fot. Jacek Tomczak
W Polsce niezwykle popularne zrobiły się craftowe piwa, coraz więcej mówi się też o polskiej whisky. Myślcie, że to dobry czas, aby wprowadzić na rynek rzemieślnicze miody pitne?
Jasne! Jesteśmy zdania, że Polacy szukają nowości. To już nie są te czasy, że statystyczny Polak zadowoli się wyłącznie piwem i wódką. Jeżeli sięgnąć daleko wstecz to w XV wieku miód pitny był jednym z naszych głównych towarów eksportowych. Był to trunek tak obecny na naszych stołach, jak w obecnej chwili wino. Śmiało możemy powiedzieć, że Polacy są znani ze swojej miodowej przeszłości. Nawet teraz jak rozmawiamy z naszymi kolegami z różnych krajów to często słyszymy słowa typu: „Jesteście z Polski, to przecież normalne, że musicie robić świetny miód pitny” to jest właśnie trochę tego typu porównanie jak Szkota z whisky, Anglika z ginem czy Rosjanina z wódką. Oczywiście robiliśmy różnego rodzaju własne badania rynkowe, bo zdajemy sobie sprawę, że samo historyczne zamiłowanie Polaków do miodu pitnego to za mało. Z ciekawszych obserwacji wyszło nam, że w samych Stanach Zjednoczonych na początku lat 90. było raptem kilkadziesiąt miodosytni, a obecnie mamy ich 500, przy czym ponad kolejnych 200 czeka na licencję. To pokazuje jak popyt na miody pitne rośnie w USA. My również spodziewamy się podobnego boomu w najbliższych latach w Polsce.
Zobacz również
Dlaczego postanowiliście się zająć produkcją alkoholu? I dlaczego akurat miodu pitnego?
Wszyscy trzej mamy przeróżne historie zawodowe, od pracy w największych korporacjach po działalność w branży spożywczej. Jednak każdy z nasz szukał czegoś, co całkowicie go pochłonie, aby móc czerpać z pracy niesamowitą przyjemność. Alkohol sam w sobie oraz inne nieszablonowe trunki zawsze były w kręgu naszych zainteresowań, a sam proces produkcji był dla nas mocno ekscytujący. W zasadzie zawsze, gdy odwiedzaliśmy jakiś region, który słynął z danego alkoholu, to staraliśmy zorganizować dla siebie wycieczkę po zakładzie.
Los chciał, że jeden z nas, akurat w czasie, kiedy szukaliśmy pomysłu na wspólny biznes, eksperymentował z miodami pitnymi. Rozwiązanie mieliśmy więc tuż obok w szklanej butelce, wystarczyło po nie sięgnąć albo w sumie wypić (śmiech) i tak to się zaczęło. Oczywiście to nie było tak, że następnego dnia powiedzieliśmy sobie „Hej, to jest ekstra” i działamy. Tutaj musimy zaznaczyć, że od pierwszych spotkań przy butelce miodu pitnego do założenia spółki minęło ponad 8 miesięcy intensywnej pracy, głównie polegającej na analizie rynku oraz przygotowywaniu recenzji dostępnych na rynku miodów pitnych w ramach prowadzonego przez nas portalu Honey Mead Indeed, który obecnie jest największym tego typu portalem w Polsce.
Trzonem firmy są trzy osoby. Kto jest za co odpowiedzialny?
Zgadza się, trzonem firmy jesteśmy my, a więc założyciele Miedźwiedzia. Tak jak wspominaliśmy wcześniej, nasz różnorodny bagaż doświadczeń pozwolił nam doskonale wypełnić najważniejsze dla nas obszary działalności spółki. Na obecną chwile funkcjonujemy według takiego podziału: Piotr – marketing i social media, Mateusz – sprzedaż i zakupy oraz Tadeusz – finanse, rozwój i organizacja. Oczywiście, musimy tutaj zaznaczyć, że to nie jest sztywny podział. Bardzo często pracujemy wspólnie nad jakimś rozwiązaniem i wzajemnie się uzupełniamy.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
fot. Jacek Tomczak
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Kto czuwa nad recepturami Waszych trunków?
