Zdjęcie royalty free z Fotolia
Na co dzień zwykle nie zdajemy sobie sprawy, jak wielką gałąź biznesu stanowi branża usług pogrzebowych i powiązane z nią zakłady, takie jak fabryki zniczy, dekoracji funeralnych, trumien oraz całego wachlarza akcesoriów związanych z ceremoniałem ostatniej posługi. Jak jest skomplikowana, widać podczas Nekroexpo, organizowanych co roku Międzynarodowych Targów Branży Pogrzebowej i Cmentarnej. W tym roku w Kielcach odbyła się już szósta edycja tej imprezy. Zgromadziła ponad 1500 osób z 20 krajów świata.
Zobacz również
Nie zdajemy sobie z tego sprawy i dobrze – bo dla nikogo nie jest miłe kierowanie myśli ku sprawom ostatecznym i smutnym, jeśli nie ma takiego powodu. Trzeba jednak pamiętać, że branża pogrzebowa i jej pokrewne dają pracę i utrzymanie wielu tysiącom osób, napędzając naszą gospodarkę, a patrząc przez pryzmat biznesu jest całkiem potężną machiną generującą zyski dla potrafiących się w niej odnaleźć przedsiębiorców.
Modelka poszukiwana
Jak mówi ludowe przysłowie, dla piekarzy i grabarzy nigdy pracy nie zabraknie. I trudno zaprzeczyć. Rynek zakładów pogrzebowych jest bardzo mocno konkurującym ze sobą środowiskiem. Zwłaszcza w dużych miastach, gdzie zakład goni zakład, muszą one w jakiś sposób wyróżnić się z tłumu i zaznaczyć swoją obecność. Standardem są reklamy w prasie i internecie, a także w radiu lub lokalnej telewizji. Ale właściciele firm potrafią wykazać się pomysłowością i sprawić, by o ich firmie usłyszało wiele milionów osób. Tak jak w przypadku jednego z wrocławskich zakładów pogrzebowych, który w ubiegłym roku na darmowych portalach ogłoszeniowych zamieścił ogłoszenie o pracy. Jakiej? Modelki lub modela. Obowiązki? 6 godzin dziennie spędzonych w trumnie na wystawie zakładu pogrzebowego, oczywiście z koniecznymi przerwami i zachęcającym wynagrodzeniem. Dodatkowym bonusem miała być zniżka na usługi oferowane przez zakład, gdyby pracownikowi zmarł ktoś z rodziny. Czy ogłoszenie było prawdziwe? Tego nie wiadomo. Zainteresowanie nim okazało się tak duże, że trafiło do większości mediów, a właściciel zakładu, być może zaskoczony aż taką sławą, szybko ściągnął ofertę nietypowej pracy.
Nieboszczyk jak żywy
Jak wiadomo, o skuteczności reklamy może zadecydować skuteczne call to action albo chwytliwy slogan. Jednym z takich, które przebiły się w tej branży, jest hasło reklamujące trumny firmy Lindner, która obiecuje: „W naszych trumnach nieboszczyk wygląda jak żywy”. Ale to dopiero początek kontrowersji. Producent trumien, pan Lindner, który podobno przejął zakład po swoim ojcu, postawił na erotykę w reklamie swoich produktów i wyprodukował kalendarz. Seksowne, prawie nagie, bo tylko lekko okryte modelki, pozują się w nim na tle trumien. 12 dziewczyn, 12 trumien. Lindner. Solidny, rzemieślniczy produkt. „Ładny, bo opakowania muszą być ładne” – mówi o nim szef firmy. A kalendarz, produkowany od 2013 roku, wkrótce będzie miał już swoje kolejne wydanie.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Cmentarna rewia mody
Już od początku jesieni nakręcanie maszynki sprzedażowej widać bardzo wyraźnie. Nie ma co się dziwić. Tradycja odwiedzania grobów bliskich osób jest w Polsce wciąż bardzo żywa i wpisana już na stałe w kalendarium ważnych świąt. Dla ogrodników hodujących chryzantemy i producentów zniczy to weekend, w który czasami zarabiają więcej niż w ciągu całego roku, dlatego tak starannie przygotowują się do swoich żniw.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Nowe kolory kwiatów, zaskakujące aranżacje stroików – to wszystko wymaga wcześniejszego planu i przygotowań. Podobne strategie, obliczone oczywiście na jak największą sprzedaż i zysk, stosują producenci zniczy. Notabene, można znaleźć prezentacje niektórych produktów na YouTube.
I tu, trzeba przyznać, zaskakują co roku klientów w niebywały sposób. Klasyczne wzory i kolory mają co prawda stałą klientelę, ale to, czym chcą wyróżniać się sprzedawcy, to znicze, jakich do tej pory nie było. Produkują więc je w fantazyjnych kształtach greckich waz, flakonów na kwiaty, UFO. Dodają postacie aniołów, serc, a nawet skomplikowane wzory mozaikowe. Są także kształty lampy Alladyna, choinek i bałwanków, a nawet z nadrukami postaci z Gwiezdnych Wojen. Odrębny wynalazek to znicze z pozytywką, grającą np. hity zespołu „Ich troje”. Fantazja producentów nie zna granic. Kiepska jakość wyrobów i, powiedzmy niestety szczerze, tandetne wzornictwo sprawiają, że trudno się uwolnić od poczucia jarmarczności i to akurat tego dnia, gdy potrzebne są chwile zadumy.
Halloween, czyli upiorne święto
Zupełnie inną twarzą branży związanej z listopadowym świętem jest obchodzony zaledwie od kilkunastu lat (a tak szerzej od kilku) w Polsce – Halloween. Tradycja, która przywędrowała do nas zza oceanu, przyjęła się z podziwu godną szybkością. Dzisiaj 15 proc. Polaków deklaruje, że aktywnie uczestniczy w tym święcie, a co trzeci towarzyszy swoim dzieciom. To właśnie one z radością chcą przebierać się w upiorne monstra, wykrawać dynie, przyozdabiając nimi domy. Dorośli zwykle albo kibicują im, widząc, jaką sprawia to frajdę, albo – jeśli są bardzo konserwatywni – zabraniają podobnych zabaw.
Jakby do tego nie podchodzić, faktem jest, że w okolicy 31 października w większości restauracji, sklepów i domów znajdzie się, jeśli nie pełny zestaw, to przynajmniej jakiś halloweenowy akcent. Sklepy z przebraniami na nowo będą musiały uzupełniać swój asortyment po tym weekendzie. Przykładów na rynku jest bardzo wiele, a z całą pewnością w segmencie HoReCa liderami są restauracje serwujące kuchnię zza oceanu. One traktują tę datę jako okazję do odkrywania Ameryki. Na przykład we wrocławskim Road American Restaurant powstaje specjalne menu z krwistym kremem pomidorowym, czarnym makaronem z krwistą wołowiną oraz dyniowo-pomarańczowe muffiny. Wnętrza restauracji mają zamienić się z pomocą dekoratorów wnętrz w upiorne przestrzenie, a obsługa będzie czekać na gości, którzy – najprawdopodobniej – zechcą przyjść tego dnia w wyjątkowych przebraniach.