fot. depositphotos.com
Od dwóch lat ogromną popularność zyskał skrót NFT, oznaczający non-fungible tokens (niewymienialne tokeny). NFT ma być sposobem na uczynienie z dóbr cyfrowych oryginalnych egzemplarzy. Idea jest taka, jak w przypadku limitowanych serii fotografii sygnowanych przez twórcę. Technologia pozwala na tworzenie dowolnie wielu odbitek, ale dzięki limitowanej edycji poszczególne egzemplarze fotografii nabierają unikalnego charakteru. Podobnie NFT umożliwia nadanie plikom cyfrowym unikalnego charakteru i waloru autentyczności.
Zobacz również
Zróżnicowany rynek NFT
Na aukcjach organizowanych przez prestiżowe domy aukcyjne licytowane są astronomiczne kwoty, na czele z rekordowymi 69 mln dolarów za NFT pt. „The First 5000 Days”, artysty Beeple. Ogłoszono, że rewolucja już się dokonała, ale sceptycy zdążyli już postawić diagnozę końca mody na NFT i śmierci tej technologii.
Pod trend podłączają się poważane muzea. Wiedeńskie muzeum Belvedere stokenizowało obraz Gustava Klimta „Pocałunek”, a florencka Galeria Uffizi obraz Michała Anioła. Po pełnoskalowej agresji Rosji, Ukraina sięgnęła do NFT jako jednego ze sposobów zbierania funduszy na zbrojenia. W ostatnim rankingu kancelarii prawnych „Rzeczpospolitej” transkacja NFT zniszczonego przed laty obrazu Pawła Kowalewskiego „Dlaczego jest raczej coś niż nic”, została doceniona jako transakcja wymagająca największego kunsztu prawniczego w minionym roku. Internet jest pełen doniesień o „najdziwaczniejszych transakcjach NFT”, wśród których jest m.in. pierwszy tweet współzałożyciela Twittera, Jacka Dorseya (2,5 mln dolarów uzyskane ze sprzedaży Dorsey miał przeznaczyć na walkę z COVID-19 w Afryce).
Analiza Instytutu Alana Turinga z 2021 r., potwierdza ogromne dysproporcje w osiąganych cenach. Podczas gdy cały rynek NFT szacowano na 2,5 mld dolarów, to wartość zaledwie 1% transakcji przekraczała 1.500 dolarów, a 75% transakcji nie przekroczyła 15 dolarów. Analitycy Instytutu Turinga zauważyli, że 90% transakcji zostało przeprowadzonych przez 10% kryptoportfeli, co może wskazywać na praktykę wash tradingu – przeprowadzania transakcji z samym sobą w celu wywołania sztucznego popytu i zawyżania cen.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
Bez wątpienia zainteresowanie wokół NFT pokazuje, że ma on ogromny potencjał promocyjny. Dla statecznych instytucji, takich jak muzea, emisja NFT w oparciu o zbiory jest nie tylko okazją do znalezienia nowego źródła dochodu, ale przede wszystkim do odświeżenia wizerunku i pokazania wszystkim, że jest się na bieżąco z trendami i technologiami.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Niewymienialny token w świetle prawa
Czym jednak w rzeczywistości jest NFT? Prawa do „czego” są przedmiotem wielomilionowych nieraz transakcji? Nad tymi podstawowymi pytaniami zastanawiają się prawnicy, a odpowiedzi wcale nie są oczywiste.
Technicznie, NFT jest informacją zapisaną w rozproszonym rejestrze opartym na łańcuchu blockchain, najczęściej Ethereum, pozwalającym na zapisanie smart kontraktu (czyli, upraszczając, programu komputerowego do zawarcia i wykonania umowy w środowisku cyfrowym). NFT z reguły zawiera tylko metadane, czyli informacje o jakimś obiekcie (pliku zawierającym fotografię, grafikę, muzykę lub jakąkolwiek inną treść) oraz o wszystkich transakcjach, których przedmiotem był dany NFT od początku jego istnienia. Tokenizacja zasobu jest nazywana „mintowaniem” (od angielskiego określenia wybijania monet).
