fot. materiały prasowe
To szansa na zobaczenie świata, który normalnie skrywany jest przed naszymi oczami. Który często ciężko jest zbadać i poznać.
Zobacz również
Program „Ekipa z Warszawy”, czyli polska wersja „Ekipy z New Jersey” na pierwszy rzut oka boli. Tak po ludzku. Podobnie jak ostatnia superprodukcja VIVA Polska „Miłość na bogato” jest jawnym gwałtem na intelekcie. Sprawia, że chcemy napisać – jak tak można? Dla kogo to jest? Kolejna granica telewizji została przesunięta! Co to za ludzie? Ale już za chwilę, patrząc na niego okiem stratega, napiszemy: nic bardziej mylnego branżo marketingowa.
„W czasie emisji pierwszego odcinka programu „Warsaw Shore – Ekipa z Warszawy” MTV Polska osiągnęła najwyższą oglądalność w tym roku.” (informacja prasowa)
Z kamerą wśród zwierząt
Mamy przed oczami osiem wyrazistych osób, które dostały szansę na pokazanie światu swoich poglądów i wartości. Wyrażenie prostym językiem swoich aspiracji. A że te aspiracje to alkohol, seks i imprezowanie? To straszne odkrycie. My na przykład, jak byliśmy w okolicach dwudziestki, myśleliśmy jedynie o poezji Herberta, a każdy wolny czas spędzaliśmy ze znajomymi w galeriach sztuki. Nie chcemy oczywiście napisać, że nasze mamy dawały nam na drogę prezerwatywy XXL, jak jednemu z bohaterów tego reality show, ale ten świat nie jest aż tak wykreowany, jakby się mogło wydawać, patrząc znad kawy w Starbucksie.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
To nie jest program dla fanów Frytki, Kena i seksu w jacuzzi
Oni, fani Big Brother, już dawno założyli rodziny i mają zupełnie inne problemy niż te, które mają bohaterowie tego show. To jest program dla nas – nas wszystkich, którzy chcą poznać swojego konsumenta – bo czyż to, co w nim widzimy, to nie jest grupa docelowa dla marek prezerwatyw, papierosów, alkoholu czy kosmetyków? Wyostrzona na potrzeby strategii. Kopalnia insightów.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Przecież właśnie jak na dłoni mamy przed sobą ucieleśniony i opisany dokładnie jeden z segmentów rynku. Aspiracyjny dla dużej większości bywalców dyskotek w małych miastach, dla których wyprawa na Mazowiecką w Warszawie mogłaby skończyć się ciężkim urazem psychicznym. O ile nie spanikowaliby jeszcze przed minięciem rogatek stolicy w swoim dwudziestoletnim BMW i ze 100 zł w kieszeni. A tutaj proszę – 8 osób, w pewien sposób niezwykłych, już za chwilę dostanie szansę porządzenia w Warszawie. Like a boss.
Na bogato! Prawdziwa zabawa, prawdziwych Polaków
To jest program dla nas wszystkich, którzy chcą poznać tę grupę docelową, ale nie mają odwagi pojechać na dyskotekę do przykładowego Milano w Starej Wsi pod Węgrowem. Tam można się dobrze zabawić, napić piwa przy muzyce, ale równie łatwo można zostać poproszonym o dość szybkie opuszczenie lokalu słowem na „s”. I nie jest to “senkju”. Wiemy, o czym piszemy.
W naszej codzienności zazwyczaj nie mamy okazji na aż takie wejście w ten świat. Disco, lekko przypakowanych kolesi z tatuażami w okolicach krocza i pięknych pań z kolczykami w pępku. Słowa oburzenia, które kierowane są pod adresem MTV są jak najbardziej nietrafione. Zaryzykujemy twierdzenie, że z naszego punktu widzenia, to nie TVP ale MTV realizuje misję. Pokazuje nam prawdziwe życie tysięcy prawdziwych młodych Polaków. Imprezowej przyszłości naszego narodu i przyszłych rodziców swoich dzieci.
Kolejna granica runęła. To szok i skandal!
To teraz szybki quiz. Dwa zadania.
- Spójrzcie pamięcią wstecz na losowo wybrany wyjazd integracyjny lub imprezę firmową. Czy po kilku kieliszkach wytrawnego prosecco impreza dalej toczyła się wokół teatru, książki i dobrego jedzenia? A może zeszła już na taniec, łatwe kobiety i „ze mną się nie napijesz?”
- Przypomnijcie sobie losowo wybrane wesele. Takie z orkiestrą, schabowym, zimną wódką i całą masą szwagrów zachęcających do tańca i przepijania. Czy białe, mokre od potu koszule na tle czerwonych ze zmęczenia twarzy o drugiej rano były miłym widokiem? A oczepiny – fajnie się bawiliście?
Odpowiedzieliście przynajmniej raz „tak”? To teraz rzucajcie kamieniem!
Rozwój to przełamywanie granic
A że rozwój wypadków, które widzimy na pewno nie prowadzi do niczego dobrego to już zupełnie inna sprawa. “Warsaw Shore” to tylko losowo wybrany, najbardziej wyrazisty przykład tego, co widzimy codziennie na ekranach naszych laptopów. Przeróżnie kwejki, wiochy, demotywatory to przecież dokładnie ten sam poziom obciachu i humoru. Seks i chamstwo jest wszędzie. Od zdjęć na Pudelku po komentarze na Onecie. Dlatego oglądajmy i kibicujmy. I poznawajmy naszego konsumenta, sąsiada w kolejce do kasy w Biedronce.
Świat jaki znamy się kończy?
To nic nowego. On kończy się już od dłuższego czasu – teraz mamy po prostu więcej narzędzi i dowodów na poparcie tej tezy. Mamy też więcej możliwości obserwacji i wykorzystywania ich strategicznie.
Bo strategia to zawsze dwie części składowe – marka i konsument.
No to Cin Cin do dna krejzolki!