fot. pexels.com
Pamiętam, gdy ponad dwadzieścia lat temu rodzina zaprosiła mnie do siebie do Paryża. Podczas pobytu odwiedziliśmy wspólnie znajomych. Po północy, z inicjatywy mojej cioci zamówiliśmy pizzę, którą przywieziono motorem. Pierwszy raz jadłam wtedy jedzenie dostarczone prosto do domu. Od tej pory mieszkający we Francji członkowie mojej rodziny zmienili już nawet religię, nie zmienili jednak swoich przyzwyczajeń związanych ze spożywaniem posiłków – nadal uwielbiają jeść poza domem oraz pałaszować ulubione potrawy przywiezione prosto do domu. Swoje nawyki zmieniłam natomiast ja. Od pobytu w Paryżu, a szczególnie w ostatnich latach, chętnie zamawiam jedzenie z dostawą, zwykle do pracy.
Zobacz również
Gastrobiznes emigruje do sieci
Na pierwszy rzut oka w ciągu tych przeszło dwudziestu lat niewiele się zmieniło. Nadal wśród dań króluje pizza na wynos, także tu nad Wisłą, nie tylko nad Sekwaną. Z tym, że dzisiaj coraz częściej składamy zamówienia nie telefonicznie, ale online. Jak podaje w swoich szacunkach bank inwestycyjny Cowen and Company, do końca tej dekady liczba zamówień jedzenia dokonywanych w internecie przewyższy te składane przez telefon.
A to wszystko za sprawą trendu, który już od kilku lat zdobywa również polski rynek. Powstały i nadal powstają platformy, które dają dostęp do menu licznych restauracji, gwarantując dostawę oferowanych przez nich dań pod wskazany adres. Jedzenie zamawiamy w nich na komputerze lub przez aplikację w smartfonie. Dzięki kilku kliknięciom zamówione, gotowe dania dostarczane są tam, gdzie się właśnie znajdujemy: do biura czy domu. Choć najczęściej do domu, bo tam trafia aż 82 proc. zamówień.
Za odejściem od zamówień telefonicznych na rzecz internetowych przemawia szeroki wybór restauracji i barów na platformach czy możliwość dodawania i sprawdzania opinii.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Kuchenna czy logistyczna rewolucja?
Jeszcze dekadę temu mogliśmy zamawiać jedzenie wyłącznie telefonicznie. Zwykle była to chińszczyzna. Zatrudniony w knajpce dostawca dowoził ją pod wskazany adres i w określonym czasie. Dziś restauracje nie muszą już mieć w swoich szeregach własnych kierowców. Najwięksi gracze w branży: portale pyszne.pl czy pizzaportal.pl dysponują bowiem własną flotą. Innym swoje usługi oferują wyspecjalizowani kurierzy jak np. firma Stava.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
To właśnie pojawienie się pośredników między restauracją a klientem zapoczątkowało rewolucję, nie sama możliwość zamawiania przez internet, co słusznie zauważa Forbes. Co więcej, o tyle o ile z naszą lojalnością wobec restauracji bywa różnie, o tyle klienci okazują się lojalni wobec wypróbowanych dostawców jedzenia, jak uważa Lech Kaniuk, współzałożyciel serwisu pizzaportal.pl oraz prezes sieci iTaxi.
Skoro mowa o dostawcach, a więc dwóch lub czterech kółkach, nic dziwnego, że do branży postanowił dołączyć Uber – alternatywny przewoźnik, który zdobył serca klientów na całym świecie. Usługa UberEATS jest już dostępna w wybranych polskich miastach ponad rok i ma się dobrze. Rowerzystów z czarnymi obrendowanymi torbami termicznymi kojarzy dziś już chyba każdy mieszkaniec Warszawy.
Swoją drogą dobrze zorganizowana logistyka to podstawa. Kaniuk przekonuje, że dzięki sprawnej organizacji jeden kierowca może obsłużyć kilka lokali podczas jednej „wyprawy”.
Biznes się kręci, a restauratorem taka współpraca zdaje się odpowiadać. Zyskują klientów, a za promocję zamawiania jedzenia online odpowiadają już pośrednicy. Mają za co to robić, bo prowizja dla samego UberEATS to podobno nawet 30%. Uber jest bardziej widoczny w sieci, ale na billboardach w wielkich miastach nie da się nie zauważyć reklam pyszne.pl czy pizzaportal.pl.
