fot. thewellnessaddict.com
Podczas E-biznes Festiwalu w Krakowie nakreśliłem własną „filozoficzną” mapę drogową interakcji jaką mamy z technologiami mobilnymi. Najpierw, od pierwszych PDA do 2007 roku mieliśmy etap „pytanie → brak odpowiedzi”. Transfer danych był drogi i zawodny, metody interakcji z urządzeniami niedokładne, a aplikacje budowane bez zrozumienia specyfiki medium i użytkownika – co prowadziło do zniechęcenia i braku zaufania.
Zobacz również
29 czerwca 2007 roku, wraz z premierą iPhone’a, otworzył się całkowicie nowy rynek. Jednocześnie pojawił się zupełnie nowy typ konsumenta, który szybko przyzwyczaił się do sytuacji, gdzie „pytanie → natychmiastowa odpowiedź”.
I tak żyjemy w dobie fantastycznie prostych i intuicyjnych interface’ów dotykowych i wszechobecnego internetu mobinego, gdzie stwierdzenie „nie wiem” przestało być wymówką, bo dowolne zapytanie wprowadzone do smartfona wsparte systemami wyszukiwania Google’a daje nam odpowiedź już, teraz.
Wciąż jednak musimy zadawać pytania, wciąż musimy wybierać najlepsze odpowiedzi.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Zaprzęgniemy jednak procesory i algorytmy do przewidywania naszych zachowań, uczenia się preferencji, analizowania zachowań, wyciągania wniosków. Wtedy zacznie się trzeci etap naszej interakcji z interface’ami, gdzie „brak pytania → odpowiedź”. czyli będziemy wiedzieć wcześniej niż zadamy pytanie, a algorytm przewidzi prawdopodobieństwo naszej następnej aktywności i dostarczy istotne informacje szybciej niż teraz. Wszystkich zaniepokojonych taką wizją przerażę jeszcze mocniej – to nie jest pieśń przyszłości, pierwsze nieśmiałe próby tej idei są już ogólnodostępne.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Google Now, dzięki analizie tras pokonywanych przez nas codziennie, wie gdzie jest nasz dom, a gdzie praca i sprawdza jakie są korki na naszej ulubionej drodze, wtedy gdy najczęściej się nią poruszamy. System uczy się nas i im więcej wie (na podstawie naszego maila, kalendarza, interakcji, historii wyszukiwania), tym jest dokładniejszy. Przehandlujemy więc swoje dane w zamian za wygodę, ale ten ekshibicjonizm (w przeciwieństwie do tego, co mówią fanatycy ochrony prywatności) ma ogromną wartość. Nie istniałoby przewidywanie korków, gdyby nie to, że kiedyś, prawdopodobnie nieświadomie, zgodziliśmy się na śledzenie naszego położenia przez Google’a (czy np. polskiego NaviExperta). Ale to tylko dygresja.
Jakie to ma implikacje dla nas w branży i dla nowego marketingu?
Przede wszystkim między komunikatami, które wysyłamy a komunikatami, które zobaczy użytkownik, zostanie wprowadzony jeszcze jeden filtr – filtr kontekstowej istotności. Co oznacza, że to algorytm uczący się użytkownika, będzie oddzielał szum od sygnału i zdecyduje co jest ważne, a co nie.
Zaczniemy coraz mocniej zamykać się we własnych preferencjach (co Eli Parser nazywa „Filter Bubble”), co zmniejszy ekspozycję na nowe komunikaty i idee, ale też reklamę.
Ale z drugiej strony – może właśnie takiego cyfrowego odszumienia potrzebujemy?
—
Ten felieton jest post scriptum i rozwinięciem idei z poniższej prezentacji: