Na zdj. od lewej: Tomasz Grzegorek, Edgar de Poray.
Po co, Waszym zdaniem, kolejny dom produkcyjny? Gdzie widzicie pole dla siebie?
Tomasz Grzegorek: To prawda, że domów produkcyjnych na polskim rynku nie brakuje. Ale moje doświadczenie jako producenta zarówno po stronie agencji, jak i domu produkcyjnego pokazuje, że nadal wiele projektów komercyjnych o mniejszych budżetach stara się znaleźć odpowiedniego partnera. Niemały z punktu widzenia klienta budżet czasem okazuje się zbyt mały dla domu produkcyjnego. Działając małym zespołem wierzymy, że możemy być bardziej elastyczni, czyli oferować w pełni profesjonalną organizację, jakościowych podwykonawców w ramach tak zwanych mniejszych budżetów.
Zobacz również
Edgar de Poray: Na pewno dodatkowym naszym wyróżnikiem jest fakt, że oprócz kompetencji produkcyjnych, organizacyjnych, mamy w swoim wewnętrznym zespole kompetencje reżyserskie, operatorskie czy fotograficzne. To daje nam nie tylko dodatkową elastyczność, ale niemal gotową ekipę do realizacji projektów typu real stories z udziałem prawdziwych ludzi, nie aktorów. W takich wypadkach typowo reklamowe podejście nie tylko nie jest konieczne, ale i dla końcowego efektu także nienajlepsze.
A gdyby Wasi potencjalni klienci mieli zapamiętać o Was tylko jedno zdanie – jakie ono by było?
TG: Zdanie brzmiałoby: nie chcemy być domem produkcyjnym tylko od sprawnego excela. Jasne, umiemy go obsługiwać, być naprawdę kreatywni w optymalnym wykorzystaniu budżetu, ale mamy do zaoferowania o wiele więcej. Znamy język filmowy, umiemy konstruktywnie rozmawiać o pomysłach czy z to twórcami, czy agencjami, ja od kilku lat prowadzę blog o produkcjach filmowych… Po prostu jesteśmy pasjonatami filmu, a nie księgowymi.
Na stronie piszecie, że Wasze główne pole działalności to historie o ludziach. Powiedzcie coś więcej.
TG: Wiemy, jak banalnie to zabrzmi, ale nas po prostu interesują ludzie. Lubimy językiem filmowym, czasem bez słów, za pomocą detali, gestów opowiedzieć o czyimś charakterze, wyciągnąć z wyrazu twarzy bohatera więcej niż oddają słowa. Dlatego tak bardzo bliskie są nam wszelkie prawdziwe historie – czy to content o influencerze, czy reportaż o przysłowiowym Kowalskim czy sylwetka pracownika w ramach działań employer branding. Takie projekty to dla nas zawsze duże przeżycie; ostatnim przykładem jest reklama-dokument zrealizowany dla Fundacji Biedronka, gdzie pracowaliśmy z seniorami podopiecznymi Fundacji. Takie projekty wymagają kompletnie innego podejścia – we dwójkę z pomocą dźwiękowca byliśmy w stanie zrealizować całość.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
EP: Ale – co warto zaznaczyć – lubimy także realizować wykreowane historie o ludziach: reklamę o zabieganej Mamie, codzienności rodziny, relacjach pary… Nawet jeśli to klasyczna reklama produktowa zawsze szukamy w niej człowieka i tak prowadzimy narrację, by dzięki niemu zaangażować widza, pomagać w bohaterze odnaleźć cząstkę siebie.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Ponoć Film Story założyliście w piaskownicy.
EP: Można tak powiedzieć. Tam się poznaliśmy 25 lat temu, potem bawiliśmy się w filmowców w piwnicach naszych domów i na VHS-y nagrywaliśmy pierwsze filmy.
Chcieliśmy być jak Tarantino i z poważną miną, pewnym siebie głosem reżyserowaliśmy naszych osiedlowych kolegów.
TG: Razem także pasjonowaliśmy się fotografią, przesiadując godzinami w ciemni. Z tej pasji Edgar znalazł się na Wydziale Operatorskim na łódzkiej Filmówce, jest fotografem, operatorem. Ja nieco od ciemni skręciłem i skupiłem się na produkcji. Od zawsze czuliśmy ze sobą – jak to się mówi po amerykańsku – flow. Nie mogło być inaczej – musieliśmy w końcu razem robić filmy.
A propos Tarantino i marzeń – jakie są marzenia Film Story?
TG: W ciągu dwóch lat chcemy wyprodukować pełnometrażowy film fabularny. Kończymy nasz wspólny dokument o ludziach spoza Warszawy w stolicy, w fazie developmentu mamy kolejny dokument. Nie zapeszając, napomkniemy tylko, że jesteśmy także bardzo blisko realizacji projektu dla studia Munka w reżyserii bardzo zdolnego twórcy młodego pokolenia.
Jednocześnie doświadczenie zdobyte na polu tych realizacji chcemy cały czas aplikować do projektów komercyjnych i wciąż zastanawiać się, jak najlepiej odpowiadać na potrzeby klientów.
EP: Jesteśmy ciekawi kolejnych 25 lat znajomości i wszystkich projektów, które przed nami. A wierzymy, że jest na co czekać.
Artykuł powstał we współpracy z Film Story.