fot. od lewej: Mirosław Młynarczyk, Paweł Antkowiak
Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >
Zobacz również
Kiedy i co było impulsem do rozpoczęcia własnej działalności?
Już czasie studiów byłem przekonany, że chcę pracować na własny rachunek. Nie ważna była branża, ale możliwość decydowania o własnym losie, poleganie na własnych umiejętnościach i wiedzy. To było dla mnie imponujące i inspirujące.
Pierwszą poważną pracą zawodową było zatrudnienie w agencji reklamowej gdzie przez 5 lat zdobyłem ogromne doświadczenie. Wciągnięty w nurt reklamy myślałem wielokrotnie o własnej agencji, ale brakowało impulsu i przekonania, że sobie poradzę. W czasie gdy koniunktura na rynku spadła, nastroje w firmie się popsuły z propozycją założenia spółki wyszedł mój obecny wspólnik Mirek Młynarczyk. To się nazywa wyczucie czasu. Chwilę wcześniej pracowaliśmy razem i znaliśmy się na stopie zawodowej. To wystarczyło, abyśmy rozpoczęli przygodę w Albedo Marketing, która trwa już 20 lat.
Ile czasu zajęło Wam założenie agencji od momentu zakiełkowania tego pomysłu?
Byliśmy zdecydowani i zdeterminowani. Wiedzieliśmy, że trzeba postawić wszystko na jedną kartę, że nie można łączyć własnej działalności gospodarczej z innymi aktywnościami zawodowymi. Przy takim podejściu od momentu decyzji skoncentrowaliśmy się na budowie biznes planu, określeniu sposobu działania, modelu finansowania, formule prawnej i innych sprawach związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej. Snuliśmy też wizję jak będzie wyglądała nasza agencja za 5-10 lat, jaką kulturę organizacyjną chcemy tworzyć. To był wyjątkowy, ciekawy czas, poznawania się, wymiany doświadczeń. Spotykaliśmy się prawie codziennie i im więcej rozmawialiśmy, tym bardziej chcieliśmy już działać operacyjnie w naszej firmie. Od pierwszego spotkania i luźnej rozmowy do podpisania umowy spółki, wynajęcia biura i rozpoczęcia codziennej pracy na pełen potrzebowaliśmy zaledwie 6 miesięcy.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
Jakie były największe wyzwania przy rozkręcaniu biznesu?
Największym wyzwaniem, a równocześnie troską było pozyskanie pierwszych zleceń.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Musieliśmy przekonać potencjalnych klientów, że będziemy w stanie poprowadzić kampanię bardziej efektywnie i sprawniej niż agencje reklamowe o ugruntowanej pozycji rynkowej. Dlatego też od samego początku byliśmy gotowi uzależniać nasze wynagrodzenie od wyników akcji. Klienci otrzymywali od nas estymację spodziewanych rezultatów akcji, które były bardzo rzetelne. Brak osiągnięcia zakładanych wyników pozbawiał nas bowiem wynagrodzenia, a z drugiej strony spodziewane wyniki musiały zachęcać do powierzenia nam zlecenia.
Nie mieliśmy własnego portfolio, nasze biznesowe kontakty, na które trochę liczyliśmy nie przyniosły zleceń. Minęło pół roku intensywnej pracy, wyjazdów na prezentacje, przedstawiania szytych na miarę propozycji zanim trafiły do nas sensowne briefy. To była dla nas możliwość zaprezentowania naszych kompetencji i pozyskania zleceń. I tak się zaczęło, choć pierwsze przetargi były testem naszych możliwości i dopiero udział w kolejnych skutkował realizacją zleceń.
Jakie są koszty związane z rozpoczęciem własnego biznesu?
Koszty rozpoczęcia działalności nie były duże, tym bardziej, że do zespołu dołączył jako kreatywny Piotr Majewski. To minimalizowało koszty udziału w przetargach, bo wszystkie projekty mogliśmy przygotowywać korzystając z zasobów własnych wspólników.
