Celebryci oraz influencerzy często przynoszą markom rozpoznawalność i zasięg, szczególnie wśród młodszych grup docelowych. Ich obecność w kampanii może szybko zwiększyć świadomość marki i przyciągnąć uwagę konsumentów. Celebryci są szczególnie skuteczni w promowaniu produktów lifestylowych, modowych czy kosmetycznych, gdzie liczy się wizerunek i aspiracyjny charakter przekazu.
Z drugiej strony, naukowcy wnoszą do kampanii wiarygodność i autorytet ekspercki. Ich udział jest szczególnie cenny przy promowaniu produktów technologicznych, medycznych czy tych wymagających specjalistycznej wiedzy. Naukowcy mogą skutecznie przekonać konsumentów do zalet produktu, opierając się na faktach i badaniach, co jest szczególnie istotne dla bardziej świadomych i wymagających klientów.
Zobacz również
Marką, która świadomie zrezygnowała ze współpracy z celebrytami/influencerami jest chociażby The Ordinary. Firma chce postawić na prostą i przejrzystą komunikację, opartą na nauce.
fot. Uncommon
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Kto zatem powinien promować produkty różnych marek – celebryta czy naukowiec? Kiedy lepsze efekty może przynieść współpraca z celebrytami, a kiedy z naukowcami? Jak na kampanię wpływa obecność celebrytów, a jak naukowców? Na te pytania odpowiedzieli eksperci: prof. dr hab. Dariusz Doliński, dr Jolanta Tkaczyk, dr Artur Kołodziejczyk-Skowron, Kamil Bolek, Artur Roguski, Gabi Grzelak oraz Angelika Sobolewska.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Kto powinien promować produkty różnych marek – celebryta czy naukowiec?
prof. dr hab. Dariusz Doliński, psycholog społeczny
Pytanie tak zadane jest zbyt ogólne, bo to, czy skuteczniejszy będzie celebryta, czy naukowiec, zależy od rodzaju produktu.
Wiele lat temu, W Stanach Zjednoczonych, przeprowadzono eksperyment, w którym zgodziła się wystąpić gwiazda filmu i estrady Dolly Parton. Na potrzeby badań psychologicznych, nagrała sporo krótkich klipów reklamowych, w których polecała różne produkty. Czasem występowała w nich po prostu jako Dolly Parton, czasem, po pewnej charakteryzacji, jako ekspert od reklamowanego produktu, a czasem jako „człowiek z ulicy”, a więc anonimowa osoba „taka jak my”. Do badań dobrano produkty, które różniły się między sobą na wymiarach ryzyka finansowego i ryzyka społecznego.
To pierwsze nie wymaga wyjaśnienia – poszczególne produkty były po prostu tanie lub drogie. Jeśli natomiast chodzi o tę drugą kwestię, to w grę wchodzi tu to, czy używanie danego produktu może zepsuć opinię, jaką mają o nas inni ludzie, na przykład ośmieszyć nas, czy spowodować, że będziemy widziani jako ludzie pozbawieni dobrego gustu. I tak na przykład, sztuczna biżuteria to zakup o niskim ryzyku finansowym (bo jest tania), ale wysokim ryzyku społecznym (bo ludzie, którzy nas z nią zobaczą mogą uznać, że lubimy kicz, a więc sami jesteśmy kiczowaci). Odkurzacz? Oczywiście, tu jest dokładnie odwrotnie. Ryzyko finansowe duże, ale społeczne małe, bo przecież używamy go prywatnie, w domu. A kruche ciasteczka? Tu oba rodzaje ryzyka są niskie.
Okazało się, że jeśli w grę wchodzą produkty charakteryzujące się niskim ryzykiem finansowym, a przy tym wysokim ryzykiem społecznym, najlepiej w roli osoby, która je reklamuje, sprawdza się Dolly Parton jako Dolly Parton, ale jeśli w grę wchodzi sytuacja wysokiego ryzyka finansowego, a niskiego społecznego (np. reklama dotyczy ekspresu do kawy), najlepszy jest fachowiec, a więc ktoś, kto na ekspresach do kawy zjadł zęby.
A co z produktami o niskich ryzykach finansowym i społecznym? Tu fachowiec od tych produktów słabo sprawdzał się w roli osoby, która ma skutecznie zachęcić do ich zakupu, a celebrytka czy anonimowa „pani Smith” były równie skuteczne.
