Pozostałe części cyklu „Influencer z misją” przeczytasz tu >
Zobacz również
Kiedy pojawiłeś się po raz pierwszy w przestrzeni internetowej i jak wyglądały początki Twoich działań?
Moją działalność w internecie zacząłem od branży muzycznej w 2007 r. Od tego momentu zacząłem pisać recenzje muzyczne dla portalu Porcys. Zdecydowałem wtedy, że nie będę ujawniał faktu, że choruję na zanik mięśni. Po 2 latach funkcjonowania w roli redaktora, zostałem redaktorem naczelnym. Od tej pory zlecałem teksty, wyznaczałem linię programową strony i organizowałem autorów artykułów i recenzji muzycznych. Ta praca pomogła mi nauczyć się zarządzania zasobami ludzkimi, a także koordynowania dużych projektów medialnych. Zajmowałem się tym około 8 lat.
Bardzo sobie cenię ten okres mojego życia, mimo że moja praca była działalnością non profit. Jednak dzięki niej nauczyłem się wielu rzeczy, które mogę obecnie wykorzystywać jako influencer.
W którym momencie poczułeś, że chcesz się poświęcić działalności internetowej, pracy influencera?
Było to na początku 2019 r. Wtedy poczułem, że warto wykorzystać moje trudne doświadczenia w ramach walki z dyskryminacją osób z niepełnosprawnościami. Uznałem, że moja unikatowa wiedza może się przydać wielu ludziom. Dzięki niej mogę zmienić świat na lepsze, przyczynić się do większej tolerancji osób z niepełnosprawnościami, a także wpływać na normalizację niepełnosprawności i pomagać w uzyskaniu większej widoczności medialnej osób w moim położeniu. Pragnąłem zostać aktywistą. Po roku działalności zauważyłem, jak wielki wpływ mają moje działania na rzeczywistość. Wtedy też postanowiłem profesjonalizować moją działalność i poświęcić się jej w 100%. Do tego celu wykorzystałem doświadczenie i umiejętności mojej dziewczyny, Agaty Tomaszewskiej. Gdy zaczęliśmy współpracować, nasza aktywność internetowa zyskała na rozgłosie. Synergia naszych talentów pozwoliła nam zaistnieć w przestrzeni medialnej.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Wojtek Sawicki i Agata Tomaszewska (Life on Wheelz)
Jak wyglądały początki Twojego konta?
Początki wyglądały dość skromnie. Miałem wielkie plany, niestety, moja działalność była od początku dość niszowa. Nie nastawiałem się na zyskanie szybkiej popularności. Chciałem, żeby moja aktywność była merytoryczna i przemyślana. Od początku postawiłem na szczere i pogłębione treści. Starałem się poruszać niestandardowe tematy, dzielić się moim unikalnym doświadczeniem, moją wiedzą na temat życia, zaawansowaną niepełnosprawnością. Pragnąłem się wyróżniać spośród innych influencerów, nie robić niczego pod publikę. Wybrałem trudniejszą drogę dochodzenia do rozpoznawalności.
Pierwszy rok mojej działalności był naprawdę trudny. Obserwatorzy dochodzili w niesatysfakcjonującej mnie liczbie. Jednak wiedziałem, że podążam właściwą drogą. W drugim roku istnienia Life on Wheelz zauważyłem zmianę tendencji. Zaczynało mnie obserwować coraz więcej osób, coraz częściej pojawiałem się w mediach. Mój głos zaczął być brany pod uwagę. Te zmiany skłoniły mnie do tego, żeby w 100% poświęcić się Life on Wheelz. Dużą pomoc stanowiła dla mnie moja dziewczyna. Dzięki wspólnym działaniom byliśmy w stanie wejść na wyższy poziom.
Opowiesz o efekcie akcji „Zróbmy z Wojtka influencera”?
Ta akcja to był punkt przełomowy istnienia Life on Wheelz. Wyszło to dosyć przypadkowo, gdyż pewnego dnia zgłosił się do mnie były redaktor naczelny serwisu NOIZZ Filip Połoska z szalonym pomysłem uczynienia ze mnie influencera w ciągu kilku dni. Dzięki jego znajomościom, inicjatywie i zapałowi udało się zrobić z tego eventu naprawdę dużą rzecz. O akcji napisały największe media i wiele popularnych socialowych profili. Gdy rozpoczynaliśmy tę akcję miałem 18 tys. followersów, a w ciągu kilku dni liczba fanów skoczyła do 80 tys.
Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się takiego odzewu, takiego impaktu tej akcji, tego że tyle osób się do niej dołączyło, ani tego, że z dnia na dzień zaczną pisać o mnie portale plotkarskie. Za sprawą nagłego wzrostu liczby followersów zaczęły pojawiać się oferty współpracy z markami. Propozycja udziału w konferencjach, akcjach społecznych. Life on Wheelz stało się naprawdę duże. Obecnie zbliżamy się do przekroczenia 100 tys. followersów na Instagramie, a suma osób obserwujących mnie na wszystkich kanałach wynosi blisko 250 tys., co sprawia, że zasięg naszych postów w ciągu miesiąca przekracza 10 milionów wyświetleń.
Jakie treści znajdziemy dziś na Twoim profilu?
Są to treści dotyczące walki z nietolerancją wobec osób z niepełnosprawnościami, ale nie tylko, bo staram się pokazywać moją nietypową codzienność i w ten sposób normalizować, uświadamiać ludzi na temat niepełnosprawności. Więc na moim koncie można znaleźć również lifestylowe treści: relacje z koncertów, wyjść do restauracji, z moich wycieczek. Z uwagi na to, że obecnie konto prowadzę z moją dziewczyną często też wypowiadamy się na tematy życia w związku interabilistycznym, czyli takim, w którym jedna z osób ma niepełnosprawność. Ten temat bardzo interesuje moich czytelników, a my dostarczamy im unikalną perspektywę.
Staram się nie ograniczać do jednego tematu. Czasami zabieram również głos w ważnych debatach społecznych. Od kilku miesięcy prowadzimy również kanał na YouTube, gdzie pokazujemy nasze codzienne życie w obiektywie. Staramy się w przyjazny, optymistyczny sposób przekazywać nasze treści, zmieniać postrzeganie OzN w społeczeństwie. Pokazywać, że świat osoby z niepełnosprawnościami to nie tylko zbieranie pieniędzy na operacje i wydawanie pieniędzy na lekarstwa. Chcemy pokazać, że OzN niczym szczególnym nie różni się od sprawnych osób; że mamy swoje marzenia, plany, poglądy i nie da się nas zaszufladkować. Walczymy też ze stereotypami, które są mocno zakorzenione w świadomości ludzi. Myślę, że osoby, które interesuje tematyka inkluzywności, które chcą się dowiedzieć trochę o życiu z niepełnosprawnością, na pewno znajdą na moim profilu coś ciekawego dla siebie.
Prowadzimy również konto na TikToku, gdzie staramy się dotrzeć do młodszych followersów. Tam dostosowujemy nasz kontent do młodszego pokolenia, bo to oni za kilka lat będą wyznaczać kierunek zmian obecnego społeczeństwa i techniki. Bardzo istotne jest, aby docierać do jak najmłodszych ludzi.
Czy swoje kanały prowadzisz samodzielnie, czy ktoś Ci w tym pomaga?
Jak już wspominałem wcześniej, profil prowadzę z moją dziewczyną Agatą i to ona pomaga mi prowadzić kanały na social mediach. Mój stan zdrowotny uniemożliwia mi wykonywanie wielu czynności, choćby posługiwania się telefonem komórkowym, co bardzo utrudnia działalność internetową. Poza tym potrzebuję pomocy w przygotowywaniu materiałów wideo oraz materiałów zdjęciowych. Ze względu na moją zaawansowaną niepełnosprawność, prowadzenie przeze mnie konta na Instagramie i ogólnie działalność w ramach Life on Wheelz wymaga zdecydowanie więcej wysiłku niż w przypadku większości influencerów. Potrzebuję zespołu ludzi, którzy mogą mi w tym pomóc. Nasz styl działania polega na tym, że – szczególnie na Instagramie – dostarczam posty, piszę teksty, a moja dziewczyna wrzuca je na stronę, odpowiada za wizualność, za wrzucanie ich, dodawanie zdjęć i storiesy. Robi zdjęcia i nagrywa filmiki video. Czuwa nad kalendarzem i wspiera mnie w kontaktach z fanami i markami. Często też pomaga mi merytorycznie. Jej perspektywa zdrowej osoby pomaga mi spojrzeć na treści pisane z perspektywy osoby z niepełnosprawnościami pod innym kątem – pod kątem odbiorców tych treści. To pomaga mi dotrzeć do większej ilości obserwatorów.
Staram się, aby moje treści były uniwersalne, dlatego spojrzenie z innej perspektywy jest bardzo przydatne. W tematach biznesowych, marketingowych i czasami treściowych pomaga mi również Filip, który po akcji zgodził się zostać managerem LoW.
Z jakimi markami najchętniej współpracujesz? Którą dotychczas zrealizowaną współpracę wspominasz najlepiej?
