>>> Tutaj znajdziesz pozostałe artykuły z cyklu
Zobacz również
O marca Love On The Snow odpowiada Joanna Kołodziejczak, założycielka marki.
Na początek kilka słów o marce Love On The Snow – jakie były przełomowe momenty, a także największe wyzwania?
Pierwsze produkty marki Love On The Snow pojawiły się w sprzedaży w październiku 2018 roku. To był udany start, bo premierowa kolekcja „wintry cities” otrzymała prestiżowy znak jakości must have na Łódź Design Festival 2019, ale poprzedziły go 3 lata przygotowań, badania rynku, poszukiwania odpowiedniego surowca. Założyłam, że moja bielizna będzie uszyta z najwyższej jakości i najnowocześniejszej wełnianej dzianiny – cienkiej, o eleganckim splocie, nie mechacącej się i dającej się uprać w pralce. To nie było łatwe zadanie. Potem pojawiło się pierwsze wyzwanie – jak połączyć wełnę z koronkami i tiulami i tutaj trafiłam na moją dzisiejszą wspólniczkę Aśkę Misztelę, która jest ekspertem od konstrukcji bielizny i uwielbia wyzwania.
Kolejnym wyzwaniem – gdy już produkt pojawił się na rynku – było wyedukowanie i przekonanie klientów, że potrzebują naszej bielizny. Tych wszystkich wspaniałych termoaktywnych właściwości nie widać na zdjęciach. Ani tego, że wełna jest łatwo odnawialna i biodegradowalna, więc gdy uszyty z niej produkt kończy swój cykl życia, nie zaburza równowagi ekosystemu. Łatwo go poddać recyklingowi lub zutylizować w bezpieczny dla środowiska sposób. To wszystko są komunikaty, które musieliśmy jakoś przekazać naszym potencjalnym odbiorcom, żeby przekonać ich do produktu, ale też do ceny. Wybraliśmy hasło dla tamtej pierwszej kampanii BABY, IT’S COLD OUTSIDE, inspirowane piosenką autorstwa Franka Loessera, które zostało z nami do dziś. Idealnie łączy romantyzm z pragmatyzmem. Używamy też hashtagów #pięknofunkcjonalne lub #functionalbeauty oraz #warmisthenewsexy – stworzonych na potrzeby naszej komunikacji.
#PolecajkiNM cz. 29: Meaningful Brands 2024, Ziemianie Atakują 2024, Inside Seeside
Obecnie największym wyzwaniem dla nas jest troska o utrzymanie stałej wysokiej jakości produktu. Szczególnie w czasie pandemii, kiedy fabryki są zamykane, a łańcuch dostaw zrobił się skomplikowany. A szwalnie mają przestoje spowodowane pandemią.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Przełomowym momentem był dla nas udział w najważniejszych targach bielizny na świecie Salon International de la Lingerie w Paryżu, gdzie dwa razy dostaliśmy się do prestiżowej strefy EXPOSED. Zakwalifikowano nas do kategorii trendsetterów, marek innowacyjnych tworzących nową kategorię na rynku, nazwaną bielizną hybrydową, czyli taką, która może być też ubraniem. Zainteresowali się nami dystrybutorzy za granicą. No i zaraz potem zaczęła się pandemia, która odrobinę utrudniła naszą międzynarodową ekspansję.
W jaki sposób powstała marka Love On The Snow?
Zawsze mnie fascynowała funkcjonalność w ubraniach, ale nie bez znaczenia był dla mnie wygląd. Pojechałam kiedyś na krótki wypad do Szkocji. To było co prawda lato, ale szkockie lato nie rozpieszcza. Na moje narzekanie na kolejny deszczowy dzień, nasza gospodyni rzuciła tylko: „Nie ma złej pogody, gdy jest się odpowiednio ubranym” i pożyczyła mi swój piękny płaszcz przeciwdeszczowy. Zrozumiałam wtedy, że to idealny sposób by polubić także polską jesień, a nawet zimę – porządnie zabezpieczyć się przed dyskomfortem termicznym, uniezależnić nastrój od pogody. To problem wszystkich meteoropatów. Ale też przy okazji poczuć stylowo. Wszystkie mądre teorie survivalowe mówią, że kluczowa jest pierwsza warstwa ubrania, czyli bielizna. I najlepiej grzeje wełna. Gdy zaczęłam szukać sobie wełnianej bielizny na zimę, trafiłam tylko na sportową lub o fatalnym kroju. Wtedy zrozumiałam, że jest nisza na rynku i postanowiłam ją wypełnić miejskim eleganckim odpowiednikiem termoaktywnej bielizny z wełny merino.
