TikTok Ad Awards 2025

TikTok Ad Awards 2025

TikTok Ad Awards 2025

Ostatni dzwonek na zgłoszenia do konkursu TikTok Ad Awards CE 2025! Termin upływa 24 września br.

Zgłoś kampanię

Jak założyłem swoją agencję: Michał Ryszkiewicz i Joanna Dering (Kamikaze)

Jak założyłem swoją agencję: Michał Ryszkiewicz i Joanna Dering (Kamikaze)
Kiedy i jak powstała agencja Kamikaze? Jakie były największe wyzwania przy jej tworzeniu? Co powinny wiedzieć osoby zastanawiające się nad otwarciem agencji? Na temat powstania Kamikaze opowiadają Michał Ryszkiewicz i Joanna Dering, założyciele agencji.
O autorze
7 min czytania 2021-06-01

Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >

Agencja Kamikaze istnieje już 15 lat. Opowiedzcie na start o Waszych początkach. W jaki sposób powstała Wasza agencja?

J.D.: To jest historia jak z motywacyjnego podręcznika, więc może nie brzmieć zbyt wiarygodnie. Ale całkiem na serio zaczynaliśmy u kolegi w ‘garażu’ (pozdrawiam Trawa!). A na dobre ruszyliśmy u mnie w rodzinnym mieszkaniu w starej łódzkiej kamienicy, w którym na całe szczęście miałam dość duży pokój. Codziennie rano przyjeżdżali Michał i Arek – nasz pierwszy designer (pozdrawiam!), mijali się w drzwiach z moją mamą, a czasem wyprowadzali psa. Po paru miesiącach w tym samym pokoju siedzieli Arek, Łukasz, Kamila, Marcin, Radek (pozdrawiamy!!), a pies był mocno tym zamieszaniem zniecierpliwiony. Wkrótce pojawiło się pierwsze biuro i piękny okres, w którym nowe twarze przybywały z miesiąca na miesiąc.

M.R.: Oprócz własnej zajawki mieliśmy bardzo dużo szczęścia do ludzi. Mówią, że agencja to ‘people business’ i nie mam wątpliwości, że to absolutnie podstawa sukcesu Kamikaze. Często na rozmowach kwalifikacyjnych mówię, że każdy, kto do nas dołączy będzie współtworzyć z nami agencję, że wnosząc swoje umiejętności, doświadczenia i ambicje wpływa na to, jacy będziemy za chwilę jako całość. Patrząc z perspektywy, widzę to jeszcze wyraźniej – te 15 lat to historia Kamikaze napisana przez dziesiątki utalentowanych ludzi, których udało nam się zaprosić do wspólnego projektu. Pamiętam wszystkich i dziękuję!

LinkedIn logo
Na LinkedInie obserwuje nas ponad 100 tys. osób. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Jakie były największe wyzwania przy zakładaniu własnej agencji?

J.D.: Największy challenge na początku drogi to zawsze dotarcie do potencjalnych klientów i przekonanie ich, że warto agencji zaufać i powierzyć jej swój budżet. W skrócie: portfolio, referencje, wiarygodność. Na szczęście w naszym przypadku bardzo szybko pojawili się wspaniali klienci. Już w drugim roku działania zaczęliśmy pracę z Agros Nova – wówczas liderem przetwórstwa spożywczego w Polsce. Marki Łowicz, Fortuna, Tarczyn pozwoliły nam rozwinąć żagle, a projekty dla nich pięknie wyglądały w portfolio. Chwilę później, bo w 2009 roku wśród klientów pojawił się L’Oréal Polska. Wtedy też przekonaliśmy się, że duży klient korporacyjny to nasz klient i do dziś w ten sposób się pozycjonujemy. Kamikaze „performuje” najlepiej, pracując z największymi brandami.