Z dylematem „celebryta czy naukowiec” jest zapewne (zapewne, bo badań na ten temat nie znam) podobnie. Jeśli w grę wchodzi zachęcenie do zakupu ubrań, butów, czy farby do włosów – celebrytka sprawdzi się doskonale, ale jeśli w grę będzie wchodzić zakup środka, który zwalczy opuchlaki na roślinach w naszym ogródku albo kupienie suplementu diety, który obniży poziom cukru – lepszy będzie naukowiec.
dr Jolanta Tkaczyk, kierowniczka Katedry Marketingu, Akademia Leona Koźmińskiego
Na to pytanie należałoby klasycznie odpowiedzieć – to zależy. Od kategorii produktu, siły marki, wizerunku celebryty, zaufania do nauki i naukowców…
Celebryci cieszący się dużą popularnością, mogą natychmiast zapewnić dużą rozpoznawalność i przyciągnięcie uwagi do produktu, co może z kolei spowodować zwiększenie rozpoznawalności i zapamiętywalności marki. Skuteczność celebryty w budowaniu pozytywnego wizerunku marki będzie tym większa, im większa będzie pewna kompatybilnośc wizerunków i wartości produktu oraz celebryty (wegetarianin polecający parówki nie będzie w ogóle wiarygodny). Rekomendacja celebryty może zwiększyć wartość marki, szczególnie na tych rynkach, gdzie produkty są mało zróżnicowane a konkurencja wysoka (np. usługi finansowe).
Nie mniej jednak, wykorzystanie celebrytów do wspierania wizerunku marki może przynieść także zwiększony sceptycyzm wśród konsumentów i zmniejszenie skuteczności takich działań. Jeśli celebryta jest postrzegany przez grupę docelową produktu jako autorytet, do którego się aspiruje, jego wykorzystanie będzie skuteczne w przypadku produktów lifestylowych i luksusowych, gdzie ważne są emocjonalne odwołania. Nie sprawdzi się natomiast w przypadku produktów technicznych lub niszowych, chyba, że celebryta będzie postrzegany jako osoba kompetentna w danej dziedzinie.
Naukowcy często są postrzegani jako bardziej wiarygodne i zaufane źródło informacji, szczególnie w przypadku produktów wymagających racjonalnej oceny, takich jak produkty zdrowotne czy technologiczne.
Autorytet naukowca może nadawać wiarygodności naukowej produktom kosmetycznym, mającym wpływ na zdrowie i dobre samopoczucie, tam, gdzie potrzebne jest zbudowanie zaufania. Rekomendacje naukowców będą bardziej skuteczne w kampaniach, które wymagają edukacji konsumenta na temat korzyści i cech produktu (produkty ekologiczne, technologie, leki).
Pomiędzy naukowcem a celebrytą stoi jeszcze konsument taki jak ja, czyli zwykły człowiek, a przynajmniej postrzegany jako podobny do konsumenta. Na przykład w moich badaniach okazało się, że szczególnie konsumpcja produktów hedonistycznych – takich, które mają nam sprawiać przyjemność, jak np. rozrywka – często jest wybierana pod wpływem rekomendacji osób, które postrzegamy jako podobne do siebie, a nie celebrytów czy naukowców.
Niezależnie od tego, z jakim rodzajem źródła mamy do czynienia to skuteczność rekomendacji będzie zależała od postrzeganego dopasowania między osobą rekomendującą a produktem. W przypadku celebrytów możemy mieć jeszcze do czynienia z efektem nadmiernej ekspozycji – jeśli dany celebryta występuje w wielu różnych reklamach różnych produktów, jego wizerunek się zużywa i traci na znaczeniu. Jeśli celebryta jest bardzo znany i lubiany, a produkt jest kompletnie nowy i całkowicie nieznany – może nastąpić efekt przyćmienia („fajną reklamę z tym znanym aktorem widziałam, ale co on reklamował to nie mam pojęcia…”).
Rekomendacje naukowców wywołują mniejszy sceptycyzm, nie grozi im efekt przyćmienia czy nadmiernej ekspozycji, ale też nie przyciągają tak uwagi do produktu jak celebryci. Wybór źródła informacji, wspierającego wizerunek marki, powinien być uzależniony od kontekstu produktowego, grupy docelowej i celów kampanii.
dr Artur Kołodziejczyk-Skowron, doktor nauk humanistycznych, filozof, wykładowca na Uniwersytecie WSB Merito Warszawa
Kto powinien promować produkty różnych marek – celebryta czy naukowiec? Mógłbym odpowiedzieć na to pytanie krótko: specjalista. Podział na „celebrytów” i „naukowców” wydaje się być sztuczny, ponieważ pojęcie „celebryty” – poza tym, że w niektórych kontekstach zaczyna przybierać wymiar pejoratywny – jest dość szerokie. W tej grupie mogliby znaleźć się nie tylko „znani tylko z tego, że są znani”, ale również m.in. artyści, politycy, a w mniejszym stopniu – przynajmniej w Polsce – naukowcy. Do celebrytów z pewnością można również zaliczyć niektórych influencerów. Co ciekawe, jak pokazują badania, wśród osób młodych zauważa się trend spadkowy w zakresie zaufania do influencerów. Z badania „Influencers Anonymous”, które zostało zrealizowane przez YPulse w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych wynika, że 61% konsumentek i konsumentów w wieku 13-39 lat twierdzi, że im więcej produktów zareklamuje dany influencer, tym mniej będą oni w stanie mu zaufać (por. YPulse, dostęp: 26.06.2024).
Produkt powinien być zatem promowany przez specjalistów i specjalistki, którzy, podejmując się promocji danego produktu czy usługi mają pełną świadomość, że biorą współodpowiedzialność za to, co promują: za jakość produktu lub usługi, za bezpieczeństwo jego stosowania, za jego oddziaływanie społeczne oraz oddziaływanie środowiskowe.
W działalności rynkowej, producentom powinna przyświecać przede wszystkim jedna z podstawowych zasad: siła oddziaływania marki w dużym stopniu zależy nie od zaangażowania „celebryty”, ale od postrzegania jakości produktu lub usługi przez konsumentów i konsumentki. Oznacza to, że potwierdzana w użytkowaniu wysoka jakość produktu lub usługi jest najlepszą formą jego promocji. To wysoka jakość powinna być główną troską producentów. Zaangażowanie naukowca do dedykowanej kampanii promocyjnej możne wśród odbiorców istotnie podważać przekonanie o jego lub jej profesjonalizmie i bezstronności w promowaniu danego produktu i usługi. Z kolei, jak pokazują badania, zaangażowanie „celebryty” już niekoniecznie jest tak silnym czynnikiem przyciągającym konsumentki i konsumentów jak jeszcze do niedawna.
Zadaniem nauki jest nie tylko poszerzanie wiedzy o świecie czy tworzenie nowych, pożytecznych dla ludzi i środowiska naturalnego rozwiązań. Ważnym aspektem nauki jest również jej społeczna odpowiedzialność. Oznacza to, że naukowcy nadal cieszą się autorytetem, a ich zdanie może mieć charakter opiniotwórczy. Opinia naukowców powinna być czynnikiem mobilizującym producentów do dostarczania na rynek produktów bezpiecznych, wysokiej jakości, odpowiedzialnych pod kątem społecznym oraz środowiskowym. Nie widzę powodu, dla którego naukowcy nie mieliby zabierać głosu na temat oceny poszczególnych, dostępnych na rynku rozwiązań, ale w ramach publicznej dyskusji.
Kamil Bolek, influencer marketing&YouTube expert
Dobór odpowiedniej osoby do kampanii bardziej zależy od celu, jaki chcemy osiągnąć, niż od samej branży czy rodzaju produktu. Choć oczywiście, w niektórych kategoriach, pewne cele marketingowe i komunikacyjne są częstsze niż w pozostałych – upraszczając, np. w FMCG częściej chodzi o impulsywne zakupy i generowanie emocji, a w tym częściej pomagają celebryci. W branżach finansowych czy B2B, marketerzy częściej stawiają na kształtowanie eksperckiego wizerunku swoich marek i racjonalne przetwarzanie komunikatów – w takich kampaniach lepsi będą naukowcy. Ale do tego duetu: celebryci vs naukowcy, dołączyłbym jeszcze influencerów, ponieważ ci, pełnią jeszcze inne funkcje w kampaniach.
Porządkując, dobór pod cele wygląda następująco:
Celebryci
- Są świetni w łapaniu uwagi (w modelu AIDA, byłoby to pierwsze „A – attention”), tzn. gdy widzimy znaną twarz, istnieje większe prawdopodobieństwo, że zatrzymamy na niej wzrok (i uwagę). Niezależnie czy jest to reklama outdoorowa, czy sponsorowany post w mediach społecznościowych (stąd są skuteczni w kampaniach w górnych warstwach lejka marketingowego i budowie brand awareness).
