I wyróżnienie
Agnieszka Woś:
Rok 2050. Po czasach, w których ludzie wychodzili z siebie, by zdefiniować czym jest reklama i jej wszelkie rodzaje, nastał okres, w którym trudno powiedzieć, czym właściwie reklama nie może się stać. Bo marketerzy przyszłości próbują wszystkiego, w końcu jakoś trzeba się wyróżnić. Świat promocji sam się nakręca i pędzi na złamanie karku. Reklamy przybierają coraz bardziej ekstremalną postać, próbując zaistnieć na tle pstrokatych media landscapes, czy też „adscapes” dużych miast. Eksperymenty. Eksperymenty i wynalazki zdają egzamin (na krótki czas). W takich warunkach powstają np. nanoreklamy, które kłębią się na ulicach. Konsumenci wdychają je w drodze do pracy, zjadają wraz z batonami i chrupkami, piją razem z whisky. Kiedy mikroprzekazy zaczynają działać, odczuwają nagłe, niewyjaśnione zainteresowanie jakimś produktem, chęć wypróbowania, a może nawet zakupu. Podszepty i kuszenie przybierają postać impulsu, emocji. Czasem działa, czasem nie, a po kilku godzinach nanoreklamy zostają wydalone zgodnie z naturą. Normalka. Podejrzliwość konsumentów w 2050 graniczy z paranoją. Inżynieria genetyczna też ma się całkiem nieźle. I tak rodzą się ożywione reklamy. Nie do końca wiadomo, czym tak naprawdę są (to temat kontrowersyjny, naukowcy dość niechętnie poruszają tę kwestię w omnimediach) – istotami podobnymi ludziom? Klonami? Zwierzętami? Potworami? Jedno jest pewne – są personifikacjami marek. Stworzonymi sztucznie postaciami o cechach przypisywanych brandom. Funkcjonują jako celebryci, chodzące reklamy, dziwadła. Trochę krótko żyją, ale kto by się tym przejmował, raz-dwa można zrobić nową sztukę i po krzyku. Wszystkie triki dozwolone, ale w rzeczywistości, w której każda przestrzeń i powierzchnia stanowi terytorium reklam, marketerzy muszą jakoś rekompensować całe to wariactwo. To, co się liczy, to fun, rzecz jasna. Im zabawniejsza, im bardziej zaskakująca reklama, tym większe prawdopodobieństwo sukcesu (na tym polu niewiele się zmieniło od pamiętnego roku 2014). Dlatego w promocji łamie się wszelkie bariery, np. umożliwiając konsumentom poczucie smaku dźwięku (tybetański gong-dżingiel rozbrzmiewający przy wejściu do restauracji ma lekki posmak prażonego jęczmienia i koziego mleka), poznanie uczuć kwiatów (kwiaciarnia rozdaje próbki emocji świeżo podlanej begonii) i zmianę percepcji (Oculus Rift 2050 umożliwia przeżyć dzień mikroba i poczuć, jak płynie czas dla baobabu. Wszystko w wersji demo). Spory problem stanowi etyka reklam. Właściwie trudno powiedzieć, by radziła sobie w świecie napędzanym tak błyskawicznymi zmianami – gdzie jednego dnia reklamuje się tabletkę samobójstwa, a drugiego krople żołądkowe pozwalające poczuć się jak Monarcha Absynt (kimkolwiek on jest, ale to całkiem znany gość. Jest na co drugim mega billboardzie). A konsumenci… jakoś się do tego szaleństwa muszą przystosować. Nie mają innego wyjścia;)
Zobacz również
II wyróżnienie
Marek Fudala:
Polecę trochę futurystycznie.. ale co mi tam. W 2050 roku będziemy korzystać z urządzeń podobnych do Google Glass, które odbierając impulsy z naszego układu nerwowego będą odczytywać nasze myśli i na ich podstawie przedstawiać użytkownikowi reklamę. Załóżmy, że widzisz na ulicy najnowszy model motocykla i wyobrażasz sobie jak to by było pomykać takim cackiem Route 66.
