Luftwaffles Restaurant. Nazwy odbierające apetyt

Luftwaffles Restaurant. Nazwy odbierające apetyt
Twórcy Simpsonów mogą pozwolić sobie na więcej. Tu żarty osadzone są w konkretnej konwencji i nie godzą w poczucie smaku. Luftwaffles jest przecież jasnym odniesieniem do hitlerowskich sił powietrznych i raczej nikt nie odważyłby się nazwać tak swojej restauracji naprawdę.
O autorze
3 min czytania 2020-06-03

Niestety nie zawsze mamy świadomość, że wybrane przez nas nazwy ciągną za sobą (krwawą) historię.

Błędy językowe zdarzają się często. Powszechnie znane są perełki z branży tatuatorskiej, pełne dziwnych tworów w języku polskim. Skoro zdarzają się one w rodzimej mowie, to trudno dziwić się tekstom w językach obcych, które całkowicie mijają się z pierwotnym założeniem. Pismo chińskie może wygląda efektownie, ale traci na godności, gdy wzniosła sentencja okazuje się kurczakiem w cieście na ostro.

Problem leży w niewiedzy, widocznej także w modzie, czego przykładem są dumnie noszone koszulki z rewolucjonistami i dyktatorami. Bardzo często bez refleksji i świadomości. Gdzie szukać winnych? Trudno powiedzieć, ale jeśli otwiera się własny biznes, warto przyjrzeć mu się dokładnie z każdej strony, zwrócić uwagę na szczegóły. Nazwa to prawdopodobnie pierwsze, z czym zetkną się przyszli klienci. Większość może nie będzie się nad nią dłużej zastanawiać, ale znajdą się i tacy, których zniechęcenie dopadnie na starcie. 

Świetnie znam się na jedzeniu pizzy, a tak się składa, że właściciele włoskich restauracji w Polsce czasem nie do końca znają się na znaczeniu nazw własnych lokali.

LinkedIn logo
Dziękujemy 90 000 fanom na LinkedInie. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Dolce Vita po polsku

Wyobraź to sobie: wakacje we Włoszech (te sprzed pandemii :))! Przytulna trattoria, słońce, dużo wina, pizzy, pasty i dolci do espresso. Te miłe wspomnienia można odtworzyć w Polsce, trzeba tylko znaleźć odpowiednie miejsce, a włoskich restauracji u nas nie brakuje. Tylko Włosi, kiedy odwiedzają nasz kraj, wciąż przecierają oczy ze zdumienia patrząc na nazwy niektórych z nich.

Pizza Mafia, Caporegime, Cosa Nostra, Camorra (szef kuchni poleca!) i Al Capone brzmią wystarczająco włosko, by oddać klimat. Tylko czy takie nazwy nie są przekroczeniem pewnej granicy?

Słuchaj podcastu NowyMarketing

– W Krakowie są trzy takie miejsca, które od razu przychodzą mi na myśl: Omerta, Corleone i Soprano. W tej ostatniej klientów „wita” przy wejściu dwóch mafiozów. Ludzie naprawdę nie rozumieją, że mafia to włoska tragedia – mówi Stefano, Włoch od lat mieszkający w Krakowie.

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

Jednak ciągle trudno mu przyzwyczaić się do nazewnictwa, które ma przecież służyć tworzeniu włoskiej atmosfery. O ile Corleone i Soprano to nazwiska fikcyjnych postaci, znanych z filmów i seriali, nie wszyscy wiedzą, czym jest omerta. Członkowie sycylijskiej mafii trzymali się swojej zmowy milczenia, która zabraniała im dzielenia się działaniami organizacji z osobami z nią niezwiązanymi, przede wszystkim z wymiarem sprawiedliwości. Złamanie tego niepisanego prawa groziło śmiercią. Zdrajcę rozstrzeliwano. Tym właśnie jest omerta.

