Foto: www.shutterstock.com / Hmmm, które by tu wybrać..?
Wiemy natomiast na 100 proc., że mocno dodatnie sygnały społecznościowe korelują z wysokimi pozycjami w wynikach wyszukiwania (w tym roku w talii kart SEO Searchmetrics.com sygnały społecznościowe to joker – wyjątkowa figura). Pomyślałeś więc pewnie, że twoja strona musi znaleźć się we wszystkich sieciach,opatrzona toną przycisków społecznościowych?
Zobacz również
Facebook, Twitter, Google+, Instagram, Pinterest, Wykop, NK.pl, Goldenline, LinkedIn, a może jeszcze vKontakte? Czy prezentujesz poglądy Asha Ketchuma z “Pokemona” – uważasz, że musisz “złapać je wszystkie”? Jesteś w błędzie.
“Paradoks wyboru” to pojęcie spopularyzowane przez Barry’ego Schwartza w książce o tym samym tytule, które mówi o dziwnym zachowaniu naszej psychiki. W praktyce wygląda to tak, że gdy mamy dużą dowolność, ta świadomość często nas paraliżuje, doprowadzając do tego, że nie podejmujemy decyzji w ogóle.
Pamiętam z dzieciństwa taką sytuację – mama poprosiła mnie o kupienie majonezu. W sklepie natrafiłem na kilkanaście rodzajów i przerażony z niego wybiegłem. Gdybym dziś był tym samym chłopcem i poszedł do Biedronki (tam do wyboru są trzy: tani, słabej jakości; średnio drogi, średniej jakości i najdroższy, ale markowy) pewnie byłoby mi dużo łatwiej.
#PrzeglądTygodnia [05.11-12.11.24]: kampanie z okazji Movember, suszonki miesiąca, mindfulness w reklamach
Umysł dziecka to oczywiście karykatura umysłu dorosłego, ale i wiele lat później mam podobne problemy. Barry Schwartz wylicza, że w jego supermarkecie jest na stanie aż 175 różnych sosów sałatkowych (nie wliczając tych, które można przygotować samemu z niezliczonej kombinacji olejów, octów etc.) a w sklepie elektronicznym z paru elementów zestawu hi-fi (głośniki, odtwarzacz CD, magnetofon >ta książka ma już parę lat<, tuner, wzmacniacz) można złożyć aż sześć i pół miliona kombinacji!
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Przytłaczający wybór spotyka nas często także w internecie. Mnogość sieci społecznościowych nie pozwala nam na spędzanie czasu w każdej, do której się zapisaliśmy. A na końcu i tak dzielimy się aktywnie treściami głównie w jednym kanale (i jest to najczęściej, nie oszukujmy się, Facebook).
Dlatego, z seowego punktu widzenia, najlepiej postawić na jedynie kilka, czy nawet tylko jeden przycisk udostępniania – jak też radzi m.in. wąsaty Rand Fishkin z MOZ. Dzięki temu użytkownikowi łatwiej podjąć decyzję o kliknięciu, co tym samym daje więcej linków w SM, które najpewniej są sygnałem dla wyszukiwarek.
Uważasz, że takie “odarcie” strony z mnogości przycisków społecznościowych jest nierealne? Przyjrzyjmy się case’om.
Wielu wydawców, którzy rządzą na anglofońskich “wallach” Facebooka jak BuzzFeed, Upworthy, Slate, – z polskich np. wiadomosci.gazeta.pl (czy inne wydawnictwa Agory) – skupia się na Facebooku albo jedynie paru społecznościówkach. Wielu z nich operuje wręcz przyciskami na całą szerokość ekranu z wyraźnym call to action “share this” czy po naszemu “udostępnij to”.
Jak podjąć decyzję? Spójrz w statystyki, jeśli ponad 80 proc. twojego ruchu z SM pochodzi z FB, nie ma co kopać się z koniem – oddaj duszę Zuckerbergowi.
A tak to wygląda w praktyce (prezentujemy mobilne odsłony witryn, na których widać to najwyraźniej):
BuzzFeed już na początku artykułu ma wyraźne przyciski społecznościowe – nie oszukujmy się, wielu ludzi udostępnia jeszcze zanim przeczyta nawet wprowadzenie.
Przyciski są oczywiście też na końcu artykułu. Dla pewności umieścili je też na dole strony.
Slate postawił na klika okrągłych przycisków pod tekstem. Tutaj znajdziemy głównie dłuższe artykuły – zakładają więc, że czytelnik raczej je przeczyta zanim udostępni.
Upworthy clickbaite’owe tytuły uzupełnia tylko dwoma przyciskami – share i tweet. Są one dostępne dla użytkownika w każdym momencie, więc może je kliknąć zarówno na początku, w środku, jak i na końcu. Przecież udostępnienie to kwestia emocji, które mogą się pojawić w różnych momentach czytania.
Również nasi wydawcy zaczynają takie eksperymenty. W wielu serwisach Agory wyróżniono jedynie kilka przycisków społecznościowych. Na niektórych stronach postawiono niemal w 100 proc. na Facebooka, jak na stronie Metro Warszawa.
“Podziel się” przyklejone do spodu strony, to okazja na “szer” w każdym momencie czytania tekstu.
Jak widać, wśród królów facebookowych walli króluje i sam Facebook. Tłuste koty zuckerbergowego medium (jak BuzzFeed, który aż 75 proc. ruchu czerpie z SM) stawiają głównie na przyciski z literką “F” (no i czasem na inne, większe media społecznościowe). Potwierdzają to zarówno przedstawione wyżej przykłady, jak i inne wydawnicze giganty, np. Huffington Post, Fox News, czy IJReview.
Więc czy i ty porzucisz zbędne społecznościówki?
Autorzy: Maciej Woźniak i Janusz Omyliński
Maciej Woźniak
Partner zarządzający w agencji Whites
Agencja Whites specjalizuje się we wdrażaniu strategii White Hat SEO i kampanii Content Marketingowych. Z marketingiem internetowym związany od 8 lat. Wcześniej związany z Agorą, gdzie pracując na stanowisku specjalisty ds. SEM optymalizował i pozycjonował serwisy Gazeta.pl oraz prowadził kampanie AdWords. W latach 2009-2012 roku odpowiedzialny za rozwój SearchLabu – agencji marketingu w wyszukiwarkach działającej w ramach Agory.