Idea Design Thinking stała się w pewnym sensie modna i często ludzie odbierają ja jako chwilowy trend, który zaraz przeminie. Możesz rzucić nieco światła na to, czym naprawdę jest Design Thinking i kto może z tego skorzystać?
Modą jest bardziej to, by starać się zbyt wiele rzeczy nazywać Design Thinking. Jednakże to jest jakaś epidemia, która dotyczy wszystkich dziedzin, w których występuje słowo „design”. Trochę się chyba rozpędziliśmy z tym nazewnictwem, a wynika to z faktu, że w Polsce te wszystkie dziedziny są młode i wielu dyletantów stara się w nich znaleźć swoje miejsce. Za niedługo rzeczywistość odsieje tych ludzi i pozostaną – mam nadzieję – eksperci, fachowcy, Ci, którzy rzeczywiście się znają na UX, etnografii, strategii, innowacji, projektowaniu i dziedzinach pokrewnych. Musimy jeszcze poczekać, aż wszyscy nabiorą doświadczenia, za granicą lub w kraju, a też uczelnie wyższe odpowiednio wykształcą nową klasę kreatywną.
Design Thinking może się wydawać chwilowym trendem, jednakże jeżeli nie zaczniemy się stosować do niektórych założeń metodologicznych, które zostały opracowane w ciągu ostatnich 20 lat, to niestety zrobimy krok wstecz. Świat, który nas otacza rozwija się zbyt szybko i wielowątkowo byśmy byli w stanie go „ogarnąć” tymi samymi metodami jak dotychczas. Stąd stosowanie nowych metod* jest konieczne, byśmy byli w stanie tworzyć w sposób adekwatny, relewantny i czasem innowacyjny.
Zobacz również
Niezależnie od tego czy wierzymy w Design Thinking czy nie, jest on mocno spokrewniony z Service Design czy też UX design i nieważne jest, do której jest nam bliżej. Na jedną z nich musimy się zdecydować.
Powinnam jeszcze wspomnieć dlaczego wymieniam po kolei Design Thinking, Service Design czy UX design obok siebie. Mają dużo wspólnego. I odpowiadając od razu wątpiącym, nie tylko żółte karteczki ale przede wszystkim to użytkownik jest w środku tych metodologii.
*pragnę tutaj zwrócić uwagę tylko, ze nie są one aż takie nowe, biorąc pod uwagę, że User Centered Design jest tak stare jak ja
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Większość artykułów i książek kładzie nacisk na to, jak zwiększyć wielotorowość myślenia, przy zachowaniu względnego stanu wyluzowania. Oczywiście jest to ważna faza procesu twórczego. Ale jeśli nie jest odpowiednio określone wokół czego mamy być kreatywni, możemy nie dojść do odpowiednich rozwiązań. Jakie są Twoje sugestie, aby nie popełniać tego błędu? Jak dobrze definiować problem, aby zespół podążył w odpowiednim kierunku?
Zacznę od końca. Jest to temat, który wzbudza zawsze wiele emocji w zespołach twórczych, bo „przecież pomysł jest super!”. Tylko, że często to „super” jest rozwiązaniem najczęściej z perspektywy pomysłodawcy, ale już nie z punktu widzenia użytkownika czy zleceniodawcy. My (twórcy) ekscytujemy się zwykle nowinkami, nasze prywatne ambicje zawsze zachęcają nas do proponowania rozwiązań podpatrzonych na creativeblogs, wired lub innych inspirujących serwisach. A tu, to co nami powinno kierować to przede wszystkim: cele zleceniodawcy czy też założenia strategiczne projektu, a na równi z nimi motywacje użytkowników. By łatwiej było, warto posługiwać się czymś, co zabrzmi sztywniacko: kryteriami oceny. Nawet taka prosta lista kryteriów zbierająca punkt widzenia użytkownika oraz punkt widzenia założeń projektu, powinna towarzyszyć zespołowi przez cały czas trwania projektu, by nie dać się ponieść.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
„Wielotorowość myślenia, przy zachowaniu względnego stanu wyluzowania” to bardzo ładne stwierdzenie, które można uprościć właśnie dzięki stosowaniu pewnych metodologii wywodzących się/pokrewnych z User Centered Design. Jeżeli zespół jest wyposażony w narzędzia, które go wspierają przez cały czas trwania procesu, to też naturalnie cały proces twórczy zostaje uwolniony od złego stresu. Przez analogię, wyobraźmy sobie, że znajdujemy się w kuchni naszych przyjaciół i naszym zadaniem jest przygotować pyszną kolację z dostępnych składników i wyposażenia. Zaczynamy kombinować, nabieramy niepewności, gdy okazuje się, że smażyć musimy w garnku, gdy zabrakło patelni, efekty kulinarne są wynikiem przypadku bardziej niż kreatywności czy też innowacyjności. To rzeczywistość zastana w tej kuchni wymusiła na nas proces i też nie jesteśmy w pełni autorem smaku.
Podsumowując, by proces twórczy był w pełni efektywny dla zespołu, musi on być modelowany dzięki dobrym narzędziom zorientowanym na użytkownika i biorących zawsze pod uwagę cele projektu!
