Playbook NM!

Playbook NM!

Playbook NM!

Prowadzisz akcje z influencerami? Dołącz do gry i podziel się wskazówkami oraz przykładami ciekawych działań.

SPRAWDZAM SZCZEGÓŁY

Stosowanie przemocy werbalnej w komunikacji branży beauty [OPINIE]

Stosowanie przemocy werbalnej w komunikacji branży beauty [OPINIE]
Czy we współczesnym marketingu branży beauty istnieje przestrzeń dla komunikatów, które zawierają przemoc werbalną skierowaną do klientek? Jak powinna być tworzona dobra komunikacja, która zachęci do odwiedzenia siłowni albo zaplanowaniu zabiegu upiększającego?
O autorze
3 min czytania 2025-01-28

„Rio Wellness, Grubasku! Lato się zbliża, a Ty nadal wyglądasz tragicznie? 😉”, „A więc wybierasz wstyd? To dlatego anulowałaś rezerwację na zabieg HIFU 3D?”, „Masz szansę naprawić swój błąd właśnie teraz i dokonać ponownej rezerwacji”.

Zainspirowana postem opublikowanym na LinkedInie przez Stellę Gonet – Creative & Strategy Executive Director z agencji Ancymony, o kwestie związane z wykorzystywaniem przemocy werbalnej w komunikacji branży beauty pytam Kalinę Tyrkiel – projektantkę treści i trenerkę UX writingu, Kamilę Paradowską – projektantkę treści i trenerkę pisania, oraz oczywiście autorkę posta, Stellę Gonet.

fot. LinkedIn

Stella Gonet
Creative & Strategy Executive Director

w agencji Ancymony (*ancy)

Optymalizacja treści w e-mail marketingu, zwłaszcza w autoresponderach, bywa wyzwaniem dla marketerów, a co dopiero dla właścicieli małych firm, którzy bardzo często konstruują komunikaty samodzielnie, mało profesjonalnym językiem, w oparciu o własne insighty i własny, mniej lub bardziej wyrafinowany gust.

Często daje się zauważyć nadmierne silenie się na „bycie cool”: wiadomość przepełniona jest emotikonami, młodzieżowym slangiem, a czasem po prostu… przekracza zdrowe granice dystansu marka-klient i właśnie z takim przypadkiem mamy tu do czynienia.

Nazywanie klientki pieszczotliwie „grubaskiem” albo komentowanie anulowania zabiegu pseudo-couchingowym elaboratem: „Anulowałaś zabieg = wybierasz wstyd za swój wygląd” to marketing rodem z lat 60. To przerażające, że są firmy, w których takie hasła w ogóle padły, gorzej – zostały uznane za właściwe, relewantne i idealne do wykorzystania w komunikacji z klientem.

Historycznie to kobiety częściej oglądały i słuchały komunikatów godzących w ich poczucie własnej wartości. To najbardziej prymitywna strategia: „Kobietę najłatwiej uderzyć w wygląd, a mężczyznę w status społeczny i majątkowy”. Po latach sprzedawania kobietom cudownych kosmetyków, które sprawią, że znajdą lub zatrzymają męża i kampanii na nutę: „twój wymarzony odkurzacz”, weszliśmy w fazę akceptowalnego, subtelnego ostracyzmu mężczyzn. Bardzo często portretuje się ich jako tych głupszych, mniej kompetentnych rodziców, niezdarnych na zakupach, interesujących się wyłącznie sportem, piwem i „dziecinnymi” rozrywkami. Marketerzy nie oszczędzają ich również w kwestiach standardów piękna – ekstremalnie rzadko widujemy w kampaniach reklamowych zwyczajne męskie ciała, a produkty pielęgnacyjne muszą być zawsze „sport”, „extreme” i „adventure”.

Ale płeć nie powinna odgrywać żadnej roli w tej dyskusji – komunikaty oparte na degradowaniu poczucia własnej wartości, wstydzie, ośmieszaniu czy selekcji ludzi na podstawie określonych cech, powinny być tępione systemowo i nagłaśniane publicznie. 