Mieliśmy założenie, że oprócz kapitału założycielskiego spółki z o.o. (wówczas minimalny wynosił 50 tys.) wkładem wspólników będzie roczna praca w spółce bez wynagrodzenia. Kapitał założycielski miał wystarczyć na kilka miesięcy bieżącego funkcjonowania spółki. Stałym kosztem był wynajem biura, używane komputery. Księgowość prowadziła nam mama Mirka, na prezentacje jeździliśmy prywatnymi samochodami. Rzeczywiście bardzo ograniczaliśmy koszty. Dopiero po wygraniu pierwszych dużych przetargów po pół roku funkcjonowania pomyśleliśmy o zatrudnieniu kolejnych członków zespołu i zainwestowaniu w infrastrukturę. Trochę czasu trwało zanim zaczęliśmy zarabiać. Założenie, że musimy zgromadzić oszczędności na rok funkcjonowania spółki okazało się bardzo dobre.
Po jakim czasie udało się pozyskać pierwszego klienta?
Informacje o pierwszym dużym wygranym przetargu dotarła do nas po 8 miesiącach funkcjonowania. Była to promocja dla marki Curly. Pamiętam, że otworzyliśmy w biurze szampana, bo wiedzieliśmy, że będziemy mogli funkcjonować jako niezależny podmiot przez kolejny rok. W kolejnych 3 miesiącach rozpoczęliśmy współpracę z markami Indesit i Philips i stało się jasne, że podjęliśmy dobrą decyzję, zakładając agencję reklamową.
Jakich porad udzieliłbyś osobie, która zastanawia się nad założeniem własnej agencji?
Trzeba wierzyć w swoje umiejętności i podjąć wyzwanie. Niezbędna jest determinacja, bo czasem osiągnięcie sukcesu może zająć trochę czasu i trzeba mieć zdolność do znalezienia nowej motywacji po przegraniu kilku przetargów. Rekomenduję, aby wcześniej zdobyć doświadczenie w pracy agencyjnej i poznać specyfikę rynku. Myślę, że na rynku jest miejsce na nowe agencje, z nową energią, podejściem do tworzenia kreatywnych rozwiązań. Efekt nowości może być atrakcyjny dla klientów. Znacznie trudniejszym zadaniem jest utrzymanie pozycji na rynku, zbudowanie stabilnego zespołu i portfolio.
Jakie najdziwniejsze/najzabawniejsze sytuacje przydarzyły Wam się podczas realizacji własnego biznesu?
W życiu agencyjnym mamy każdego dnia do czynienia z mnóstwem zabawnych sytuacji. Najwięcej w mojej pamięci jest tego typu zdarzeń z pierwszego okresu funkcjonowania agencji. Większość niestety musi pozostać tajemnicą, ale wspominam taką sytuację z pierwszej akcji, którą realizowaliśmy w Albedo – promocji sprzedaży dla chrupek Curly. Kreację oparliśmy na motywie wchodzącego na ekrany filmu mangi pt: „Spirited Away: W krainie bogów.” Stworzyliśmy grę z krążkami mocy, które ukryte były w paczkach Curly. Każdy krążek zawierał z jednej strony wizerunek bohatera filmu, a z drugiej moc, działanie w grze. Warunki licencyjne obligowały nas, aby wszystkie materiały wysyłać do akceptacji do twórców filmu w Japonii. Na jednym z krążków copywriter napisał wymyślony tekst, którego fragment brzmiał „..pokonuje ciosem Hentai.” Wymyślił to słowo, a okazało się, że ono w języku japońskim już istnieje i wiąże się z treściami pornograficznymi.. Wszystkie krążki wysłaliśmy do akceptacji do Japonii…i promocja zawisła na włosku. Na szczęście wszystko udało się wyjaśnić, poprawić i wdrożyć promocję.
Co, Twoim zdaniem, decyduje o sukcesie w prowadzeniu własnego biznesu?
Kluczowa jest determinacja skłaniająca do ciężkiej pracy – nie wierzę bowiem w proste biznesy. Równie ważna jest odporność na porażki i cierpliwość. W każdym biznesie jest czas sukcesów i czas gdy nie wszystko układa się po naszej myśli. Trzeba wyciągać wnioski, adaptować się do nowych warunków i pod żadnym pozorem nie rezygnować. Wszędzie też, a szczególnie w branży reklamowej, która opiera się na ludziach, bardzo ważna jest umiejętność budowania zespołów rozumiana jako: dobór współpracowników, motywowanie, budowanie atrakcyjnej kultury organizacyjnej. Im większy zespół tym większe wyzwanie dla zarządzających. Obserwując wiele organizacji, mam wrażenie, że właśnie kompetencje zarządzających stanowią barierę dla rozwoju ich firm.
