Co więcej, skasowany został niewygodny dla redakcji wpis na profilu, który zdobył relatywnie bardzo dużą popularność.
Przypomnijmy, że w środę został odwołany dotychczasowy redaktor naczelny Paweł Lisicki. W ślad za nim odeszło wielu związanych z tygodnikiem publicystów i współpracowników. Wielu dotychczasowych czytelników zaczęło protestować i nawoływać do bojkotu pisma. Wyraźnie przejawia się to na Facebookowym profilu pisma. Od godziny 18 w środę, 28. listopada, do 7 rano dziś, 30 listopada, fanpage Uważam Rze stracił 5025 fanów, czyli prawie 18%. Jak zresztą widać na wykresie, odpływ fanów nadal trwa i dziś można się spodziewać kolejnych strat. Protest widać też na innych profilach Presspubliki, m.in. na fanpage’ach Rzeczpospolitej i Uważam Rze Historia. Dyskusje toczą się również w innych kanałach social media, m.in. na blogach, w tym w serwisie Salon24.pl oraz na Twitterze. Byli publicyści zapowiedzieli też, że nie oddadzą oficjalnego konta pisma na Twitterze.
Zobacz również
Tygodnik „Uważam Rze“ budził silne emocje i kontrowersje, mając grono oddanych czytelników. Teraz część z nich angażuje się na Facebooku i w innych kanałach social media. Niezależnie od kontrowersji wokół pisma i zamieszaniu wokół ostatnich zmian personalnych, to bardzo ciekawy przypadek dla mediów i marketerów. Jest to jeden z pierwszych w Polsce przypadków „odlubiania“ profilu na tak dużą skalę. Facebookowa awantura wydaje się symptomem większego zainteresowania kwestią tygodnika. Co więcej, protesty w social media mogą być ważnym argumentem dla osób nie mających tak wykrystalizowanego zdania. To właśnie z Facebooka, Twittera i blogów mogą dowiedzieć się o sytuacji i poznać opinię innych osób, w tym takich, które uważają za autorytety.
Warto zwrócić również uwagę na zamieszanie wokół postu na fanpage’u tygodnika sygnowanego przez Igora Janke, który został opublikowany w środę po południu. Ten wpis wzbudził bardzo duże zaangażowanie odbiorców, będąc zdecydowanie najbardziej angażującym postem na profilu pisma w ciągu całego bieżącego roku. Pomimo to w czwartek po południu został skasowany. Jak podają Wirtualne Media, sam publicysta twierdzi jednak, że to nie on zamieścił ten wpis. Kasowanie niewygodnych wypowiedzi jest w opinii większości użytkowników social media zachowaniem nagannym i zwykle intensyfikuje sytuacje kryzysowe, co pokazały choćby doświadczenie z usuwaniem komentarzy na stronie Kancelarii Premiera podczas protestów przeciw ACTA w styczniu 2012 r., co szerzej opisywaliśmy na blogu Sotrendera.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
Aktualizacje będziemy umieszczać na blogu Sotrendera.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Autorzy: Dr Jan Zając, Zuzanna Krysztopik; współpraca: Krzysztof Mocarski.