Polak stołuje się „na mieście”
Zamawianie jedzenia na telefon było zawsze świetnym rozwiązaniem, gdy głód w pracy dopadał niespodziewanie lub gdy wpadali niezapowiedziani goście. Dziś staje się to elementem codziennego życia. Polacy coraz częściej jedzą dania przyrządzane nie przez nich samych. Często też nie chce im się wychodzić po jedzenie. Nie mają czasu, chęci albo po prostu pragną spróbować czegoś innego, niż domowa kuchnia. Istnieje jeszcze jeden istotny czynnik, który odgrywa znaczącą rolę w naszym kraju – pogoda. Gdy pada i jest zimno, mało komu chce się opuszczać domowe pielesze. Ale po co od razu rezygnować z kolacji w ulubionej knajpce, skoro te pyszne, oferowane przez nią dania można zjeść u siebie w domu?
Jak podaje Rzeczpospolita, w 2017 roku wzrost w branży HoReCa zwiększył się o 5 proc. Dawniej nie do pomyślenia było spożywanie śniadania poza domem, oczywiście najlepiej w piżamie i szlafroku. Dziś śniadanie na mieście, wręcz celebrowane w specjalnie do tego stworzonym lokalu, nie dziwi już nikogo. Część restauracji posiada również osobne menu śniadaniowe, a w weekendy kuszą klientów ofertą brunchu dla znajomych.
¾ wszystkich zamówień online składanych jest od piątku do niedzieli. Szczyt przypada na porę wieczorną. Jasno wynika z tego, że klienci zwykle zamawiają do domu kolację spożywaną w gronie bliskich.
Nie tylko otwarcie się konsumentów na składanie zamówień online zmieniło branżę gastronomiczną. To cały internet „namieszał”, bo dał nam dostęp do Instagrama i innych mediów społecznościowych, w które wrzucamy zdjęcia ładnie podanych dań. Jest to również niewątpliwie darmowy PR dla restauracji. Nie bez znaczenia dla branży gastronomicznej wydaje się również możliwość zapoznania się z opiniami innych zamieszczanymi w takich serwisach jak Zomato czy Trip Advisor. Swoje trzy grosze dorzucają również blogi i vlogi kulinarne.
Dlaczego zamawiać online?
Ale dlaczego w ogóle zamawiamy w sieci? Pierwszy powód to niewątpliwie wygoda. Wystarczy dostęp do internetu, kilka kliknięć i po sprawie. Nie trzeba wychodzić z domu ani z kimkolwiek się kontaktować. Wygodna jest również płatność plastikowym pieniądzem. Wystarczy podłączyć do aplikacji takiej jak UberEATS kartę płatniczą, by niezwykle szybko, bez zbędnego wprowadzania danych, zamówić danie, na które naszła nas właśnie ochota. Szybko, bezproblemowo, bez zbędnych formalności. A przecież właśnie o to chodzi.
A może być dodatkowo oszczędnie… Kupując jedzenie online, można jeszcze dodatkowo zyskać dodatkowe środki np. na rachunki za media takie jak prąd, gaz, telefon, internet czy telewizję. Oferty platform takich jak: pyszne.pl czy pizzaportal.pl, znaleźć można między innymi na platformach, które za każde zamówienie naliczają środki na opłacenie rachunków.
Kolejny powód to szeroki wybór kuchni, które znajdują się w zasięgu naszej lokalizacji. Dzięki temu mamy pewność, że zamówione dania będą jeszcze ciepłe. Dziś jedzenie dostarczane do domu czy biura nie kojarzy się z tanią chińszczyzną. Spektrum miejsc i cen wydaje się zróżnicowane i wystarczająco szerokie. Online można zamówić dziś nie tylko fastfoody, ale także tatar wołowy czy dania ze świeżych ryb i owoców morza.
Niebagatelne znaczenie ma tutaj szybkość dostawy. Ale nadal w godzinach szczytu można czekać na jedzenie nawet ponad godzinę. Stąd zamawianie frytek, które przecież najlepiej smakują, gdy są jeszcze gorące, nie wydaje się być najlepszym pomysłem. To dlatego taką popularnością nieustannie cieszy się pizza, jej główny składnik – ser – okazuje się świetnym izolatorem ciepła, dlatego pizza dociera do klienta zwykle w idealnym, nadal ciepłym stanie.
Skoro pizza jest tak popularna, nie dziwi, że obok wielkich portali typu pyszne.pl, to właśnie pizzerie przodują w dostawie jedzenia zamawianego online. 70% ruchu generowanego przez klientów Telepizzy pochodzi z internetu. W przypadku Pizzerii Domino’s wartość ta osiąga 60%. Dania z tej pizzerii można również zamawiać przez Messengera. Podobną możliwość zapewnia Pizza Hut. Jej bot na Messengerze wydaje się całkiem sympatyczny. Gdy próbowałam zamówić pizzę tym kanałem, a nie podałam zbyt precyzyjnego adresu, bot mi odpisał: „Kurde głupia maszyna ze mnie albo taki adres rzeczywiście nie istnieje”.
Dlaczego nie zamawiać online?
