O platformie Shopee jest głośno przede wszystkim ze względu na kontrowersyjne reklamy, które odbiorcy oceniają jako wyjątkowo „wkurzające” – konkretnie chodzi o spot, w którym pojawia się melodia z „Baby Shark”.
Poza kwestiami wizerunkowymi, warto wiedzieć, że gigant e-commerce rozpoczyna zdecydowane działania związane z kontrolowaniem ofert polskich sprzedawców. Shopee wprowadza system, w którym pojawią się nowe kryteria oceny użytkowników – oprócz niezrealizowanych dostaw i opóźnionych wysyłek, na ocenę sprzedawcy wpłyną dodatkowe aspekty: sprzedaż produktów zabronionych (m.in. broń, leki), oferty spamowe oraz naruszenie własności intelektualnej (rozumiane jako podróbki produktów).
Zobacz również
Sprzedawca, który będzie naruszać kryteria, otrzyma punkty karne. Co ważne, kary będą dotyczyć tylko ofert usuniętych z powodu próby sprzedaży niedozwolonych produktów, nie zaś po zbanowaniu sprzedawcy. Jeśli chodzi o spam to karane będzie tworzenie duplikatów ofert (wystawiane przez różne konta), wystawiania tego samego produktu w różnych rozmiarach (w kilku osobnych ofertach), czy publikowanie ofert bez zamiaru sprzedaży.
Po przekroczeniu limitu punktów na sprzedawcę nakładane są różne ograniczenia: wykluczenia z kampanii marketingowych i dofinansowania kosztów wysyłki, obniżenie widoczności ofert w wyszukiwarce, a nawet zamrożenie profilu na platformie (za ponad 15 punktów). Tak jak w przypadku punktów dla łamiących prawo kierowców, również na Shopee kary będą po pewnym czasie zerowane – w przypadku platformy e-commerce będzie to zawsze na początku każdego kwartału.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
PS
Słuchaj podcastu NowyMarketing
O reklamie Shopee mówiła niedawno cała Polska, a niektórzy jeszcze do tej pory nucą pod nosem słynne „Shopee-pi-pi-pi”. Czy popularność reklamy miała odwzorowanie w liczbach? Do kogo była właściwie skierowana kampania Shopee? O to spytaliśmy Michała Dmocha, marketing campaigns lead w Shopee.