Receptury opracowujemy wspólnie. W ramach Honey Mead Indeed oceniliśmy około 70 różnych miodów pitnych, co mocno wyrobiło nasze preferencje smakowe i dzięki temu wiedzieliśmy już, jaki ma być Miedźwiedź. Oczywiście każdy z nas w domowym zaciszu produkuje swoje własne miody pitne, gdzie staramy się działać nieszablonowo i miksować różne smaki. Dla laika nasze mieszkania mogą wyglądać na nieuporządkowane, bo zgromadziliśmy w nich sporo sprzętu, ale dla nas ten pozorny nieład jest wspaniały, wręcz majestatyczny. Bliscy też musieli przywyknąć. Dzięki za zrozumienie! Oczywiście, czasami mamy naprawdę bardzo odjechane pomysły w zakresie łączenia smaków. Dobrze, że na straży czuwa Piotr, który w zasadzie od zawsze nadzorował procesy fermentacyjne w branży spożywczej. Zdarza się, że słyszymy od niego: „Hola, hola chłopaki, to nie ma prawa zadziałać” i wtedy początkowo nasz entuzjazm pryska, ale zawsze okazuje się, że możemy dotrzeć do celu inną drogą.
Za logo i całą identyfikację marki Miedźwiedź odpowiada uzdolniony projektant Patryk Hardziej. Opowiecie coś o procesie powstawania brandingu?
Od początku planowania naszej przyszłej działalności zdawaliśmy sobie sprawę z siły brandu, więc staraliśmy się wykreować jakąś ciekawą nazwę dla naszej działalności, która mogłaby mieć potem ciekawe przełożenie na interpretację graficzną. Na pewno byliśmy zgodni, że chcemy stworzyć jakieś połączenie z naturą. Wszyscy jesteśmy mocno wyczuleni na tym punkcie i zdajemy sobie sprawę, jak ważną rolę pełnią zwierzęta w naszym ekosystemie, a szczególnie pszczoły. Jednak pszczoły wydały nam się nam zbyt oczywistym przekazem i dodatkowo obecnym w zasadzie w 90% brandów miodów pitnych na rynku. Wtedy zdecydowaliśmy się na Miedźwiedzia! Miedźwiedź to nic innego jak nasz polski Niedźwiedź, który ze staropolskiego dosłownie oznacza miodojada, czyli zajadającego się miodem. Co więcej Miedźwiedź idealnie wpisywał się w wartości, które chcemy reprezentować, a więc drapieżnik potrafiący pokazać pazur, a jednocześnie zwierzę bardzo inteligentne z wspaniałym majestatem, które od zarania dziejów było inspiracją dla wielu artystów. Mocno przekonał nas również fakt, że niedźwiedź był obecny w herbarzu. Było to potwierdzeniem dla nas, że idealnie będzie wpisywał się w nasz logotyp, no i najważniejszy fakt, Miedźwiedź oczywiście uwielbia miodek! Dalej już poszło gładko. Kiedy Patryk przedstawił nam swoje pomysły graficzne w zakresie naszej interpretacji z wykorzystaniem Miedźwiedzia, byliśmy już w 100% pewni, że właśnie z nim chcemy współpracować. Z kilku projektów graficznych, które otrzymaliśmy od Patryka, zdecydowaliśmy się na ten najbardziej odważny, a więc najbardziej odjechany graficznie i najbardziej niebanalny. Z perspektywy czasu wiemy, że to był strzał w dziesiątkę!
fot. Jacek Tomczak
Sama komunikacja Waszego produktu jest też bardzo interesująca – do tej pory miody pitne kojarzyły się raczej z polską tradycją, sarmatami, beczułkami. Pijało się go raczej na ciepło. Wy pokazujecie miód w nowoczesnej odsłonie, proponujecie pić go w drinkach.