M.R.: Parafrazując klasyczny cytat – nie wiedząc, że coś jest niemożliwe, po prostu to robiliśmy. To w dużym stopniu zostało w DNA agencji i pozwala nadal skutecznie porywać się na tematy nawet mocno wykraczające poza wcześniejsze doświadczenia, co jest kluczowe, jeśli chcemy wykorzystywać najnowsze trendy i technologie. Tak więc gdy jest okazja zaprojektować kolekcję modową – super! A jeśli nasza grupa docelowa jest aktywna na Tiktoku – też tam jesteśmy!

Słuchaj podcastu NowyMarketing

Czy spotkaliście się później z jakimiś wyzwaniami? Coś Was zaskoczyło?

M.R.: Z perspektywy czasu wydaje mi się, że bardzo szybko nabraliśmy doświadczenia i pewności siebie w zakresie świadczonych przez agencję usług. Dużo więcej wyzwań wiązało się z zarządzaniem ludźmi, szczególnie w okresach szybkiego wzrostu, gdy przekroczyliśmy magiczne 50 osób na pokładzie i relacje osobiste przestały wystarczać. Wiedza o stylach komunikacji, rolach w zespole i rolach w projektach, modelach podejmowania decyzji w organizacji – to były prawdziwe wyzwania. Mówiąc szczerze – najwięcej nauczyliśmy się na własnych błędach. I na pewno będziemy uczyć się dalej.

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

Ale dziś widzę, że na te wszystkie wyzwania odpowiedziała nasza własna, w dużym stopniu unikalna kultura organizacyjna. Pracujemy w płaskiej organizacji, w której hierarchia jest na drugim planie, cały team ma duży dostęp do informacji, a head pokazuje kierunek i tworzy warunki do podejmowania decyzji przez swój zespół, dokładnie tam gdzie te decyzje są potrzebne.

Czyli ucieczka od korpo? Agencja nie z Mordoru?

M.R.: Trochę tak. To, że wywodzimy się z Łodzi (a biuro w Warszawie rzeczywiście jest daleko od Domaniewskiej) i lubimy pielęgnować swoje korzenie na pewno sprawia, że jesteśmy i będziemy mniej korporacyjni. To wynika też z osobistych wartości – zaufania do ludzi i partnerskiego podejścia do współpracowników. Ale jest też bardzo pragmatycznym i świadomym wyborem. W branży reklamowej mamy do czynienia z ogromnym tempem, koniecznością ciągłej adaptacji oferty do trendów rynkowych, nowości technologicznych i oczekiwań klientów. Ta dynamika sprawia, że decyzje podejmowane w zespołach projektowych są zawsze lepsze, niż eskalowanie ‘do góry’ w tzw. silosach kompetencyjnych. Naszą rolą nie jest podejmowanie decyzji, ale tworzenie warunków do ich podejmowania – otwartej, inkluzywnej kultury organizacyjnej, opartej na zaufaniu i wartościach.

J.D.: Dodam, że od kilku lat konsekwentnie tworzymy miejsce pracy otwarte na różnorodność, w tym przyjazne rodzicom – wspieramy powrót na rynek pracy mam i zachęcamy tatusiów do dzielenia trudów i radości opieki nad dziećmi. Jesteśmy też chętni do współpracy part-time z osobami, które są zaangażowane w działalność artystyczną czy własne przedsięwzięcia.

Jak przez te kilkanaście lat zmieniała się agencja?

J.D.: Stale! Bardzo lubimy zmiany, co akurat niektórych w zespole doprowadza do szału 🙂

Kompetencyjnie jest to shift od egzekucji w digitalu do agencji strategiczno-kreatywnej, która świetnie czuje się w nowych mediach i odnajduje w ciągle zmieniającym się ekosystemie, zachowaniach konsumentów i technologiach. Dziś możemy powiedzieć, że jesteśmy agencją kreatywną z super technologicznym know-how. Pomagamy współczesnym omnichannelowym konsumentom odkrywać, poznawać, wybierać i kochać marki i ich produkty. Wszystko to w ulubionych kanałach ludzi, wszędzie tam, gdzie lubią spędzać czas, ale także kupować (e-commerce, sprzedaż społecznościowa).

