…uniemożliwiać im opublikowanie kolejnego hejtu. Teraz w sukurs największej wyszukiwarce świata przychodzą inni gracze IT, którzy postanowili rozprawić się z plagą internetowych szczekaczy za pomocą Big Data oraz maszynowego uczenia się. Czy analityka danych oraz inteligentne oprogramowanie już na zawsze zamkną trollom drzwi do cyfrowego świata i wygładzą netykietę, czyli obyczaje panujące w Sieci?
Jak rozpoznać trolli i hejterów?
Trolling i hejting to antyspołeczne zachowania w cyfrowym świecie, których jedynym celem jest dać upust palącej potrzebie obrażania innych internautów, gdzie tylko się da. Na forach dyskusyjnych, portalach społecznościowych czy choćby w komentarzach pod artykułami. Troll i hejter to po prostu cyber frustraci, którzy karmią się możliwością uprzykrzenia komuś życia. Są święcie przekonani, że i tak nic im za to nie grozi i nikt ich nie namierzy. Wierzą, że są nieuchwytnymi, anonimowymi bogami w cyfrowej przestrzeni. Ale tak nie jest.
Zobacz również
Z trollami za bary wzięli się badacze danych: naukowcy z dwóch renomowanych uniwersytetów: Cornell University oraz Stanford University, wspierani finansowo przez Google. Wspólnie opracowali algorytm, który – wyciągając wnioski z treści 10 postów opublikowanych przez internautę – jest w stanie ocenić, czy można uznać go za internetowego trolla. Paliwem dla tego oprogramowania było oczywiście Big Data, czyli wielkie zbiory danych. Jak wielkie? Przez półtora roku trwania eksperymentu przeanalizowano ponad 40 mln postów napisanych przez 1,7 mln użytkowników, z czego ponad 50 tys. z nich zostało wyrzuconych z witryn za trolling. Pod lupę wzięto takie jaskinie trollingu jak CNN czy IGN. Okazało się, że trolle wyróżniają się na tle standardowego użytkownika Sieci: generują znacznie więcej treści (nawet do 12 razy więcej), częściej sięgają po wyrazy potoczne i wulgaryzmy oraz mają tendencję do odpowiadania niemal na każdy komentarz, w którym ktoś inny odnosi się do ich słów. Z algorytmu skorzystają z pewnością moderatorzy witryn internetowych, którzy będą informowani o potencjalnych trollach, ukrywającymi się pośród użytkowników danej witryny czy forum dyskusyjnego. Oczywiście to rozwiązanie nie jest bez wad, mimo że jego skuteczność sięga 80 proc., to wciąż jako troll może zostać błędnie zaklasyfikowany nawet co piąty użytkownik. A to jednak dużo. Za dużo.
Dlatego branża IT szykuje potężniejsze działo, z pomocą którego zamierza rozprawić się z trollami raz na zawsze. Mowa o wykorzystaniu uczenia maszynowego oraz wielkich zbiorów danych, które pozwolą skuteczniej i z większą precyzją zidentyfikować trolla czy hejtera, a także automatycznie blokować ich ruchy. Jak to działa?