Jest dokładnie tak, jak mówisz. Wiesz śmiało możemy stwierdzić, że przeważająca część drinków składa się z syropu cukrowego, więc kurczę, czemu tego nie zmienić! Miód pitny naszym zdaniem idealnie zastępuje ten składnik, a przy tym jest dużo ciekawszy pod kątem walorów smakowych. No i tworzony jest z prawdziwego miodu, a nasz dodatkowo jest niesycony, więc to samo dobro! Miód pitny rewelacyjnie miesza się praktycznie ze wszystkimi mocnymi alkoholami. Nasz ulubiony drink na tę chwilę to gin, Miedźwiedź i różowy tonic w proporcjach 1:2:3. Musimy się pochwalić, że ten drink zgarnia najwięcej pozytywnych recenzji od naszych klientów! Liczymy, że w niedalekiej przyszłości będzie mógł konkurować z aperol spritz. Oczywiście nie odcinamy się od tradycji i tego jak miody pitne były postrzegane przez Polaków na przestrzeni lat, ale jesteśmy pewni, że możemy pokazać wszystkim miód pitny w nowej odsłonie. Miód sam w sobie ma setki różnych wariacji w zależności, z jakiej rośliny pochodzi nektar. Plus do miodu pitnego możemy dodawać różne soki owocowe, przyprawy, czy nawet warzywa, a to wszystko powoduje, że kombinacji smakowych mogą być tysiące! Dlatego w zależności od sytuacji możemy wybrać odpowiedni rodzaj miodu pitnego, który doskonale sprawdzi się przy spotkaniach towarzyskich, jako dodatek do drinków czy trunek zastępujący wino przy posiłkach.
Elementem Waszej komunikacji jest również food pairing. Skąd na to pomysł? Inspiracja zaczerpnięta ze świata win?
Bardzo często łapaliśmy się na tym, że wino nie pasowało nam do dania, na które akurat mieliśmy ochotę. Miód pitny przez to, że ma tak wiele rodzajów i odsłon, idealnie wpasować można do praktycznie każdego posiłku. Pewnie dla osoby, dla której miód pitny kojarzy się z czymś wyłącznie słodkim, jest to bardzo ciężko sobie wyobrazić. Dzieje się tak, ponieważ w Polsce obecny jest on głównie w postaci tych słodszych odmian. Głównie ze względu na obowiązujące regulacje stanowiące o tym, co możemy zaklasyfikować jako miód pitny, a co nie. Z badań i nie tylko, bo sami jesteśmy również tego przykładem, wynika, że Polacy coraz częściej stołują się poza domem i przysłowiowy schabowy z ziemniakami powoli odchodzi do lamusa. Dla nas jest to idealna szansa, bo im większa różnorodność w kuchni, tym również większe zapotrzebowanie na nowe ciekawe smaki alkoholowe.
Jaki macie pomysł na rozwój swojej marki?
Tak jak wspominaliśmy wcześniej, jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej identyfikacji graficznej. Rozmawialiśmy już wstępnie również z Patrykiem i myślimy, że w przyszłości chcemy zgłosić ten projekt na najważniejsze konkursy graficzne, bo to na pewno pomoże nam zapewnić sobie większą rozpoznawalność na rynku. Dodatkowo planujemy nawiązać współprace z barami, tak abyśmy mogli przygotować większą liczbę drinków przy wykorzystaniu Miedźwiedzia. Celujemy również w restauracje, bo naszym zdaniem Miedźwiedź doskonale łączy się na zasadach food paringu z wieloma pozycjami kulinarnymi. Cały czas pracujemy nad kolejnymi recepturami, tak abyśmy w ramach naszego brandu mogli poszerzyć nasze portfolio produktowe. Zależy nam na tym, aby wyróżniać się na rynku miodów pitnych i w tym kierunku planujemy nasze przyszłe działania. Z pewnością chcemy pokazać Polakom, że miód pitny nie jedno ma imię i w niedługim czasie postawić na coś mniej słodkiego i oczywistego.