Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >
Zobacz również
Kiedy i co było impulsem do rozpoczęcia własnej działalności?
Doświadczenie zdobywałem pracując w agencjach, początkowo jako grafik, później art director i creative director. Miałem okazję działać twórczo przy świetnych projektach i współpracować z fantastycznymi zespołami dla topowych klientów – za co wszystkim, którzy dali mi wówczas taką możliwość, bardzo dziękuję.
Ten czas był dla mnie kluczowy. Bardzo dużo się nauczyłem zarówno jeśli chodzi o warsztat, pracę z klientem, jak i budowanie relacji z zespołem. Staraliśmy się zawsze realizować projekty kreatywnie i technologicznie na najwyższym poziomie. Pracując w ostatniej agencji, zarządzałem już całym zespołem grafików, artów i copywriterów, jednocześnie trzymając pieczę kreatywną nad realizowanymi projektami i rekrutowaniem pracowników. W pewnym momencie poczułem, że dokładnie to samo mogę realizować, ale w swojej firmie, pod swoją marką, dla swoich klientów, dla których praca sprawia mi frajdę. Wiedziałem, że dużo ryzykuję, ale czułem jednocześnie, że to odpowiedni moment i dzięki temu mogę więcej się nauczyć i realizować ciekawsze projekty. Tak też się stało.
Ile czasu zajęło Ci założenie agencji od momentu zakiełkowania tego pomysłu?
Odkąd pamiętam moi rodzice prowadzili swoją firmę. Wszystko, co się z tym wiązało, obserwowałem od kuchni, wspierałem ich na tyle, na ile mogłem będąc dzieciakiem. Widziałem zapał, zaangażowanie i pasję, a jednocześnie trudniejsze chwile, w których praca przenikała do sfery prywatnej. Już wtedy wiedziałem, z czym to się wiąże…
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Wydaje mi się, że w tym czasie podświadomie zaszczepiło się u mnie myślenie o własnej firmie. Sama decyzja o założeniu agencji pojawiła się dość późno, bo po 11 latach pracy w branży i nie była łatwa, bo wiązała się z porzuceniem stabilnej, ugruntowanej pozycji dyrektora kreatywnego w szanowanej agencji na rzecz nieznanej przygody. Teraz uważam, że to był bardzo ważny i potrzebny krok.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Jakie były największe wyzwania przy rozkręcaniu biznesu?
Wyzwań było sporo. Największym było pozyskanie klientów. Pracując w agencjach, zawsze miałem wsparcie działu new business, gdzie dostawałem na biurko listę opcji do wyboru. Były to agencje o dużej renomie, więc nie trzeba było niczego udowadniać. W swojej nowo utworzonej musiałem zbudować wiarygodność od początku i zdobyć zaufanie wśród klientów.
Musiałem również nauczyć się budować zespół client service. Pracując jako creative director, spotykałem się z klientami na briefach i prezentacjach, natomiast dzięki wspaniałym ludziom w agencji omijała mnie ta cała biurokratyczna praca związana codzienną komunikacją, z umowami, negocjacjami, czy pilnowaniem płatności.
Zakładając agencję, wiedziałem również, że na początku będę musiał z wieloma procesami poradzić sobie sam (jak to we własnej firmie). Obawiałem się, czy dam radę połączyć kreatywne myślenie z biznesowym podejściem. Nie mogłem się przecież zamknąć na kilka dni w chillout roomie jak kiedyś, wymyślając koncepcje kreatywne, bo momentalnie rósł stos formalności do ogarnięcia. Finalnie udało się to połączyć.
Miałem również problem z klasyfikacją pozycji agencji wśród klientów. Ci, którzy wcześniej ze mną lub członkami mojego zespołu pracowali, znali naszą wartość i od razu zapraszali nas do większych przetargów, ale zdecydowana większość zapytań dotyczyła realizacji niskobudżetowych, do których ze względów czysto ekonomicznych nie mogliśmy przystąpić. Naturalnie były i w dalszym ciągu pojawiają się projekty, w których zakochuje się z moim zespołem od pierwszego wejrzenia, wierzymy w nie i czujemy, że musimy to zrobić, bez względu na budżet.
Jakie są koszty związane z rozpoczęciem własnego biznesu?
Wszystko zależy od modelu biznesowego. Ja miałem podejście bardzo ostrożne, ponieważ całe finansowanie pochodziło z moich środków prywatnych. Początkowo pracowałem w domu, później w dwie osoby wynajmując małe akwarium w coworkingu na Ursynowie. Nie mieliśmy ciśnienia, że za pół roku musimy mieć 50 osobowy zespół i wyrabiać kilka mln przychodu miesięcznie. Był to zrównoważony rozwój. Zależało nam na wypracowaniu fajnego portfolio i robieniu tego, co lubimy. Wspierali mnie wtedy projektowo moi przyjaciele z różnych agencji i freelancerzy. Pracowałem wcześniej z podwykonawcami, więc całe procesy projektowe odbywały się bardzo sprawnie i w oczach klientów wyglądały, jakbyśmy cały ten zespół mieli na miejscu. Stopniowo zespół się rozrastał, mieliśmy coraz więcej zleceń i przenieśliśmy się wreszcie do naszego własnego, wymarzonego biura.
