. Od tego czasu trenuję już 12 lat z czego od ponad 6 lat w sposób profesjonalny, jako reprezentant Polski na arenie międzynarodowej. W tym czasie udało mi się wywalczyć brązowy medal w kategorii 1na1 na Mistrzostwach Świata w 2013 roku we Francji w Aigues-Mortes oraz jako kapitan poprowadzić reprezentację Polski po Mistrzostwo Świata w kategorii 5na5 w 2015 roku.
Ile czasu poświęcasz na treningi?
Aktualnie trenuję 6 razy w tygodniu. Trzy razy w tygodniu jest to trening czysto siłowy, a trzy razy w tygodniu trening techniczno-sparingowy w ramach prowadzonej wspólnie z moim bratem Szkoły Walk Rycerskich (Szkoła Gladiatorów). Od trzech lat poza własnymi treningami prowadzimy także zajęcia dla nowych osób, które chcą spróbować sił w tym niecodziennym sporcie. Trening dzielone są zarówno względem poziomu zaawansowania, jak i wieku – nasi najmłodsi adepcie mają od 4 do 8 lat.
Czego nauczyłeś się uprawiając sport, jakie wartości wyciągnąłeś? Co z tego ma bezpośredni wpływ/przełożenie na Twoją pracę?
Każdy sport uprawiany na poziomie wyższym niż amatorski hartuje człowieka. Uczy cierpliwości, wytrwałości i stałego dążenia do doskonałości. To są wartości, które idealnie przykładają się na każdą pracę zawodową. Niezależnie kim się jest i jaką pracę wykonuje, sport daje unikalne poczucie nieograniczonych możliwości przełamywania własnych barier. Świadomość tego, że pomimo nieuniknionych porażek, nie można się poddać i trzeba próbować dalej, aż pewnego dnia to co wydawało się nieosiągalne, jest codziennością jest niezwykle motywująca.
Co sport daje w życiu?
Dla mnie sport jest przede wszystkim moim sposobem na życie. To co osobiście cenię bardzo wysoko to fakt, że sport pozwala odpocząć naszej duszy, pozwala oderwać się od codziennych problemów i przez chwilę odnaleźć chwilę spokoju w tym zagonionym świecie.
———————————————————–
Maciej Bidacha
Associate Director w MediaCom Warszawa
sport: kolarstwo
Uprawiam kolarstwo. Od 2010 startuję w ultramaratonach kolarskich. Są to imprezy o dystansie minimum 200km. Rozgrywane są systemem non-stop. Polega to na tym, że jest limit czasu na pokonanie dystansu, ale w trakcie można robić dowolną ilość postojów – można spać, jeść, odpoczywać. Ważne, aby zmieścić się w wyznaczonym limicie.
Najważniejsze maratony, w jakich brałem udział to:
- Dwukrotnie (2011, 2015) Paris-Brest-Paris. Maraton organizowany od 1891 roku (starszy od Tour de France) na tej samej trasie – z Paryża do Brest i z powrotem. Dystans 1230 km, limit czasu 90 godzin. Aktualnie organizowany co 4 lata. Bierze w nim udział 5-6 tys. kolarzy amatorów z całego świata. Najsłynniejszy i najbardziej prestiżowy z ultramaratonów.
- London-Edinburgh-London w 2013r. Długość trasy 1430 km, limit czasu 120 godzin. Ilość uczestników ograniczona do 1000.
- I Wyścig Wyszehradzki – zorganizowany jednorazowo w 2013 w formie ultramaratonu, 500 km z Budapesztu do Krakowa w limicie 24h.
Czym dla Ciebie jest sport? Jak bardzo jest istotny?
Sport to przede wszystkim radość. Jazda rowerem sprawia mi ogromną przyjemność. To czerpanie z życia pełnymi garściami, cieszenie się chwilą tu i teraz, a nie odkładanie życia na potem. To także chwila dla siebie. Treningi to jest ten czas, kiedy mogę pobyć sam ze sobą, uporządkować sobie w głowie różne rzeczy. Czasem, to także czas na spokojne przemyślenie projektów – przeanalizowanie swojej pracy, na co nie zawsze jest czas przy biurku. Treningi dają mi także kontakt z przyrodą – wyjeżdża się kilkanaście kilometrów poza Warszawę i jest zupełnie inny świat – lasy, zwierzęta, dzika i przepiękna Wisła, dostojna Puszcza Kampinoska. Treningi to także odskocznia od pracy i od problemów życia codziennego. Pozwalają wyżyć się, nabrać dystansu do pracy. Ale najważniejsze jest to, że sport daje dziecięcą frajdę, regularnie, bez ograniczeń.
Sport jest jedną z najważniejszych części mojego życia. Priorytetem jest jednak rodzina, potem praca, a kolarstwo plasuję na trzecim miejscu. Są okresy, kiedy jest marginalizowane, bo nie starcza czasu, Trudno mi sobie wyobrazić, że musiałbym zrezygnować ze sportu. Póki, co, planuję jeździć do późnej starości. 🙂 Sport stał się naturalnym elementem mojego życia, wplecionym w codzienne funkcjonowanie.
Ile lat trenujesz? Co Cię do tego skłoniło?
Najpierw był rower, jako środek transportu – jak rozpocząłem pracę, to dojazdy rowerem dawały dużo więcej radości niż jazda autobusem. Potem zaczęły się wypady z kolegami – przed lub po pracy, po 2-4 godziny jazdy. Potem pierwsze maratony MTB. Wrócił smak sportowej rywalizacji, której brakowało mi od podstawówki, kiedy to trenowałem koszykówkę w klubie. Pojawiło się zainteresowanie kolarstwem szosowym. I tak stopniowo wsiąkałem coraz bardziej w temat – branżowe magazyny, portale, rozwijanie pasji. W końcu wystartowałem w pierwszym ultramaratonie, który już raz na zawsze mnie zmienił. Można powiedzieć, że trenuję od 2010, chociaż to tak trudno oddzielić grubą linią, w którym momencie kończy się jazda rekreacyjna, a zaczyna trening. Wchodziłem w temat coraz bardziej i bardziej, to proces dość mocno rozciągnięty w czasie.
Odkąd trafiłem na informację, że ktoś w Polsce organizuje maratony, w których chodzi o to żeby przejechać bardzo duży dystans, od razu poczułem dreszczyk emocji i chęć sprawdzenia się. Wydaje mi się, że bardzo mnie motywowało wyzwanie – dystans 400 km w jeden dzień wydawał mi się czymś niesamowitym, trudnym do wyobrażenia. Dziś u nas w branży określa się to, jako BHAG. Patrząc z perspektywy czasu, doświadczenia, wszystkiego tego, czego się przez te lata nauczyłem to mój udział w pierwszym maratonie na 400 km był szaleństwem. Gdybym myślał racjonalnie, to nie powinienem był się tego podejmować, bo nie byłem odpowiednio przygotowany. Jednak adrenalina i wyzwanie mobilizowały mnie tak moc, że udało się. Jak kończyłem ten maraton to myślałem, że już nigdy więcej. Ból wszystkich części ciała był ogromny, zmęczenie, jakiego wcześniej chyba nie doświadczyłem. Ale już następnego dnia rano myślałem o tym, że za parę tygodni jest kolejny maraton, na 600 km i już nie mogłem się doczekać. Czułem ogromną satysfakcję. Od tamte pory wiem, że nie ma czegoś takiego jak zbyt duży dystans. Jak przejedziesz 600 to chcesz pojechać 1000 km, jak pojedziesz 1000 to chcesz 1200, potem 1400, etc. Długi dystans to taki, który jest dłuższy od tego, jaki do tej pory udało Ci się pokonać… Ponadto, jak po raz kolejny jedzie się 400 czy 600 to oczywiście jest ogromna pokusa, aby pokonać go szybciej. Nie ma problemu ze stawianiem sobie nowych, coraz bardziej ambitnych celów. A im dłużej jedziesz, tym więcej frajdy z jazdy.
Ile czasu poświęcasz na treningi?
Od 5 do 15 godzin tygodniowo. To zależy od tego, jaki mam cel na dany rok, od fazy przygotowań oraz oczywiście możliwości, czyli sytuacji w domu i pracy. Z reguły są to wczesno poranne treningi – dojazdy do pracy wydłużone do 2-3 godzin. Do tego dłuższe treningi w weekendy.