A jednak nie każdy jest przekonany do składania zamówień w sieci. Omijamy taką możliwość w pierwszej kolejności z powodu wysokich cen (tak, pamiętajmy o doliczanych kosztach dostawy). A to wpływa z kolei na kolejny punkt – klienci restauracji wolą zabierać jedzenie na wynos, przychodząc do niej osobiście. Trzeci czynnik to po prostu brak możliwości dostawy – lokale gastronomiczne przecież ograniczają zasięg dostaw, aby zapewnić dostarczenie jeszcze ciepłego dania. Na takie dane powołuje się portal mamstartup.pl.
Branża rośnie jak na drożdżach
Mimo głosów „przeciw” liczba zwolenników tego typu rozwiązań stale rośnie. Według danych z połowy 2017 roku rynek dostawy jedzenia na całym świecie wart był 83 miliardów euro. Polski rynek, choć jest opóźniony względem zachodniego o ok. 2 lata, szybko nadrabia straty i rośnie o 10 proc. rocznie. Dziś jego wartość wycenia się na 500-600 mln dolarów. Do 2020 roku polski rynek zamawiania online będzie wart miliard złotych.
Jeszcze w połowie 2015 roku dostarczanie jedzenia zamawianego przez internet w naszym kraju stanowiło ledwie kilka procent, jak podawał Forbes. Ale już w ciągu kolejnych 4 lat wyniesie 11 proc. całego rynku gastronomicznego, jak wynika z raportu Morgan Stanley.
Trend zamawiania jedzenia online został szybko zauważony i odpowiednio dofinansowany. Podczas gdy jeszcze w 2013 roku trafiało na niego 35 milionów dolarów, 2 lata później było to już 1,15 miliardów dolarów. To dzięki zastrzykom finansowym od inwestorów i nowych zagranicznych właścicieli pyszne.pl i pizzaportal.pl mogli urosnąć do swoich obecnych rozmiarów, dzieląc między sobą większość rynku. A jeszcze prawie ćwierć wieku wcześniej, w skali światowej, mniejsi i więksi dopiero przecierali ten szlak usłany okruchami jedzenia…
Wszystko zaczęło się od pizzy
Pizza – jak już wspomniałam – to najczęściej zamawiane danie w Polsce, nie inaczej jest w zachodnim świecie. Nic dziwnego, że to na nią złożono pierwsze zamówienie online. W 1994 roku w USA koncept PizzaNet, wymyślony przez Pizzę Hut, umożliwił złożenie zamówienia przez internet. Co ciekawe, zdarzyło się to, zanim mogliśmy kupować ubrania, książki czy muzykę w sieci!
Kolejny krok milowy postawiono w 2004 rok, kiedy powstała GrubHub – amerykańska platforma do zamawiania jedzenia online. To ona rozpoczęła rewolucję, która u nas właśnie nabiera rozpędu.
Owocny biznes
Możliwość zamawiania jedzenia online wpływa na ewolucję całej branży gastronomicznej, restauracje na tym zyskują. Nawet te małe, które wreszcie mają okazję dotrzeć do masowego klienta, bo ich oferta znalazła się na popularnej platformie. Ten trend wydaje się bardzo przyszłościowy, a to z trzech powodów. Raz: ludzie zawsze będą głodni. Dwa: mamy coraz mniej czasu. Trzy: lubimy wygodę. Jak przekonuje Forbes, ten, kto chce się załapać na ten pociąg, ma jeszcze góra 3 lata, póki rynek nie zostanie podzielony między megagraczami na dobre. Zatem zainteresowanych zachęcam do szybkiego zakupu biletu, bo już za chwilę konduktor po gwizdku krzyknie „Odjazd”, a coraz bardziej przyzwyczajeni do tego typu usług klienci odjadą w nieznane. Ja na pewno pojadę z nimi!
źródła:
forbes.pl/pierwszy-milion/jak-zmienia-sie-biznes-na-dostawach-jedzenia/cwlf5pj
mamstartup.pl/zywnosc/11422/rynek-dostaw-jedzenia-jest-warty-83-mld-euro-jak-nowe-technologie-go-zmieniaja
wiadomoscihandlowe.pl/artykuly/rynek-dowozow-jedzenia-w-polsce-kompleksowy-raport,40784/4
rp.pl/Przemysl-spozywczy/304109902-Polacy-coraz-czesciej-jadaja-w-restauracjach.html
pb.pl/dostawa-nie-lubi-poniedzialkow-864010
portalspozywczy.pl/horeca/wiadomosci/rynek-zamowien-jedzenia-on-line-wart-ok-500-600-mln-zl,154441.html
superbiz.se.pl/wiadomosci-biz/polacy-coraz-czesciej-zamawiaja-jedzenie-przez-internet_1037170.html
forbes.pl/biznes/jedzenie-z-dostawa-do-domu-megatrend-w-biznesie-food-delivery-w-polsce/q7tz368