Ciasteczko z hejterem w środku
5 lipca 1993 roku, gdy Internet nie był jeszcze tym, czym jest dzisiaj, w magazynie The New Yorker ukazała się ilustracja autorstwa Petera Steinera. Przedstawiała dwa psy siedzące przed komputerem. Jeden mówi do drugiego: „W Internecie nikt nie wie, że jesteś psem”. Ta anegdotka na wiele lat zdecydowała o postrzeganiu Internetu jako środowiska w pełni anonimowego, który w konsekwencji legł u podstaw mitu bezkarności w Sieci. Dzisiaj opowieść o całkowitej anonimowości w cyberprzestrzeni można odłożyć między bajki. Wierzą w nie chyba tylko trolle, hejterzy i niegdysiejsze “dzieci Neostrady”. Gdyby Steiner rysował ilustrację teraz, to drugi pies musiałby odszczeknąć: „Bzdura. Internet zna Cię jak własną kieszeń. Wie nawet, którą karmę lubisz jeść najbardziej”.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Słuchaj podcastu NowyMarketing
To prawda – Internet wie, kim jesteśmy. Przynajmniej w przybliżeniu. Nie zna wprawdzie naszej dokładnej tożsamości, ale zna nasze zachowanie. Potrafi odróżniać użytkowników. A to oznacza, że nie ma już jednego Internetu. Jest tyle „internetów”, ilu jest internautów. Czy zauważyliście już, jak bardzo globalna Sieć zaczyna przypominać Was samych? Furorę robi dziś określenie: „The Internet of Me”, czyli „Internet Mnie”. Gdyby obok nas postawiono pięć identycznych komputerów, wśród których znalazłby się również nasz, to wystarczyłoby spędzić kilka minut online na każdym z nich, żeby zorientować się, który komputer/Internet jest nasz. „Tak, to mój Internet!” – poznalibyśmy go po… reklamach wyświetlających się na stronach. Dlaczego akurat reklamy? Ponieważ Internet pamięta nasze wyszukiwania i decyzje – i chcąc wpasować się w nasze zainteresowania, podsuwa nam treści, które mogą nam się spodobać. Pomagają mu w tym analitycy Big Data. Tacy, jak ja. A nam z kolei pomagają ciasteczka.
Pliki cookies wprowadził w 1997 roku Lou Montulli, programista Netscape’a, świętej pamięci przeglądarki internetowej. Montulli zauważył, że można przyspieszyć wczytywanie się stron internetowych dzięki wykorzystaniu plików zapisywanych przez przeglądarkę na dysku. Cookies to małe pliki przechowujące podstawowe informacje o internaucie, które nie zdradzają żadnych poufnych czy wrażliwych danych. Zawarte w nich dane mogą dotyczyć zachowań i gustów użytkownika, ale nie zdradzają jego/jej tożsamości. To coś w rodzaju internetowych śladów internauty: cookies mówią o tym, jakich treści poszukujemy w Sieci, po jakich stronach surfujemy, ile czasu na nich spędzamy, czym się interesujemy itd. Choć nafaszerowane są danymi anonimowymi, to nietrudno odgadnąć, że to właśnie ich analiza stała się skutecznym narzędziem do monitoringu Sieci. Służy zarówno reklamodawcom (pozwala efektywniej docierać z przekazem reklamowym) i właścicielom sklepów internetowych (pozwala skutecznie prowadzić działania retargetingowe i remarketingowe). Według raportu SailThru 60 proc. osób robiących zakupy w Internecie przychylniej patrzy na reklamy dotyczące tych produktów i usług, które kiedyś przeglądało lub miało w e-koszykach. Z kolei 39 proc. respondentów treści przesyłane przez reklamodawców mailowo ocenia jako pozytywne i pomocne tylko pod warunkiem, że odpowiadają tym, którymi internauci interesowali się wcześniej. Cookiesy mogą więc nie tyle utrudniać, co sprzyjać surfowaniu po Sieci. Mogą również sprzyjać tym właścicielom serwisów, którzy zmagają się z trollami i hejterami lub chcą wykluczyć ich ze swojej społeczności.
Analiza anonimowych danych o preferencjach internautów zawartych w plikach cookies, to od samego początku nasza działka i nasza bajka. Jako analitycy i badacze danych siedzimy w cyfrowym świecie po uszy, a Big Data to nasza codzienność. Wystarczy, że połączymy kropki, aby hejterów i trolli mieć podanych jak na tacy – a później wyświetlić w ich przeglądarce taką reklamę odwetową za te wszystkie bluzgi i hejtujące innych posty, że im oczy z wrażenia zbieleją, a sama przeglądarka zacznie działać z prędkością sanek w maju lub Internet Explorera. Moglibyśmy również uderzyć w najbardziej czułe struny, uprzykrzając hejterowi wieczór przy piwku z kumplami i wyświetlając na jego komputerze gigantyczną płachtę reklamową, proponującą nabycie leku na zaburzenia erekcji czy inne wstydliwe sprawy.
Moglibyśmy strollować trolli. Ale tego nie zrobimy. Bo nie da nam to żadnej satysfakcji. Bo to po prostu ciosy poniżej pasa. Bo zabrania tego netykieta. Bo z trollami się nie dyskutuje. Bo trolli się nie karmi.
Nie karmić trolla
Ilu trolli jest w Sieci? Wbrew pozorom trolling nie jest wcale domeną garstki pryszczatych chuliganów. Trollowanie to pokusa, której ulega wielu internautów, w tym również tych, którzy – przynajmniej pod względem wieku – uznają się za dorosłych. Według badań przeprowadzonych przez YouGov na 1125 internautach ze Stanów Zjednoczonych, aż 28 proc. dorosłych Amerykanów korzystających z zasobów Sieci przyznało, że zdarzało im się celowo podejmować „szkodliwą działalność online”, czyli działania wymierzone w urażenie innego internauty. To oznacza, że – przy skrajnie rygorystycznym podejściu – w zasadzie co czwarty amerykański internauta mógłby zostać uznany za trolla. Wśród najczęściej przewijających się zachowań dominowały: zażarte kłótnie z nieznajomymi na forach, przeradzające się w internetowe pyskówki (23 proc.) oraz celowe stawianie kontrowersyjnych tez, których broni się do samego końca, mimo braku jakichkolwiek racjonalnych argumentów na ich korzyść (12 proc.).
Troll nie ma jednej twarzy. Portal Smosh.com wyszczególnia aż 18 typów internetowych ujadaczy. A oto i oni:
1) Podpalacz (zwany również „miotaczem płomieni”) – to troll, którego celem jest celowe wywołanie burzy w dyskusji na temat nic nieznaczącego zagadnienia. Wrzuca bombę (kontrowersyjną tezę), sięga po popcorn i z przyjemnością patrzy na kłótnię, która wywiązuje się między pozostałymi internautami.
2) Pedantyczny gramatyk (zwany również „gramatycznym nazistą”) – to troll, którego kompletnie nie interesuje dyskusja, lecz zdania, słowa, które w niej padają. Będzie zatem szukał takich wyrażeń, które zostały użyte w nieprawidłowym kontekście bądź napisane niepoprawnie i punktował użytkowników za to, że nie potrafią korzystać ze słownika.
3) Płaczące dziecko – to troll-wrażliwiec, którego niezwykle łatwo urazić. Zwykle wystarczy po prostu odpowiedzieć na jego komentarz, by zaczął deliberować o tym, jak bardzo niekulturalnie się zachowaliśmy i że zadba o to, żeby nas zbanować z forum. Ewentualnie postraszy społeczność, że nigdy więcej nic nie napisze, dopóki nie usłyszy przeprosin.
4) Wojownik – to troll, który nigdy nie odpuszcza dyskusji i walczy do końca, ponieważ „ktoś w Internecie nie ma racji”. Czuje w sobie przemożną potrzebę odpowiadania na każdy komentarz, w którym ktoś ośmielił się wyrazić inne zdanie i poświęca całe dni i noce na wstukiwanie swoich kontrargumentów, zdradzających tylko jego zacietrzewienie.
5) Retroaktywny stalker – to troll, który chcąc zgnębić użytkownika, przekopie każdy zakamarek Sieci i każde forum, byle tylko znaleźć jakiś prastary post, stawiający jego rozmówcę w negatywnym świetle.
6) Troll samowystarczalny – element autodestrukcyjny. Sam wywołuje burzę, a następnie kłóci się ze sobą, postując treści z różnych kont.
7) Znudzony hater – włącza komputer, wchodzi na forum, patrzy na pierwszy z brzegu komentarz i zaczyna tyradę hejtu, wylewając na autora kubeł pomyj i wyzywając go od niedorozwojów. Procedurę powtarza do skutku, czyli do osiągnięcia perwersyjnej satysfakcji ze zgnębienia założonego na dziś minimum.
8) Pryszczaty nastolatek – w Polsce znany również jako „dziecko Neostrady”. Zadziera z każdym bez powodu, jątrzy na każdym kroku. Często straszy, że komuś przywali. W Sieci czuje się królem. W życiu z reguły nikt nie chce siedzieć obok niego w ławce na biologii.