Agencja to nieustanne „reinwentowanie się”. Codziennie budzimy się w nowym świecie. Ale są rzeczy, które pozostają niezmienne i których trzeba bardzo pilnować. Na przykład zajawka. Lubimy to co robimy. Zaangażowanie się w to co robisz, codziennie, to magia, która generuje potężne pokłady energii.

M.R.: Od 3 lat jesteśmy też częścią międzynarodowej grupy – Altavia Group. Wybraliśmy ją starannie ze względu na federacyjny charakter, w którym poszczególne agencje pracują i rozwijają się autonomicznie, a jednak mogą korzystać z przywilejów i know-how bycia częścią globalnej organizacji. Altavia dała nam ogromnego kopa rozwojowego.

Jakie były Wasze największe sukcesy?

J.D.: Jest wiele takich momentów czy wydarzeń, kiedy otwieraliśmy szampana. Ala dla mnie największe sukcesy to długoterminowe relacje z klientami. Już od 12 lat pracujemy z L’Oréal Polska, a niedawno rozszerzyliśmy współpracę z markami luksusowymi na kraje bałtyckie. Gdy dziś spojrzymy na ‘top 10’ naszych klientów, to z połową pracujemy dłużej niż 4 lata, a kolejnych 5-ciu klientów pracuje z nami od 3 lat i zdecydowało się przedłużyć współpracę na następny rok.

A klienci to przede wszystkim ludzie i są tacy, którzy zmieniając barwy, pozostają z nami i rekomendują nas w nowym miejscu. Moim zdaniem to najwyższa forma uznania i największe sukcesy, za którymi zawsze stoi cały team. Cenię to bardzo, bo to nie jest jednorazowy show na przetargu czy pojedyncza fantastyczna kampania. To oznacza najwyższy poziom „performance” agencji – „dowożenie” na co dzień.

A co postrzegacie za największy „fakap/fakapy”?

M.R.: Pewnie trochę ich było, ale w fakapach piękne jest to, że da się je szybko ogarnąć. I jest okazja do zorganizowania mojego ulubionego typu spotkania „lessons learnt”. To, czego ja się nauczyłem, to, że wielkie rzeczy nie przychodzą łatwo. Z drugiej strony przychodzą tylko jeśli działamy pozytywnie, do przodu, z lekkością i nie zapominając o frajdzie.

J.D.: Projektowo nie boję się fakapów. Wiem, że jesteśmy silną ekipą i dźwigamy. Osobiście dla mnie największe porażki to sytuacje, w których musimy kogoś zwolnić. Bez względu na to jaka jest przyczyna, zawsze widzę to jako swoją i organizacji porażkę, choć wiem, że każdy, kto był u nas w zespole to świetny ekspert czy świetna ekspertka, która z sukcesem odnajdzie się w nowym miejscu.

Ile osób zatrudnialiście na przestrzeni lat?

M.R.: W Kamikaze dziś pracuje ok. 60 osób i to liczba, która towarzyszy nam przez ostatnie kilka lat. To wielkość, która pozwala nam utrzymać sprawność i elastyczność małej agencji, z najwyższym standardem strategii i kreacji dużych agencji sieciowych.

Jak Waszym zdaniem zmieniła się branża marketingowa na przestrzeni tych kilkunastu lat?

M.R.: Te 15 lat to naprawdę kawał czasu, biorąc pod uwagę to, jak bardzo zmieniła się nasza branża, jak zmienił się konsument, jak wygląda ekosystem komunikacji marki, narzędzia i kompetencje marketerów, wreszcie – jak urosła rola marketingu we współczesnych organizacjach.

