Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >
Zobacz również
Kiedy i co było impulsem do rozpoczęcia własnej działalności?
To już prehistoria! 2005 rok – czas, kiedy CentralWings (spółka córka LOTu) uczył nas Polaków latać na weekendy do innych krajów. Ten niskokosztowy przewoźnik, który agresywnie zdobywał rynek, potrzebował nawet 4 kampanii online tygodniowo. Wówczas 80% biletów sprzedawało się poprzez online’owe kampanie display! Serio.
Odeszłam z pracy i tak .TO się zaczęło. Naszym pierwszym klientem był CentralWings.
Ile czasu zajęło Ci założenie agencji od momentu zakiełkowania tego pomysłu?
Jakieś 2 tygodnie 😛 – spędzone głównie na tułaczce pomiędzy ZUSem, Urzędem Miasta, Urzędem Skarbowym oraz Głównym Urzędem Statystycznym. Ależ .TO był oldschoolowy fun! I te kompletnie niezrozumiałe pytania pań urzędniczek i szperanie w Księdze Klasyfikacji Kodów PKD bez zrozumienie, co się właściwie robi. Śmiech.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Jakie były największe wyzwania przy rozkręcaniu biznesu?
Utrzymanie zespołu w trakcie pierwszego kryzysu 2008 roku. Wówczas pracowaliśmy głównie dla branży finansowej, a ona po upadku Lehman Brothers oberwała najmocniej. Oberwaliśmy i my, ale utrzymaliśmy się na powierzchni bez strat osobowych.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Jakie są koszty związane z rozpoczęciem własnego biznesu?
W biznesie takim jak MOSQI.TO – który sprzedaje pomysły – relatywnie niskie, nie musimy budować hali ani inwestować w linię produkcyjną. Od początku naszym najważniejszym i najdroższym „składnikiem” byli i nadal są ludzie. Na szczęście dobrze trafiamy – mamy super zespół, który pracuje razem od lat i nadal się ze sobą nie nudzi.
Po jakim czasie udało się pozyskać pierwszego klienta?
Od razu. Patrz pierwsza odpowiedź. Taki był rynek, a my już wtedy byliśmy agile. 🙂 Potem stało się .TO modne.
Jakich porad udzieliłabyś osobie, która zastanawia się nad założeniem własnej agencji?
Działaj! Dla wszystkich znajdzie się miejsce – rynek jest spory i ciągle rośnie.
Jakie najdziwniejsze/najzabawniejsze sytuacje przydarzyły Wam się podczas realizacji własnego biznesu?
Ciągle się zdarzają. Śmiesznie zrobiło się na spotkaniu, na którym okazaliśmy się firmą, która nie zna się na produkcji POS-ów. Trafiliśmy do Bacardi z polecenia – w końcu display, to display. 🙂 Menedżer, wypytawszy o nasze doświadczenie (wówczas zerowe), powiedział lekko zrezygnowany: „No dobrze, jak już przyjechaliście, to powiem Wam, o co chodzi”. I tak kilka miesięcy później zgarnęliśmy nagrodę za najlepszy POS. 🙂 Było .TO świetne doświadczenie, pomysł sprzedaliśmy na kilka rynków. Fajne było to, że dostaliśmy szansę i postanowiliśmy, że brak doświadczenia nam nie przeszkodzi.
Kiedyś naszym aktorem był Misiopudel (bohater Psich Sucharków). Studio, światła, kamery i nagle okazuje się, że puszysty piesio waży 45 kg 😉 i scenografia ledwo wytrzymuje. Wesoło było.
Przy innej okazji tarzaliśmy się z wielkimi papetami, niczym Jim Hanson, na planie.
Fajna ta nasza robota.
Co Twoim zdaniem decyduje o sukcesie w prowadzeniu własnego biznesu?
W pierwszych latach przydaje się determinacja i optymizm. Potem trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czym właściwie jest ten mityczny sukces?
Dla mnie sukces nigdy nie był synonimem luksusu, w którym z lubością się zanurzę. Nigdy nie marzyłam o Maserati. Chciałam stworzyć firmę, w której fajnie się pracuje. I .TO się chyba udało. A to, że przy okazji klienci cenią naszą pracę i chyba nas lubią, jeszcze bardziej nas napędza.
Co zrobiłabyś inaczej, patrząc z perspektywy czasu?
Bardziej dbałabym o naszą filię w Kalifornii – nie wiadomo, kiedy nowy ład zmusi nas do ewakuacji.
Jakie cechy są wyjątkowo przydatne dla osób zakładających swoją agencję?
Myślicie, że pamiętam? 😛
Zabrzmi „dziadersko”, ale jest ważne: trzymaj się swoich zasad! Nie rób wszystkiego za wszelką cenę.
Jakie masz dalsze plany na rozwój agencji?
Dobrze się bawić w dobrym .TOwarzystwie przez kolejne 16 lat!