Staram się współpracować z markami, które reprezentują bliskie mi wartości, dla których ważna jest inkluzywność, dostępność produktu, które zwracają uwagę na osoby z niepełnosprawnościami i chcą je włączać do swoich działań. Ogólnie lubię współpracować z firmami, które cenią aktywizm, działania na rzecz zmiany świata na lepsze. Najbardziej doceniam moją współpracę z bankiem BNP Paribas. Podoba mi się to, że chcą faktycznie coś zmienić i efektywnie wykorzystać moją wiedzę w ramach CSR-owej działalności. Nie jest to na pokaz, tylko stoją za tym realne działania i prawdziwa chęć zmiany. BNP Paribas tak bardzo zależy na wprowadzeniu zmian, kontynuowaniu zmian dotyczących dostępności, że zaproponowało mi pracę na etacie w roli Konsultanta ds. osób z niepełnosprawnościami. To stanowisko świetnie współgra z moją działalnością influencerską i z misją, którą staram się przekazywać. Do tego daje mi większe możliwości realnego wpływu na zmiany, mogę teraz proponować różne interesujące, nietypowe rozwiązania.
BNP Paribas współpracuje również z różnymi startupami, które mogą w przyszłości wprowadzić wielkie zmiany na rzecz dostępności usług banku. Mam nadzieję, że się temu przysłużę.
Czy masz jakieś „złote zasady” przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu współpracy z marką?
Moją naczelną zasadą jest, żeby wchodzić we współprace z markami, które realnie przydają się w moim życiu, które dostarczają rozwiązań i są przydatne dla osób z niepełnosprawnościami. To jest dla mnie istotne, żeby nie robić reklamy produktu, którego nie używam, który nie jest mi do niczego potrzebny albo produktu, którego nie mogę używać przez niepełnosprawność. Z tego względu podziękowałem na przykład za ofertę od firmy promującej olejki CBD, kiedy po ich wypróbowaniu nie poczułem żadnej poprawy w moim samopoczuciu.
Zależy mi też na tym, żeby firmy z którymi współpracuję były inkluzywne, nie wykluczały żadnych grup społecznych, żeby były również proekologiczne. Jest to dla mnie bardzo istotne. Chcę współpracować z markami, które nie wywołują u mnie negatywnych odczuć. Też zwracam uwagę na kwestie zatrudnienia, czy oferują uczciwe zarobki, czy nie zatrudniają ludzi na umowach śmieciowych. Bardzo ważna jest dla mnie otoczka wokół tych firm.
Jednak planuję również współpracować w większym stopniu z firmami na przykład odzieżowymi i wpływać na ich ofertę. Być może sugerować jakieś rozwiązania, stworzyć własną kolekcję, uwzględniającą potrzeby osób z niepełnosprawnościami. Jestem otwarty na wiele współprac – ważne, żeby marki i inicjatywy kontaktujące się ze mną miały ciekawy i dobrze przygotowany plan. Bo zależy mi, żeby moje współprace płatne zmieniały świat na lepsze, a nie tylko przyczyniały się do poprawienia mojej sytuacji finansowej.
Co Twoim zdaniem sprawia, że influencerzy zyskują zaufanie odbiorców, a publikowane przez nich treści wpływają na decyzje zakupowe konsumentów?
Wydaje mi się, że wynika to z tego, że influencerzy mają naprawdę bezpośredni kontakt z obserwatorami i dzięki temu łatwiej skłonić followersów do kupowania produktów przez nich reklamowanych. Myślę, że twórcy internetowi są w stanie stworzyć pewną więź ze swoimi użytkownikami, co jest trudne do osiągnięcia w ramach tradycyjnej reklamy telewizyjnej czy internetowej.
Jakie są Twoje wymagania, jeśli chodzi o działania płatne i barterowe?
Podejmując współpracę z markami biorę pod uwagę konkurencyjność stawek i to, czy te działania wpisują się w moją misję walki z dyskryminacją osób z niepełnosprawnościami. Zależy mi również na tym, aby moje wynagrodzenie nie ustępowało wysokością w stosunku do innych, zdrowych influencerów. Wbrew pozorom, to konkurencyjność stawek pomiędzy osobami z niepełnosprawnościami, a tymi zdrowymi, pozostawia wiele do życzenia. Więc zależy mi na tym, abym był traktowany tak samo, jak inni influencerzy. To też jest część mojej misji, aby zrównać te stawki i żeby kolejne osoby z niepełnosprawnościami, które będą w przyszłości działać jako influencerzy mogły liczyć na takie samo traktowanie. Bardzo mi na tym zależy, żeby osoby z niepełnosprawnościami przez swój stan zdrowotny nie ponosiły przez to dodatkowych kosztów. To jest dla mnie bardzo istotne.
Wolisz pracować bezpośrednio z markami, czy przez agencje marketingowe?