W tym momencie urządzenie przesyła informację o potencjalnym kliencie do bazy danych, superkomputery analizują dane i generują całkowicie spersonalizowaną reklamę w postaci krótkiego video składającego się z: promocyjnej oferty na wylot do U.S, prezentacji oferty hotelu, który odpowiada Twoim wymaganiom oraz wypożyczalni, która aktualnie posiada dany model motocykla, oraz animacją przedstawiającą Ciebie mknącego odcinkiem drogi 66 w New Mexico a po zakończeniu wyświetli się czarne tło z napisem… SPEŁNIJ SWOJE MARZENIA, TYLKO ZA XXXX PLN… oraz przyciskami TAK i NIE. Oczywiście po wybraniu TAK system automatycznie pobierze określoną kwotę z Twojego konta bankowego i załatwi za Ciebie wszystkie formalności.
III wyróżnienie
Ela Minda:
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
W 2050 roku ludzie i ich potrzeby aż tak bardzo się nie zmienią. Nadal będą chcieli mieć wpływ na swoje życie, będą chcieli podejmować decyzje efektywnie i w jak najkrótszym czasie. Reklamy będą miały za zadanie pomagać w tych wyborach, skracać nasz czas na zastanawianie się, szukanie informacji i oceny innych klientów o danym produkcie.
Przechodząc obok sklepu, bądź oglądając reklamy w jakimkolwiek urządzeniu, nie będziemy widzieli manekinów na wystawach lub aktorów w filmikach, lecz samych siebie i naszych najbliższych. Reklamy będą do tego stopnia spersonalizowane, że matka oglądając reklamę zobaczy siebie i swoje dzieci. Ubrane będą w najlepiej dopasowaną do wieku, sylwetki oraz stylu bycia odzież, jedzące najbardziej zdrową i ekologiczną żywność, a przy tym najszczęśliwsze na świecie. Od razu będzie możliwość przesłania filmu, zdjęcia na portal społecznościowy lub bliskim osobom z prośbą o ocenę. Interaktywnie będziemy mogli zmienić ciuchy, ich kolor i długość, wybierać z dostępnych modeli i odsyłać osobie pytającej. Po najechaniu na jakikolwiek produkt z reklamy, wyskoczy nam sieć sklepów internetowych i stacjonarnych znajdujących się najbliżej naszego miejsca pobytu z możliwością zakupu. Technologia w 2050 bez problemu będzie umożliwiała pozyskiwanie niezbędnych danych, potrzebnych do tworzenia tego typu reklam.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
IV wyróżnienie
Zbyszek Łupikasza:
Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, kiedy myślę o reklamie przyszłości to scena z plastikowym rekinem w trzeciej części „Powrotu do przyszłości”. Niby 3D, holografia, wodotryski ale rekin wciąż mało realistyczny. Poczucie humoru typowe dla Zemeckisa i Spielberga. I tak pewnie będzie z reklamą w przyszłości: technologie osiągną niebywały poziom zaawansowania a my nadal nie damy się nabrać. No, przynajmniej nie wszyscy. Z pewnością zmienią się narzędzia audiowizualne (holografia, bezekranowe obrazy przestrzenne) i oparte na wiedzy o pracy naszego mózgu. Nie to jednak jest tutaj najciekawsze i najbardziej intrygujące. Diabeł tkwi zupełnie gdzie indziej, w szczegółach nie ze świata nowinek technologicznych i skomplikowanych narzędzi marketingowych a w dyskretnie okrytych wojskową i państwową tajemnicą polityce międzynarodowej, wywiadzie i armii. TECHNOLOGIE TO NIE REKLAMA Zmiany technologiczne miały oczywiście wpływ na rozwój reklamy i technik marketingowych ale przecież telewizja nie pojawiła się po to, żeby nadawać reklamy (chociaż można mieć dzisiaj co do tego wątpliwości). Podobnie było wcześniej z drukiem a od niedawna z Internetem. Wystarczy obejrzeć parę odcinków serialu „Mad Men”, żeby się przekonać, że w branży reklamowej kreatywność i oryginalne, świeże pomysły liczyły się w przeszłości, liczą obecnie i