Ci drudzy unikają utartych ścieżek i szukają własnej drogi. Która opcja się bardziej opłaca? Postanowiliśmy się o tym przekonać na własnej skórze…
Ponieważ wcześniej trenowaliśmy wersję nr 1, tym razem zdecydowaliśmy się na wejście „od kuchni”. Cóż, albo się uda albo nie; taki był plan, efekt może być różny. Oto lista naszych decyzji i tego, co z nich wyszło.
Zobacz również
Po pierwsze – sponsorujemy. Wydatek stosunkowo nieduży. Co nam to dało? Oczywistą reklamę, status sponsora, ale także możliwość postawienia paru warunków: mamy swoje stoisko we wszystkich trzech miastach w Polsce, gdzie odbywa się TechCrunch i robimy, co chcemy! Czyli dostajemy dosyć dużo plus wolność, co jest nieprzeliczalne na żadne pieniądze.
Po drugie – przyjmujemy z radością propozycję dołączenia do grona prelegentów (obok Piotra Wilama). Temat, który obrałyśmy to „Do polish startups have to fail?” No właśnie, jak myślicie?
Po trzecie – zamiast zwykłego stoiska robimy… stragan. Rozkładamy kram i… się dzieje! Widoczność sto procent, tłumy przy straganie i najdłuższa sesja zdjęciowa u każdego fotoreportera, który się pojawił na imprezie.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Po czwarte – zamiast kurtuazyjnej wymiany wizytówek, z oficjalnym silnym uściśnięciem ręki (co oczywiście także daje efekty), organizujemy event na straganie. Proponujemy malowanie płóciennych toreb farbkami do płótna. Można malować wszystko, ale jakimś cudem wszyscy odbijają sobie na swojej torbie szablon z naszym logotypem. Dziwny jest ten świat.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Co nam to daje? Pretekst do rozmowy o tym, czym się naprawdę zajmujemy. Do tego uczestnicy imprezy „wyprodukowali” ponad 200 toreb z naszym logotypem, z którymi teraz chodzą na zakupy w Krakowie, Warszawie i Gdyni. A także masę nowych „lajków” na „fanpejdżu”, nowych specjalistów na platformie Get Smarter, kilka zaproszeń na kolejne imprezy, obietnice artykułów w mediach branżowych oraz – przede wszystkim – fantastyczną zabawę w atmosferze śmiechu i absolutnego luzu.
No i ostatnie. Może najważniejsze? Po piąte – pozostajemy sobą i nie idziemy przed imprezą do barber shopu. Nie żebyśmy miały coś do barber shopów, po prostu jesteśmy dziewczynami.
Patrycja Babicka, Get Smarter