Nie zawsze też pamiętamy, że w codziennej pracy SEO korzystamy z opcji, które powstały z myślą o tej właśnie grupie użytkowników. O ALT-ach i dostępności rozmawiam z Magdalena Rutkowską, artystką i specjalistką ds. dostępności w obszarze kultury i sztuki.
Karolina Drożdż, SEO Executive w Bluerank: Większość użytkowników Internetu nigdy na oczy nie widziała żadnego opisu alternatywnego (ALT). Specjaliści SEO wykorzystują je w codziennej pracy, ale to Ty masz z nimi kontakt non stop, bo są integralną częścią Twojego życia w internecie. Do kogo więc należą ALT-y? Do specjalistów SEO czy osób niewidzących?
Magdalena Rutkowska: Ostatnio prowadziłam burzliwą dyskusję na temat opisów alternatywnych, czyli tzw. ALT-ów. Wiem, że często „seowców” uczy się umieszczania w nich jak największej liczby słów kluczowych. Gdy tymczasem ALT-y powstały jako opisy alternatywne dla osób z dysfunkcją wzroku. Są odczytywane przez czytniki ekranu i stanowią taką furtkę, przez którą osoba niewidoma może dotrzeć do inaczej niedostępnych dla niej treści.
Zobacz również
ALT-y, czyli krótkie i zwięzłe opisy grafik, pojawiły się w tym samym czasie, gdy publikowane były pierwsze opracowania dostępności, czyli WCAG. Są popularne i funkcjonują od kilkunastu lat – przynajmniej w obrębie polskiego Internetu. Do mediów społecznościowych weszły później, ale też już są obecne.
Mimo wspomnianej dyskusji, myślę, że kontrowersje są niepotrzebne, bo spokojnie można pogodzić te dwie idee i oddać cesarzowi co cesarskie, a Bogu co boskie – tzn. na pierwszym miejscu zachować pierwotną funkcjonalność tego atrybutu, nie rezygnując z jego potencjału pozycjonującego. Ważne jest jednak, by pozostawić osobom z dysfunkcją wzroku możliwość pozyskania ważnych dla nich treści. Jeśli jednak informacja jest błędnie przekazywana – tzn. nawiguję i wydaje mi się, że wiem, co jest na tych obrazkach, a jest tam coś zupełnie innego, to wtedy jest już błąd w sztuce.
Dla wielu osób to, o czym mówisz, jest abstrakcyjne. Jak na co dzień korzystasz z Internetu? Jak wygląda Twoje środowisko pracy?
Oprócz laptopa, z którego korzystam sporadycznie, mam iPhone’a, klawiaturę zewnętrzną na bluetooth plus różne słuchawki. Najczęściej w terenie używam takich z kostnym przewodzeniem, żeby nie zagłuszały otoczenia – raz że mogę używać fajnie nawigacji, dwa, że nawet, gdy gdzieś pojechałam i robiliśmy notatki, to mogłam normalnie rozmawiać z osobami z sali i nikt nie wiedział, że w międzyczasie czegoś słucham, coś piszę, coś przeglądam dyskretnie. Czyli pełna swoboda pracy.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
Korzystam z czytników ekranu, to jedna z tzw. technologii asystujących, i na komputerze to jest darmowy czytnik ekranu NVDA, a na iPhone’ach – natywny VoiceOver. Można przełączać języki, dobierać głos – bo jest ich kilka do wyboru. W języku angielskim oczywiście o wiele więcej niż w polskim. Na przykład są takie naśladujące Królową Elżbietę. Można dostosować tempo, intonację, interpunkcję. To super przydatne, ale pod warunkiem, że czytnik ma co czytać. Jeśli jest napis w formie bitmapy, to czytnik ekranu go nie sczyta. Najlepiej gdy jest on żywym tekstem, do tego z ułatwieniem dostępu, czyli z nagłówkami, logicznym układem treści, by łatwo było pewne rzeczy znaleźć – zarówno wzrokiem, jak i czytnikiem ekranu.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
W nawigacji posługuję się klawiaturą albo gestami – na iPhone używamy gestów. Moja interakcja z ekranem dotykowym jest zmodyfikowana w stosunku do tego, jak działają osoby widzące. U mnie interakcja następuje w momencie wykonania jakiegoś gestu, np. stuknięcia. Gdy dotykam ekranu, to on tylko mi mówi, co mam pod palcem, i jeżeli chcę wykonać jakieś działanie, to klikam dwa razy. Mogę też np. przesuwać – generalnie mam szereg różnych gestów i takich „tapnięć” wieloma palcami, służących do wywoływania poszczególnych funkcji i do przemieszczania się. Gdyby każdy dotyk sprawiał, że od raz wchodziłabym w interakcję, to nie miałabym kontroli nad procesem.
Czy w związku z powyższym, UX-owo z Twojego punktu widzenia ważne jest zachowanie większych odstępów między aktywnymi przyciskami na stronie?