Przesada i czepianie się? Może po prostu inny krąg kulturowy. Dlatego odwróćmy sytuację.

– Nie nazywacie restauracji „Katyń” lub „Gestapo”, czy nawet „U Adolfa“, prawda? – pyta Stefano.

Nawet ta ostatnia nazwa budzi skojarzenia, które niekoniecznie służą ucztowaniu. Za to mafia (i wszystko, co z nią związane) ma się u nas świetnie. Być może dlatego, że jako społeczeństwo nigdy nie odczuliśmy dotkliwie jej działań.

Popkultura Włochom zgotowała ten los

Strzelam (o, ironio), że fala amerykańskich filmów o grupach przestępczych z włoskimi korzeniami mogła dać początek myśleniu o mafii w nieco wyluzowany sposób. Kto nie zna Ojca Chrzestnego? Mafia stała się kreaturą kultury masowej. Maskotką, która świetnie się sprzedaje, budzi emocje i podoba widzom. Tymczasem rzeczywistość nie jest taka kolorowa, bo mafia jest problemem rzeczywistym i tragedią w ojczyźnie pizzy.

Niestety coś, co niektórym kojarzy się z rozrywką, innym przywodzi na myśl zupełnie inne konotacje.

Obśmianie strachu jest metodą na oswojenie go, ale niektóre tematy wydostały się poza swoje granice i hulają po świecie w nowej formie. A mafia włoska to poważny problem. ’Ndrangheta (Kalabria), Camorra (Neapol), Cosa Nostra (Sycylia) i Sacra Corona (Apulia) być może brzmią melodyjnie i przywołują turystom wspomnienia festiwalu w San Remo czy piosenki „Felicità” płynącej z głośników wynajętego Fiata 500 (i zagłuszanej przez trąbiące skutery). No właśnie, turystom. W rzeczywistości są to organizacje przestępcze, które wyrządziły wiele złego, przelały sporo krwi i sterroryzowały życie tysięcy ludzi. Wykorzystywanie ich nazw do promocji restauracji czy dań w karcie powinno raczej odbierać apetyt niż go wzmagać. Etymologia wzbudza przecież spory niesmak i nie zachęca do afirmacji życia przy stole biesiadnym.

Jezus, sztandar wschodzącego słońca i Hitler jeans

Potknięcia zdarzają się ciągle, a przykłady można mnożyć także poza branżą gastronomiczną. Obraza uczuć religijnych, nieznajomość i wieloznaczność niektórych symboli i różniące się od siebie kręgi kulturowe zawsze będą wzbudzać dyskusję: czy wypada?

A czasem nie wypada. Wykorzystanie pewnych zasobów bez wiedzy o ich pochodzeniu może być niebezpieczne. Boleśnie przekonała się o tym wódka Żytnia Extra. 5 lat temu na ich profilu pojawiło się zdjęcie z tragicznych wydarzeń z 1982 roku, opatrzone tekstem „KacVegas? Scenariusz pisany przez Żytnią”.

I jak napisał jeden z internautów: post zniknął, ale kac pozostanie na długo.

źródło: wiadomości.gazeta.pl

Takie działania pozostawiają wiele wątpliwości. Czy winna jest edukacja? Niedbałość? Wieczny pośpiech w tworzeniu nowych projektów?

Czy jesteśmy w stanie sprawdzać i kontrolować wszystko, co znajdzie się w obrębie naszego brandu?

Chyba powinniśmy, z ludzkiej przyzwoitości. Dbajmy o wizerunek tworzonej marki, bo świadczy ona o nas samych. Kontrowersje nie zawsze są na miejscu, a sprawdzanie faktów jest w dzisiejszych czasach wyjątkowo łatwe. Mamy tyle możliwości, warto z nich skorzystać.

Wystarczy tylko trochę ludzkiej ciekawości, by „jakoś” zamienić na „jakość”.

Bo można i z pomysłem, i ze smakiem.