Innovation Award: Czekając na zaskoczenie

Innovation Award: Czekając na zaskoczenie
W związku ze zbliżającą się jutro galą wręczenia nagród w konkursie Innovation Award, na temat konkursu, nowo zdefiniowanych kategorii oraz nadesłanych projektów rozmawialiśmy z tegorocznymi jurorami.
O autorze
4 min czytania 2015-05-12

Zdjęcie royalty free z Fotolia

W tym roku do konkursu wpłynęło 156 zgłoszeń, które oceniało 50-osobowe jury. Tak duża liczba zgłoszeń świadczy o tym, że w Polsce zainteresowanie innowacyjnymi rozwiązaniami jest coraz większe. Jury Innovation Award nagrodziło prace, które umiejętnie łączą w sobie innowacyjność i użyteczność – zarówno produktu/usługi, jak i komunikacji.

Głównym celem Innovation Award jest wyznaczanie benchmarków innowacyjności oraz kierunków rozwoju komunikacji i marketingu. Konkurs przechodzi ciągłę zmiany dopasowując się stale do rynku. W tym roku zmiany te były wręcz rewolucyjne – na nowo zdefiniowano formułę i kategorie. Nowa forma została pozytywnie przyjęta przez uczestników, jak i jurorów.

Innowacyjność w komunikacji i marketingu jest już koniecznością – zarówno w pracy agencji komunikacyjnych, jak i marketów.

LinkedIn logo
Na LinkedInie obserwuje nas ponad 100 tys. osób. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

A o innowacjach na świecie, już nie tylko w komunikacji marketingowej, mówić będziemy podczas konferencji Innovation Day, w tym roku 21 maja w Centrum Konferencyjnym Muranów. – komentuje Anna Zimecka, Project Director w SKM SAR.

 

Słuchaj podcastu NowyMarketing

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

Sebastian Oszczepaliński
Managing Director / WALK DIGITAL

 

 

Otrzymaliście Państwo do oceny dużo prac. Jaki był ich poziom? Równy, czy niektóre projekty ewidentnie wyróżniają się?

Kilka projektów wyróżniało się, mimo że zgłoszeń nie było aż tak dużo. Moim zdaniem potencjał z pewnością jest znacznie większy. Następne lata pokażą, mam nadzieję, że innowacja – definiowana jako zmiana przynosząca wartość dla konsumenta i mająca potencjał budowania stałego trendu – znajduje odzwierciedlenie w myśleniu zarówno marketerów, jak i zespołów kreatywnych.

Nowy sposób zdefiniowania kategorii miał duży wpływ na ilość zgłoszonych projektów, ale czy również na ich jakość?

To nie pozostało bez wpływu również na poziom zgłaszanych prac. Mam wrażenie, że nowa definicja kategorii nie zdołała jeszcze zadomowić się w świadomości zgłaszających. Wyraźnie czuć, że Innovation Award to nowa jakość na scenie konkursowej. Wiele zgłoszeń kompletnie nie nadawało się do oceny. Inne nie wykorzystały potencjału samego projektu, bądź zgłoszone zostały do niewłaściwych kategorii. Ot taki syndrom zgłaszania gdzie popadnie. Ten konkurs ma szanse stać się wyjątkowym tylko wtedy, gdy będzie poważnie traktowany. Nie oznacza to, że nie było zgłoszeń bardzo dobrze przygotowanych, spełniających wymogi konkursu i przede wszystkim wartościowych. Takie nagradzaliśmy, tych chcemy więcej na rynku.

W której kategorii było najwięcej zgłoszeń spełniających oczekiwania jury?

Ciężko odpowiedzieć za wszystkich, jurorzy byli podzieleni na dwie grupy. Ja byłem w grupie oceniającej kategorie Interakcja, Personalizacja, Użyteczność i Techologia. Zdecydowanie w kategorii Interakcja i Personalizacja zgłoszenia były najciekawsze. Użyteczność sama w sobie nie jest tak intuicyjna, ale ta kategoria ma chyba największy potencjał innowacyjności i w tej kategorii, jestem przekonany, zobaczymy w przyszłych latach najwięcej ciekawych projektów.

Jakie trendy można zauważyć w nadesłanych projektach?

Biorąc pod uwagę nagrodzone projekty widać wyraźnie, że coraz więcej zespołów łączy różne, czasem od lat dostępne technologie, w całkowicie nowe doświadczenia dla konsumenta. Tak dzieje się na całym świecie i tu nie jesteśmy wyjątkiem. To co cieszy, to fakt, że jakość – przynajmniej niektórych zgłoszonych produkcji – jest na najwyższym światowym poziomie. Możemy spokojnie pozbyć się kompleksów i realizować najbardziej wymagające złożone i innowacyjne projekty gdziekolwiek na świecie.

Czy było coś, co Pana zaskoczyło w tegorocznych zgłoszeniach?

Nie. Zaskoczeniem będzie cała przyszłoroczna edycja. Myślę, że dla całej branży pojawienie się konkursu o tak zdefiniowanych kategoriach jest wyzwaniem, które przyniesie same korzyści. Potrzeba tylko czasu.