Po jakim czasie udało się pozyskać pierwszego klienta?
Pierwszy klient pojawił się praktycznie od razu. Moje odejście z agencji rozniosło się pocztą pantoflową i rozdzwoniły się telefony od znajomych, dla których wcześniej nie miałem czasu pracować, będąc w konkurencyjnych agencjach. Pierwszym, dużym klientem był Randstad z pełną, stałą obsługą marketingową trwającą nieprzerwanie do dziś. Na taką umowę musiałem czekać rok. W następnym doszła również stała obsługa marketingowa dla banku Pekao S.A.
Jakich porad udzieliłbyś osobie, która zastanawia się nad założeniem własnej agencji?
Jeżeli pasjonujesz się reklamą, ale nie masz doświadczenia w prowadzeniu biznesu, nie rób tego. Jeżeli masz doświadczenie w prowadzeniu biznesu, ale marketing nie jest twoją pasją, również tego nie rób. Sama pasja, zwłaszcza na początku nie wystarczy, by odnaleźć się we wszystkich procedurach i formalnościach związanych z prowadzeniem agencji. Naturalnie nie mam tu na myśli samego zakładania firmy, bo to jest w tym wszystkim najprostsze. Myślenie o prowadzeniu agencji jako o dochodowym biznesie również nie jest dobrym pomysłem, jest przecież mnóstwo innych bardziej dochodowych i lepiej skalowalnych biznesów. Uważam, że jedynie połączenie pasji, kreatywności, zaangażowania i determinacji z mocnym backgroundem w prowadzeniu biznesu może przynieść oczekiwane, a przynajmniej zbliżone do oczekiwanych rezultaty.
Jakie najdziwniejsze/najzabawniejsze sytuacje przydarzyły Ci się podczas realizacji własnego biznesu?
Na początku działalności agencji w ramach działań new business zadzwoniłem do jednej z najlepszych restauracji w Warszawie. Mieli fatalną stronę i niedopracowaną komunikację, więc widziałem pole do naszych działań, a jednocześnie zależało mi na rozbudowaniu portfolio. Na stronie znalazłem numer telefonu, który okazał się bezpośrednim telefonem do szefa restauracji. Nie spodziewałem się, że umówienie się na spotkanie z jednym z najbardziej uznanych w Polsce szefów kuchni jest takie proste. Poczułem się przez chwilę jak ninja new businessu. Później ściągnęli ten numer ze strony (hahaha).
Co Twoim zdaniem decyduje o sukcesie w prowadzeniu własnego biznesu?
Otwartość, elastyczność, odwaga i chęć robienia fajnych i efektywnych projektów.
Moim zdaniem nastawienie się w przypadku agencji na biznes nie jest najlepszym rozwiązaniem. Na sukces (choć co on właściwie oznacza?), składa się mnóstwo innych, pozornie niezwiązanych z prowadzeniem firmy czynników. Jest to na pewno szczęście: pojawienie się w odpowiednim miejscu i czasie, wyrozumiałość i wsparcie najbliższych – tylko oni wiedzą, ile projektów działo się w czasie przeznaczonym wyłącznie dla rodziny. A w późniejszym okresie prowadzenia firmy bardzo istotne jest bycie asertywnym i umiejętne wyznaczanie granic oraz minimalizowanie czynników stresogennych. Zdrowie ma się tylko jedno, a stres w pracy z pewnością mu nie sprzyja.
Co zrobiłbyś inaczej, patrząc z perspektywy czasu?
Byłbym ostrożniejszy w wyborze klientów, ale z drugiej strony to, co okazało się porażką wtedy, dziś jest dla mnie czymś znacznie cenniejszym – doświadczeniem. A to najlepiej zdobywać na własnej skórze.
Jakie cechy są wyjątkowo przydatne dla osób zakładających swoją agencję?
Kreatywność, sumienność, cierpliwość.
Jakie masz dalsze plany na rozwój agencji?
Na pewno nie chciałbym znacznie zwiększać zatrudnienia w KOHE. Zależy mi, by być w dalszym ciągu niewielkim zespołem specjalistów, proponujących bardzo wysoki poziom projektów.
Natomiast w najbliższym czasie planuję w jeszcze większym stopniu zintensyfikować działania digital. Mamy duże doświadczenie i świetny zespół, czas to wykorzystać.
O rozmówcy:
Marcin Piwnicki, founder, creative director w KOHE