Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >
Zobacz również
Kiedy i co było impulsem do rozpoczęcia własnej działalności?
Chęć spróbowania swoich sił w biznesie i wykorzystanie momentu początku studiów, kiedy ma się mnóstwo wolnego czasu i mało do stracenia. Natomiast to nie KERRIS był moją pierwszą działalnością. Razem z Kubą, wspólnikiem poznanym w liceum podczas Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej, jeszcze na pierwszym roku studiów rozpoczęliśmy przygodę z dobrze rokującym startupem. Comparo.pl miało być porównywarką cen i jakości usług szkoleniowych. Niestety ze względu na problemy IT projekt nigdy nie został ukończony. Swoją drogą to ciekawe, że branża edukacyjna nadal pozostaje jedną z najmniej dotkniętych przez cyfrową rewolucję.
Ile czasu zajęło Ci założenie agencji od momentu zakiełkowania tego pomysłu?
Podczas rozkręcania Comparo.pl w ramach AIP SGH (rok 2011) poznaliśmy Andrzeja, który od 2 czy 3 miesięcy tworzył już KERRIS i połączyliśmy siły. Wtedy też pracę w firmie rozpoczął Maciej Makowski. W 2012 roku rozdzieliliśmy kompetencje wspólników i powstała agencja Kerris Identify, w której objąłem stanowisko prezesa. Kolejne lata to wykup pozostałych udziałowców i ciągły rozwój KERRIS w kierunku agencji interaktywnej, oferującej klientom kompleksowe rozwiązania w digitalu, łącznie ze wsparciem w zakresie działań SEO/SEM oraz zaawansowanych rozwiązań programistycznych. W 2014 roku dołączył do nas Ignacy Bochiński jako new business manager. Obecnie wspólnie z Ignacym i Maćkiem zarządzamy KERRIS Group. Bez chłopaków tak szybki rozwój nie byłby możliwy.
Jakie były największe wyzwania przy rozkręcaniu biznesu?
Kluczowym wyzwaniem w młodej, szybko rosnącej firmie, poruszającej się w dużej mierze od projektu do projektu była płynność finansowa. Jestem dumny, że wyszliśmy z wielu podbramkowych sytuacji związanych z cashflow i nieprzerwanie od pierwszego roku działalności generujemy zyski.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Jakie są koszty związane z rozpoczęciem własnego biznesu?
Zaczynając, wspieraliśmy się pracownikami na niepełny etat oraz freelancerami. Patrząc więc tylko przez pryzmat finansów, w przypadku biznesu agencyjnego możliwa jest znacząca minimalizacja kosztów poprzez outsourcing.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Największe koszty dotyczyły zaangażowania czasowego i emocjonalnego. Niełatwo jest obserwować znajomych ze studiów, cieszących się życiem studenckim albo rozpoczynających dobrze płatny staż w consultingu strategicznym, samemu zarywając noce i wypłacając sobie w ramach pensji 800 zł. Z perspektywy czasu oczywiście nie żałuję i trudno mi wyobrazić sobie, żebym mógł się tyle nauczyć, obierając inną drogę niż tę stwarzającą 21-latkom możliwości pracy z top-managerami największych firm w kraju.
Po jakim czasie udało się pozyskać pierwszego klienta?
W zasadzie od razu. Pierwszych klientów pozyskiwaliśmy spośród bliższych znajomych oraz ich znajomych. Będąc 20-latkami z raczkującą firmą i ogromnym zapałem, spotkaliśmy się z ogromnym wsparciem życzliwych osób, za które jesteśmy bardzo wdzięczni. Oczywiście nadal je otrzymujemy, ale inaczej patrzy się na firmę generującą miliony złotych przychodu kwartalnie i zatrudniającą kilkadziesiąt osób.
Jakich porad udzieliłbyś osobie, która zastanawia się nad założeniem własnej agencji?
Zadawanie sobie pytania „dlaczego” na każdym etapie rozwoju biznesu zazwyczaj jest dobrym pomysłem. Zestaw swoje motywacje i wizję firmy z analizą zasobów, kompetencji i realiów rynkowych. Od początku kontroluj finanse, myśl o relacjach w kontekście długiej perspektywy czasowej, bądź cierpliwy.
Jakie najdziwniejsze/najzabawniejsze sytuacje przydarzyły Ci się podczas realizacji własnego biznesu?
Bardzo cenimy poufność, w imię zasady „what happens in Vegas, stays in Vegas”. Powiem tylko, że mamy zdolność do odbywania wyjątkowych spotkań, a przykładem może być kolacja z niegdyś poszukiwanym przez FBI hinduskim wizjonerem branży medical tourism, który w pierwszych zdaniach uprzedził, że może zaraz zasnąć nad talerzem, bo ma narkolepsję.
Co Twoim zdaniem decyduje o sukcesie w prowadzeniu własnego biznesu?
Ludzie, ogrom cierpliwości, pamiętanie o celu, który powinien być świadomie i rozsądnie zdefiniowany, ambicja, nieustanna kontrola kluczowych mierników, w tym finansowych.
Co zrobiłbyś inaczej patrząc z perspektywy czasu?
Niemal wszystko można było zrobić mądrzej czy szybciej. Wiele rekrutacji nie powinno czekać tak długo (np. powołanie działu HR), wiele decyzji nie było opartych o merytoryczną analizę (intuicja ma ogromne znaczenie, ale jeśli jest taka możliwość, warto mieć poparcie w danych), duża część procesów na styku finansów i projektów powinna zostać zoptymalizowana wcześniej. Jednak wiem, że zawsze dawaliśmy z siebie 120% i znajduję ogromną satysfakcję w tym, że mimo wielu błędów nie tylko utrzymujemy się nad wodą, ale jesteśmy jednym z najszybciej rozwijających się podmiotów na rynku.
Jakie masz dalsze plany na rozwój agencji?
KERRIS nie jest już tylko agencją. Posiadamy kompetencje w obszarach produkcji digitalowej, performance marketingu oraz wsparcia technologicznego. Jednak na tym nie poprzestajemy. Obecnie jesteśmy w procesie ogromnych zmian, do którego przygotowywaliśmy się od dłuższego czasu. Jego efektem – tylko w 2019 roku – są m.in. nawiązanie strategicznego partnerstwa z agencją San Markos, stworzenie business unitu dedykowanego działaniom performance marketingowym KERRIS Select oraz sprzedaż pakietu udziałów inwestorom z branży marketingowej, która już niedługo zaowocuje kolejnymi zmianami.
O rozmówcy:
Mikołaj Szymański,managing partner KERRIS Group