- Zapewniają tzw. efekt halo – mechanizm oparty o ludzką potrzebę zachowywania równowagi poznawczej, tzn. jako ludzie, automatycznie zakładamy, że jeśli ktoś jest atrakcyjny, sławny, lubiany, to pewnie jest też mądry i zna się na… np. kategorii produktów, które poleca. Niestety dlatego media często i chętnie zapraszają celebrytów, żeby wypowiadali się na tematy… na których niekoniecznie faktycznie się znają.
- Umożliwiają transfer cech – postrzegane cechy wizerunkowe celebryty/tki przechodzą na wizerunek marki. Co jednak ciekawe, celebryci są bardziej rozpoznawalni w całej populacji niż influencerzy, ale według badań MediaCom Influence Power Index to influencerzy mają silniejsze wizerunki (postrzegane natężenie różnych cech jest zdecydowanie wyższe) w swoich społecznościach.
- Pozwalają budować marki aspiracyjne, ekskluzywne, mniej dostępne – topowe gwiazdy wywołują wrażenie ekskluzywności, w głowach konsumentów powstaje wrażenie „chciał(a)bym być taki jak…”. Taka ekskluzywność może też uzasadniać w oczach konsumentów, np. wyższą cenę produktu.
- Funkcjonują w konwencji fabularnej, „showbusinessowej”, tzn. potrafią zagrać przygotowany scenariusz i odegrać jakąś rolę.
- Mają najwyższy próg wejścia, tzn. koszt współpracy często jest nieosiągalny dla mniejszych przedsiębiorstw.
Influencerzy
- Są skuteczniejsi od celebrytów w utrzymywaniu uwagi (wyższy watchtime/retencja) i budowie tzw. „brand familiarity”. Lepiej budują zaufanie i precyzyjniej docierają do społeczności zainteresowanych konkretnym tematem lub o określonej psychografii.
- Umożliwiają bardzo silny transfer cech – szczególnie przy długoterminowych kampaniach ambasadorskich. To znaczy, że postrzegane cechy influencera/ki przechodzą na markę (a przy silnych markach ten proces jest nawet obustronny). Według badań agencji Yotta by Publicis, influencerzy szczególnie silnie wpływają na takie aspekty jak: „marka dla mnie” i „marka godna zaufania” oraz na chęć polecania danej marki.
- Pozwalają budować marki afiliacyjne, dostępne i bliskie. Influencerzy często są podobni do swoich odbiorców i dzięki częstej interakcji budują więź ze swoimi odbiorcami. W przeciwieństwie do celebryckiego „chciał(a)bym być taki jak…”, częściej wywołują wrażenie „jestem taki/taka jak…”.
- Funkcjonują najczęściej w konwencji dokumentalnej – to oznacza, że raczej nie odegrają przygotowanego scenariusza, ale za to ich odbiorcy mają przekonanie, że to, co oglądają, dzieje się „tu i teraz” i jest zdecydowanie bardziej autentyczne, nie jest „ustawione” ani zagrane, dlatego to influencerzy mogą przeprowadzić kampanię pt. „sprawdźmy, czy na pewno jest tak, jak mówi celebryta w reklamie…”, a nie odwrotnie.
- Posiadają własny zasięg, czyli społeczność, do której mogą dotrzeć. Często są to tzw. grupy hard-to-reach (do których nie sposób dotrzeć, np. z wykorzystaniem kampanii ATL). Tradycyjnie rozumiany celebryta czy kluczowy lider opinii (autorytet) często nie dysponują własnymi zasięgami i kanałami komunikacji.
- Samodzielnie tworzą treści dostosowane do swojej społeczności – w przeciwieństwie do kampanii z celebrytą czy naukowcem nie tylko nie trzeba „kupować mediów”, ale w pakiecie dostajemy również odpowiednio zlokalizowaną (dostosowaną pod społeczność influencera) kreację.
- Ich elastyczność kosztowa jest najwyższa – tzn. można współpracować zarówno z topowymi influencerami przy dużych budżetach, jak i z mikroinfluencerami w barterze. W tej grupie znajdziemy też najwięcej różnych modeli rozliczeń.
Naukowcy
- Z pewnością są najbardziej wiarygodni i merytoryczni w swoich dziedzinach ze wszystkich trzech grup – odpowiednio wykorzystani w kampaniach pozwalają więc na kształtowanie eksperckiego wizerunku marki i tworzenie najbardziej eksperckich treści dla bardziej wymagających odbiorców.