Należy również pamiętać, że za tę efektywność odpowiada skład zespołu twórczego. Często popełniamy błąd, nie wyznaczając już na samym początku procesu lidera projektu oraz decision makera. To są kluczowe role, by całość procesu miał kto modelować.
Czy można powiedzieć, że największą przeszkodą w zrozumieniu Design Thinking jest traktowanie go jako sztywnego procesu, szeregu kroków, które muszą być wykonane w danej sekwencji prac?
Tak jak wspominałam wcześnie, słowo „metodologia” ma złe konotacje w ogóle w naszym kraju. Design Thinking tak samo jak UX czy Service Design mają w Polsce dość duże trudności w implementacji. W zależności od odbiorcy tego procesu te kroki, sekwencja prac, są źle oceniane ze względu albo na koszt – wydłużamy czas realizacji procesu, co wpływa oczywiście również na budżet, albo ze względu na pozorny brak swobody i przekonanie, że i bez tego można wymyślić coś „super”. Tylko czy to „super” rzeczywiście odpowie na realne potrzeby? Jak mawia powiedzenie: Na dwoje babka wróżyła. Jednym zdaniem można te dwa argumenty obalić, gdyż dzięki procesowi iteracji konceptu, gdzie każda kolejna faza jest zbadanym prototypem pod kątem tak samo potrzeb odbiorcy jak i celów projektu, wiemy z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa, że nie popełnimy błędu np. kilkaset tysięcy lub milionów złotych wdrażając w nową usługę lub produkt, bo przed wdrożeniem go już sprawdziliśmy jego działanie.
Z Twojego doświadczenia, co uważasz za kluczowe w zrozumieniu Design Thinking jako procesu i sposobu myślenia?
W dużej mierze na to pytanie odpowiedziałam powyżej. Warto jeszcze zwrócić uwagę na sam proces prototypowania, który jest esencją Design Thinking, UX Design czy Service Design, gdyż to właśnie ten moment uczy pokory najbardziej zadumanych w sobie designerów, jednocześnie udowadnia wątpiącym klientom, że ich przekonania o konsumencie nie zawsze są trafne. Wszyscy możemy wiele się nauczyć w efekcie weryfikacji prototypów.
Dlaczego tak trudno o ludzi, którzy potrafią pracować w ramach Design Thinking? Warto było uruchomić Web & Digital Design na ASP w Krakowie?
Najczęściej nie tyle trudno o takich ludzi ile trudno o taki zespół. W naszym obecnym społeczeństwie jesteśmy w fazie, w której tworzy się tzw. klasa kreatywna. Z tego powodu nie umiemy jako eksperci ze sobą dobrze współpracować, ufać swoim bardzo różnym specjalizacjom. Dopiero uczymy się uczyć się od siebie nawzajem, interesować się tym na czym się znają inni specjaliści. Wcześniej eksperci byli nastawieni na to, by wciąż cyzelować szczegóły swojej dziedziny, dziś raczej duża wszechstronność cechuje prawdziwych ekspertów. Dla przykładu, dużo lepszym web designerem jest ten, który rozumie technologie – nie musi umieć programować, musi przynajmniej to programowanie rozumieć. Ten który interesuje się UX i pamięta w trakcie projektowania o użytkowniku, nie będąc koniecznie ux designerem, czy ten który etnografii nie myli z antropologią.
Dlatego warto było uruchomić web & digital design na ASP w Krakowie, ponieważ przez cały ostatni rok mogliśmy obserwować, jak dzięki warsztatom z UX, technologii, prototypowania, service design itp., studenci dobrze wykształceni pod względem artystycznym, nabierają świadomości jaka jest ich realna rola w dzisiejszym świecie designu. Ich rola w tym całym procesie – to chyba kluczowy wniosek. W czasie zajęć zredefiniowaliśmy ją względem ich pierwotnych przekonań. Na początku tego projektu, pracując w grupie ekspertów, studenci czekali aż koncept zostanie wymyślony. Nie byli świadomi tego, że bez ich ciągłego szkicowania w trakcie i prototypowania pomysłów, grupa wymyśla rzeczy, które nie są adekwatne lub wymagają dalszej optymalizacji. Zaczęli rozumieć, że muszą aktywnie uczestniczyć również w tej części procesu, która do konceptu dopiero prowadzi.
Mam nadzieję, że kolejne generacje designerów, odnajdą się w nowych realiach, w których ani nie są „bogami” ani nie są „rzemieślnikami”, tylko równoprawnymi członkami klasy kreatywnej.
By pamiętali o tym, że świat się zmienia i już uczestniczą w świecie w pełni „open source”, co implikuje, że ciągła wymiana dóbr intelektualnych jest nieunikniona. Muszą w niej aktywnie uczestniczyć, z pokorą i jednocześnie entuzjazmem. Zmienianie rzeczywistości zaczyna się od zmiany własnego sposobu myślenia, który powinien być otwarty na innych i na nową wiedzę.
Carolina Pietyra
Od 3 lat kieruje działem interaktywnym w agencji full service Opus B, wcześnie pracowała w VML Poland, Instytucie Rozwoju Reklamy oraz domu mediowym PRO Media House, w których również była odpowiedzialna za rozwój działów digitalowych. Autorka programu pilotażowego Digital Design na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Z wykształcenia psycholog i socjolog. Pała miłością do UX, antropologii i dobrego jedzenia.