Jakimi wartościami kierowaliście się przy budowie marki?
Chcemy być marką, która ma etyczne podejście do produkcji i rozwija się w sposób zrównoważony. I wiele robimy w tym kierunku. To determinuje nasze decyzje zarówno co do wyboru surowców, szwalni, ilości poszczególnych modeli, a także sposobu dystrybucji. Piszemy o tym na blogu na naszej stronie.
Jesteśmy też marką-przyjaciółką, która słucha i odpowiada na potrzeby naszych klientek, oferując im komfort, jakość, bezpieczeństwo. Ciepłą bieliznę, w której poczują się kobieco w najzimniejszy zimowy dzień. Staramy się dbać o nie na różne sposoby, bo nasza marka jest właśnie o tzw. „osiędbaniu”, doradzając w wyborze modelu lub rozmiaru, odpowiadając wyczerpująco na wszystkie pytania itd. Ostatnio stworzyliśmy na Spotify playlistę Love On The Snow, z utworami z motywem zimy i miłości, bo muzyka to doskonały sposób na poprawienie sobie nastroju, gdy za oknem robi się ciemno i zimno.
Kim jest klientka marki Love On The Snow?
Najogólniej ujmując tę kwestię, nasze produkty są dla kobiet, które marzną. W teorii to bardzo liczna grupa odbiorców. Ale Love On The Snow to coś więcej, niż bielizna termiczna. Z naszych dotychczasowych doświadczeń wynika, że kobiety nie lubią rezygnować z komfortu na rzecz estetyki. Że oba te aspekty są dla nich równie ważne. A dodatkowo coraz częściej patrzą na skład materiału, czytają wszywki pielęgnacyjne i biorą pod uwagę aspekt ekologii. I do takich właśnie świadomych i bezkompromisowych klientek kierujemy nasze produkty.
Mamy świadomość, że ceny naszych produktów zawężają grupę odbiorców. Jednak zależy nam na klientkach, które dokonują świadomych zakupów, którym nie jest wszystko jedno, jak powstaje kolekcja. Mają świadomość, czym jest zrównoważony rozwój. Doceniają, że nasza bielizna jest szyta w niewielkich rodzinnych szwalniach w Polsce, a wełniana dzianina, tiule, koronki i pozostałe akcesoria do produkcji kolekcji LOTS produkowane są wyłącznie w Unii Europejskiej. Nasza klientka to kobieta świadoma swoich potrzeb, taka, która o siebie dba. Zdrowo się odżywia, uprawia sport. Wie, co jest dobre dla niej i dla naszej planety.
Co charakteryzuje markę Love On The Snow?
Nasz produkt to dobry design – dla nas to oznacza połączenie estetyki i funkcjonalności. I bardzo staramy się to podkreślać – że nie ma tu kompromisu, oba te aspekty są dla nas równie ważne. W efekcie Love On The Snow jest marką luksusową, jednocześnie zaspokajającą uniwersalną i bardzo podstawową potrzebę – ciepła i komfortu, a nawet bezpieczeństwa. Z jednej strony jesteśmy więc pain-killerem, a z drugiej witaminą.
Budując nasz wizerunek, chcemy budować w naszych odbiorcach przekonanie, że to co robimy, jest z myślą o ich potrzebach. I że rozumiemy je świetnie, bo to są także nasze potrzeby, bo same jesteśmy kobietami, które marzą o komforcie, niezależności (od kaprysów pogody) i atrakcyjnym wyglądzie. Dlatego nie ukrywamy, kto stoi za marką, kto projektuje, kto sprzedaje nasze produkty, kto je promuje. Dajemy się poznać, bo czasami taka „wirtualna” więź, pozwala podjąć decyzję zakupową, pozbyć się bariery ceny produktu. A nam dostarcza bezcennego feedbacku o jego zaletach lub wadach.
Przy wykorzystaniu jakich narzędzi marketingowych promujecie Waszą markę?