będą liczyć jeszcze przez wiele lat. Z chwilą, kiedy technologie wchłoną reklamę w stu procentach, przestanie ona być sztuką i będzie to jej definitywny koniec. Znany promotor społeczności Open Source Clay Shirky zauważył ciekawą prawidłowość: wielkie wynalazki medialne ostatniego tysiąclecia: druk i Internet przechodziły bardzo podobne fazy rozwoju. Przez pierwsze kilkadziesiąt lat od wynalezienia druku był on używany głównie do wydawania pornografii. Dopiero później pojawiły się różne formy wydawnictw naukowych, czasopism i wreszcie prasa skupiona wokół społeczności lokalnych. Podobnie było z Internetem… Najwyraźniej nowe technologie potrzebują czasu, zanim znajdziemy dla nich jakieś praktyczne (czytaj: mało ciekawe dla końcowego odbiorcy) zastosowania. A reklama jest zawsze gdzieś pomiędzy, tuż za pornografią a przed dziennikiem z najnowszymi wiadomościami lokalnymi. Może dlatego czerpie z obu form pełnymi garściami? TO CO TERAZ TYLKO JESZCZE BARDZIEJ Jednym z najprostszych sposobów wizualizacji przyszłości jest „przedłużenie” i rozwinięcie tego, co już obecnie testowane jest na poligonach i w laboratoriach naukowych. Stąd tak częste we wpisach tej dyskusji odwołania do holografii i (moim zdaniem mocno przereklamowanych) okularów Google oraz różnych typów elektronicznych implantów. Bo to już jest i może się jeszcze rozwinąć. Niestety, jest tego znacznie więcej. Niestety – bo większość z tych wynalazków koncentruje się na ingerencji w naszą prywatność a ich ostatecznym celem jest całkowite pozbawienie nas sfery prywatnej i intymnej. Oto krótki i bardzo niepełny przegląd tych „cudów techniki”: 1. Skanery na lotniskach pokazujące intymne części naszego ciała w obrazie o fotograficznej jakości. Oczywiście do walki z terrorystami. 2. Wojskowe bezzałogowe drony uzbrojone i używane do walki z terrorystami. 3. Małe wielośmigłowe helikoptery-zabawki z kamerami potrafiące zajrzeć przez okno do prywatnego mieszkania w wielopiętrowym wieżowcu. 4. Detektory zapachu, które potrafią na podstawie zapachu przechodzącej osoby zidentyfikować jej nastrój a nawet DNA (czyli stuprocentowa lokalizacja i identyfikacja w każdym miejscu publicznym!) 5. Analizatory treści rozmów i korespondencji używane przez wywiady różnych państw do walki z terroryzmem. 6. Prace nad analizą funkcjonowania ludzkiego mózgu, aktywności jego części w różnych stanach emocjonalnych i techniki skanowania aktywności mózgu możliwe do instalacji w miejskich sieciach monitoringu i dronach (analogicznie do obrazu kamer w podczerwieni) 7. Komputery kwantowe, które w ułamku sekundy potrafią odszyfrować każdą informację zabezpieczoną dowolnym kodem klasycznym (bitowym a nie kubitowym) 8. Nano-roboty i nanotechnologie, które potrafią spenetrować każde środowisko, włącznie z naszym ciałem. 9. Hologramy przestrzenne tworzące realistyczny obraz nieistniejącego w danym miejscu obiektu. 10. Drukarki 3D potrafiące odtworzyć produkt na podstawie dających się skopiować jego danych cyfrowych. Większość pozycji z tej listy to owoc rozwoju fizyki kwantowej, która narodziła się ledwie kilkadziesiąt lat temu a całkiem niedawno „eksplodowała” takimi urządzeniami codziennego użytku, jak komórki, laptopy, smartfony, tablety, GPS czy cyfrowe aparaty fotograficzne. Wydawałoby się, że jakoś tam rozwiną się social media i tam pójdzie cała reklama. Ale przecież 40 lat temu nie było facebooka ani komórek ani nawet Internetu. A za 40 lat pewnie facebook i komórki staną się odległym wspomnieniem seniorów, dla których współczesny czas będzie niezrozumiały a nawet wrogi. Tak czy inaczej, biorąc