Co zrobiłbyś inaczej, patrząc z perspektywy czasu?
Wdrażałbym dużo szybciej w życie nowe pomysły na rozwój biznesu. Wiele projektów, o których myślałem i nawet dobierałem zespół do realizacji zostały szybciej rozwinięte i wdrożone przez konkurencję. Były to działania z obszaru data science, rozwiązań w programach lojalnościowych, czy poszerzenia kompetencji agencji o nowe obszary działalności. Przez opieszałość traciliśmy palmę pierwszeństwa i budowanie wizerunku innowacyjnej firmy. Z drugiej strony koncentrowaliśmy się na obsłudze klientów i realizacji bieżących zleceń i całkiem nieźle nam to wychodziło. Cały czas mam kilka pomysłów jak wykorzystać potencjał intelektualny zespołu do realizacji projektów z nowych obszarów i mam nadzieję, że wystarczy mi determinacji, aby tym razem je wdrożyć. W tym roku uruchomiliśmy już nową spółkę zajmująca się wyjazdami incentive. Połączyliśmy nasze kompetencje marketingowe z doświadczeniem trzeciego wspólnika jako organizatora wyjazdów. Tak powstało Touchpoint Incentive, które realizuje unikalne wyjazdy doskonale dopasowane do marek. Kolejne projekty już wkrótce.
Jakie cechy są wyjątkowo przydatne dla osób zakładających swoją agencję?
Umiejętność pracy w zespole, budowanie dobrego klimatu pracy. To pomaga zarówno we współpracy z klientami, jak i z zespołem. Chodzi o to, aby wskrzeszać w ludziach chęć do wdrażania ciekawych projektów, które będą efektywne, ale także przełomowe. Projektów, które będą tworzyć standardy rynkowe. Ta chęć tworzenia wybitnych prac powoduje, że w niektórych projektach nie podchodzimy do pracy jak do obowiązku… o to właśnie chodzi.
Jakie macie dalsze plany na rozwój agencji?
Aby agencja mogła funkcjonować w dłuższym horyzoncie czasowym musi nieustannie modyfikować swoją ofertę podążając za trendami rynkowymi i rozwojem technologii. Rynek jest niezwykle dynamiczny. W ubiegłym roku w strukturze agencji pojawiły lub rozwinęły się najbardziej działy związane z komunikacją online, która w każdej akcji staje się standardem. Mamy więc rozbudowany dział web development, dział digital motion, a także dział planowania kampanii online. Dzięki temu możemy klientom proponować efektywne dotarcie do odbiorców poprzez integrację działań we wszystkich kanałach komunikacji zarówno online, jak i offline. Myślę, że te obszary działalności będą się rozwijały także w tym roku i przyszłych latach. Ponadto mamy ambicję, aby wykorzystać nasze kompetencje w budowaniu platform bazodanowych także w obszarach wykraczających poza działania marketingowe, które prowadzi Albedo – czyli pozyskiwać zlecenia jak typowy software house. To zupełnie dla nas nowy obszar działalności, a więc także wyzwanie. Równocześnie chcielibyśmy odbudować dział eventów, który przed pandemią przynosił nam kilka milionów przychodów i był doskonałym uzupełnieniem oferty agencji, która zapewnia swoim klientom kompleksową obsługę. To wydaje się prostszym zadaniem, ale czas pokaże czy rozwój technologii i zmiana zwyczajów w społeczeństwie nie zmieniła znacząco rynku i oczekiwań klientów.
Z pewnością nie ma u nas nudy i mam nadzieję, że nigdy nie nastąpi dzień, w którym wszystko będziemy mieli poukładane. Agencja to miejsce, gdzie zmiany i dynamika działania są nieodzownym elementem funkcjonowania. Dlatego właśnie praca w agencji jest ciekawa, angażująca i wyjątkowa – po prostu najlepsza.