fot. depositphotos.com
W lutym 2018 r. na biurku powiatowego inspektora nadzoru budowlanego pojawiła się prośba o sprawdzenie legalności budowy paczkomatu InPost. Urzędnik wziął sobie sprawę do serca i po obejrzeniu miejsca, wystosował nakaz wstrzymania prac oraz poprosił, by inwestor przekazał pakiet dokumentów. Sprawa skończyła się niekorzystnie dla firmy.
Zobacz również
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego uznał, że posadowiony na fundamencie i podłączony do sieci energetycznej paczkomat wymagał uzyskania pozwolenia na budowę zgodnie z art. 28 ust. 1 Prawa budowlanego. Przedsiębiorca stawiający urządzenie nie zgodził się z taką interpretacją i sprawa trafiła do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Ten natomiast stwierdził, że ustawowa definicja paczkomatu nie istnieje, brakuje także przepisów techniczno-budowlanych normujących wymogi, które powinny spełniać tego typu urządzenia. Nie uznał paczkomatu za obiekt budowlany, którego wykonanie stanowi roboty budowlane. Jego zdaniem decyzja o pozwoleniu na budowę ani zgłoszenie do właściwego organu administracji nie były konieczne do posadowienia urządzenia na płytach chodnikowych, dlatego umorzył postępowanie administracyjne jako bezprzedmiotowe.
Podobnie jak kiosk
Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi (sygn. akt II SA/Łd 761/18), który przypomniał, że kwalifikacją prawną paczkomatu zajmował się wcześniej Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (sygn. akt VII SA/Wa 2892/17), który stwierdził, że „generalną zasadą rządzącą polskim procesem budowlanym jest konieczność uzyskania, zanim rozpocznie się budowę, decyzji o pozwoleniu na budowę bądź też zasygnalizowanie właściwemu organowi zamiaru podjęcia inicjatywy budowlanej (zgłoszenie) przy jednoczesnym komunikacie zwrotnym w postaci braku sprzeciwu organu w określonym czasie”. Uznał też, że paczkomat jest tymczasowym obiektem budowlanym.
Paczkomat, z uwagi na usługowy charakter, został porównany do kiosku ulicznego czy ulicznego pawilonu sprzedaży (wystawowego) i tym samy przypisany do tymczasowych obiektów budowlanych wymienionych w art. 3 pkt 5 Prawa budowlanego. Zgodnie z definicją są to obiekty budowlane przeznaczone do czasowego użytkowania w okresie krótszym od ich trwałości technicznej, przewidziane do przeniesienia w inne miejsce lub rozbiórki, a także obiekty budowlane niepołączone trwale z gruntem, jak strzelnice, kioski uliczne, pawilony sprzedaży ulicznej i wystawowe, przekrycia namiotowe i powłoki pneumatyczne, urządzenia rozrywkowe, barakowozy, obiekty kontenerowe.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
WSA w Łodzi podążył w kierunku interpretacyjnym sądu warszawskiego – uznał, że „paczkomat jest budowlą w rozumieniu przepisów Prawa budowlanego, a w konsekwencji podlega regulacji przepisów Prawa budowlanego, w tym uzyskania decyzji o pozwoleniu na budowę, chyba że inwestor wykaże, że jest to obiekt posadowiony na okres nie dłuższy niż 180 dni. Wówczas inwestor zobligowany jest zgłosić zamiar jego budowy”.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Jednak to nie koniec sporu. Zdaniem InPost paczkomat nie jest obiektem budowlanym, a urządzeniem technicznym – elektroniczną szafą depozytową. Zgodnie z doniesieniami medialnymi firma ma sprawę przekazać do Naczelnego Sąd Administracyjnego.
Restrykcyjnie, czyli nowocześnie
Łódzki sąd wydając restrykcyjny wyrok w stosunku do podmiotu stawiającego paczkomaty, sam przyznał, że obecnie nie można nie dostrzegać liberalizacji swobody inwestycyjnej w budownictwie, przejawiającej się w coraz szerszym odstępowaniu przez ustawodawcę od wymogu uzyskania pozwoleń na budowę, na rzecz albo całkowitego braku reglamentacji, albo przejścia na jej łagodniejsze formy, jaką jest zgłoszenie. Przykładem na potwierdzenie przemyśleń sądu mogą być proponowane ostatnio ułatwienia w legalizacji niektórych samowoli budowlanych.