pod uwagę istniejące techniki reklamy uważam, że jedną z tych, które mają szansę przetrwać a nawet rozwinąć się w ciągu najbliższych 36 lat jest product placement, Drugą, która właściwie istnieje sobie od tysiącleci w różnych formach są „trend setters”. O te dwie techniki jestem spokojny, przetrwają, bo są najbardziej zgodne z ludzką naturą czyli chęcią naśladowania elit i tzw celebrytów. Oczywiście obie techniki muszą stać się bardziej subtelne, bo jak dotąd media radzą sobie z nimi dość słabo, ale 36 lat to wystarczający czas żeby się czegoś nauczyć, prawda? Z drugiej strony z pewnością rozwinie się też świadomość konsumenta i techniki walki z reklamą. To nawet ciekawszy temat. Umiejętność odcinania się od bombardujących mediów (jakie by one nie były w przyszłości) prawdopodobnie będzie musiała wznieść się na poziomy filozofii zen, odcinania umysłu i zmysłów od wpływu zewnętrznego jazgotu reklamodawców. Ale czego się nie robi w imię postępu i rozwoju technologicznego 🙂
Nagroda główna
Krzysiek Kolski:
Jest rok 2050 i w całym cholernym mieście nie ma ani jednego spokojnego miejsca. Nie przystosujesz się, nawet jeżeli żyjesz tu od urodzenia. Każdego dnia więcej bodźców trafia do Twojego mózgu. Każdego dnia odbierasz miliony dźwięków i obrazów, większość z nich nie ma dla Ciebie znaczenia. Ale w przyrodzie nic nie ginie. Każdy impuls dociera do Twój mózgu, a tam musi zostać przetworzony, zarejestrowany lub odrzucony. Umysł pracuje na najwyższych obrotach. Dodaj do tego pośpiech i stres. Nikt tego nie wytrzymuje. Co druga osoba ma stałe zaburzenia snu. Przejściowa bezsenność zdarza się każdemu. Kiedyś brało się pigułkę na sen. To była dobra, staroświecka metoda, aby zaznać odpoczynku. Niestety pigułka została wycofana z rynku. Oczywiście można ją kupić na czarno. W szarej strefie handluje się wszystkim. Ale musisz się liczyć z tym, że cena za nielegalny towar jest wysoka. Dlatego mało kogo na to stać, a każdy ma problem. Jak mówi przysłowie – potrzeba matką wynalazków… Na rynku pojawił się nowy japoński gadżet. Urządzenie, które manipuluje falami mózgowymi i wprowadza Cię w głęboki, odprężający sen. Urządzenie jest małe, poręczne, łatwe w obsłudze, tanie – wydaje się, że ma same zalety. No właśnie, wydaje się. Induktor ma tylko jedną, ale za to bardzo poważną wadę. Usnąłeś z pomocą induktora. Wstajesz rano, masz energię i ochotę do życia. Jak co dzień, pierwsze kroki kierujesz do lodówki, nalewasz sobie szklankę mleka. Wspaniały naturalny napój, z małą zawartością tłuszczu, który tak dobrze wpływa na kości i zęby. Pijesz jedną szklankę mleka, potem drugą, nalewasz sobie trzecią, w końcu karton jest pusty. Pycha! A teraz zdenerwowany przyglądasz się sobie w lustrze. Pewna myśl zaczyna Ci świtać w głowie. Przecież ty nie lubisz mleka. Nigdy go nie pijesz. Masz uczulenie na laktozę… K**wa! Przez ten cholerny induktor znowu wylądujesz w szpitalu z ciężkim zatruciem. A najgorsze jest to, że impulsu nie da się opanować, czujesz chęć i musisz coś zrobić, chociaż wiesz, że to bez sensu. Człowiek traci panowanie nad sobą. A jeśli każą Ci kogoś zamordować przez sen? Już chyba lepiej wydać majątek i kupić pigułki na sen na czarnym rynku. Reklamy emitowane we śnie to chyba najgorsza rzecz, jaka może człowieka spotkać.
Gratulujemy! Wszystkie odpowiedzi znajdziecie tutaj >
Sponsorem majowej edycji akcji #ZmienimySwiat była Antygrupa.
PS
Ze zwycięzcami kontaktowaliśmy się przez Facebooka. Jeśli nie otrzymaliście od nas wiadomości, zerknijcie do folderu „Inne” lub napiszcie do nas bezpośrednio na adres [email protected].