Do tej pory lepiej wspominam współprace bezpośrednie. Zawsze są konkretne i nasze pertraktacje nie ciągną się miesiącami. Od razu wiem, na czym danej firmie zależy. Tak było chociażby z BNP Paribas, Toyotą i Hestią. To była bardzo sprawna i bezproblemowa komunikacja.
Natomiast mam złe doświadczenia z agencjami marketingowymi. Wiele moich współprac nie wypaliło, gdy były organizowane tą drogą. Spotkałem się też z agencją reklamową, która po 2 miesiącach negocjacji, gdy wszystko było dograne, stwierdziła, że jednak nic z tego nie będzie i w ogólnopolskiej kampanii wystąpiła inna osoba. Do tej pory nie wiem, co było przyczyną rozwiązania współpracy. Wierzę, że kolejne miesiące sprawią, że w większym stopniu zaufam agencjom marketingowym. Bardzo na to liczę.
Jak rozliczasz się ze zleceniodawcami? Jak mierzysz efektywność swoich działań?
Efektywność moich działań mierzę na bazie statystyk. Na bazie liczby zaangażowanych w daną kampanię fanów. Wydaje mi się, że to jest tradycyjny sposób. Jednak w mojej działalności, która w dużej mierze zahacza o aktywizm, trudno wyliczyć efektywność moich działań w krótkiej perspektywie. Czasami rozkłada się to na miesiące czy lata. Efekty moich działań związanych ze zwalczaniem ableizmu i nietoleracji to proces długotrwały. Zmiana postrzegania osób z niepełnosprawnościami w społeczeństwie to również coś, czego efekty można zaobserwować dopiero w dłuższej perspektywie.
Czasami jednak moje posty mają natychmiastowy wpływ na rzeczywistość. Tak było w przypadku mojego komentarza na temat dyskryminującego oznakowania miejsc do parkowania dla osób z niepełnosprawnościami w sklepach OBI. Ta międzynarodowa firma jeszcze tego samego dnia obiecała poprawę tego napisu. Podobnie było ze znaną gdańską galerią handlową, której zwróciłem uwagę na kwestię zamykania na klucz toalet dla OzN. Dzięki takim sytuacjom jeszcze bardziej wierzę w sens mojej misji.
A jak się rozliczam? Na dziś głównie poprzez umowę o dzieło. Jednak planuję na przestrzeni kilku najbliższych tygodni założyć działalność, żeby móc wystawiać faktury za moje działania. To wydaje mi się najwygodniejsze w mojej sytuacji.
Najbardziej absurdalna propozycja współpracy z marką?
Kiedyś otrzymałem ofertę współpracy z biblioteką, współpracy z wydawcą książki. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby to był ebook, a nie książka tradycyjna, którą trzeba kartkować. W mojej sytuacji zdrowotnej czytanie papierowych książek jest niemożliwe, więc promowanie rzeczy, do których nie mam fizycznego dostępu, wydaje mi się dosyć dziwne. Ogólnie współprace z markami, które nie uwzględniają ograniczeń osób z niepełnosprawnościami z mojej perspektywy wydają mi się absurdalne.
Jaki trend na social mediach uważasz obecnie za najważniejszy?
Według mnie najważniejszy jest obecnie trend equality. Działania, które skupiają się na włączaniu mniejszości do mainstreamu, zwracaniu uwagi na równość płciową jak i fizyczną, pokazaniu różnorodności, promowaniu tolerancji są dla mnie najważniejsze. Cieszę się, że swoją działalnością, swoją walką z nietolerancją stanowię ważną część tego trendu. Liczę, że pozytywne nastawienie do zmian w tych sferach jest bardzo korzystne dla całego społeczeństwa. Otwartość, równość, transparentność, solidarność, to ważne dla mnie wartości.
Gdyby nie praca influencera to co byś dzisiaj robił?
Wydaje mi się, że w dalszym ciągu zajmowałbym się muzyką, recenzowaniem płyt, opisywaniem piosenek, eventów, tworzeniem playlist, robieniem wywiadów z muzykami. Ale nie żałuję, że zdecydowałem się na pracę influencera. Daje mi wiele radości, zwłaszcza że nie jest nastawiona tylko na zysk, ale też na aktywną pomoc wykluczonym, czyli osobom z niepełnosprawnościami. Jestem bardzo dumny z tego, że mogę być ambasadorem OzN. Liczę, że moja działalność pociągnie za sobą i zainspiruje innych ludzi z niepełnosprawnościami do działania i większej aktywności w mediach.
Głęboko wierzę w to, że razem możemy zmienić świat na lepsze i uczynić Polskę bardziej przyjaznym krajem dla osób z niepełnosprawnościami, a także przyczynić się do istotnych zmian w prawie, które poprawią nasz los.