Czego nauczyłeś się uprawiając sport, jakie wartości wyciągnąłeś? Co z tego ma bezpośredni wpływ/przełożenie na Twoją pracę?
Sport to paralela życia, pracy. Podobnie jak w pracy chodzi o wyznaczenie sobie bardzo konkretnego celu. W moim przypadku jest to ukończenie konkretnego maratonu w jak najlepszym czasie (albo lepszym od poprzedniego, jeśli jadę dany dystans po raz kolejny). To opracowanie strategii – czyli planu treningowego, diety, zaplanowanie kalendarza i startów w imprezach pobocznych i pogodzenie tego z rodziną, pracą. To także borykanie się z przeciwnościami – realizacja planu treningowego zawsze odbiega od założeń. Zdarzają się choroby, kontuzje, inne nieprzewidziane trudności. Trzeba, więc na bieżąco się adaptować, zmieniać plan, a czasem po prostu pogodzić się z tym, że realizacja planu na 100% nie jest możliwa. Co jeszcze nie przekreśla przecież startu w kluczowym maratonie i możliwości zrealizowania celu. Bezpośrednie przygotowanie się do tego najważniejszego startu to jak wyjście na kluczową prezentację przetargową – drobne niedopatrzenie w sprzęcie, brak części zapasowych może błyskawicznie przekreślić miesiące przygotowań. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Wyjeżdżając na kilkadziesiąt godzin tułaczki trzeba być przygotowanym na wszystko – wypadki, burze, skwar, nieplanowany nocleg pod chmurką, awarie. Trzeba przewidzieć jak najwięcej trudnych sytuacji i przygotować się na nie. Im większe doświadczenie tym łatwiej sobie z tym wszystkim poradzić. Satysfakcja na mecie jest porównywalna od tej w pracy, kiedy zrealizuje się coś bardzo trudnego i ważnego. Oczywiście emocje z codziennej współpracy, a wygrana w dużym i ważnym przetargu jest inna, tak i tutaj ciężko porównać satysfakcję z dobrego treningu na 100 km z satysfakcją z ukończenia London-Edynburg-London.
Sport pomaga także w radzeniu sobie z porażkami. Czasem popełniamy na trasie błędy. Zwłaszcza na samym początku brak doświadczenia prowadzić może do poważnych kłopotów. Trzeba, więc liczyć się z tym, że porażka jest nieodłącznym elementem sportu. Najważniejsze to wyciągnąć wnioski na przyszłość. Sport nauczył mnie także tego, że czasem trzeba odpuścić, ryzyko jest zbyt duże. To naprawdę bardzo trudne. Podobnie jest w pracy, czy w życiu – czasem jesteśmy tak mocno skoncentrowani na realizacji pewnych celów, że chcemy je osiągnąć za wszelką cenę, podejmując zbyt duże ryzyko. Jak jechałem po raz pierwszy 600 km, to wycofałem się na 330 kilometrze. Była już noc, zaczęła się straszna burza, a mnie czekało kilka godzin jazdy po odludziu. Walczyłem z sobą, ale ostatecznie podjąłem decyzję, że rezygnuję, bo jest zbyt niebezpiecznie. Rano okazało się, że kilka kilometrów od miejsca, gdzie się wycofałem piorun śmiertelnie ranił mieszkańca wioski. Już nigdy nie żałowałem tej decyzji. Nie warto na ślepo przeć, nie zważając na okoliczności. Ile razy mamy tak w pracy, że chęć zdobycia klienta, zrealizowania projektu przesłania nam racjonalną ocenę sytuacji i staramy się coś zrobić za wszelką cenę, nie zważając na ryzyko i licząc, że jakoś to będzie. Sport nauczył mnie tego, że są takie momenty, kiedy trzeba powiedzieć stop. Intuicyjnie czuje się, kiedy to są momenty rzeczywistego ryzyka, a kiedy szukanie wymówek i usprawiedliwień z powodu braku wytrwałości.
