Zdjęcie royalty free z Fotolia
Mówiłem już, że kocham radio?
Żyjemy w czasach pędzącej konsumpcji. Nie mamy czasu na refleksję, a co dopiero mówić o jakimś dłuższym postoju. Do takiego trybu życia dostosowały się również media. Dosadne tytuły, krótkie opisy. Kultura obrazka i filmu. Trzask, prask, następny proszę. I nie zawsze 'proszę’. Wall facebooka przeskakuje przed oczami, migają filmy, obrazy, litery (ktoś liczył prędkość przesuwania się walla – np. w km/h?). Blok reklamowy trzeszczy w szwach, tak został napchany trzydziesto, dwudziesto, piętnasto, dziesięciosekundowymi spotami, potem jeszcze zapowiedź, ze dwa billboardy sponsorskie i migające obrazy filmu, a może sceny walk, wypadków, wojny z wiadomości. Media są na sterydach.
Zobacz również
Wszystko po to, by nie trzeba było spędzać wiele czasu kontemplując, zastanawiając się i przeżywając. Po to, by nie myśleć. (Nie, nie mam o to pretensji do mediów – no, może trochę – one są obrazem naszego świata i trybu życia, opowiadają to, co chcemy słyszeć i tak, jak chcemy to zobaczyć).
Mówiłem już, że kocham radio?
Media masowe nie pobudzają naszej wyobraźni, one ją kształtują. I koniec końców nas jej pozbawiają. Myślą za nas, za nas tworzą obrazy i za nas poruszają obrazami.
Nie to, co na przykład książka.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Żeby przeczytać książkę trzeba mieć chwilę spokoju – trzeba się jej oddać, trzeba pozwolić, żeby zjadane oczami słowa wykiełkowały i zaowocowały w naszej wyobraźni obrazem, dźwiękiem, zapachem, a może nawet fizycznym odczuciem dotyku, np. fakturą drzewa albo aksamitu.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Gdzieś pomiędzy książką a szeroko pojętą komunikacją wizualną jest radio. Takie medium, które może być kumplem w samochodzie, nieprzeszkadzającym tłem w pracy, nadawcą rytmu i/lub informacji w trakcie zajęć sportowych.
Dla mnie radio jest jeszcze czymś, nie – kimś.
Uwaga – mówię, że kocham radio!
Kto z Was pamięta słuchowiska radiowe? No tak, las rąk. Pamiętacie. A kto z Was ich dziś słucha? Ha! Mam Was!
W głowie od razu wymówki – nie mam czasu, nie mam kiedy. Ale kiedy je nadają, w którym programie? Może i bym posłuchał, ale…
Gdybym zapytał o audiobooki, byłoby nieco lepiej?
Nie będę Was piętnował za niesłuchanie słuchowisk – przyznam z zażenowaniem i wstydem, że i ja je zaniedbuję. Ale czemu ja gadam o słuchowiskach?
A dlatego, że one są najlepszym przykładem, jak za pomocą JEDNEGO zmysłu można stworzyć cały świat. Jak głosem, szumem wiatru, mlaskaniem, brzdękiem albo rytmem można wykreować nastrój. Jak można zbudzić konsekwentnie i przez lata usypiane zmysły. Jak łatwo przychodzi nam wejście w świat wyobraźni i jak bogaty jest ten świat.
Przypomnijcie sobie jakieś słuchowisko – nawet jego urywek. Pamiętacie obrazy i nastrój, jakie w trakcie jego słuchania generował Wasz mózg? A może spotkało Was coś takiego, że po wysłuchaniu słuchowiska lub audiobooka obejrzeliście film będący jego zobrazowaniem? Pamiętacie, jak rozczarowujące były postaci – aktorzy? Jak oni byli różni od Waszych wyobrażeń? Myśleliście: eee, ten to zupełnie do tej roli nie pasuje!
Dobra reklama radiowa jest jak słuchowisko – też działa na wyobraźnię. Też sprawia, że nasze myśli generują emocje, obrazy i postaci. U każdego inne – świetnie dopasowane do jego świata, do jego przeżyć, nawet do aktualnego stanu ducha. Jakie inne medium to potrafi?
Teraz przypomnijcie sobie reklamę radiową, która Was poruszyła, która podziałała. I? I co? Naprawdę nic? A! Jedna taka była.
Tak, wymyślenie takiej reklamy i jej stworzenie to wielkie wyzwanie. To sztuka, która zanika, bo mało kto jej potrzebuje. Całe szczęście jednak to nie jest sztuka, która kompletnie zanikła.
Ciężko jest stworzyć taki przekaz radiowy, który działając tylko jeden zmysł, poruszy pozostałe.
Posłuchajcie np tej reklamy:
Fajnie? Byłoby wręcz sielsko, gdyby nie pointa 🙂 No ale czy można oczekiwać od reklamy, że nie będzie miała reklamowej pointy?
Albo taki muzyczny żart:
I może jakiś zagraniczny spot:
Nie zawsze jednak reklama radiowa musi być słuchowiskiem. Umiejętny autor potrafi radiową opowieścią narysować litery i to nawet niekompletne:
Lecz niestety większość radiówek pochodzi z dość oczywistej, zamkniętej, ciasnej i prostej konwencji.
Bo przecież słupki muszą się zgadzać tu i teraz – a o radiu utarło się mówić, że to medium taktyczne.