fot. pexels.com
W skrócie: jakie są największe katastrofy, które możesz wywołać, nadając nazwę swojej firmie lub marce? Pomijając jedną oczywistość – nie możesz nazwać jej taką nazwą, jaka już jest zarejestrowana – oceny innych błędów pewnie będą różne. Według mnie, 7 najgorszych, namingowych wpadek to:
Zobacz również
1. Nazwa myląca merytorycznie
Jeśli Twoja marka produkuje okna, to nie może nazywać się np. lodołamacz. Tak, tak, wszyscy wiemy; są wyjątki – najsłynniejsze Apple nie jest firmą sadowniczą, ale… ono wystartowało wiele lat temu, na bazie unikatowej jak na tamte czasy decyzji namingowej. Nazwa nie musi dawać twojemu odbiorcy informacji o tym, czym się zajmujesz, ale nie powinna też go mylić. Przykład; Bongo jako nazwa… usług pogrzebowych. Niekoniecznie bym skojarzył, słysząc tylko nazwę.
2. Nazwa, której nie sposób zapamiętać
Nazwa to najkrótsza (jeszcze „krótsza” od logo; jest pozbawiona dodatkowych komunikatów wynikających ze znaku graficznego) kwintesencja tego, czym jest twoja firma. Jeśli nie sposób zapamiętać nazwy = nie sposób zapamiętać firmy.
3. Powtarzalność
Myślisz, że nie ma firm, które, konkurując w tej samej branży, nazywają się tak samo? Wystarczy wpisać w Google koszmarną nazwę „Analmed” – ile wyszukasz laboratoriów medycznych, które zostały tak nazwane? W tym przypadku powtarzalność to jednak mniejszy problem; są to placówki działające lokalnie. Kolejny przykład; wiesz, ile w Polsce jest księgarń lub sieci księgarń nazywających się Dom Książki? Tylko zarejestrowanych w UPRP – cztery nazywające się dokładnie „Dom Książki” (z różnymi logo; jedno z wygaśniętym prawem ochronnym), a do tego pochodne; Dom Książki Poznań, Małopolski Dom Książki i Verte Dom Książki. W efekcie każda z nich, reklamując siebie, reklamuje też swoją bezpośrednią konkurencję.
#PrzeglądTygodnia [05.11-12.11.24]: kampanie z okazji Movember, suszonki miesiąca, mindfulness w reklamach
4. Nazwa z niejednoznaczną wymową
„Może Pan przeliterować?” – jeśli kiedykolwiek podczas rozmowy telefonicznej lub osobistej, odbiorca, któremu przedstawiasz swoją firmę, zadał ci takie pytanie, pewne jest jedno – to nie jest specjalnie dobra nazwa.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
5. Nazwa nie oddaje charakteru marki
Jeśli tworzysz np. brand typu „top level”, dedykowany do bardzo zamożnych ludzi, to wiadomo, że nie nazwiesz go „Ziomex”. Wiadomo, prawda? Owszem; trafiają się jeszcze rodzynki z językiem totalnie niedostosowanym do grupy odbiorców.
6. Sztampa
Są takie elementy i formy nazw, które używa są tak często, że praktycznie nie mają już żadnej zdolności odróżniającej. Bo czym wyróżnia się nazwa firmy, która, podobnie jak nazwy setek innych, zaczyna się od przedrostka pro-? Albo: wiesz ile jest zarejestrowanych w bazach online UPRP firm, które w swoich nazwach mają słowo „solutions”? Na dziś: dokładnie 274. Do tego doliczmy 74 zarejestrowane marki z l.poj. (tj. „solution”) i możemy tylko się domyślić, jak wiele firm ma to słowo w nazwie, choć swoich nazw nie zarejestrowało. To są tysiące podobnie nazwanych podmiotów gospodarczych. Jak wyróżnić się w takim tłumie?
7. Końcówka „X”
Wydawałoby się, że to bardziej obciach niż błąd (poza wyjątkami, gdy jest to celowy zabieg produktów B2C, wprost nawiązujących do socrealizmu). „X” jako ostatnia litera nazwy kojarzy się z jednym; z przaśnym PRL. Nie jest to ani skojarzenie budujące wiarygodność, ani ciekawy zabieg językowy. W przypadku komunikacji B2B od razu sugeruje, że firma nadal tkwi w poprzedniej epoce; epoce niekoniecznie kojarzącej się z solidną pracą i dobrą jakością usług/produktów.