Gdyby ten tekst miał rozstrzygać kwestię, jaka nazwa jest lepsza: dłuższa czy krótsza – to już teraz moglibyśmy kończyć artykuł i otwierać szampana ogłaszając werdykt: „Krótsza górą”. Istnieje jednak kilka problemów, a raczej wyzwań, które nie pozwalają tak powierzchownie spojrzeć na kwestię odpowiedniego rozmiaru nazwy dla firmy. Oto kilka kluczowych kwestii, które warto rozważyć, zastanawiając się nad właściwą długością (krótkością) nazwy.
Nazwa na języku
Przede wszystkim warto pamiętać o tym, że dobra nazwa firmy powinna być tak skonstruowana, aby nie sprawiała problemów w zapisie, a zwłaszcza w wymowie. Musi być prosta, dźwięczna, bez językowych „Brzęczyszczykiewiczów”. To ważny element z punktu widzenia klienta, jak i samej firmy. Klient chciałby interesującą go nazwę łatwo i szybko przeczytać, zrozumieć, rozszyfrować, a nie łamać sobie na niej język i zastanawiać się, jak w ogóle ją odczytać. Także sama firma, jej pracownicy chyba nie chcą ciągle przepraszać za trudną nazwę – czy to nieustannie literując ją w rozmowie telefonicznej, czy nawet – niczym pewna skandynawsko brzmiąca firma ubezpieczeniowa – przeznaczać grube pieniądze na kampanię reklamową tłumaczącą, jak w ogóle odczytywać nazwę!
Zobacz również
Krótka nie za wszelką cenę
Do czego zmierzam: nazwa krótka jest fajna, dopóki spełnia powyższe kryterium dźwięczności, bezproblemowego zapisu, prostej wymowy. A to niestety nie zawsze idzie w parze. W pogoni za maksymalnie krótką nazwą z maksymalnie krótką domeną internetową niektórzy wszczepiają swoim nazwom wirusa karłowatości. Na siłę próbując zmieścić się w czterech-pięciu znakach tworzą pokraczne nazewnicze twory. Ktoś powie „Halo, halo – takie są nazwy abstrakcyjne”. Jasne, ale nazwy abstrakcyjne też muszą dobrze brzmieć, powinny być łatwe do wypowiedzenia na głos. A nie można tego powiedzieć o nazwach w stylu Flickr, Tumblr i wielu, wielu innych, którym nie będziemy robić tu „reklamy”.
Prawda jest taka, że jednym z kluczowych kryteriów decydujących dziś o powodzeniu, czy w ogóle rozważaniu danej nazwy jest domena internetowa 1:1, czyli w pełni pokrywająca się ze stworzoną nazwą. Jak podsumowała to Alexandra Watkins w książce „Hello, My Name Is Awesome”: dużo fajnych nazw poległo, bo nie miało wolnej domeny i odwrotnie – dużo miernych nazw weszło na rynek, bo tylko taka domena była dostępna.
Dziennie rejestruje się w Polsce ponad 3000 domen .pl (dane z NASK). A więc każdego dnia ubywa nam 3000 koncepcji na wolny adres w domenowej walce, gdzie podobno każdy chce mieć jak najkrótszy URL. Czy w takim razie mamy do czynienia z sytuacją bez wyjścia: albo krótkie skarłowaciałe nazwy – albo długaśne twory, niemal zdania, służące za nazwę firmy? Niekoniecznie.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Wydłużenie w domenie
Skoro tak naprawdę o domenę chodzi, to możemy rozważyć wydłużenie samego adresu internetowego, np. dodając do nazwy (ładnie i estetycznie brzmiącej) raptem jedno słowo. Może to być pojęcie opisujące, charakteryzujące działalność: finance, marketing, consulting czy każde inne pasujące do oferty firmy. Podkreślmy: w domenie – nie w samej zarejestrowanej i na co dzień używanej nazwie! Dzięki takiemu zabiegowi firma zyska w oczach internauty, potencjalnego klienta, który znajdzie ją w sieci: już sam adres www wyjaśni-przybliży mu profil działalności. Firma zyska również w „oczach” wyszukiwarki: strona będzie łatwiejsza do zindeksowania i odnalezienia w gąszczu innych.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Zamiast opisowego elementu można dodać w domenie coś bardziej uniwersalnego, kreatywnego, odwołującego się do emocji. Idoveyou.pl czy plushbezlimitu.pl to ciekawe przykłady z naszego rynku. Czasem warto już w samej domenie zainspirować do działania, łącząc nazwę z call-to-action: CzasNaNAZWA, WezNAZWA, TwojeNAZWA. Można również sięgnąć do dających większe pole do popisu krótkich, anglojęzycznych CTA (naturalnie w połączeniu z anglojęzyczną nazwą): Go, Shop, Get itp.
Co ważne, szukając odpowiedniego słowa do „dosztukowania” – czy to bardziej uniwersalnego, czy merytorycznego – należy pamiętać o wyborze takiego, które pozwoli zachować samej nazwie autonomiczność, odrębność na tle dodanego słowa. Zdecydujmy się na taką domenę (na przykładzie WezNAZWA), gdzie dla wszystkich pozostanie jasne, że nazwa firmy/produktu to to drugie słowo, a nie całe pojęcie „Weź Nazwa”. Myślę, że większości nie powinno sprawić kłopotu takie rozróżnienie.
Tego typu nazewniczo-domenowe triki znane są również tym największym graczom na rynku. Nawet sam Facebook nie zaczynał od domeny 1:1 – początkowo funkcjonował pod adresem thefacebook.com! Można? Można!
Mimo wszystko nadal masz wątpliwości związane z wydłużaniem domeny? Stwórz dobrą, dźwięczną, przyjemnie brzmiącą, krótką nazwę z wolną domeną i po problemie! Nie jest to łatwe, ale… nie jest niemożliwe!