9) Miłośnik negowania – troll, który niezależnie od treści posta użytkownika, da mu negatywa lub oznaczy jako naruszający zasady regulaminu. Wszystko po to, by moderator forum ukrył wypowiedzi nieodpowiadające światopoglądowi trolla. Często posiada kilka kont, z których „minusuje” posty innych użytkowników.
10) KRZYKACZ POSPOLITY – TROLL, KTÓRY NIE CHCE WYŁĄCZYĆ CAPS LOCKA, PRZEZ CO KAŻDY ZWRACA MU UWAGĘ, ŻE PISZE WIELKIMI LITERAMI. A JEMU DOKŁADNIE O TAKĄ REAKCJĘ CHODZI.
11) Rycerz na białym koniu – troll, który chce zbawić Internet. Arbiter elegancji, wkraczający do dyskusji wyłącznie po to, by upomnieć innych internautów o zasadach kulturalnej dyskusji. Często staje w obronie tych internautów, którzy stali się celem ataku innego trolla, przy czym nie zależy mu wcale na ich dobrym imieniu, lecz na „wylansowaniu się”.
12) Ekspert – krótko: człowiek-encyklopedia. Fachowiec. Wie wszystko, na wszystkim zna się „bardziej”, wszystko widział i wszystko rozumie lepiej, niż ktokolwiek inny. Wypowiada się na każdy temat, często robiąc copy-paste z Wikipedii. Bez cytowania.
13) Człowiek-spoiler – troll grasujący głównie na forach filmowych i książkowych. Swoje posty często zaczyna rzeczowo, by nagle wtrącić zdanie, w którym zdradza kluczowe elementy fabuły (kto zabił / kto ginie) i rujnuje ludziom przyjemność z oglądania filmów czy czytania książek.
14) Złodziejaszek – wyższa szkoła trollingu. Często wysyła wiadomości prywatne do użytkowników, podając się za organa ścigania i wymagając na innych użytkownikach zdradzenia ich faktycznej tożsamości, adresu, numeru telefonu etc.
15) Spammer – troll zalewający fora wypowiedziami, które nie wnoszą kompletnie nic, typu ROTFL, LMFAO, LOL, WTF itd.
16) Kłamca – mówi, że jest przystojnym, bogatym i wykształconym człowiekiem sukcesu, który jeździ najnowszą betą do swojej kancelarii. W rzeczywistości może być utrzymankiem swojej matki, bez skończonej podstawówki i bez perspektyw życiowych. Internet służy mu do podbudowania ego.
17) Prześladowca – gdy już upatrzy sobie cel (użytkownika) będzie go śledził i ścigał po każdym forum, starając się maksymalnie napsuć mu krwi. Nie przestanie, dopóki ofiara ataków go nie przeprosi lub nie ukorzy się publicznie.
18) Troll-dawca – troll, który dokopie się wrażliwych informacji o tożsamości osoby po drugiej stronie internetowego kabla, dla zabawy upubliczni je na forach.
Mimo całej tej różnorodności internetowych trolli, wszyscy znawcy tematu i netykiety podają tylko jedną, uniwersalną receptą na obchodzenie się z nimi. Brzmi ona: nie karmić trolla. Przesłanie jest proste: nie ma sensu wdawać się w dyskusję z kimś, kto swoim zachowaniem podważa elementarne zasady dyskusji i nie respektuje samego rozmówcy. Z trollem nie wygrasz. Trolla możesz tylko ignorować.
Idziemy po was
Mamy pod ręką dane, które pozwalają nam odróżnić kulturalnych użytkowników Sieci od pieniaczy. Wiemy, kto wykorzystuje Internet w kulturalny sposób, a kto chce urządzić sobie z niego patologiczny Hyde Park do obrażania innych. A zatem, internetowi trolle i hejterzy – miejcie się na baczność. Machine learning i Big Data już wkrótce zamkną wam drzwi do Sieci. To nasza Wunderwaffe. Jeśli nie nauczycie się netykiety – zostanie Wam surfowanie po telegazecie i zabawa na Pegasusie.
Dlatego spuśćcie z tonu. Ogarnijcie się. Przejrzyjcie na oczy. Wytrzyjcie wąs pod nosem.
Wasze dni są już policzone.
Idziemy po was.