- Bywają liderami opinii, w związku z czym zwiększają perswazyjność komunikatu i przechylają szalę na jego bardziej racjonalne przetwarzanie (z emocjonalnego).
- Są też bardziej kryzyso-odporni, trudniej o wizerunkową wpadkę, o której będą rozpisywały się plotkarskie media.
- Nie są tak wyeksploatowani jak celebryci i influencerzy – marki rzadziej sięgają po współprace z naukowcami (w por. do celebrytów czy influencerów), więc prawdopodobieństwo, że dany naukowiec czy naukowczyni współpracowała już z konkurencyjną marką (lub będzie w niedalekiej przyszłości) jest zdecydowanie niższe.
- Jeśli prowadzą swoją komunikację w mediach społecznościowych, najprawdopodobniej skupiają wokół siebie lepiej wykształconych i zarabiających konsumentów, którzy mogą być zarówno trudniej dostępni w innych mediach, jak i bardziej atrakcyjni z perspektywy niektórych reklamodawców.
- Choć najczęściej, tak jak tradycyjnie rozumiani celebryci, a w przeciwieństwie do influencerów – nie dysponują swoimi kanałami komunikacji, w związku z czym, w kampanii niezbędne jest stworzenie odpowiedniej kreacji i zakup mediów.
Podsumowując, jak widać istnieje sporo różnic pomiędzy celebrytami, naukowcami czy influencerami w kampaniach marketingowych. To, kto okaże się najskuteczniejszy, zależy przede wszystkim od celu, jaki chcemy w danej kampanii osiągnąć i które z najmocniejszych cech każdej z osób postanowimy wykorzystać.
Co ciekawe jednak, dzięki stale rosnącej roli mediów społecznościowych, coraz częściej pojawiają się osoby, które w praktyce mogą być reprezentantami wszystkich tych 3 grup: mają dorobek naukowy, tytuły, a dzięki dzieleniu się swoją ekspercką wiedzą w social media, zaczęli skupiać wokół siebie społeczności i stali się influencerami w swoich dziedzinach. W konsekwencji, niektórzy zaczęli być również zauważani przez ogólnopolskich nadawców, zapraszani do programów i kilkoro zyskało już status „mniejszych lub większych” celebrytów. Tomasz Rożek, Dawid Myśliwiec, Kasia Gandor, Konrad Skotnicki, Paulina Mikuła, Janina Bąk czy Andrzej Dragan – to tylko kilka takich przykładów. Może więc wcale nie trzeba wybierać pomiędzy celebrytami, naukowcami czy influencerami, ale postawić na trzy w jednym.
Artur Roguski, social media marketing consultant
Współprace z influencerami czy celebrytami w social media mogą realizować kilka celów:
- budowanie świadomości marki,
- wizerunku,
- generowanie sprzedaży.
Czy dane cele zostaną zrealizowane, zależy od dwóch rzeczy.
Pierwszą z nich jest przywiązanie obserwujących, ich uwielbienie do swojego idola. Drugą to, w jaki sposób zostanie stworzony content. Nie jest to łatwe i często kończy się porażką. Zwłaszcza, gdy chcemy dzięki influencerowi sprzedać dany produkt lub usługę. Wiele marek zraziło się do tego rodzaju współprac i podjęło decyzję o relokacji budżetów na inne kanały czy narzędzia. Jeszcze inne marki zdecydowały się pójść z nurtem trendu nazywanego „deinfluencingiem”, pokazując swoim klientom, że są z nimi bardziej szczerzy niż influencerzy, których obserwują. Taką marką jest między innymi marka kosmetyczna „The Ordinary”, która szeroko komunikuje swoją decyzję. Zapewne takich firm będzie więcej. Pytanie tylko, czy będzie to efekt zawodu nieudanymi kampaniami z influencerami (może czas zmienić agencję?), chęć ślepego podążania za trendem czy może przemyślana decyzja, która realizuje długofalową strategie komunikacji?
Gabi Grzelak, Youth & Media Reserach Specialist w Y&LOVERS
Święty Graal ostatnich lat w marketingu to odpowiedź na niemal szekspirowskie pytanie (być czy nie być?). Ekspert i ekspertka czy influencer oraz influencerka? W tym wyzwaniu można wesprzeć marki, pytając bezpośrednio głównych decydentów – konsumentów. Okazuje się, że czynnikami wpływającymi na wybór są kategoria i wiek konsumentów.