Sport to także nieustanna praca nad sobą, nad udoskonalaniem siebie. Sport kształtuje charakter. Przede wszystkim sport to praca, praca i jeszcze raz praca. To radzenie sobie z przemęczeniem, z kryzysami motywacyjnymi. To praca nad swoimi słabościami. Dyscyplina. Wytrwałość. Poskramianie swoich słabości, lenistwa. W sporcie jak i w pracy – jesteś tak dobry, jak dobre jest twoje najsłabsze ogniwo. To twoja najsłabsza strona ciągnie Cię w dół i określa Twój poziom. Najprzyjemniej się trenuje te elementy, w których jest się dobrym, a najmniej chętnie właśnie te, które najbardziej wymagają poprawy. Tak samo jest w naszym biznesie. Jeśli jednak patrzysz na swoje zaangażowanie w dłuższej perspektywie czasu to wiesz, że im szybciej poprawisz te słabe strony, tym szybciej wejdziesz na kolejny wyższy poziom. Sport uczy także tego, że co za dużo to niezdrowo. Sportowcy amatorzy mają tendencję do przetrenowania. Zwłaszcza na początku, w pierwszych latach. Prowadzi to do kontuzji, przemęczenia oraz gorszych wyników. Załamanie formy w momencie przetrenowania jest widoczne i potrzeba tygodni, żeby to zrekompensować. To tak jak z przepracowaniem. Wiele osób traci rozsądek i nie zauważa, że przekroczyli granice. Nie wierzą, że ich przepracowanie tak bardzo zmniejsza ich efektywność, że w długim okresie jest to po prostu nieopłacalne i dla nich i dla firmy.
Sporty wytrzymałościowe charakteryzują się tym, że tydzień przerwy w treningu to poważny problem, a dwa tygodnie to już katastrofa. Można, więc przygotowywać się miesiącami, ale jak się potem odpuści na dwa tygodnie to wraca się do punktu wyjścia i wszystko trzeba budować niemalże od podstaw. Podobnie jest w pracy – krótki okres słabej dyspozycji potrafi zaprzepaścić to, na co pracowaliśmy miesiącami czy latami. Sport bezlitośnie rozlicza nas z konsekwencji w postępowaniu, z wytrwałości.
Sport nauczył mnie także, że nie ma drogi na skróty. Albo chcesz być dobry i dążysz do celu albo odpuść. Nie ma miejsca na to, żeby się oszukiwać i usprawiedliwiać. Trzeba mieć odwagę, żeby być szczerym z samym sobą.
To, czego nauczyły mnie starty w ultramaratonach to szukanie wyzwań. Życie bez wyzwań jest nijakie. Można się prześlizgnąć po powierzchni, ale nigdy nie doświadczy się satysfakcji. Tak samo jak nijaka jest każda firma, która sobie i swoim ludziom nie stawia wyzwań. Dryfuje bez celu.
To, co daje sport, to także zadbanie o swoje ciało. Pracując w biurze często zapominamy o tym aspekcie. A nawet, jeśli pamiętamy, to często sprowadzamy to do banału i problemu szczupłej sylwetki. Trenując kolarstwo poznałem bardzo dobrze swoje ciało – to jak ważna jest dieta i jak wpływa na nasze funkcjonowanie. Jak ważna jest ilość i jakość snu. To także fakt, jak bardzo stan naszego ciała wpływa na funkcjonowania umysłu. Dla mnie nie ma dychotomii ciało/dusza. Jedno z drugim jest bardzo powiązane, funkcjonuje nierozerwalnie, jako jeden organizm. Jak nie dbamy o ciało to wcześniej czy później dopadną nas zgnuśnienie, depresje, brak pogody ducha etc. Taki człowiek jest równie niekompletny i ułomny, jak ktoś, kto dba tylko o ciało, spędza cały czas na siłowni i nie czyta książek, nie rozwija umysłu, etc.
Sport daje mi także możliwość poznania ludzi z innych środowisk, spoza Warszawy, w różnym wieku. Prawdopodobnie nie miałbym szansy spotkać ich. Dzięki temu mogę wyrwać się z getta tzw. Warszawki i pogadać o życiu z zupełnie innej perspektywy.