Z prawnego punktu widzenia nabycie NFT pozwala uzyskać zaskakująco niewiele praw. O ile nie wynika to z dodatkowej umowy, NFT nie wiąże się ani z prawem własności rzeczy, ani prawem autorskim do utworu. Nabywa się sam „certyfikat autentyczności”, ale bez przedmiotu. Osoby, które nabyły NFT z obrazem Klimta „Pocałunek” nie uzyskały żadnych praw do tego obrazu, nie mogą korzystać z niego w jakikolwiek dodatkowy sposób, niż mogły przed transakcją.
Co więcej, ofiary przestępców, którzy intensywnie eksplorują obszary związane z NFT, przekonali się, że problematyczne może być odróżnienie własności od posiadania (jeśli złodziej ukradnie rower, stanie się jego posiadaczem, ale nie właścicielem). Tedd Kramer, właściciel nowojorskiej galerii sztuki, w grudniu 2021 r. poinformował, że jego warta 2,2 mln dolarów kolekcja Bored Apes została skradziona przez hakerów. Transakcje skradzionymi tokenami zostały ostatecznie zablokowane przez platformę Open Sea, ale ingerencja wzbudziła wielkie protesty społeczności: założeniem blockchaina jest bowiem brak centralnej instytucji kontrolującej transakcje. Bezpieczeństwo ma zapewnić technologia rozproszonego rejestru. Blockchain nie odróżnia jednak posiadania od własności, które to rozróżnienie ma wielką doniosłość prawną. Zresztą Open Sea interweniowała już wielokrotnie walcząc z plagą fałszywych NFT, podszywających się pod kolekcję Bored Ape.
Zauważa się także inne problemy z NFT. Służby odpowiedzialne za walkę z praniem brudnych pieniędzy postrzegają rynek NFT jako ryzykowny także z tego punktu widzenia. Jednocześnie rejestry rozproszone nie zapewniają anonimowości. Wręcz przeciwnie, wszystkie transakcje są publicznie dostępne i nieusuwalne. Wystarczy więc w jakikolwiek sposób powiązać określoną osobę z jedną transakcją, by prześledzić całą historię jej operacji. Zdezanonimizowanie może zdarzyć się na wiele sposobów, choćby poprzez konto na jednej z platform.
Skąpy zakres praw związanych z tokenami NFT jest związany z wątpliwościami dotyczącymi tego, kto może zmintować (stokenizować) dobra cyfrowe. Kolekcja obrazów, które znajdują się w domenie publicznej (czyli zasadniczo nie podlegają ochronie prawnoautorskiej, więc korzystać z nich może każdy) została zmitowana przez kolektyw Global Art. Museum. Czy zatem każdy może zmintować obiekty z dziedzictwa kultury znajdujące się w domenie publicznej? Tak, ponieważ NFT zawiera tylko link do zdigitalizowanych arcydzieł udostępnianych na stronach internetowych muzeów.
Rodzi się pytanie, czy osoby nabywające NFT zawsze wiedzą, za co płacą? Jeśli zakup NFT jest częścią akcji charytatywnej lub rodzajem performance’u, to pół biedy, gdy rzeczywiście nabywane prawa okażą się skromniejsze od oczekiwań. Gorzej, jeśli nabywcy decydują się na transakcję z intencją inwestycyjną. Gorączka może ustąpić. Tak jak Holendrzy po ustaniu tulipomanii w XVII w. obudzili się ze zwiędłymi tulipanami, tak dziś mogą nam pozostać kryptoportfele pełne niewiele wartych metadanych.
Autor:
Michał Starczewski
prawnik, BWHS Wojciechowski Springer i Wspólnicy