Nielegalne parkowanie samochodów w rejonie przejść to poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa pieszego uczestnika ruchu. W Warszawie w ciągu 5 lat na przejściach dla pieszych zginęło 250 osób, w tym 30 dzieci. Kampania „10 metrów” ma pokazać, że każdy, kto parkuje zbyt blisko przejścia może być współodpowiedzialny za tragiczny wypadek.
– Przepisy prawa są jednoznaczne i zakazują parkowania oraz postoju w odległości mniejszej niż 10 metrów od przejścia dla pieszych. Niestety część kierowców ich nie respektuje, stwarzając tym samym zagrożenie i pośrednio przyczyniając się do potrąceń pieszych. Chcemy uzmysłowić kierowcom, że bardzo często tych 10 metrów dzieli życie od śmierci – mówi Renata Kaznowska, zastępca Prezydenta m.st. Warszawy.
Zobacz również
Już trzy lata temu Zarząd Dróg Miejskich rozpoczął działania mające na celu poprawę sytuacji pieszych na stołecznych drogach.
– To właśnie wtedy rozpoczęliśmy audyt wszystkich naziemnych przejść bez sygnalizacji na terenie Warszawy. A po zakończeniu analizy tych blisko 2000 miejsc nasunął się wniosek, że głównym zagrożeniem dla bezpieczeństwa niechronionych uczestników ruchu jest ograniczona widoczność. A przyczyną nagminne parkowanie samochodów w rejonie przejść dla pieszych – dodaje Łukasz Puchalski, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich.
Zarząd Dróg Miejskich sukcesywnie wdraża zalecenia audytorów, wprowadzając zmiany w organizacji ruchu na kolejnych przejściach i poprawiając bezpieczeństwo w rejonie „zebr”.
#PrzeglądTygodnia [05.11-12.11.24]: kampanie z okazji Movember, suszonki miesiąca, mindfulness w reklamach
Kampania społeczna „10 metrów” to kolejny zaplanowany element działań w tym zakresie. Skierowana jest do kierowców i ma na celu zwrócić uwagę na zagrożenie wynikające z nielegalnego parkowania samochodów w rejonie przejść.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
– Oprócz już wdrażanych zmian w organizacji ruchu, chcemy budować świadomość społeczną, że za tymi przepisami przemawiają konkretne i ważne powody. Kierowcy samochodów, zastawiając przejścia, nie dają szansy innym na dostrzeżenie pieszego wchodzącego na jezdnię. A wiele tych osób nawet nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie powodują – informuje Michał Domaradzki, zastępca dyrektora Biura Polityki Mobilności i Transportu.