Udział w maratonach Paryż-Brest-Paryż to był dla mnie także ogromny szok, jeśli chodzi o ludzką życzliwość. Mieszkańcy wiosek przy trasie potrafią stać dniami i nocami i częstować napojami, jedzeniem, wspierać, dodawać otuchy. Proszę sobie wyobrazić, że jedzie się drugą noc z rzędu, powieki same się zamykają, jest zimno, nieprzyjemnie i wtedy naprawdę najchętniej rzuciłoby się rower do rowu i zrezygnowało. Po czym zaraz wjeżdża się do jakiejś wsi, a tam ludzie czekają na Ciebie z poczęstunkiem, dobrym słowem. To naprawdę wzruszające. Ludzka życzliwość i bezinteresowność w ekstremalnym wydaniu.
———————————————————–
Mateusz Wanat
Investment Specialist, Digital Coordinator w MediaCom Warszawa
sport: karate
Sport towarzyszy mi praktycznie od zawsze. W wieku siedmiu lat zacząłem trenować karate tradycyjne. Oprócz tego bardziej amatorsko gram w tenisa i jeżdżę na nartach. Próbuję też wielu innych dyscyplin. W skrócie – lubię aktywnie spędzać czas. Sport w moim życiu na pewno jest bardzo istotny, stanowi solidną odskocznię i sposób na spędzanie czasu po pracy.
Karate trenuję od prawie 20 lat. Zainspirowałem się tą dyscypliną, gdy zobaczyłem w telewizji „Wojownicze Żółwie Ninja”. 1 września przeczytałem plakat na drzwiach mojej podstawówki i zakomunikowałem mamie, że jeśli nie zapisze mnie na karate, to nie będę chodził do szkoły. Nie miała wyjścia.
W okresie, gdy zdobywałem swoje medale (Mistrzostw Polski, Europy i Świata (liceum/studia,) trenowałem praktycznie każdego dnia. Teraz trochę się to zmieniło. Balans praca – czas wolny – sport wyklarował się na takim poziomie, który pozwala mi na trening kilka razy w tygodniu.
Karate to nie tylko sport, aktywność fizyczna, czy starty w zawodach. Na pewno są to bardzo istotne elementy, jednak przede wszystkim jest to sztuka walki, która uczy pokory, dyscypliny i umiejętności ciągłego samodoskonalenia się. Przez lata treningu doskonaliłem te elementy, pracując z najlepszymi instruktorami karate w Polsce. W codziennym życiu i w pracy karate na pewno dodało mi pewności siebie, nauczyło szacunku (na macie do przeciwnika, w życiu – do drugiej osoby), utrzymywania stabilnych emocji oraz ogromnej wytrwałości w dążeniu do celu.
Sport w życiu – dla mnie to nieustająca pasja i nieodłączny element codzienności. Ostatnio moje zamiłowanie do sportu przełożyłem też na rowerowy startup Asante Bamboo Bikes. Razem z kolegą produkujemy bambusowe rowery, których rama pochodzi z Ghany.
Sport w pracy – wydaje mi się, że może być jedną z form integracji wewnątrz zespołów, czy całych firm. Wspólne uprawianie sportu na pewno zbliża, zaciera niepotrzebny dystans i może tylko pozytywnie wpłynąć na pracę.
———————————————————–
Łukasz Łyczkowski
Starszy konsultant ds. projektów sportowych, Havas PR
sport: Brazylijskie Jiu-Jitsu
Czym dla Ciebie jest sport? Jak bardzo jest istotny?
Nie chciałbym popłynąć jakimś banałem typu „sport jest dla mnie wszystkim”, ale niewątpliwie stanowi on bardzo ważną część mojego życia. Aktywność fizyczna definiuje mnie jako osobę, ukształtowała charakter, a także częściowo ma wpływ na moje postrzeganie świata. Dzięki sportowi poznałem też wiele ciekawych osób, a także znalazłem więcej niż jedną pracę.
Ile lat trenujesz? Co Cię do tego skłoniło?
