Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >
Zobacz również
Kiedy i co było impulsem do rozpoczęcia własnej działalności?
Agnieszka Borek: Tak naprawdę, Fika powstała bardzo naturalnie, ponieważ już jakiś czas działałam na rynku gastro w Warszawie. Projektów tzn. restauracji przybywało, zespół się powiększał i tym samym przyszedł czas na stworzenie agencji marketingowej. Praca dla jednego restauratora (na wyłączność ) zamieniła się na rzecz innych restauracyjnych podmiotów.
Marta Paplaczyk: Przeprowadzając się z Londynu do Warszawy, wiedziałam, że ciężko będzie mi pracować gdzieś na etacie, w firmie niezwiązanej z gastronomią. Marketingowi gastro poświęciłam 5 lat pracy w Londynie i chciałam zajmować się dokładnie tym samym w Warszawie. Nie znalazłam wiele firm, do których mogłabym złożyć swoje CV w Polsce, więc zdecydowałam się na założenie własnej działalności niemalże od razu po przeprowadzce do Warszawy.
Ile czasu zajęło Wam założenie agencji od momentu zakiełkowania tego pomysłu?
A.B.: Jeśli masz klientów, a u nas tak było, to kwestia założenia agencji była czysto formalna. Trzeba było wymyślić nazwę tak naprawdę i zrobić dobry branding – skoro z założenia Fika miała być (i jest) marką na lata.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
M.P.: Od pomysłu do założenia działalności minęło kilka miesięcy związanych z przeprowadzką do Polski. Jest jednak różnica między zarejestrowaniem działalności w urzędzie, a założeniem spółki FIKA. Wspólnie pod szyldem Fiki działałyśmy jako wspólniczki przez rok zanim powstała spółka FIKA BOREK & PANFIL.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Jakie były największe wyzwania przy rozkręcaniu biznesu?
A.B.: Chyba ludzie i ich kompetencje. Marketing gastronomiczny to bardzo specyficzna dziedzina. Naprawdę uważam, że nasza wąska specjalizacja właśnie dla gastro nie wzięła się znikąd. To bardzo przemyślany wybór, a co za tym idzie kluczem do zatrudniania było to, by ktoś miał jakiekolwiek doświadczenie w gastronomii. To dużo ułatwia.
M.P.: Dzięki temu, że poznałam Agnieszkę, która działała już jakiś czas na rynku warszawskim i podjęłyśmy decyzję o prowadzeniu FIKI wspólnie, rozkręcanie biznesu na samym początku miałam ułatwione. Myślę, że najtrudniejsze jest przekucie swoich umiejętności na pakiety współpracy i ceny usług, a następnie, naturalnie, pozyskanie kilku pierwszych klientów. Potem idzie sprawniej.
Jakie są koszty związane z rozpoczęciem własnego biznesu?
A.B.: Dla nas to były de facto koszty stworzenia dobrego brandingu (agencja graficzna). Resztę zrobiłyśmy same: stronę na WordPress, kanały social media, zdjęcia.
Największym kosztem jest czas! Nie liczymy go konkretnie w kwotach, ale na początku działalności mnóstwo czasu poświęcasz na rozwój siebie i biznesu. Nie ma co się oszukiwać, że efekty pracy „na swoim”, jako własna agencja przyjdą łatwo i szybko.
Po jakim czasie udało się pozyskać pierwszego klienta?
A.B.: Miałyśmy już klientów. Uważam że to lepsza droga – zdobądź klienta, dwóch, trzech i dopiero załóż agencję.
Jakich porad udzieliłybyście osobie, która zastanawia się nad założeniem własnej agencji?
A.B.: Żeby znaleźć w sobie odwagę, by sięgnąć po to, czego się chce, a dokładnie, jeśli chcesz pracować dla restauracji X – i masz na nią swój pomysł, to się po prostu zgłoś do nich. Ja dokładnie tak robiłam.
M.P.: Nie pozwól, by czas i energię pochłaniały Ci rzeczy, które nie mają tak naprawdę aż tak wielkiego znaczenia. Owszem, nazwa, strona www, branding, kolory, kanały mediów społecznościowych – to istotne elementy pozyskiwania klientów, ale to czy „Twój” kolor będzie bardziej żółty czy nazwa będzie pisana tak, czy siak, nie zbuduje Twojej firmy za Ciebie. Na samym początku warto skupić się na pozyskiwaniu i obsłudze klientów i nie pozwolić, by drobnostki (jak grafika czy czcionka w prezentacji ofertowej) nas blokowała. Zawsze z Agnieszką działałyśmy na zasadzie „zrobione jest lepsze od doskonałego” podpatrzonej u Oli Budzyńskiej.
Jakie najdziwniejsze/najzabawniejsze sytuacje przydarzyły Wam się podczas realizacji własnego biznesu?
M.P.: Myślę, że każdy przedsiębiorca świadczący usługi dla innych ludzi ma mnóstwo śmiesznych i dziwnych historii. Każdy klient, zadowolony czy nie, to kopalnia anegdot. Zwłaszcza kiedy firmę prowadzą dwie blondynki w mocno męsko-zdominowanym świecie gastronomii.
Co Waszym zdaniem decyduje o sukcesie w prowadzeniu własnego biznesu?
A.B.: Energia. Powinno się robić to, co się czuje, dosłownie. Nic na siłę. Oczywiście trzeba być w tym dobrym, rzetelnym i uczciwym i w przypadku branży gastro, mieć po prostu dużo pokory i być dyspozycyjnym.
M.P.: Determinacja i wytrwałość. W każdym biznesie są trudne momenty, lepsze i gorsze. To w tych gorszych momentach, kiedy biznes być może nie idzie tak, jak się zakładało, trzeba mieć siłę i patrzeć daleko w przyszłość z optymizmem. Czasem trzeba zagryźć zęby i robić swoje.
Co zrobiłybyście inaczej, patrząc z perspektywy czasu?
A.B.: Nic. Człowiek uczy się na błędach. Jeśli bym ich nie doświadczyła i nie przeżyła, to bym nie była tu, gdzie jestem teraz. Ważne, aby traktować każdą „porażkę” jak lekcję, a nie koniec świata, i zawsze iść do przodu. To jest kluczowe.
Jakie cechy są wyjątkowo przydatne dla osób zakładających swoją agencję?
A.B.: Determinacja, samozaparcie, pracowitość.
Jakie macie dalsze plany na rozwój agencji?
A.B.: Mamy ich całą masę. Nasz profil trochę się zmienił – FIKA stała się typową agencją konsultingową. Chcemy dzielić się wiedzą i ponad 10 letnim doświadczeniem nie tylko z restauratorami, ale także z freelancerami i to nam się udaje.
M.P.: W 2020 r. w skutek pandemii i związanych z nią obostrzeń nałożonych na gastronomię odkryłyśmy dla siebie miejsce na rynku szkoleniowym; sprzedaży wiedzy i doświadczenia w przystępnych e-bookach i kursach online. Świadomie rozwijamy tę odnogę biznesu, poza usługami social media i doradztwem.