W słuchawkach nie usłyszysz nadjeżdżającego tramwaju ani dzwonka ostrzegawczego. Na narastający problem osób „odgradzających się” od otoczenia słuchawkami, niebaczących na ruch obok, coraz częściej zwracają uwagę motorniczowie. Jak twierdzą przedstawiciele Tramwajów Warszawskich, w zdecydowanej większości przypadków, dzięki czujności ich pracowników – udaje się uniknąć wypadku. Niestety, coraz częściej zdarzają się sytuacje, w których nawet najlepsza i najszybsza reakcja motorniczego nie jest w stanie zapobiec nieszczęściu.
W związku z tym, Tramwaje Warszawskie ruszają z kampanią edukacyjną, której celem jest zwrócenie uwagi na kwestię bezpieczeństwa pieszych w ruchu miejskim.
Zobacz również
Tramwaje Warszawskie przypominają także, że od 2001 r. piesi nie mogą używać telefonów i innych urządzeń elektronicznych rozpraszających uwagę podczas wchodzenia lub przechodzenia przez jezdnię (lub torowisko). Przepis ten reguluje art. 14 pkt 8 znowelizowanej ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym: „Zabrania się korzystania z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego podczas wchodzenia lub przechodzenia przez jezdnię lub torowisko, w tym również podczas wchodzenia lub przechodzenia przez przejście dla pieszych – w sposób, który prowadzi do ograniczenia możliwości obserwacji sytuacji na jezdni, torowisku lub przejściu dla pieszych”.
Motorniczowie codziennie ratują wiele żyć
– Codziennie, przynajmniej raz na służbie, zdarza się sytuacja, że ratujemy życie, musimy myśleć za innych. Wielokrotnie już miałem takie przypadki, gdy piesi w kapturach i słuchawkach wtargnęli torowisko, nie patrząc, czy mają zielone światło – mówi Adrian Żach, motorniczy z 7-letnim stażem pracy.
– Dla mnie, jako motorniczej, dzieciaki w słuchawkach są ogromnym problemem. Niestety, zdarza się, że dzieciaki bawią się, wygłupiają się. Mając słuchawki na uszach, zupełnie nie słyszą co się dzieje, czy coś nadjeżdża. Często nasz refleks, nasze opanowanie sprawia, że tym dzieciakom nic się nie dzieje. Przestrzegajcie swoje dzieci, bo jest to bardzo niebezpieczne – dodaje Martyna Mirecka, motornicza z 9-letnim stażem pracy.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
– Pamiętam dobrze takie sytuacje: ruszałem z przystanku, zadałem jazdę, użyłem sygnału ostrzegawczego. W tym samym momencie jak gdyby nigdy nic ruszył też pieszy i wpadł pod mój tramwaj. Przewrócił się, spadł mu z głowy kaptur. Okazało się, że miał w uszach słuchawki. Za każdym razem takie zdarzenia powodują ogromny stres dla prowadzącego pojazd – mówi Tomasz Wrzosek, kierownik działu realizacji przewozów zajezdni Praga i jednocześnie motorniczy z 11-letnim stażem pracy.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Trauma dla motorniczych
Nie wszyscy jednak mają tyle szczęścia. Tramwaj ma długą drogę hamowania i nie zatrzyma się w miejscu. Gdy jedzie z przepisową prędkością między przystankami, a pieszy wtargnie na przejście na kilkanaście metrów przed tramwajem, motorniczy hamuje awaryjnie, ale i tak nie zdoła się zatrzymać ponad 40-tonowej maszyny. Pozostaje więc tylko ostrzegawczo dzwonić. A to nic nie da, jeśli pieszy ma słuchawki na uszach i nie słyszy ani zbliżającego się tramwaju, ani ostrzegawczego dzwonka.
Niestety, Tramwaje Warszawskie odnotowały już pierwsze wypadki śmiertelne w takich okolicznościach – np. na początku roku, na Mokotowie.
– Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której zupełnie niewinny motorniczy potrąca pieszego, który z własnej winy wchodzi mu pod tramwaj. To jest ogromny stres dla naszego pracownika. Wyłącza go na wiele dni z pracy mimo że zatrudniamy psychologów, którzy próbują tę traumę przepracować z każdym indywidualnie – podkreśla Tomasz Wrzosek.
źródło: inf. prasowa, opracowanie: Agata Drynko