Jednocześnie sąd opowiedział się za restrykcyjną interpretacją przepisów, uznając paczkomat za tymczasowy obiekt budowlany. Tłumaczył to tym, że przepisy muszą dostosowywać się do zmiennej rzeczywistości i choć paczkomatów nie ma na liście obiektów wymienionych obok kiosków, to trzeba uznać, że do tej grupy należą i obowiązują je te same przepisy. Zgodzić się z tezą, że to co w przepisach Prawa budowlanego nie jest jasno i wyraźnie zdefiniowane, nie jest w ogóle regulowane i nie podlega wskazanej reglamentacji, byłoby błędem. Ustawodawca definiuje bowiem pewne pojęcia w sposób na tyle ogólny i uniwersalny, by pomimo zmieniającej się rzeczywistości, nadal mogły znaleźć zastosowanie. Jest to tym bardziej zasadne w świecie nowych technologii, gdy warunki prowadzenia biznesu zmieniają się błyskawicznie. Jednak nie sposób nie zauważyć, iż w praktyce brak konkretnej regulacji często prowadzi do tego, że interpretujące przepisy sądy wybierają wariant mniej korzystny dla przedsiębiorców.
Podobnie w reklamie
Równie pod górkę mają firmy z branży reklamowej. Co więcej, przedsiębiorcy muszą się odnaleźć w gąszczu licznych aktów prawnych. Kwestie gdzie i pod jakimi warunkami można stawiać nośniki reklam i zamieszczać reklamy regulują między innymi: ustawa z 24 kwietnia 2015 r. o zmianie niektórych ustaw w związku ze wzmocnieniem narzędzi o ochronie krajobrazu, zwana krajobrazową, ustawa z 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, ustawa z 7 lipca 1994 r. Prawo budowlane, ustawa z 21 marca 1985 r. o drogach publicznych, ustawa z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody oraz przepisy prawa miejscowego, w tym uchwały reklamowe, a czasem regulaminy wspólnot mieszkaniowych.
Jeśli jakimś cudem, mimo wszystko uda nam się wyjść z labiryntu regulacji i tak się może okazać, że jednak nie dotarliśmy do celu, ponieważ akurat w tym przypadku obowiązywać będą wyjątki. Przykładem mogą być przepisy, zgodnie z którymi organ może nałożyć w drodze decyzji obowiązek uzyskania pozwolenia na wykonanie określonego obiektu lub robót budowlanych objętych obowiązkiem zgłoszenia, jeżeli ich realizacja może naruszać ustalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego lub spowodować zagrożenie bezpieczeństwa ludzi lub mienia, pogorszenie stanu środowiska lub stanu zachowania zabytków, pogorszenie warunków zdrowotno-sanitarnych, wprowadzenie, utrwalenie bądź zwiększenie ograniczeń lub uciążliwości dla terenów sąsiednich.
Przepisy prawa reklamowego mają służyć kontroli zamieszczania reklam – i słusznie, jednak gmatwanina i wielość norm wywołuje często skutek odwrotny. Prowadzi do bałaganu i strat. Pozostawienie dużej dowolności gminom ma służyć kreowaniu wizerunku miasta w oparciu o lokalną stylistykę, jednak rzeczywistość płata figle. Okazuje się, że zaproponowane w wielu miastach uchwały reklamowe nie mogą być stosowane, gdyż istnieje ryzyko kolizji z przepisami wyższego rzędu. Bywa również, że decyzje podejmowane są kosztem wspólnot mieszkaniowych i właścicieli budynków, które współpracując z firmami reklamowym zarabiają na remont zniszczonych budynków.
W sądach administracyjnych rozstrzygane są sprawy, w których firma reklamowa zgłosiła instalację reklamy, a okazało się, że to była budowa, na którą potrzebna jest zgoda w formie pozwolenia na budowę. Jeśli jej brakuje, Inspektor Nadzoru Budowlanego może wydać nakaz rozbiórki.
Do błędów dochodzi, ponieważ niektóre sytuacje nie są oczywiste. W omawianym wyżej wyroku WSA w Łodzi przypomniał, że wykonywanie obiektu w określonym miejscu w rozumieniu art. 3 pkt 6 ustawy może polegać również na usytuowaniu obiektu, którego konstrukcja została wykonana w całości poza miejscem budowy, co może dotyczyć takich obiektów budowlanych jak np. zbiorniki, urządzenia techniczne, kontenery, reklamy czy też paczkomaty, mlekomaty, pralniomaty, lodówkomaty i inne tego typu „konstrukcje”. Określona rzecz ruchoma może więc stać się obiektem budowlanym po jej usytuowaniu w danym miejscu, ze względu na jej przeznaczenie i sposób użytkowania.