Nie, to bez znaczenia. Ważne jest natomiast, by były one odpowiednio opisane, żeby atrybuty się zgadzały, opisy się zgadzały, żeby to było wykrywalne, bo część rzeczy potrafi być niewykrywalna dla czytnika ekranu, jeżeli nie jest prawidłowo zaprogramowana. Generalnie, gdy ktoś prawidłowo stosuje kod HTML, to już jest dużo.
Czyli ważne dla mnie jest prawidłowe stosowanie kodu HTML i zgodność z WCAG 2.1 AA. Bo np. prawidłowa struktura nagłówków pomaga zarówno w nawigacji osobom z dysfunkcją wzroku, jak i w pozycjonowaniu. Ten wymóg często spotyka się z niezrozumieniem u programistów, deweloperów.
Powiem więcej – ja ostatnio się trochę bawiłam chatbotem i widzę, że gdy mu się podaje materiał, to on czyta głównie nagłówki, więc prawidłowe zrobienie nagłówków jest kluczowe. Wychodzi na to, że ułatwienie nawigowania po tekście osobom korzystającym z technologii asystujących, nie tylko wpływa korzystnie na pozycjonowanie, ale też ułatwia pracę chatbotom.
A więc przyczynia się do lepszego przepływu wartościowych informacji. Czyli co? Wszyscy jesteśmy komunikacyjnie po tej samej stronie?
Tak. Po prostu trzeba to przyjąć do wiadomości i z tym działać.
Kiedy grafiki mają dla Ciebie realne znaczenie?
Może być ciekawostką, że dla niewidomych użytkowników Internetu ważne są zdjęcia urządzeń, opisane zdjęcia urządzeń. Tylko uwaga – nie możemy w ALT-ie dać pełnego opisu: np. że front ekspresu jest prostokątny i składa się z wyświetlacza, który jest umieszczony centralnie, a poniżej znajdują się np. 3 rzędy klawiszy w każdym po cztery itd., itp.
Dlaczego takiego długiego opisu nie dajemy w ALT-ach? Ponieważ po tekście alternatywnym nie da się swobodnie nawigować i nie ma on struktury strony lub dokumentu, zatem przeskakiwanie do interesujących fragmentów nie jest możliwe i trzeba czytać ciągiem. Można jedynie przejść do następnego lub poprzedniego ALT-u. Tymczasem na stronie jest dużo tekstu, z którym trzeba się zapoznać i go zapamiętać, wyobrazić sobie, że ten przycisk będzie do tego, a tamten do czegoś innego. Czasami trzeba postukać sobie po stole albo wyobrazić sobie ścieżkę w głowie. Jeśli ALT-y są długie, to nie da się po nich sprawnie nawigować. Stąd instrukcje i opisy, które bardzo by się przydały, nie powinny jednak znajdować się w ALT-ach.
Ale są bardzo potrzebne, bo wszyscy niewidomi kombinują, wydzwaniają do znajomych na kamerce, żeby dowiedzieć, który klawisz jest od czego lub jak go nacisnąć. Taki opis to zatem bardzo potrzebna informacja i ona powinna być zamieszczana osobno. Bardzo by pomogła osobom z dysfunkcją wzroku. W ALT-ach nie ma na to miejsca.
A czy instrukcje obsługi są pomocne w takiej sytuacji?
Nawet w elektronicznych wersjach instrukcji, które sobie ściągam, jest obrazek i informacja, do czego służy dany klawisz, ale nie ma umiejscowienia tego klawisza. Te braki – i w opisach, i w projekcie samych urządzeń – zmuszają nas do dużej kreatywności. Np. podchodzę rano do ekspresu Delonghi, który ma sensory – szczęśliwie są one wyrzeźbione – i w nawigacji korzystam ze stworzonych przez siebie oznaczeń. Moja autorska metoda to poprzyklejane kryształki Svarovskyego. Dzięki nim wiem, gdzie się dany klawisz zaczyna, a gdzie się kończy. Mimo to nadal nie do wszystkich funkcji mam dostęp, bo te wymagające wielokrotnego naciskania klawiszy są problematyczne. Na przykład odkamieniania w ogóle nie jestem w stanie przeprowadzić. Udźwiękowione menu byłoby tutaj idealnym rozwiązaniem.
Ja przed pierwszą kawą mam ograniczone funkcje poznawcze i ledwie pamiętam, jak się nazywam. Nie wiem, jak poradziłabym sobie z ekspresem, który mamy w biurze – ma wyświetlacz, kilka przycisków i nic nie mówi.
No właśnie! Po 2025 roku ma zostać wdrożona ustawa o dostępności towarów i usług – chodzi głownie o bankomaty czy kasy w sklepach. To wszystko ma działać przynajmniej dwuzmysłowo, tzn. jak jest wyświetlacz, to musi też być głos. Ja bym bardzo chciała, żeby wszystkie urządzenia RTV i AGD działały w ten sposób. I niektóre marki już to robią! Myślę też, że takie rozwiązania w ciągu następnych 5 czy 10 lat staną się standardem.
Dla kogo jeszcze poza osobami z dysfunkcją wzroku takie „gadające sprzęty” mogą okazać się poręczne?