Screeny umieszczone na linkedInowej grupie obnażyły jednak trochę głębszą warstwę tej patologii – przemocowy up-selling za zamkniętymi drzwiami gabinetów kosmetycznych, estetycznych i chirurgii plastycznej. Dziewczyny pisały tam, w jaki sposób komentowano ich ciała, by dokupywały inne zabiegi. Specjaliści często działają na skryptach: „wystarczy, że zrobisz jeszcze”, „naprawdę, nie widzi Pani, jak to fatalnie wygląda” aż do bardziej brutalnych metod: oceniające spojrzenia, sugerowanie, że kobieta jest zaniedbana, celowe dodawanie jej lat czy kilogramów w rozmowie.

Podsumowując…

Branża beauty żeruje na prawdziwych lub spreparowanych kompleksach. Większość marek jest po prostu… subtelna. Operujemy obrazem, kontekstami społecznymi i sprytnym wordingiem, by wzbudzić pożądanie produktu, a raczej efektu, który wywoła lub problemu, który rozwiąże.

„Kto z nas jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem”. Nowoczesny marketing nie jest już sztuką opowiadania bajek, ale sztuką opowiadania, nie zawsze pięknej, prawdy. Sztuką, którą jak widać, nie każdy potrafi i powinien uprawiać.

Kalina Tyrkiel
projektantka treści, trenerka UX writingu,

wykładowczyni akademicka, psycholożka

Rezygnacja z usługi to nie koniec naszej relacji z osobą, która korzystała (lub mogłaby skorzystać) z naszej oferty. To często szansa na zbudowanie relacji, powiedzenie „szkoda, mamy nadzieję, że do zobaczenia innym razem”. W tym wypadku ton opiera się na zawstydzaniu, co jest szczególnie ryzykowne w branży beauty, bazującej na budowaniu pozytywnego obrazu siebie i przyjemnych, wspierających doświadczeniach.

Z perspektywy psychologicznej pojawia się dodatkowe ryzyko: trafienia na osoby żyjące z zaburzeniami odżywiania lub z innymi trudnościami dotyczącymi wagi. To branża, w której warto wzmacniać pozytywy, kłaść nacisk w komunikacji na dbanie o siebie i wzmacnianie pozytywnych zachowań. Co więcej, to również klasyczny z perspektywy UX przykład clickshamingu, czyli zawstydzania użytkownika. Jest tu dużo miejsca na poprawę.

Kamila Paradowska 
projektantka treści, trenerka pisania

To praktyki nieetyczne i oburzające zjawisko znane jako confirm shaming lub guilt shaming. Manipulacja polega na tym, że sugerujemy użytkownikowi negatywne wyobrażenia na temat samego lub samej siebie. Wywołujemy poczucie wstydu, które ma zniknąć w momencie, kiedy skorzystamy z danej oferty. Dodatkowo komunikacja opiera się tu na obrażaniu, umniejszaniu wartości osoby, która otrzymuje te wiadomości. 

Wszystko połączone jest z technikami psychowrtingowymi, które są powszechnie stosowane i nie uznaje się ich za nieetyczne. Symulujemy pewien obraz w głowie czytającej osoby: widzi się ona wraz z usługą czy produktem i może się do niej „przymierzyć”, wyobrazić sobie, że korzysta. 

W powiadomieniu push możemy szukać dowcipnej formy komunikacji, ale też trzeba go skrócić. Zaczęłabym od takiej wersji: „Dłuższa przerwa w Fitness Club? To nic! 🙂 Nie musisz robić wielkich planów – wystarczy, że zajrzysz! Teraz miesiąc z karnetem open za 69 zł”. Warto zrobić takich komunikatów np. 3 i testować je czasowo wśród odbiorców. Ten, który ma najwyższą konwersję, powinien zostać. Z maili musi zniknąć obrażanie, wywoływanie wstydu – tu trzeba dużej ostrożności. Zawsze też należy testować i pytać odbiorców o wrażenia.

PS Katarzyna Kucewicz: Hejt pozostawia znaczący ślad w naszej psychice („PR na backstage’u”)