Sądy w sprawie reklam
Określenie z jakim obiektem mamy do czynienia i jaki rodzaj prac należy wykonać przy jego mocowaniu ma kolosalne znaczenie dla firm z branży, ponieważ zgodnie z art. 29 ust. 2 pkt 6 ustawy z dnia 7 lipca 1994 r. Prawo budowlane, dla „instalowania tablic i urządzeń reklamowych” nie jest wymagane pozwolenie na budowę, wystarczy zgłoszenie.
Kwestię tego jakie są różnice pomiędzy instalowaniem urządzeń reklamowych a ich budową rozważał Wojewódzki Sądu Administracyjny w Warszawie (wyrok z dnia 23 stycznia 2019 r. Sygn. akt. VII SA/Wa 985/18). Uznał, że instalacja może dotyczyć robót budowlanych o małym stopniu technicznego skomplikowania, polegających na umocowaniu jakiegoś elementu do istniejącej konstrukcji, ustawieniu niewielkich rozmiarów urządzenia na istniejącym obiekcie. Większy zakres prac prowadzi do obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę. Do części typowo budowlanych należą fundament i konstrukcja nośna, bez względu na to, gdzie zostały wykonane. Moim zdaniem taka interpretacja nie zawsze jest słuszna. Zgodnie z definicją prawną to trwałe powiązanie z gruntem powinno decydować o kwalifikacji, a nie kwestia czy dane urządzenie opiera się siłom przyrody, opierają się nim przecież też m.in. znaki drogowe.
Finalnie w omawianej sprawie sąd uznał, że decyzja administracyjna nakazująca rozbiórkę nośnika reklamowego jest słuszna. Nie było też możliwości legalizacji samowoli budowlanej, gdyż inwestycja była niezgodna z planem miejscowym.
Do rozbiórki został zakwalifikowany również nośnik reklamowy, w przypadku którego wypowiedział się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie. W wyroku z dnia 16 stycznia 2019 r. przypomniał, że wykonywanie robót budowlanych polegających na instalowaniu tablic i urządzeń reklamowych należy do wyjątków od ogólnej zasady wynikającej z art. 28 ust. 1 ustawy Prawo budowlane, zgodnie z którą roboty budowlane można rozpocząć jedynie na podstawie decyzji o pozwoleniu na budowę (II SA/Sz 1089/18). Poza tym wyjątkiem są również przepisy zaostrzające, dotyczące obiektów wpisanych do rejestru zabytków w rozumieniu przepisów o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz reklam świetlnych i podświetlanych usytuowanych poza obszarem zabudowanym w rozumieniu przepisów o ruchu drogowym.
Szczeciński sąd uznał, że samo posadowienie obiektu, polegające na ułożeniu płyt fundamentowych oraz ich połączenie wraz z konstrukcją nośną reklam i wspornikami w jedną całość stanowi budowę w rozumieniu art. 3 pkt 6 prawa budowlanego, a różnica polegająca na posadowieniu danego obiektu na płytach betonowych pełniących funkcję fundamentów bezpośrednio na gruncie albo z kilkucentymetrowym ich zagłębieniem w podłożu nie może wpływać na odmienną ocenę charakteru obiektu jako całości i determinować oceny kwestii jego związania z gruntem. Taka interpretacja jest też zbyt daleko idąca, ponieważ wypacza rozumienie trwałego powiązania z gruntem – przecież samo położenie płyt to nie jest związanie z gruntem.
W tych dwóch przypadkach sąd stwierdził konieczność rozbiórki. Zdarzają się samowole budowlane, które spełniają warunki legalizacji, jednak mimo wszystko ryzyko demontażu i strat związanych ze złą interpretacją prawa jest duże. Dlatego w przypadku wątpliwości, czy mamy do czynienia z „budowaniem” czy tylko instalacją reklamy, czy coś jest budowlą, czy nie, należy się poważnie zastanowić, nim rozpoczniemy inwestycję bez uzyskania odpowiedniej decyzji organu.