Posługujemy się głównie mediami społecznościowymi – FB i Instagram, Pinterest oraz wspomniany już Spotify, na którym stworzyliśmy naszą playlistę. Współpracujemy również z influencerkami, które często zgłaszają się do nas same, ponieważ podoba im się nasza bielizna. Szukamy ciekawych inspirujących kobiet, które nie tylko interesują się modą, ale są ekspertkami, autorytetem w jakiejś dziedzinie. Wystawiamy się na targach B2C zarówno w Polsce, na Mysiej czy „Slow Fashion”, jak również poza granicami kraju, np. Blickfang w Wiedniu i Zurychu. To dla nas świetna okazja, by się poznać i porozmawiać z naszymi klientami „face to face”, pokazać im produktu na żywo i opowiedzieć naszą historię, albo historię danego modelu. To tworzy tę więź, o którą tak nam chodzi. Jako marka z nurtu odpowiedzialnej mody, dołączamy co roku do akcji propagowanej przez organizację Fashion Revolution, bojkotujących Black Friday. Zamiast tego namawiamy do przemyślanych zakupów.
Jaka jest Wasza ulubiona kampania, którą stworzyliście (lub taka, o której marzycie)?
W naszej wymarzonej kampanii widzielibyśmy w roli modelek piękne inspirujące kobiety, w bardzo różnym wieku. Autorytety w różnych ważnych dla kobiet dziedzinach. To jeszcze przed nami. A tymczasem możemy się pochwalić świetną kampanią, na której pomysł wpadła Kasia Udd, producentka ostatniej sesji fotograficznej kolekcji aw 20/21. Wraz z artystką i ilustratorką Anią Nogalską zaaranżowały studio fotograficzne na pracownię malarki, a modelka, która sama nota bene jest w trakcie studiów na ASP, na niektórych zdjęciach pozuje na artystkę, na innych udaje dzieło sztuki. Wyszła nam piękna sesja i kampania. Zainspirowało nas to to nazwania nowej kolekcji ARTIFICIUM – to łacińskie słowo tłumaczy się jako sztukę, ale też rzemiosło. Idealnie pasuje do tego, jak my same myślimy o naszej pracy nad LOTS.
Co wyróżnia Love On The Snow na tle pozostałych, konkurencyjnych marek?
Wyróżnia nas wyjątkowy, innowacyjny produkt – bielizna, która jest elegancka, klasyczna, a zarazem użytkowa – ciepła. Mamy również etyczne podejście do produkcji. Szyjemy tak, by nie szkodzić środowisku. Jesteśmy małą niezależną marką, nie szyjemy na masową skalę. Świadomie ograniczamy asortyment, czy wprowadzamy kolejne kolory by rozwijać się w kontrolowany sposób. Nie ma u nas nadprodukcji i obciążania ekosystemu. Wyróżnia nas też to, że jesteśmy w stałym kontakcie z klientkami, słuchamy ich uwag i szybko odpowiadamy na ich potrzeby. W tym sezonie właśnie na prośbę klientek zaprojektowałyśmy body z golfem.
Jakie są Wasze plany na przyszłość?
Chcemy ugruntować naszą pozycję na polskim rynku, na którym jest coraz więcej wyzwań. Przybywa innowacyjnych i ambitnych marek bieliźnianych, ale też odbiorców, którzy szukają jakościowej dobrze zaprojektowanej bielizny. Rozwijamy sieć dystrybucji za granicą. Zależy nam na partnerach, którzy podzielają naszą filozofię, jeśli chodzi o ekologię ale też specyficzny rodzaj kontaktu z klientkami. Podjęliśmy m.in. współpracę z wiedeńskim butikiem Amour Fou Dessous i holenderskim sklepem internetowym The Lingerist – które sprzedają i promują wyłącznie bieliznę od niszowych marek z ekologicznym nastawieniem.
Z czasem chcemy w miejsce zwykłych nici bieliźnianych wprowadzić nici biodegradowalne. Myślimy również, jak wykorzystać resztki produkcyjne – chciałybyśmy np. wytwarzać koronkę z wełnianych odpadów z naszej własnej produkcji. Teraz też zresztą te skrawki z krojowni przekazywane są firmie, która zajmuje się recyklingiem naturalnych włókien. Natomiast z resztek, które zostają po krojeniu naszych poliamidowych koronek i tiuli powstaje alternatywne paliwo. Marzy nam się jednak, żeby nasza produkcja była jeszcze bardziej less-waste i w idealnej sytuacji chciałybyśmy same recyklingować nasze własne odpady.