Nasze badania pokazują ciekawe zależności. W kategorii bankowej, przy wyborze produktów inwestycyjnych, młodzi ludzie ufają swojej mamie (76%) niemal na równi z Buddą (71%). Ekspert z banku (54%) znajduje się pomiędzy Frizem i Wersow (57% i 56%), a Dodą (51%). To pokazuje, jak ważne jest odpowiednie dopasowanie ambasadora marki do oczekiwań grupy docelowej. Każda kategoria i grupa docelowa rządzi się swoimi prawami.
Eksperci i naukowcy są postrzegani jako idealni do promowania produktów bardziej specjalistycznych, jak suplementy diety czy zaawansowane urządzenia technologiczne (szczególnie w komunikacji B2B), których komunikacja wpisuje się w archetyp mędrca (sage). Konsumenci poszukujący specjalistycznych informacji, ufają profesjonalistom, którzy mogą dostarczyć rzetelnych i wiarygodnych danych. To kluczowe, żeby przekaz podkreślić nie tylko obecnością ekspertów, ale także danymi, które poprą ich rekomendacje.
Celebryci i influencerzy sprawdzają się w przypadku produktów, które potrzebują społecznego dowodu słuszności. Influencerzy, jako reprezentanci społeczeństwa, potrafią budować zaufanie (w końcu ufają im tysiące followersów) i przyciągać uwagę, co jest kluczowe dla szerokiej gamy produktów konsumenckich. Oczywiście, wybór odpowiedniego celebryty to duże wyzwanie oraz ryzyko (co pokazała zeszłoroczna sprawa Pandora Gate), ale odpowiednio dobrana osoba może przynieść marce duże korzyści.
Dodatkowo, jesteśmy świadkami zmiany pokoleniowej oraz narracyjnej dotyczącej celebrytów i to właśnie na ich korzyść. Postrzeganie współpracy z influencerami zmieniło się na przestrzeni lat. Starsze pokolenia często uważały, że celebryci „sprzedają się”, współpracując z markami, ale dla pokolenia Z i młodszych to zupełnie akceptowalne i oczywiste, w końcu to ich źródło dochodu i powód do dumy. Kluczowe są dopasowane współprace – zarówno z ekspertami i influencerami.
Angelika Sobolewska, owner/client partner w midnight issue
The Ordinary postawiło na ciekawe zagranie, jak na markę, która kilka lat temu miała swój peak w social mediach i wzmożenie zainteresowanie zawdzięczała właśnie influencerom oraz celebrytom. Gdy tworzyli content z „krwawym peelingiem” i innymi produktami marki o wysokiej zawartości kwasów, to marka nie protestowała i nie weryfikowała ich wykształcenia.
Na rynku jest część marek, która od samego początku nie działa z influencerami, powołując się między innymi na tradycję, historię czy obecność na rynku od dziada-pradziada. Ci, którzy podejmują się współprac, widać, że przerzucają część budżetu na bardziej eksperckie działania. Myślę, że w najbliższym czasie zobaczymy ich jeszcze więcej. Moim zdaniem jest to potrzebny ruch, w szczególności, jeśli popatrzymy na zjawisko Sephora Kids, które jest efektem komunikacji influencerów oraz ilości produktów, które prezentują im marki beauty. Młode osoby, nierozumiejące potrzeb swojej skóry, podążają ślepo za rekomendacjami swoich ulubionych celebrytów i ich #skincareroutine. Osobiście jestem za tym, by o składzie produktów i składnikach aktywnych wypowiadały się faktycznie osoby, które mają o nich wiedzę. Nie zrzucałabym jednak całej winy na twórców internetowych. Swoją cegiełkę dokładają marki, które często w kampaniach oczekują przekazania konkretnych informacji. Influencerzy, chcąc zrealizować współpracę, recytują narzucony brief, zgodnie z wytycznymi brandu.
Współpraca marek z naukowcami może pomóc zrozumieć konsumentom, jak działają ich produkty. Dobrym przykładem jest połączenie sił Adama Mirka, który popularyzuje naukę w social mediach z marką Garnier i seria treści edukacyjnych między innymi o tym, jak działa płyn micelarny, czy SPF.
PS Czy marki powinny podejmować się tematów związanych ze zdrowiem psychicznym [OPINIE]
Podejmowanie tematów związanych ze zdrowiem psychicznym przez marki – tak czy nie? Sprawdź opinie ekspertów.
PS2 Perełki i antyperełki wśród współprac z influencerami [OPINIE]
Sprawdź, jakie kampanie z influencerami, zdaniem ekspertów, były wyjątkowo udane, a jakie się nie sprawdziły.