Głownie dla seniorów, których przybywa, ale też dla użytkowników, którzy preferują taką opcję. Alternatywą jest też obsługa z aplikacji – jeżeli taka jest dostępna i pozwala na obsługę urządzeń w domu, to można mieć w ten sposób wszystkie urządzenia spięte w telefonie.
Wprowadzanie standardów WCAG i innych regulacji jest ważne dla zwiększania dostępności towarów, usług czy stron internetowych. Firmy jednak zaczynają je wprowadzać dopiero wtedy, gdy muszą. I są to głównie instytucje publiczne i finansowe – np. banki, oraz podmioty z sektora NGO, które są częściowo finansowane z pieniędzy publicznych. Jak przekonywałabyś innych do wprowadzania takich udogodnień?
Osoby z dysfunkcją wzroku to klienci. W dodatku dość specyficzni, bo to są często gadżeciarze!
Ja zwykle do sklepu chodzę osobiście, a przy zakupach online kontaktuję się bezpośrednio i dopytuję o produkt, ale też o sposób dostawy. Gdy kupowałam iPhone’a dopytywałam, czy kurier będzie miał terminal dotykowy czy z klawiszami. To dla mnie istotne, bo nie zrobię płatności, korzystając z ekranu dotykowego nieudźwiękowionego – nie mam jak wprowadzić PIN-u. Padło pytanie, „A to ktoś nie może tego zrobić za Panią?”. No nie, bo nikomu nie udostępniam swojego PIN-u. Jako klientka mam więc określone wymogi, ale przecież także pozostałe grupy konsumentów je mają, prawda?
Ostatnio zostawiłam parę tysięcy, ale w sklepie, w którym sprzedawca poprowadził dla mnie prezentację i zadbał o moje potrzeby. Od razu kupiłam więcej niż planowałam i wiem, że jeszcze tam wrócę. Myślę, że to pokazuję osoby niewidome jako grupę klientów, z którą warto się liczyć.
Które strony internetowe lubisz i cenisz? Co sprawia, że strona jest przyjazna dla Ciebie jako osoby niewidomej?
Szybko się wczytują, mają logiczną strukturę, można na nich szybko coś znaleźć. Czyli konieczne są: logicznie zbudowane menu, dobrze zrobione nagłówki, usprawniona nawigacja po stronie, linki, które są prawidłowo opisane i wiadomo dokąd prowadzą. Ważna jest funkcjonalność – by odtwarzacz był kompatybilny z czytnikiem ekranu, bo różnie z tym bywa i nie raz jest problem z odtwarzaniem treści multimedialnych. Ważne jest też, by przyciski były klikalne – wszystkie. Wiesz, ile razy robiłam zakupy w sklepach internetowych i ostatni przycisk przed kasą się okazywał dla mnie nieklikalny… Co jeszcze? ALT-y i prawidłowe teksty – napisane gramatycznie, z konkretną treścią, bez zbędnego blablabla. Ja wiem, że to jest antymarketingowe, ale….
Nie zgodzę się, że to „antymarketingowe”, bo użytkownicy oczekują konkretów i są wyczuleni na semantyczną „watę”. Komunikat musi być skonstruowany tak, by odbiorca od razu miał pewność, że znajduje się we właściwym miejscu. Teksty powinny być proste, jasne i czytelne, odbiorca powinien móc podążać wygodną i zrozumiałą dla niego ścieżką zakupową, a sam projekt www powinien być możliwe przejrzysty. To prowadzi do pytania o projektowanie uniwersalne – jakie ma ono znaczenie dla Ciebie?
Ogromne! Uważam, że powinno się wszystko projektować uniwersalnie. Gdy coś jest dobrze zaprojektowane, nie trzeba tego często zmieniać czy dostosowywać. W kontekście stron www to projektowanie jest synonimem WCAG – bo ono służy wszystkim: osobom o ograniczonej percepcji (wzrokowej, słuchowej, motorycznej), osobom, które potrzebują prostszych treści, osobom, którym się spieszy, które są niecierpliwe i nerwowe, osobom z epilepsją. Osoby głuche też mają problem z czytaniem skomplikowanych tekstów. Często mają problem z językiem polskim, bo mimo że przeszły proces edukacji, to nadal ich naturalnym językiem jest język migowy, w którym nie ma takiej gramatyki, jak w języku polskim fonicznym. Dobrze zrobiona strona będzie więc służyła wszystkim, a można ją zaprojektować tak, aby była także ładna. Nie musi to być wcale blok tekstu z nielicznymi grafikami.
Słowem, osoby z dysfunkcją wzroku są dużą grupą konsumentów, o którą warto zawalczyć. Co więcej, dostosowanie komunikacji – i produktu – do ich potrzeb, poprawia doświadczenia zakupowe także wielu innych grup konsumenckich. Czy tak?
Dokładnie!
O rozmówczyni:
Magdalena Rutkowska – artystka i specjalistka ds. dostępności w obszarze kultury i sztuki, która współpracuje z muzeami, galeriami, teatrami oraz innymi instytucjami związanymi z kulturą. Jest konsultantką audiodeskrypcji, tyflografik i autorskich rozwiązań w zakresie udostępniania sztuki.