 

Karolina Doberska
Head of MEC Access / MEC

 


Otrzymaliście Państwo do oceny dużo prac. Jaki był ich poziom? Równy, czy niektóre projekty ewidentnie wyróżniają się?

Tak, część projektów zdecydowanie się wyróżniała. W tych wypadkach nie było wątpliwości, co do ich oceny przez jury. Jeśli chodzi o poziom, to był dość wyrównany, niestety raczej średni niż bardzo dobry. Możliwe, że to wynika z powodu zmiany kategorii w tym roku. 

Nowy sposób zdefiniowania kategorii miał duży wpływ na ilość zgłoszonych projektów, ale czy również na ich jakość?

Myślę, że tak. Same kampanie czy rozwiązania, które były zgłaszane to osobny temat. Natomiast nowe kategorie, które co trzeba przyznać dobrze odpowiadają na obecne trendy w komunikacji, na pewno wymagają innego = nowego podejścia przez osoby piszące zgłoszenia. Zmiany myślenia o sformułowaniu zgłoszeń, a na pewno o przygotowaniu filmów. Nowe kategorie dają możliwość zgłaszania konkretnych rozwiązań, wręcz pojedynczych działań. I to powinno się przełożyć na zgłoszenia, na filmy, które powinny być mniej opowiadające o całej kampanii, a bardziej podkreślające konkretne pomysły, idee, innowacje. Na pewno jest to trudniejsze, bo wymaga przygotowania pracy tylko do Innovation Award, ale w mojej ocenie może się przełożyć na jakość zgłoszeń i zgłaszanie ciekawszych działań w kolejnych latach. 

W której kategorii było najwięcej zgłoszeń spełniających oczekiwania jury?

Byliśmy podzieleni na dwie grupy, więc nie mogę powiedzieć, jak to wyglądało w całym konkursie, ale w mojej grupie można powiedzieć, że trochę lepiej wypadły kategorie Personalizacja i Interakcja. 

Jakie trendy można zauważyć w nadesłanych projektach?

Ciężko niestety wyodrębnić trend, jakąś wyraźnie ukierunkowaną innowację, ale właśnie te dwie kategorie można uznać za pewnego rodzaju kierunek – szukania dopasowanych rozwiązań, precyzyjne działania, rozumienie potrzeb konsumentów, stosowanie dopasowanych narzędzi. 

Czy było coś, co Panią zaskoczyło w tegorocznych zgłoszeniach?

Chyba nie, chociaż chciałabym, żeby było coś zaskakującego. Ale cała atrakcyjność tego konkursu polega właśnie na tym, że można czekać na zaskoczenie.

 

Tomasz Bartnik
Partner / ONE ELEVEN

 


Otrzymaliście Państwo do oceny dużo prac. Jaki był ich poziom? Równy, czy niektóre projekty ewidentnie wyróżniają się?

Jak to w każdym konkursie, bywały prace lepsze i gorsze. Jednak ku mojemu zaskoczeniu poziom prac, które przeszły przez pierwsze sito i dostały się do grupy prac nominowanych, był relatywnie wysoki.

Nowy sposób zdefiniowania kategorii miał duży wpływ na ilość zgłoszonych projektów, ale czy również na ich jakość?

Konkurs ewoluuje i jak mniemam będzie się zmieniał w przyszłości. Z punktu widzenia jurora definicje poszczególnych kategorii nie były najbardziej precyzyjne, kategorie często się przenikały, a kryteria oceny nie stawały się przez to bardziej jasne, wręcz przeciwnie. Myślę, że to jest obszar, w którym nastąpi największa zmiana i poprawa jeśli chodzi o Innovation Award w przyszłości.

W której kategorii było najwięcej zgłoszeń spełniających oczekiwania jury?

To bardzo trudne pytanie, bo w zależności od profilu jurora niektóre kategorie były mu bliższe, a niektóre dalsze, a więc i od tego zależał poziom zadowolenia z zaspokojenia oczekiwań w poszczególnych kategoriach. Mi osobiście najbardziej podobała się kategoria Insight i Integracja.

Jakie trendy można zauważyć w nadesłanych projektach?

Trendy są w miarę oczywiste – myślenie w poprzek, pomysły, które mają charakter rozwiązania jednocześnie kreatywnego, strategicznego, jak i mediowego, no i zaskakiwanie odbiorców działaniem poza typową konwencją reklamową.

Czy było coś, co Pana zaskoczyło w tegorocznych zgłoszeniach?

Mnie najbardziej zaskoczyło, że na innowacyjne myślenie decydują się przede wszystkim mali gracze. Wiadomo, że potrzeba (związana z małym budżetem) jest matką wynalazku, ale osobiście spodziewałem się więcej niestandardowych rozwiązań ze strony marek dysponujących większymi możliwościami budżetowymi. W końcu w ich przypadku mamy najczęściej do czynienia z bardzo dużym „clutterem” i znudzeniem ze strony odbiorców dominującymi konwencjami reklamowymi.