Trenuję niemal całe swoje życie. Jest u nas w rodzinie taka anegdota, że moja mama będąc ciąży poszła na kultowe „Wejście smoka” i już wtedy zostałem spaczony w kierunku sztuk walki. Od dziecka oglądałem wszystkie możliwe filmy o mordobiciu łącznie z animowaną serią o Chucku Norrisie na VHS. Gdy tylko pojawiła się możliwość zapisałem się na tradycyjne jiu-jitsu, z którym związałem się na kilkanaście lat dorobiwszy drugiego dana (czarny pas). W tamtych latach miałem jeszcze kontakt z wieloma innymi sztukami walki – od karate Oyama po walkę nożem. Siedem lat temu poczułem potrzebę zmian i zapisałem się na Brazylijskie Jiu-Jitsu, które trenuję do dzisiaj w warszawskiej Copacabanie i któremu pozostanę wierny już na zawsze.
Dodatkowo, w ramach wyzwania dwa lata temu wziąłem udział w swoim pierwszym biegu z przeszkodami i tak rozpoczęła się kolejna przygoda. Głównie startuję w Spartan Race, w którym zdobyłem dwie tzw. Trifecty (odznaczenie za ukończenie trzech dystansów w jednym roku kalendarzowym) w tym jedną zimową. A skoro już zacząłem biegać do tych trudniejszych biegów to w ramach przekraczania granic ukończyłem także tradycyjny maraton. I nadal nie powiedziałem w tym ostatniego słowa
Ile czasu poświęcasz na treningi?
Staram się codziennie zrobić „coś”. Jak nie wizyta na macie to siłownia, basen, bieg, joga lub chociażby parę serii pompek w domu. Nie zawsze oczywiście się udaje, ale w tygodniu przynajmniej 5 jest przepracowanych. Zdarzały mi się także dni, w które robiłem nawet 2 treningi, ale takich szczęśliwych już zaczyna brakować.
Czego nauczyłeś się uprawiając sport, jakie wartości wyciągnąłeś? Co z tego ma bezpośredni wpływ/przełożenie na Twoją pracę?
Sport od zawsze ma bezpośrednie przełożenie na moje życie zawodowe. Moją pierwszą pracę otrzymałem dlatego, że osoba mnie rekrutująca znała mnie z maty i wiedziała, że nie jestem osobą, która sobie odpuszcza. W telewizji internetowej udało mi się przekuć moje zainteresowanie mma w program, który w najlepszym momencie miał partnerstwo z KSW, łącznie z relacjami mediatreningów i ważeń na żywo. To wszystko z kolei zaowocowało pracą w PR sportowym.
Co sport daje w życiu?
Wytwarza niesamowite więzi międzyludzkie, których nie da się opisać. Na macie nie jest ważne czy jesteś dyrektorem w korporacji, który zarabia 50 tysięcy miesięcznie czy pracownikiem fizycznym. Tutaj panuje inna hierarchia bo zależy ona od umiejętności, stażu czy pasa. Niemniej wszyscy się wpierają i nawet jeśli jeszcze parę minut wcześniej kolega Cię nie oszczędzał to po zakończonej walce przybicie piątki jest oznaką gratulacji.
Sport uczy także przekraczania granic. W tym roku brałem udział w Orlen Marathon, który ukończyłem z nienajgorszym czasem biorąc pod uwagę brak przygotowań ze względu na kontuzję. Akurat miałem w tym okresie małego „doła”, jednak po przebiegnięciu 42,195km na nowo uwierzyłem, że wszystko jest możliwe.
Jeśli mówimy o życiu to nie można także zapomnieć o tym, że sport to także sporo korzyści dla ciała. Wszelakich korzyści: lepsze zdrowie, lepsze samopoczucie, lepszy wygląd – całe życie zmienia się na plus.
Co sport daje w pracy?
Potrafi skutecznie utemperować ego i pokazać, że masz jeszcze bardzo dużo pracy przed sobą. Nie ma lepszej lekcji pokory niż przegrana walka czy gorsza dyspozycja podczas biegu. Ale jednocześnie sport uczy wyciągania wniosków i tego, żeby nie poddawać się tak łatwo.
Konsekwentna praca nad sobą uczy też zauważania małych sukcesów. Niezależnie od tego czy podnosisz ciężary, biegasz czy angażujesz się w inną aktywność każdy kilogram więcej na sztandze, urwane sekundy od życiówki czy inny wyznacznik postępu są tym co doceniasz.
Zobacz pozostałe odcinki cyklu