Zwrócę tylko uwagę na ‘hype’ ostatnich kilku lat, czyli dane! Podejście ‘data-driven’ to w branży marketingowej bez wątpienia kamień milowy, które zastąpił masowy, drogi przekaz reklamowy, efektywną komunikacją skierowaną do coraz lepiej zidentyfikowanych konsumentów. Agencje z digitalowym DNA, które dobrze czują się w świecie technologii i narzędzi reklamowych, miały na tym polu dużą przewagę. Ale to się właśnie kończy!! Gdy przełom staje się standardem, to przestaje kogokolwiek wyróżniać. Najlepiej zaplanowane kampanie, oparte o super precyzyjne dane, zasilone potężnymi budżetami nie będą działać bez ‘oldschoolowej’ dobrej kreacji! Sorry, You cannot buy love…

Dlatego w Kamikaze wierzymy w siłę dobrej kreacji, która pozwala markom opowiadać swoje historie.

Jakie są Waszym zdaniem najmocniejsze trendy w marketingu na najbliższe kilka-kilkanaście miesięcy?

J.D.: Jesteśmy w trakcie dynamicznego okresu z punktu widzenia zmian zachowań konsumentów, więc trend numer jeden, który w potężny sposób wpływa na marketing to świadoma konsumpcja. Stajemy się bardzo wymagający wobec brandów, które muszą zbudować i udźwignąć nową rolę. To przekłada się naturalnie na sposób i tematy komunikacji, budowania relacji z konsumentami, ale przede wszystkim musi przekładać się na realne aktywności.

M.R.: Kiedy ze strony globalnych gigantów słychać głos, że zlikwidowane zostaną marki, które nie służą wyższym celom i nie wnoszą do życia konsumentów nic, poza tym do czego służą produkty, to znaczy że już wszyscy doskonale rozumiemy, że dla takich marek nie będzie dla miejsca na rynku.

J.D.: Idąc dalej, nie sposób nie wspomnieć o e- commerce, który zaliczył bardzo duże wzrosty, a wielu Polaków deklaruje, że taki sposób robienia zakupów zostanie z nimi po pandemii. W tym kontekście, ostatnie miesiące pokazały jak ważna jest obecność marek i produktów w digitalu (i ich widoczność tam!), jak ważne jest sprawne przenoszenie doświadczeń konsumentów z tradycyjnych punktów sprzedaży do ich smartfonów. Kolejne miesiące i lata umocnią ten trend i każą nam rozwijać go w kierunku budowania spójnego doświadczenia konsumentów.

Jakie są Wasze plany na przyszłość?

J.D.: Zacznę od tego, że… dopiero zaczynamy. Kompetencyjnie jesteśmy dziś mocniejsi niż kiedykolwiek, nadal głodni wyzwań i zdecydowanie gotowi na więcej. Rozpoczęliśmy ważne projekty międzynarodowe – zaplanowaliśmy i odpowiadamy za działania komunikacyjne naszych klientów m.in. na rynku niemieckim, w krajach bałtyckich czy w Rumunii. CEE to nasze naturalne podwórko, ale nie będziemy ograniczać się do bliskiego sąsiedztwa. W grupie Altavia mamy fantastycznych partnerów, którzy są w stanie przełożyć nasze idee kreatywne na lokalną egzekucję w wielu miejscach na świecie.

M.R.: Już w tym roku będziemy neutralni klimatycznie. To bardzo ważne wyzwanie dla nas, dla zespołu, a także dla naszych klientów. Dobrze odrobiona praca domowa w tym zakresie to też wstęp do większej aktywności agencji w tym zakresie. Chcemy opowiadać historie marek, które dostrzegają potencjalne win-win dla biznesu i planety. Bo marki, produkty i usługi etyczne pochodzące ze zrównoważonego rolnictwa, o zerowym śladzie węglowym, w biodegradowalnych opakowaniach, cruelty-free też potrzebują dobrych agencji.